Linia barków i ramion w marynarce wydaje się na pierwszy rzut oka mało znacząca: ot, taki krawiecki detal, na który mało kto zwraca uwagę. W rzeczywistości ma jednak pewien wpływ na postrzeganie całej marynarki. Jak większość detali męskiego ubioru, podlegała różnym modom i obecnie nie ma jednego, ogólnie przyjętego wzorca. Poszczególne warianty (jeśli pominąć wariant angielski – o czym dalej) różnią się w sposób tak nieznaczny, że – dla niewprawnego oka – niemal niedostrzegalny. Mimo to jednak, wywołują zaskakująco dużo emocji wśród koneserów męskiej elegancji. Dlatego postanowiłem przyjrzeć się im bliżej i spróbować rozstrzygnąć, skąd te emocje się biorą.
O tym jak kształtuje się linia barków i ramion, decydują trzy elementy: wkłady barkowe, wypełnienia główek rękawów oraz – co najważniejsze – sposób wszycia rękawów. Wkład barkowy to coś w rodzaju cienkiej poduszki wszytej nad barkiem. Ma zmienną grubość: największą tuż przy wszyciu rękawa, zmniejszającą się w kierunku kołnierza. Wypełnienie główki rękawa to usztywnienie składające się zwykle z kilku warstw różnych tkanin, wszywane lub wklejane w rękaw marynarki u samej góry – tuż przy wszyciu do korpusu.

Typowy wkład barkowy.

Wypełnienie główki rękawa – lewa i prawa strona.
Zadaniem wkładów barkowych jest wygładzenie i podniesienie linii barków. W złotej erze garniturów, czyli około 100 lat temu, wkłady barkowe przybierały postać grubych poduszek co owocowało niemal poziomą linią barków. Ramiona były poszerzone, a górna część rękawów trzymała formę dzięki potężnym wypełnieniom. W miarę popularyzacji stylu neapolitańskiego, zarówno wkłady barkowe, jak i wypełnienia kul rękawów ulegały odchudzaniu, aż do całkowitego zniknięcia. Dzisiaj stosuje się na ogół bardzo cienkie wkłady barkowe, albo nie stosuje się ich wcale. Przeważnie brak wkładów barkowych dotyczy blezerów i garniturów o mniejszym stopniu formalności, ale nie jest to regułą i zdarzają się nawet smokingi ich pozbawione.

Marynarki w pierwszych dekadach XX wieku miały poszerzone ramiona i niemal poziomą linię barków.
Celem wypełnień główek rękawów jest nadanie ładnego kształtu górnej części rękawów nawet wtedy, gdy nie są one idealnie dopasowane do ramion. To znaczy, że w garniturach/marynarkach RTW występują one prawie zawsze, natomiast w tych szytych na miarę może ich nie być, chociaż przeważnie też są obecne. Ale bywają też marynarki szyte całkowicie na miękko, które nie posiadają ani wkładów barkowych, ani wypełnień główek rękawów, ani nawet usztywnień przodów.
Warto jeszcze dodać, że używane przeze mnie określenie: „wypełnienie główki rękawa”, jest odpowiednikiem anglojęzycznego: sleeve headroll, ale nie jest jedynym u nas używanym. Niekiedy mówi się: wypełnienie kuli rękawa, spotkałem się też z bardzo zabawnymi określeniami: bumerang, śledź oraz rybka.
Jak wspomniałem na wstępie, najważniejszym elementem mającym wpływ na przebieg linii barków i ramion, jest sposób wszycia rękawów. Wyróżnić tu można trzy podstawowe typy: tradycyjny, koszulowy i angielski. Sposób koszulowy, znany też pod włoską nazwą spalla camicia, ma jeszcze wersję zwaną spalla camicia napoletana, chrakteryzującą się zmarszczeniami górnej części rękawa. Samo wszycie koszulowe różni się od tradycyjnego jedynie sposobem zaprasowania zszytych fragmentów i w zasadzie nie ma związku ani z wkładami barkowymi, ani z wypełnieniami główki rękawa. Czyli marynarka może mieć wkłady barkowe i bumerangi, a jednocześnie wszycie koszulowe. Natomiast potoczne rozumienie wszycia koszulowego jest jednoznaczne z brakiem wkładów barkowych, jednak takie rozumienie wydaje się błędne. Ale otwarte pozostaje pytanie; czy uprawnione jest używanie pojęcia spalla camicia, gdy marynarka posiada wkłady barkowe i/lub bumerangi? Nie ma na nie jednoznacznej odpowiedzi, ale jedno jest poza wszelką dyskusją: niemożliwe jest współistnienie spalla camicia napoletana i wypełnienia główki rękawa.
Jak widać na infografice poniżej, różnica pomiędzy różnymi wariantami wszycia rękawów i istnieniem lub brakiem wypełnień, jest niewielka i trudna do uchwycenia li tylko na podstawie oględzin. Łatwiej stwierdzić ją przy pomocy dotyku. O ile jednak brak wkładów barkowych każdy potrafi wyczuć biorąc marynarkę do ręki, o tyle istnienie lub nieistnienie wypełnień główki rękawa jest trudniejsze do stwierdzenia. W zasadzie możliwe jest tylko wtedy, gdy się wie i rozumie o co w tym chodzi. Z punktu widzenia przeciętnego użytkownika garniturów jest to zupełnie bez znaczenia. Liczy się tylko końcowy efekt czyli to, jak układa się rękaw.
Tradycyjne wszycie rękawa zwane też con rollino, jest najczęściej spotykane i w zasadzie zdominowało marynarki/garnitury RTW. Od koszulowego różni się tym, że zszyte części rękawa i korpusu marynarki są zaprasowane pod rękaw, co nieznacznie unosi go ku górze. Przy tym sposobie łączenia niemal zawsze zastosowanie znajdują wypełnienia główki rękawa, natomiast wkłady barkowe mogą być obecne, lub nie. Najczęściej są.
Najbardziej intrygującym sposobem wszycia rękawów jest sposób, który nazwałem angielskim, ale nazewnictwo nie jest jednoznaczne i bywa bardzo różne w różnych źródłach. Najczęściej można się natknąć na: bowler sleeve, pagoda shoulder, la cigarette, roped shoulder, cifonelli. To ostatnie pochodzi od nazwiska znanego paryskiego krawca – Lorenza Cifonellego, który uczynił z niego swój znak rozpoznawczy. Istotą tej metody – w gruncie rzeczy bardzo podobnej do wszycia tradycyjnego – jest charakterystyczny garb w górnej części rękawa. Garb ten może powstawać w różny sposób – przeważnie wskutek wstawienia odpowiednio ukształtowanej rolki (czyli la cigarette lub the rope).

