Czytelnicy pytają – ja odpowiadam. Odpowiadam oczywiści na bieżąco i w zasadzie nie zdarza się, żeby ktoś czekał na moją odpowiedź dłużej niż dobę. Ponieważ jednak niektóre pytania mają charakter dość ogólny, zatem moje na nie odpowiedzi mogą stanowić interesującą lekturę dla innych czytelników. Dlatego zapisuję wybrane pytania i odpowiedzi w specjalnym folderze, by je później opublikować w zbiorczym wpisie. Takim jak dzisiejszy.
Dodam jeszcze, że pytania czytelników są zapisane niebieską kursywą, a moje odpowiedzi zwykłą czcionką.
W nawiązaniu do wpisu o najsłynniejszych kapeluszach filmowych chciałbym zapytać czy kapelusze jakie w swoich filmach nosił Buster Keaton, to model pork-pie? Pozdrawiam, Wojtek.
Niezupełnie. Keaton zaprojektował specjalny kapelusz z bardzo niską koroną i szerokim, płaskim i sztywnym rondem. Co ciekawe to on – wraz ze swoją żoną Eleonorą – wytwarzał kapelusze na potrzeby filmów, w których grał. Podobno rondo usztywniał roztworem cukru (a nie szelakiem jak to się robiło w typowych kapeluszach ze sztywnym rondem) Niewątpliwie kapelusze pork-pie były dla niego inspiracją bo nazwy tej używał niejednokrotnie w wywiadach. Moim zdaniem kapelusze Keatona były w swojej formie bardziej zbliżony do kanotiera niż do pork-pie.
Bardzo mi się podoba bawełna seersucker, ale wciąż jestem przed pierwszym zakupem czegoś z niej uszytego. Dlatego też mam pytanie techniczne. Jak wygląda prasowanie tego materiału? Czy strukturę seersucker można uszkodzić prasując w niewłaściwy sposób czy wraca ona do pierwotnego stanu? Pozdrawiam, Bartek.
Nie można „rozprostować” czy „rozpłaszczyć” bawełny seersucker przy pomocy prasowania. Tym niemniej trzeba do prasowania podchodzić ostrożnie albo… nie prasować wcale. Często można się spotkać z opinią, że bawełny seersucker się nie prasuje. Można ewentualnie się do tego stosować w przypadku koszuli lub nawet marynarki. Ale jeśli spodnie są zaprasowane w kant to trzeba je prasować bo inaczej tracą formę i wyglądają fatalnie. Ja ustawiam żelazko na niższą temperaturę i zwiększoną ilość pary i spodnie odzyskują swoją nieskazitelną formę. Jak każde inne spodnie, których używam – prasuję przed każdym założeniem. Natomiast marynarki nie prasuję prawie wcale. Czasami się zdarza, że – od długotrwałego siedzenia – utworzą się nieładne zagniecenia na plecach i wtedy je rozprasowuję a przy okazji wygładzam rękawy w miejscach zginania łokci.
Szanowny Panie Janie, piszę do Pana z pewnymi niejasnościami jakie narosły wokół mojego poszukiwania płaszcza. Otóż przymierzam się do kupna płaszcza zimowego, gdyż z niegrzejącego poliestru już wyrosłem poprzez skuteczną terapię zimnem. Chciałbym aby tym płaszczem była klasyczna dyplomatka, drogą eliminacji zostały mi dwa płaszcze. Stąd też moje pytania;
– Jak patki na kieszeniach (lub ich brak) i brustasza wypływają na formalność takiego płaszcza?
– Czy jest zauważalna różnica pomiędzy kaszmirem a wełną jeżeli chodzi o komfort cieplny? Nie chciałbym przesadzić, gdyż era srogich zim w naszym kraju raczej przeminęła.
– Jeden posiada wiskozę jako podszewkę a drugi rayon, które rozwiązanie jest lepsze?
Klasyczna dyplomatka jest najbardziej formalnym płaszczem i powinna mieć cięte (a nie nakładane) kieszenie z patkami oraz brustaszę. Ale powinna też mieć np. kołnierz z aksamitu, co dzisiaj się właściwie nie zdarza w płaszczach dostępnych w sklepach. Nie należy więc zbyt ortodoksyjnie podchodzić do kwestii „czystości gatunkowej” płaszcza. Najczęściej płaszcze RTW są hybrydami posiadającymi cechy charakterystyczne dla różnych typów. To ich nie dyskwalifikuje.
Kaszmir ma oczywiście lepsze własności termoizolacyjne niż wełna owcza, a przy okazji jest bardziej miękki i przyjemniejszy w dotyku. Ale ma to swoją cenę (wysoką) i trzeba zważyć czy warto iść w tę stronę. Bo o tym czy płaszcz jest bardziej czy mniej ciepły decyduje w głównej mierze obecność dodatkowego ocieplenia (lub jego brak – co najczęściej ma miejsce) i gramatura tkaniny. Więc płaszcz ze zwykłej wełny ale z podpinką, będzie cieplejszy od płaszcza kaszmirowego bez podpinki.
W uproszczeniu można powiedzieć, że rayon to pewna odmiana wiskozy, gdyż jego włókna – podobnie jak wiskozowe – uzyskuje się poprzez chemiczną przeróbkę celulozy. Ale proces przeróbki jest nieco inny w związku z czym powstałe włókna (a później tkanina) są też nieco inne. Najważniejsza cecha z punktu widzenia zastosowania rayonu jako podszewki – czyli oddychalność – jest podobna jak wiskozy. Ale można się też natknąć na opinie, że oddychalność rayonu jest lepsza a sama tkanina bardziej szlachetna od wiskozy.
