Grubodziób to gatunek niezbyt u nas znany chociaż nie należy do nielicznych. Jego populację w naszym kraju szacuje się na 200 – 400 tysięcy par, ale populacja nie jest rozłożona równomiernie. W Polsce południowej i zachodniej grubodziobów jest wyraźnie więcej niż w rejonach północnych i wschodnich. Większość ptaków gniazdujących w Polsce odlatuje na zimowiska do Europy Zachodniej ale spora część decyduje się zimować na miejscu, szczególnie osobniki zasiedlające rewiry miejskie. Ponadto nasz kraj wybierają na miejsce zimowania grubodzioby z Europy Wschodniej zatem tytułowy zimowy grubodziób nie jest niczym nadzwyczajnym, szczególnie w miastach.
Jednak – jak wspomniałem – grubodziób jest ptakiem mało znanym i jego przypadkowe obserwacje u wielu osób wywołują zdumienie. Jego wygląd i dość jaskrawe ubarwienie przywołują na myśl ptaki egzotyczne, zatem jego widok w zimowej scenerii, bywa sporym zaskoczeniem. Co ciekawe – grubodzioby prowadzą życie bardzo skryte w okresie lęgowym natomiast zimą stają się nie tylko łatwiej dostrzegalne, ale nawet korzystają z karmników. Są jednak bardzo ostrożne i potrafią przez wiele dni obserwować jakiś karmnik z oddalenia, zanim zdecydują się z niego skorzystać. Albo po takich obserwacjach uznają, że miejsce nie jest bezpieczne i znikają na dobre.
W moim ogródku grubodzioby goszczą każdej zimy objadając się ziarnami słonecznika. Ale chętniej korzystają z pokarmu wysypywanego na ziemi (lub na śniegu – co widać na zdjęciach poniżej), niż decydują się wlecieć pod daszek karmnika. W ostatnich dniach – po obfitych opadach śniegu – przez mój ogródek przewinęło się wiele grubodziobów, ale tylko niektóre zdecydowały się na żerowanie. Inne – obserwowały teren siedząc na drzewach, po czym odlatywały. Byłem m.in. świadkiem takiej sceny jak jeden grubodziób zajadał słonecznik na śniegu pod drzewem a na drzewie siedziały dwa inne osobniki i obserwowały. W pewnym momencie żerujący grubodziób podleciał do jednego z tych na drzewie i usiadł tuż obok niego. Wyglądało to tak jakby przez chwilę ptaki rozmawiały, po czym jeden z nich wrócił do słonecznika a drugi pozostał na swoim miejscu. Po kilku minutach sytuacja się powtórzyła. Odniosłem nieodparte wrażenie, że jeden grubodziób namawiał drugiego, żeby ten jednak odważył się na konsumpcję. Nic nie wskórał.
W tym roku niestety jeszcze u mnie grubodzióbów w karmniku nie było, ale dwa lata temu gdy w Borach Tucholskich śniegu było sporo, naliczyłam jednocześnie 16 sztuk. Po raz pierwszy wtedy przyleciały też jery. Widok nieziemski 😀
Akurat jer będzie tematem kolejnego mojego wpisu 🙂
To będzie uczta dla oczu, jery są przepiękne 🙂