Marynarka z pracowni krawieckiej Lorenzo Cifonelli. Czyż linia barków i ramion nie przypomina dachu pagody? Mamy więc rozwikłaną tajemnicę pochodzenia nazwy pagoda shoulder 🙂
Angielski sposób wszycia rękawów widać też na zdjęciu głównym wpisu, które pochodzi z konta instagramowego Francesco Celentano, zaś autorem zdjęcia jest Fabrizio Di Paolo. Jak łatwo zauważyć, wielkość rolki na rękawie może być różna i zależy tylko od fantazji krawca i życzeń klienta. Tego typu rozwiązań nie spotyka się raczej w garniturach/marynarkach z masowej produkcji, zatem jest to sposób wszycia rękawów – niemal zupełnie nieznany. Może nadszedł czas, żeby go spopularyzować? Poniżej jeszcze jedno zdjęcie pokazujące ten ciekawy, dandysowski fenomen. Pochodzi z konta instagramowego Mersada, twórcy marki Moses Clothing z Teheranu.
Wspomniałem na wstępie, że kwestia linii barków i ramion oraz sposoby wszycia rękawów, budzą zaskakująco silne emocje. Tak jest rzeczywiście, szczególnie wśród młodych adeptów klasycznej elegancji, którzy mają małe osobiste doświadczenie, ale za to dużą wiedzę zdobytą w wyniku penetrowania źródeł i wymiany informacji na różnych forach internetowych. Otóż utarło się wśród nich przekonanie, że jedynym słusznym rozwiązaniem w kwestii kształtowania linii barków i ramion w marynarkach, jest brak wkładów barkowych. Najlepiej jeśli idzie ono w parze z wszyciem rękawów: spalla camicia napoletana. Jest zrozumiałe, że komuś takie rozwiązanie może się podobać bardziej niż inne, natomiast dość zagadkowa jest zajadłość w dyskredytowaniu innych rozwiązań – np. tych, które starałem się przedstawić w niniejszym wpisie. Moim zdaniem są one równoprawne. A jeśli już miałbym wskazać jedno, jako szczególnie stylowe i dandysowskie, to bez wahania wymieniłbym angielskie wszycie rękawów w połączeniu z niewielkimi wkładami barkowymi i wypełnieniami główek rękawów.