Dzień dobry Panie Janie! Obserwuję Pana już od około roku i chciałbym zapytać o jedną rzecz na którą nie znalazłem odpowiedzi u Pana ani nigdzie indziej. Dla oszczędności piorę moje nieformalne marynarki ręcznie, w detergencie dobranym do tkaniny, w niskiej temperaturze i suszę na wieszaku lub na płasko żeby ominąć zaciągnięcia materiału, zwłaszcza wełny. Moi rodzice zwracają mi uwagę, że źle robię, ponieważ garnitury i marynarki pierze się chemicznie lub wcale. Powiedzieli że współcześnie są one nasączane substancjami które mają na celu usztywnienie materiału i zachowanie fasonu przez dłuższy czas i że domowe detergenty do wełny spierają te substancje. Twierdzili również że przed erą prania chemicznego te artykuły odzieży czyściło się delikatnie z plam punktowo i nie prało się wcale. Do żadnego z tych twierdzeń nie podali źródła, mówiąc że to wiedza powszechna. Chciałem zapytać czy wie Pan może coś na temat tych dwóch rzeczy lub ma pan jakieś źródła do których mógłby mnie Pan skierować?
Nie mam na podorędziu źródeł i sam zwykle szukam w Google’u gdy potrzebuję jakiejś informacji. Jeśli chodzi o czyszczenie i odświeżanie marynarek to zalecam pranie chemiczne i dotąd nie słyszałem żeby je ktoś prał tradycyjnie – w wodzie. No to już wiem, że da się je w ten sposób traktować; dziękuję za uświadomienie mi tego.
W przeszłości marynarki miały bardzo potężne konstrukcje i różne wkłady, którym woda mogłaby zaszkodzić i nikomu do głowy nie przychodziło wkładać je do wody. Przeciwko praniu wodnemu przemawia fakt, że tkanina podstawowa, podszewka i flizelina mogą się skurczyć w różnym stopniu i marynarka straci formę. Zaś wkłady (np. barkowe) mogą się zdeformować. Dzisiaj czasami zdarzają się każualowe marynarki, które praktycznie nie mają żadnej konstrukcji ale najczęściej typowe marynarki mają sporo takich wewnętrznych wkładów, którym woda może zaszkodzić.
Tkanina marynarek nie jest niczym nasączana, więc nie można tego czegoś wypłukać. W miejscach, które mają być usztywnione, tkanina ma przyklejoną flizelinę (najczęściej, bo są też marynarki usztywniane w inny sposób; np. te szyte u krawca – bespoke). Wbrew pozorom dla flizeliny bardziej szkodliwe może być pranie chemiczne niż wodne. Jeśli flizelina jest złej jakości to po kilku praniach chemicznych może się miejscowo odklejać, co czyni marynarkę niezdatną do użytku. Pranie wodne raczej nie spowoduje takiego odklejania.
Janie, chciałbym zapytać o garnitur hybrydowy i jego przykłady. Bardzo podoba mi się idea jego wyodrębnienia, zresztą chyba jeśli chodzi o modę ślubną to zestaw: granatowy garnitur plus jasnoszara kamizelka jest bardziej popularny niż garnitury dwurzędowe. Ale co do pytania: jakbyś ocenił stopień formalności np. garnituru niebieskiego w kratę z ciemnogranatową kamizelką v.s. garnituru jasnoszarego z czarną kamizelką? Moim zdaniem są na podobnym poziomie formalności, ale chciałbym poznać Twoje zdanie. Pozdrawiam, Igor.
Wszelki wzór na tkaninie garniturowej znacznie obniża jego formalność: prążki nieco mniej, krata bardziej. Także kolor – im jest jaśniejszy tym jest mniej formalny. Ale porównywanie dziennych garniturów pod względem formalności i sytuowanie ich niżej lub wyżej na osi formalności, nie bardzo ma sens. Po prostu są to garnitury dzienne na nieformalne okazje i tyle można powiedzieć.
Natomiast jeśli chodzi o tzw. „modę ślubną” to jest ona zbliżona do „mody celebryckiej”. I w jednej i w drugiej nie chodzi o to, żeby prezentować się dobrze i elegancko lecz o to, żeby zadziwić, zaskoczyć, zaszokować, wymyślić coś na co nikt jeszcze nie wpadł itp. Moim zdaniem panowie młodzi, którzy zdecydują się iść w tym kierunku „zrywając z nudną klasyką”, będą się wstydzić oglądając po latach swoje ślubne zdjęcia.
W nawiązaniu do wpisu o sztruksach i tweedach pozwolę sobie zauważyć, że główny problem ze sztruksami polega na tym, że trudno w nich utrzymać formę „na kant”, bo one po prostu szybko się odkształcają. Mam kilka par – m.in. Hacket i Oscar Jacobson – i czasem chodzę bez kantów. Jak jest z Twoimi spodniami Janie? Pozdrawiam, Bartek.
