Hiszpańska peleryna
Hiszpańska peleryna (capa española) to tradycyjne hiszpańskie okrycie wierzchnie mające długą historię (ten typ okrycia jest chyba najstarszym w dziejach ludzkości), ale bardzo spopularyzowane w XIX wieku, kiedy to stało się niemal obowiązkowe w wyższych sferach. Na przełomie wieków XIX i XX hiszpańska peleryna wyszła poza granice Hiszpanii i stała się popularna w całej Europie. Szczególnie upodobali ją sobie członkowie bohemy artystycznej. Nosili ją m.in. Pablo Picasso i Oscar Wilde, zaś w Polsce Jacek Malczewski. Ale dzisiaj podjąłem ten temat nie dlatego, żeby opowiedzieć ciekawą skądinąd historię, lecz by zwrócić uwagę na fakt, że hiszpańska peleryna wraca ostatnio do łask, w środowiskach europejskich elegantów i dandysów. Dowodem na to są zimowe edycje Pitti Uomo, gdzie ten rodzaj okrycia można podziwiać u wielu uczestników. Do tematu Pitti Uomo powrócę w dalszej części wpisu, bowiem zacząć wypada od uwag ogólnych na temat capa española.


Z peleryną zarzuconą na ramiona nieodparcie kojarzą nam się oficerowie rzymskich legionów, obrońca uciśnionych Kalifornijczyków – Zorro, hrabia Drakula, komiksowy bohater – Superman czy niektórzy święci chrześcijańscy (np. Św. Marcin z Tours). Jednak – z wyjątkiem Zorro – są to inne peleryny niż capa española. Typowa hiszpańska peleryna jest uszyta z wełny owczej (często z 10-procentowym dodatkiem kaszmiru) i ma bardzo prosty krój koła (niekiedy jest to wycinek koła). Tradycyjne kolory to przede wszystkim czerń, rzadziej granat lub brąz. Dzisiejsze peleryny szyje się też z wełen w innych – w tym także jasnych – kolorach, oraz z tkanin wzorzystych – np. w kratę. Ważnym elementem każdej hiszpańskiej peleryny jest szeroki kołnierz oraz zapięcie w postaci ozdobnych haftek z dyndającymi łańcuszkami. Tradycyjna jest też czerwona podszewka, która jednak nie występuje na całej wewnętrznej powierzchni peleryny, a jedynie tworzy kilkunastocentymetrowe pasy przy krawędziach bocznych. W pelerynach wyższej klasy można też spotkać bogate zdobienia w postaci misternych haftów na kołnierzu i wzdłuż krawędzi.





Przechodząc do zaanonsowanego na wstępie powrotu hiszpańskich peleryn, nie mogę nie zacząć od działalności sympatycznej pary z Hiszpanii: Cateriny Pañedy i Paula Garcíi. To oni widnieją na zdjęciu głównym wpisu. Jego autorem jest Dacian S. Foldi autor bloga The Storyalist. Caterina i Paul prowadzą firmę OTEYZA oferującą szycie miarowe oraz produkty gotowe. Są niestrudzonymi propagatorami ubiorów inspirowanych hiszpańską tradycją, w tym także peleryn. Oprócz capa española ich znakiem rozpoznawczym są sombrero, czyli kapelusze z dużym płaskim rondem i niewysoką prostą główką. Moje zdjęcie w towarzystwie Paula było głównym zdjęciem żartobliwego wpisu Między nami sartorialistami, który opublikowałem u zarania bloga. Przy okazji warto zwrócić uwagę, że damska wersja capa española w zasadzie nie różni się od męskiej.
Pisząc o osobach, dla których hiszpańska peleryna jest chlebem powszednim, nie sposób pominąć Henrika 'Butlera’ Hjerla, o którym pisałem we wpisie z serii Ikony stylu. Zawsze można liczyć, że podczas zimowej edycji Pitti Uomo zobaczymy Henrika odzianego w capa española.