Porównanie linii barków i ramion w marynarce z cienkimi wkładami barkowymi, wypełnieniami główek rękawów i tradycyjnym sposobem ich wszycia (po lewej) i marynarce bez wkładów barkowych i bez wypełnień główek rękawów oraz koszulowym sposobem wszycia.
Dziękuję panu Sławkowi z firmy Resconfex i panu Maćkowi z firmy Van Thorn za pomoc w zbieraniu materiałów do wpisu oraz konsultacje w sprawie nazewnictwa.
Wszystkie trzy sposoby wszycia są eleganckie i ciekawe. Jak to często u mnie bywa, tak i teraz, dziwię się, że narzucamy sobie konieczność wybrania „najlepszego” i dyskwalifikowania pozostałych. Warto postawić na różnorodność 🙂 Pozdrawiam.
Nie znałem do tej pory wszycia angielskiego a wygląda bardzo ciekawie😃 co do wszycia koszulowego, to nie przekonuje mnie ono ale takimi opiniami nie sposób się dzielić na grupach zawierających młodych dandysów oraz teoretyków mody męskiej. Wydaje mi się, że obecnie jest to uznawane za szczyt herezji 😃 Niestety na większości tych grup „dandyzm” ich członków ogranicza się jedynie do ubioru, bo w zachowaniu go nie widać 🙂 Pozdrawiam
Niestety, ale samozwańczych „dandysów” ostatnimi czasy istny „wysyp” w internecie, każdy z nich co gorsza jest nieomylnym znawcą mody męskiej i ma monopol na wydawanie osądów. Plus jest taki, że często humor sobie można poprawić patrząc na ich „stylizacje”.
O, artykuł na czasie. Przedwczoraj odebrałem od krawca marynarkę z Harris Tweedu, ktora przechodziła zabiegi zwężania, rękawy również. Na przymiarce wszystko było ok, ale coś nie dawało mi spokoju. Teraz już wiem, że to te angielskie wszycie rękawów. Nie wiedziałem, że takie istnieje i co więcej, jest pożądane. A już chciałem reklamować 🙂
Hey !
Cool blog and article 🙂
Would you be interested in collaborating ? I am working for CODE41 watches 🙂
Best regards,
Gabriel
Thanks a lot for your proposal but I’m not interested in it 🙂
No worries, thanks for your fast answer and keep up with the great work ! 😀
Powiedziałbym, że spalla camicia musi być bez wypełnień. Spalla to po włosku „ramię”, a camicia to „koszula”. Tak jest, Włosi nie mówią o tym jak wszyty jest rękaw, ale o tym jaka jest końcówka ramienia, czyli podchodzą do tematu od drugiej strony (nie od rękawa, a od ramienia). A czy ktoś widział koszulę z wkładami barkowymi?
Być może nawet należałoby rozróżnić terminy „koszulowe wszycie rękawa” i „spalla camicia”, gdzie ten pierwszy dopuszczałby możliwość zastosowania wkładów, ale to już bardziej akademickie rozważania.
Panie Janie czy mógł by Pan poruszyć kwestię wielkości otworów rękawowych w odniesieniu do różnic w budowie muskulatury?
Pozdrawiam
Mattia
Kwestię wielkości otworów rękawowych (czyli mówiąc inaczej: wysokości pachy) poruszałem we wpisie Smoking. Który wariant wybrać? Wrócę do niej, gdy będę prezentował nowe garnitury z mojej kolekcji, co będzie miało miejsce za około miesiąc.
To tzw. wszycie angielskie też jest często określane jako con rollino i jest charakterystyczne dla stylu rzymskiego (a przynajmniej tak pisze o tym Roman Zaczkiewicz na swym blogu: https://www.szarmant.pl/wloskie-krawiectwo).
Co do wszycia tradycyjnego i koszulowego to oczywiście kwestia estetyki, choć to pierwsze jako obecne w 99 % RTW wygląda zwykle po prostu kiepsko, bo wraz z innymi zwykle używanymi w konfekcji rozwiązaniami ma to pasować anatomii jak największej ilości potencjalnych klientów, a nie świetnie wyglądać. W efekcie ten „bumerang” powoduje mocne wystawanie kuli poza realny obrys ramienia i często tworzy się tam wklęsłe załamanie (widać je lekko nawet na tym zdjęciu porównującym na prawym ramieniu), poza tym słabo wygląda podczas położenia ręki innej niż w pozycji robota (np. w ruchu czy przy siedzeniu) – mocno się wówczas wyróżnia przez tkaninę. Subiektywnie brak wypełnień uważam też za wygodniejszy – to oczywiście dość subtelne różnice, ale dla kogoś chcącego włożyć marynarkę nie z musu, a własnej woli to nie jest kwestia nieistotna. Nie można też zapominać o anatomii (to w sumie powinno pojawić się na początku). Rolą dodatkowych wstawek jest korygowanie pewnych niedoskonałości w budowie ciała (np. zapadniętych ramion – o ile ktoś nie oczekuje efektu pagoda shoulders) i nie zawsze ich obecność jest potrzebna, a tym bardziej korzystna – jak i w drugą stronę, czasem totalny ich brak nie będzie na kimś wyglądać dobrze.
Oczywiście dochodzi do tego przesyt mainstream’em, gdzie wciąż, szczególnie wśród tańszych marek, są popularne dość grube wypełnienia i tradycyjne wszycie. Ktoś mając możliwość np. uszycia na miarę czy kupna czegoś od sartorialnej marki raczej rzadko sięgnie po rozwiązania dostępne wszędzie wokół. Ponadto, w przeciwieństwie do angielskiego, wszycie koszulowe nie jest też aż taką ekstrawagancją, więc to niezły kompromis między nią a tradycją – dla większości nie rzuci się w oczy, a noszącemu może dać nieco satysfakcji (i wyżej wspomnianej wygody).