To prawda: sztruksy są drugimi po moleskinach spodniami jeśli chodzi o szybkość tracenia kantów. Trzeba to po prostu przyjąć do wiadomości. Ja i tak prasuję wszystkie spodnie (niezależnie od skłonności do tracenia kantów) przed każdym założeniem, więc tego problemu nie odczuwam jako szczególnie uciążliwego. Ale bez wątpienia jest on irytujący.
Do garnituru dwurzędowego jak Herkules jaki byłby najstosowniejszy kapelusz? Jakub.
Biorąc pod uwagę kwestię formalności nie będzie pasował tylko cylinder i może jeszcze kapelusz kowbojski – na drugim biegunie. Pozostałe typy będą OK ale trzeba pamiętać, że kapelusz dobiera się do postury, kształtu twarzy, wielkości nosa a nawet rozstawu oczu. Trzeba spojrzeć w lustro i subiektywnie stwierdzić: pasuje lub nie. Najbardziej uniwersalna i pasująca większości osób, wydaje się fedora, która ma jeszcze tę zaletę, że jest stosunkowo łatwa do kupienia, bowiem jest najpowszechniejszym typem kapelusza.
Z dwojga złego (spodni za długich lub za krótkich) wolę nieco za długie spodnie garniturowe na styl lat 90-tych niż ciasne „garniturowe ledżinsy” jakie teraz są właściwie w 99% markowych sklepach jak i w marketach. Aktualnie często mile zaskoczyć mogą bazary (mimo dość negatywnego dzisiaj odbioru słowa „bazar”), gdzie można znaleźć nowe garnitury, często produkcji lokalnych zakładów, zgodne z kanonami klasyki, choć zrobione z nieco tańszych materiałów aby trafić do nieco uboższych klientów. Aha, i tak napomnę w ramach prywatnej ciekawostki, ale co do spodni długości z lat 90., to jakoś mocno się one zakorzeniły w Polsce… Samemu jak prosiłem moją mamę o skrócenie moich spodni, to musiałem nieco „walczyć” o to by skrócić je mocniej niż na gust mamy hahaha. Pozdrawiam, Adam.
Problem – który staram się uświadomić wszystkim ale napotykam na spore niezrozumienie – jest taki, że jeśli nogawki są wystarczająco szerokie u dołu (22 – 25 cm) to spodnie nogą być dłuższe, mogą się z przodu opierać na bucie i może się na nich tworzyć jedno załamanie, które wygląda wówczas estetycznie. Wystarczy obejrzeć zdjęcia króla Karola III gdzie widać relatywnie długie nogawki spodni przy ich szerokości właśnie około 23-24 cm (na oko). Tylko dziś takie spodnie są nie do kupienia (oczywiście z wyjątkiem second-handów). A do nogawek o szerokości u dołu 19-20 cm (to i tak nogawki „szerokie” jak na dzisiejsze standardy, bo na ogół bywają 17-18 cm) nie da się zastosować zasady, o której powyżej; muszą one być krótsze, żeby jako tako wyglądały. I właśnie w tym tkwi cały problem: zasadę wymyśloną dla szerokich nogawek przenosi się bezkrytycznie na nogawki wąskie. Efekt jest niestety żałosny.
A garniturów z bazarów jednak nie polecam.
Nie zgadzam się z tezą zawartą we wpisie o tanich zegarkach, że wstyd nosić jakieś zegarki rodzaju homage. Ponieważ, po pierwsze wstydem to jest kraść a po drugie nie każdego obywatela tego świata jest stać aby wydać na zegarek np. 35 tysięcy złotych. Po trzecie nie każdy ma potrzebę w ogóle noszenia czegokolwiek w sensie biżuterii, z uwagi na samopoczucie oraz różnego rodzaju alergie.
Śmieszą mnie ludzie, którzy noszą wszystkie części garderoby pod nazwą jakiejś lepszej marki (skarpetki wola, hit sezonu – jaja normalnie, to się nazywa snobizm, lub kompleksy, jak kto woli). Oczywiście ma Pan świadomość że 75% tzw. markowych czasomierzy to homage jakichś innych markowych czasomierzy? Pozdrawiam i życzę jeszcze lepszego samopoczucia, Wojtek Dresiarz.
Nie napisałem, że wstyd jest nosić zegarki homage lecz, że wstyd jest nosić podróbki. A to bardzo różne pojęcia. Podróbka to nielegalna kopia innego zegarka, która ma udawać oryginalny egzemplarz. Jest produktem naruszającym prawa własności intelektualnej, który ma za zadanie wprowadzać w błąd. Czyli jest oszustwem. Zegarek homage to produkt inspirowany stylem i wyglądem innego zegarka innej marki, ale oznaczony własnym logo i różniący się wyglądem (najczęściej nieznacznie) i budową (najczęściej diametralnie) od zegarka stanowiącego źródło inspiracji. Zegarki homage są produkowane także przez renomowane firmy zegarkowe i nikomu nie przychodzi do głowy nazywanie ich podróbkami – to produkty całkowicie oryginalne. Np. słynny Submariner Roleksa stał się źródłem inspiracji dla dużej liczby marek, w tym m.in.: Seiko, Casio, Orient, Davosa i in. Twierdzenie, że 75% markowych zegarków to homage traktuję jednak jako żart, bo nie przypuszczam żeby chodziło tu o tak daleko idącą niewiedzę. Nie znam danych na ten temat ale na oko zegarki homage mogą stanowić 5 – 10% rynku. Zresztą granice pomiędzy tym co jest a co nie jest homage – są płynne.