Na 93 edycji Pitti Uomo, która odbyła się w połowie stycznia 2018 r., można było zobaczyć wielu uczestników, którzy postawili na hiszpańskie peleryny. Moim zdaniem ten wysyp był znamienny i świadczy on o pewnego rodzaju modzie, która jednak nie jest trwała. Przy czym muszę zwrócić uwagę, że okrycia widziane we Florencji nie zawsze były typowymi capa española. Wręcz przeciwnie, najczęściej były to jakieś wariacje na temat capa española i jak to zwykle w takich sytuacjach bywa, jedne były bardziej udane, a inne mniej. Moją szczególną uwagę zwróciła peleryna jaką miał na sobie Andrea Raffaelli z bloga Il Blog del Marchese. Jednowarstwowa, uszyta z niezbyt grubej tkaniny płaszczowej w delikatną kratę, prezentowała się bardzo dobrze, chociaż brak jej było szerokiego kołnierza. Wydaje mi się, że jej wykrój nie był pełnym kołem, lecz stanowił jego wycinek. Kilka innych przykładów można obejrzeć na kolejnych zdjęciach; ich autorką jest Małgorzata Adamska.
Otwarte pozostaje pytanie, czy hiszpańska peleryna ma szansę na szersze spopularyzowanie. Warto zwrócić uwagę, że jest bardzo praktyczna, wygodna i zapewnia dobrą ochronę przed chłodem. Pofałdowane warstwy materiału tworzą dobrą izolację, a ręce znajdują się wewnątrz strefy ciepła – odpada problem marznących dłoni. Duża ilość tkaniny pozwala na zarzucenie poły peleryny przez ramię, dzięki czemu można dość dokładnie opatulić twarz – odpada potrzeba noszenia szalika. Mimo to sądzę, że przy polskim podejściu do kwestii męskich ubiorów, hiszpańska peleryna nie ma szans zagościć u nas w modzie męskiej. Znacznie większe szanse ma w modzie damskiej, ale to już nie jest moja domena.


U nas togi sędziów, prokuratorów itd. to żywcem hiszpańskie peleryny.
Bardzo ciekawy wpis! Pozdrawiam!
Dziękuję i także pozdrawiam 🙂
A mundury naszych podhalańczykow.
Chodzi o peleryny kapelusze etc.
Piękne to mało powiedziane.
Pozdrawiam.
A peleryny myśliwskie z lodenu?
Sam kiedyś myślałem o uszyciu takich parunastu peleryn samemu i sprzedaniu ich chętnym, z którymi kilka razy rozmawiałem o nich i byli dość pozytywnie nastawieni do idei noszenia ich. Co ciekawe nie byli tylko fani męskiej klasyki.
Obce i dziwne, ale ciekawe. Bardzo interesujący artykuł.
Dziękuję 🙂
Bardzo ciekawe okrycie, niezwykle stylowe. Przy czym dużo lepiej wygląda w stylizacjach takich jak pana Henrika Hjerla na zdjęciu z Lino Ieluzzim czy Andrei Raffaellego, czyli noszona jako rodzaj chusty niż jako toga, która u nas kojarzy się że strojem urzędowym prawnika. Szkoda, że niewiele jest sklepów oferujących taki produkt – chyba tylko hiszpańskie. A może czytelnicy znają jeszcze jakieś inne?
W każdym razie brawa i podziękowania dla Pana Jana za przybliżenie tego tematu, dla mnie zupełnie nowego, a frapującego.
Mamy w Polsce szeroką ofertę peleryn „dla księży”. Jakby wprowadzić parę zmian w kroju (długość choćby), to myślę, że z powodzeniem mogłyby pełnić funkcję peleryny hiszpańskiej również u osób nieduchownych.
Wygląda to naprawdę dobrze, fajna alternatywa dla płaszcza, ale tak, w Polsce wciąż to niezbyt chwytliwy model…