Jeśli dobrze zrozumiałem, nie podoba się Panu fakt, że wymieniając składniki moich stylizacji podaję informację z jakich źródeł pochodzą. Przyjmuję do wiadomości, że Pana to śmieszy i uznaje Pan takie działanie za przejaw snobizmu i kompleksów. Moja rada jest taka, żeby unikał Pan czytania tekstów, które się Panu nie podobają i które wywołują Pana irytację.
Panie Janie, czy pojedynczy mankiet na spinki w koszuli garniturowej noszonej np. z garniturem biznesowym to duże sartorialne wykroczenie? Wiele lat temu Szarmant popełnił wpis o takim zestawieniu, zobrazowany zdjęciem prezydenta JFK. W moim odczuciu taki pojedynczy mankiet nie robi wrażenia bardziej formalnego niż podwójny, wręcz przeciwnie. Jaki jest Pański pogląd w tej kwestii? Marek.
Noszenie koszuli z pojedynczym mankietem na spinki do garnituru a nawet do zestawu koordynowanego lub każualowego, nie jest błędem. We wpisie o mankietach nie rozwijałem tego tematu gdyż dziś takie koszule praktycznie nie występują. Słusznie Pan zauważył, że podwójny mankiet wygląda lepiej niż pojedynczy; powiedziałbym, że wygląda bardziej odświętnie. Fakt, że akurat pojedynczy mankiet jest typowy dla koszuli frakowej nie winduje jego formalności. Zresztą koszule frakowe z pojedynczym mankietem należą dziś do wyjątków. Powszechnie stosuje się we frakach koszule z podwójnym mankietem (o ile w przypadku fraków można w ogóle mówić o powszechności) i wahałbym się czy takie zestawienie nazwać błędnym. Jednak gdybym sam miał zakładać frak lub doradzać komuś w tej kwestii, to zdecydowanie optowałbym za pojedynczym mankietem. Bo byłby to ukłon w stronę tradycji, która w przypadku fraka powinna być na pierwszym miejscu.
Janie, chciałbym Cię spytać o pewną kwestię dotyczącą płaszczy a mianowicie wiemy, że powinniśmy wystrzegać się króciutkich płaszczy ale jak sprawa wygląda w drugą stronę? Co uważasz na temat płaszczy bardzo długich np. takich do kostki? Jakub.
Bardzo długie płaszcze mają swój styl i wyglądają dobrze, szczególnie na osobach wysokiego wzrostu. Poza tym doskonale chronią przed przenikliwym zimnem. Mnie się jednak podobają umiarkowanie; może dlatego, że mam 170 cm wzrostu i raczej takiego płaszcza nie mógłbym nosić. I trzeba też mieć na uwadze, że bywają dość niewygodne w niektórych sytuacjach, a przy korzystaniu z samochodu są istnym utrapieniem.
Mam pytanie które od jakiegoś czasu mocno mnie nurtuje. Mianowicie chodzi o białą poszetkę złożoną w stylu prezydenckim. Otóż, czy do jedwabnej muchy lub jedwabnego krawata na własny ślub będzie bardziej pasowała poszetka lniana czy jedwabna? Idąc dalej czy bardziej formalna jest poszetka jedwabna do jedwabnej muchy/krawata czy lniana do jedwabnej muchy/krawata? Intuicyjnie pomyślałem o tym żeby nabyć jedną białą jedwabną na mój ślub i drugą białą lnianą do innych sytuacji gdyż myślałem, że jedwabna poszetka jest bardziej formalna. Chciałbym poznać Pana opinię na ten temat – jako fachowca. Pozdrawiam, Radek.
Trudno mówić o formalności poszetek w zależności od tkaniny z jakiej są wykonane chociaż niektórzy będą się pewnie upierać, że poszetka wełniana plasuje się jednak niżej od lnianej, jedwabnej czy bawełnianej. Ale czy warto aż tak roztrząsać ten temat? Na formalność poszetki wpływ ma przede wszystkim jej kolor i biała na pewno pozostawia konkurencję w tyle. Przyjęło się, że najwłaściwszą poszetką do strojów wieczorowych i formalnych jest poszetka lniana. A to dlatego, że len jest tkaniną dość sztywną co umożliwia ładne i równe złożenie poszetki. Niemal tak samo dobra pod tym względem jest poszetka bawełniana (z tkaniny koszulowej), szczególnie jeśli po złożeniu zostanie zaprasowana. Poszetka jedwabna źle się poddaje próbom składania w równy prostokąt – jest dość niesforna, dlatego najlepiej się sprawdza w formie nieuporządkowanej, wetknięta do brustaszy w sposób albo zupełnie niekontrolowany, albo uformowana w tzw. kwiatek. No a skoro pojawia się element chaosu to do strojów formalnych nie bardzo to pasuje. Ale to jest tylko opinia, z którą można się zgadzać lub nie. Z całą pewnością taka nieuporządkowana poszetka włożona do brustaszy smokingu nie będzie błędem. Jednak moim zdaniem – znacznie lepiej będzie wyglądać równo złożona poszetka lniana lub bawełniana.
Chciałbym zapytać o zastosowania smokingu, bo kilka kwestii mnie już od jakiegoś czasu nurtuje. Jestem organistą i zdarzają się okazje bardzo uroczyste pokroju pasterki czy Triduum Paschalnego – czy można wtedy założyć smoking? I czy w ogóle smoking pasuje do kościoła, szczególnie do tak podniosłych uroczystości. Tak samo czy np. w dzień wielkanocny lub Boże Narodzenie można założyć żakiet lub stroller, czy też może to zostać odebrane jako udziwnienie zamiast podniesienia formalności? No i co z pogrzebami? Póki co stosuję czarny garnitur z czarnym krawatem, a przy chłodnej pogodzie nakładam granatowy płaszcz i fedorę, czy można celować w coś bardziej formalnego, czy lepiej pozostać przy garniturze? Pozdrawiam, Kacper.
Żakiet lub stroller na ważne uroczystości kościelne w ciągu dnia – zdecydowanie tak! Smoking na takież uroczystości wieczorowe – absolutnie nie! Smoking ma charakter rozrywkowy i tylko w takim kontekście może być używany. Strojem wieczorowym formalnym i poważnym jest frak, ale jednak nie bardzo widzę go w kościele.
Na pogrzeb czarny garnitur jest optymalny i właściwie nie ma zamienników. Czarny powinien być też płaszcz, ale granatowy ujdzie. Najlepszym kapeluszem byłby homburg. Fedora jest mniej formalna ale jej założenie na pogrzeb nie jest błędem.
Od dłuższego czasu czytam Pana blog. Oprócz eleganckich strojów podziwiam również Pana język i kulturę; jest Pan świetnym wzorem dla młodych. Od wielu lat też przykładam uwagę do swojego ubioru oraz dodatków typu zegarek, placek, pasek, które uzupełniają całą stylizację. Na każde spotkanie dobieram odpowiedni strój, mniej lub bardziej formalny ale z zachowaniem zasad. Jednak oprócz stroju ważny jest całokształt osoby i jakość życia. We wpisie „Zasady męskiej elegancji w oczach przeciętnego odbiorcy” bardzo trafnie określił Pan typy osób i już miałem wizję ich postaci. Można ich jasno określić „krytykami” ponieważ krytykują wszystko co jest odmienne od nich i czego nie rozumieją. Jednak pewne dobre nawyki muszą być kompatybilne ze stylem i jakością życia. Jeśli znamy zasady ubioru i przywiązujemy uwagę do jakości, to ta jakość będzie na każdej płaszczyźnie życia; począwszy od dbania o swoje zdrowie, o to co jemy, jak spędzamy czas wolny i czym się zajmujemy. Nie wyobrażam sobie mężczyzny elegancko ubranego jedzącego kebaba w podrzędnej budzie i słuchającego disco polo. Można się ze mną nie zgadzać, ale jakość życia począwszy od stroju musi zgrywać się ze wszystkim – w innym wypadku zawsze coś nie będzie grało. Pozdrawiam, Przemek.
Ma Pan rację, że strój to tylko jeden z elementów składających się na ogólny wizerunek. Sam często używam określenia: „kultura ubioru” bo ono dobrze oddaje znaczenie tego aspektu naszej aktywności. W pierwszych dekadach XX wieku kultura ubioru święciła największe triumfy, ale jednocześnie była poza zasięgiem znacznej części populacji. Dziś, gdy przeciętny standard życia jest wysoki i bardzo wielu stać na to, żeby ubierać się dobrze, kultura ubioru jest spychana na margines. To jeden z paradoksów naszych czasów.
Czy Pana zdaniem akceptowalne jest założenie do garnituru zegarka Apple Watch przy założeniu, że wybrana zostanie klasyczna, analogowa tarcza, a sam zegarek zestawiony będzie z mediolańską bransoletą albo skórzanym paskiem? Mam kilka zegarków analogowych (kwarcowy Timex Weekender, mechaniczny Wostok Amfibia Neptun i – jako jedyny w tym gronie kwalifikujący się do noszenia z garniturem, a przy tym nie należący już do grona zegarków najtańszych, będący pamiątką po moim dziadku – mechaniczny Atlantic Worldmaster z lat 70-tych), jednak od kiedy użytkuję wspomnianego wyżej smartwatcha, to właśnie on przez 99% czasu gości na na moim nadgarstku. Biorąc z kolei pod uwagę, że relatywnie często zdarza mi się – zwłaszcza w kontekście zawodowym – zakładać garnitur, naturalnie zacząłem zastanawiać się czy zestawiając go ze smartwatchem ryzykuję, że będę sprawiać wrażenie odoby, której dobry gust wyparty został przez zamiłowanie do technologii. Na marginesie: koperta wspomnianego smartwatcha ma grubość 10,1 mm i bez problemu chowa się pod mankietami posiadanych przeze mnie koszul. Pozdrawiam, Łukasz.
Nie widzę przeciwwskazań do noszenia smartwatcha do garnituru chociaż mam świadomość, że takie rozwiązanie będzie miało wielu przeciwników. Trzeba jednak pamiętać, że im wyższa będzie formalność garnituru, tym tolerancja dla smartwatcha będzie mniejsza. Całkowicie wykluczam noszenie go do smokingu i zdecydowanie odradzam – do garnituru wieczorowego. Pierwsza furtka otwiera się przy garniturze biznesowym, natomiast jeśli chodzi o lniane lub bawełniane garnitury w jasnych kolorach, to nie ma już żadnych problemów.
Panie Janie, zwracam się do Pana z pytaniem czy wybór czarno białych brogsów do czarnego prążkowanego garnituru z marynarką dwurzędową na uroczystość ślubną i zabawę weselną jest poprawnym zestawieniem czy raczej faux pas? Z wyrazami szacunku, Maciej.
Zestaw, który Pan opisał jest absolutnie klasycznym zestawem do tanga; sam w sobie jest super! Byle tylko nie wpadł Pan na pomysł założenia do tego czarnej koszuli 😉
A czy będzie właściwy na ślub i wesele? Panu młodemu bym taki strój zdecydowanie odradzał ale zakładam, że będzie Pan gościem a nie głównym bohaterem uroczystości. Zestaw na pewno będzie tzw. kilerem i nikogo nie pozostawi obojętnym. Ja na Pana miejscu bym na to poszedł, chociaż można mieć zastrzeżenia co do stopnia formalności. Ale prawie na pewno większość gości i tak będzie w ubiorach jeszcze bardziej nieformalnych, więc tym nie należy się przejmować. Będzie dobrze!
Widzę tylko jeden problem. Gdy zdejmie Pan marynarkę (co prędzej czy później chyba będzie miało miejsce) cały czar pryśnie.
Dobry wieczór, spotykam się czasami ze sprzecznymi opiniami co do tego jak dobierać kapelusz do reszty ubioru. Spotykam się z opiniami, że kapelusz powinno się dobierać do płaszcza, że powinno się go dobierać do garnituru, a jeszcze inni mówią, że należy dobierać go do dodatków. Dodatkowo są jeszcze zasady i sugestie dotyczące otoków i tego, czy powinny być kontrastujące czy „dopasowane”. Czy może Pan wyrazić swoją opinię na ten temat? Pozdrawiam, Jerzy.
Zasady dobierania kapelusza do reszty stylizacji są takie same jak zasady dobierania wszystkich innych elementów: muszą one ze sobą współgrać. Kłopot w tym, że takie stwierdzenie jest po pierwsze bardzo mało konkretne, a po drugie bardzo subiektywne. Najbezpieczniejsza zasada jakiej proponuję się trzymać jest taka, że kolor kapelusza powinien być zbliżony do koloru jednego z elementów stylizacji. Może to być płaszcz, ale może być szalik, spodnie itp. W każdym razie musi to być widoczny element, zatem kolor marynarki skrytej pod płaszczem nie ma tu znaczenia.
Powyższa zasada jest tylko jedną z możliwości. Bo np. jeśli płaszcz spodnie, szalik i krawat wyzierający spod szalika są z tym samym kolorze, to czy kapelusz też musi taki być? Oczywiście może, ale stylizacja będzie wtedy bardzo nudna. A dobierając do takiego zestawu kontrastowy kolor kapelusza można posiłkować się kołem kolorów, o czym szczegółowo pisałem we wpisie Dobieranie i łączenie kolorów.
Gdy kupuje się kapelusz ma on zintegrowany otok (zwykle w kolorze niemal zlewającym się z kolorem kapelusza) i ok. 99% użytkowników się z tym godzi nie myśląc nigdy o możliwości jego dopasowywania do innych elementów stylizacji. Ale jeśli ktoś chce, to jest to ze wszech miar wskazane; dzięki temu można uzyskać bardzo ciekawy efekt. Więcej na ten temat znajdzie Pan we wpisie: Jak wymienić otok w kapeluszu.
Dzisiaj mam ciekawe pytanie, ponieważ odnosi się ono do zegarków i to nie byle jakich bo kieszonkowych. Ostatnio nabyłem właśnie taki, który dodatkowo jest dwustronny. Jakby tego było mało jest jeszcze nakręcany a dodatkowo jest typu szkieletor, więc mam dokładnie wszystko czego chciałem. W związku z nabyciem wspomnianego zegarka chciałem się zapytać Pana o pewne kwestie dotyczącego jego użytkowania.
1) Jeśli zegarek jest nakręcany a nie na baterię to czy orientuję się Pan jak długo po nakręceniu chodzi taki zegarek? Czy jest to indywidualna sprawa każdego modelu?
2) Czy jeśli zegarek jest nakręcany a jest kieszonkowy to można do niego dokupić taki mechanizm (pudełko), żeby cały czas zegarek był w ruchu i się nie zatrzymywał?
3) Chciałbym ten zegarek (mam do niego łańcuszek) nosić do kamizelki. I tutaj pojawiają się dylematy. W której dziurce od guzika należy zaczepić łańcuszek? Czy to jest bez znaczenia a zależy to od długości łańcuszka? W której kieszonce kamizelki należy umieścić zegarek? Czytałem, że przeciwnej do ręki piszącej. Czy to faktycznie prawda?
Z góry dziękuję za poświęcony mi czas, przeczytanie mojego maila oraz ewentualną odpowiedź. Z wyrazami szacunku, Artur.
Tzw. rezerwa chodu jest specyficzną cechą każdego zegarka ale z reguły wynosi ponad dobę, zatem zegarki z naciągiem manualnym trzeba nakręcać raz na dobę. Ale nic złego się nie dzieje jeśli zegarek się zatrzyma i będzie jakiś czas leżał z unieruchomionym mechanizmem. Ma to tylko tę wadę, że przed kolejnym użyciem trzeba będzie nastawić aktualny czas i nakręcić sprężynę.
Zegarek z naciągiem manualnym musi być ręcznie nakręcany. Są zegarki z naciągiem automatycznym i w nich sprężyna jest nakręcana wskutek ruchów ręki. Albo na specjalnym urządzeniu zwanym rotomatem. Kupując rotomat trzeba pamiętać, że dobre urządzenia są bardzo drogie, natomiast dostępne na rynku tanie rotomaty chińskie psują się najpóźniej po kilku miesiącach. No i sprawa kluczowa: mechanizmy z automatycznym naciągiem znajdują zastosowanie wyłącznie w zegarkach naręcznych.
Dewizkę zegarka kieszonkowego przyczepia się tak jak komu wygodniej; z reguły pomija się tylko najwyższą i najniższą dziurkę. Podobnie też do noszenia zegarka używa się tej kieszonki w kamizelce, która jest poręczniejsza. Wydaje mi się, że dla osób praworęcznych poręczniejsza jest prawa kieszonka, ale nie ma zakazu noszenia zegarka w lewej.
Irytuje mnie w ofercie płaszczy dostępnych w Polsce wątłość tkanin. Spotkać można jedynie płaszcze wykonane z tkanin 400-500 g/m², co jest może odpowiednie na zimy we Włoszech, ale nie w naszym kraju. Niezależnie od liczby warstw jakie noszę pod spodem, zawsze mnie przewieje. Thomas Farthing ma w ofercie bardzo ciekawe płaszcze z wełen o gramaturze nawet 800 g/m², ale niestety do ich kosztu trzeba doliczyć podatki jakie zapłacimy za zakupy sprowadzane z Anglii.
Rzeczywiście szyje się u nas płaszcze z dość cienkich tkanin. W przeszłości niemal obowiązkowym elementem płaszcza była podpinka (czasami odpinana, czasami stała), ale od jakiegoś czasu w zasadzie się jej już nie spotyka. Myślę, że przyczyną takiego stanu rzeczy jest cięcie kosztów gdzie tylko się da, w efekcie czego klient otrzymuje produkt tańszy ale gorszy. Trzeba tu dodać, że wielu klientom to odpowiada. Podobnie jak odpowiadają im płaszcze szyte z tkanin syntetycznych zamiast z wełny.
Jeśli chodzi o sklepy operujące z Wielkiej Brytanii to warto wiedzieć, że coraz więcej z nich oferuje towary już po odprawie celnej i podatkowej i cena podana w sklepie jest ostatecznym kosztem zakupu. Trzeba to zawsze sprawdzić.
Szanowny Janie, zauważyłem, że coraz więcej ludzi deklaruje się jako praktykujących klasyczną modę męską. W dużej części są to jednak pozorne deklaracje, ponieważ wśród nich widzę, że łamią podstawowe zasady klasycznej elegancji, a tylko pewne elementy tej mody wprowadzają w swoje życie. Przykładem może być noszenie czapki narciarskiej do eleganckiego płaszcza (pobudził mnie do tematu Twój piękny kapelusz). Noszenie czapki sportowej z płaszczem wygląda karykaturalnie, sam całkiem jeszcze niedawno robiłem ten błąd, ale mimo wszystko w lustrze coś mi nie pasowało, często nawet decydowałem się marznąć w głowę, by tej czapki nie zakładać, bo całą klasyczną modę ona obalała. Dopiero gdy kupiłem kapelusz, wszystko ze sobą współgra. To jest podobny problem jak noszenie do garnituru adidasów, czy trampków, a coraz częściej takie połączenie widzę (efekt casualizacji i ploretaryzacji społeczeństwa). Ludzie ci jednak otwarcie deklarują, że praktykują klasyczną modę męską (!). Co na ten temat sądzisz? Czy uważasz, że to dobry pomysł, aby tych ludzi uświadomić, że noszenie czapki sportowej do płaszcza to nieporozumienie?
W pełni się zgadzam, że noszenie do płaszcza czapki zwanej przez Ciebie narciarską, jest zgrzytem i nie wygląda dobrze. Niestety taki styl staje się ostatnio popularny, żeby nie powiedzieć – modny. Co ciekawe jest on propagowany przez różne małe marki pretendujące do miana „sartorialnych”. O ile fakt, że ktoś macha ręką na elegancję i styl (bo mu po prostu marzną uszy) jestem w stanie zrozumieć, o tyle propagowanie tego stylu przez firmy oferujące porządne i ładne płaszcze po 2,5 tys. złotych i drożej – pozostaje dla mnie zagadką.
Jaki jest powód przyciemniania butów brązowych? Przecież kolor brązowy może być bardzo piękny, a takie przyciemnianie wygląda, wręcz, jak zabrudzenie. Czy istnieje jakiś kanon elegancji, który zalecałby przyciemnianie? W przeciwnym wypadku głosowałbym za utrzymaniem pierwotnego, naturalnego koloru skóry. Krzysztof.
Patynowanie butów jest stosowane od niedawna. Ponieważ może być wykonywane wyłącznie ręcznie, bywa stosowane w butach wyższej klasy. Jego celem jest polepszenie estetyki ale oczywiście nie każdemu musi się to podobać. Większość butów nie jest jednak patynowana.
W przeszłości buty były szyte ze skóry barwionej na określony kolor i pozostawały kolorystycznie jednolite przez cały okres użytkowania. Wyjątek stanowiły tzw. caponki (spectator shoes), które były zszywane ze skór w różnych kolorach – początkowo tylko czarnym i białym, później w różnych kolorach. Jak łatwo się domyślić caponki były ulubionym rodzajem obuwia najsłynniejszego gangstera – Ala Capone.
Co do prania garniturów, to Gentleman’s Gazette zrobili o tym odcinek. Mianowicie ciasno rolują marynarkę i wkładają do worka na pranie, który również mocno składają. Ustawiają na krótki tryb a potem suszą na płasko, a jak już nadmiar wody wyparuje, suszą na wieszaku.
Sam bałbym się to zrobić z moimi garniturami, ale planuję kiedyś kupić garnitur w ciuchu i sprawdzić czy to działa.
Właśnie miałem wkleić tego linka, bo za ich inspiracją kiedyś zaryzykowałem z jedną marynarką. Na pewno na takim praniu lepiej wychodzą marynarki klejone (nic się nie odkleja) i z guzikami z tworzywa sztucznego (nie odbarwiają się jak po częstym praniu chemicznym).
Zawijam w rulon, wkładam do woreczka, najniższe możliwe obroty, albo tylko odpompowywanie wody, letnia woda, maks. 30*C. Potem prasowanie za pomocą pary. Ale nie miałbym odwagi zrobić to z marynarkami od krawca. Ale ogólnie ten pomysł działa. Czy poleciłbym innym? Nie mam odwagi brać za to odpowiedzialności (to nie są tanie rzeczy).
I link o czym nam chodzi:
https://www.gentlemansgazette.com/how-to-wash-a-suit-at-home/
Co do smartwatchy, polecam zainteresować się zegarkami hybrydowymi. Mają klasyczną tarczę i wskazówki, a jednocześnie dużo funkcji „smart”. Ja używam Withings Scanwatch, głównie z uwagi na baterię która trzyma 3-4 tygodnie.
Czy element męskiej garderoby obecny w modzie męskiej >100lat można już uznać za klasyczny?
Super wpis – dla mnie, laika, mnóstwo ciekawych informacji.
Panie Janie, dziękuję i serdecznie pozdrawiam życząc wszystkiego dobrego w 2024 roku!
Dziękuję 🙂 i polecam poprzednie wpisy z cyklu, a także wpisy o podobnym charakterze: Ubraniowe niuanse, Ubraniowe niuanse część II i Ubraniowe niuanse część III.
Janie, chciałbym zapytać o pas / kamizelkę w smokingu tropikalnym – w jakim powinny być kolorze?
Czarnym.
Wspaniałe ujęte wątki mody męskiej. Według mnie, to dodatki nadają charakter całej stylizacji, zegarek, pasek czy odpowiednio dobrane skarpetki nadają ton całej stylizacji.
Panie Janie, zauważa Pan modowy progres polityków? I to ze wszystkich stron! Kto wg Pana ubiera się obecnie najlepiej? Janusz Kowalski (sic), Maciej Kopiec, Przemysław Wipler, Krzysztof Bosak, Szymon Hołownia, Donald Tusk?
Pozdrawiam
Tak, wiele razy o tym nawet wspominałem. Postęp wśród polityków – w kwestii ubiorów – jest wyraźny z roku na rok i jest gigantyczny jeśli weźmie się pod uwagę dłuższy okres, np. 20 lat.
Moim zdaniem najlepiej ubranym politykiem jest Krzysztof Bosak ale inni (np. wymienieni przez Pana: Szymon Hołownia, Donald Tusk i inni) niewiele mu ustępują. Wszyscy wymienieni hołdują klasycznej elegancji co dla polityka wydaje się najwłaściwszym wyborem. Są też politycy, którzy są niewolnikami najnowszych trendów (czyli starają się być „modni”), jednak źle na tym wychodzą. W tej grupie mieści się wymieniony przez Pana Janusz Kowalski oraz jego kolega Patryk Jaki. Ciekawą grupę stanowią też politycy, którzy celują w styl „arystokratycznej nonszalancji”. Tu samotnym liderem jest Radosław Sikorski, ale ten styl też źle się sprawdza w przypadku polityki. A już bardzo źle w dyplomacji gdzie trzeba się trzymać bardzo sztywnych reguł.
Janie, dziękuję za kolejny artykuł, jak zawsze bardzo wyczerpujące odpowiedzi na wszystkie pytania czytelników! Przy okazji dodam jeszcze jedno pytanie od siebie. Zastanawiam się nad zakupem jednorzędowego garnituru w kolorze granatowym. Garnitur będzie wykorzystywany głównie do spotkań biznesowych. Na stronie eGarnitur w Twojej kolekcji są aż 3 stosunkowo podobne do siebie garnitury, które odpowiadają wskazanej charakterystyce (Guillaume, Bruce i Barney). Czy mógłbyś proszę przedstawić jakie są główne różnice pomiędzy tymi garniturami i w jakich sytuacjach poszczególne garnitury będą najlepiej się sprawdzały? Pozdrawiam
Garnitury różnią się kolorem i rodzajem użytych wełen, kolorem i wzorem podszewek, a ponadto GULLAUME ma klapy ostre. Wszystkie trzy znajdą zastosowanie w podobnych sytuacjach od oficjalnych – wieczorowych, do zwykłych – dziennych. Przy wyborze trzeba się kierować subiektywnym wrażenie: który garnitur bardziej się podoba.
Bardzo dziękuję za szybką odpowiedź