Przez około dwa tygodnie w moim ogródku gościła czeczotka. Najwyraźniej zrobiła sobie przerwę w przelocie z zimowiska w Europie zachodniej lub południowej, na teren lęgowy znajdujący się gdzieś w okolicach koła podbiegunowego. Czeczotki gniazdują głównie na granicy tajgi i tundry co mniej więcej odpowiada przebiegowi koła podbiegunowego. I właśnie gniazdowanie na bezludnych pustkowiach jest źródłem do zrozumienia zachowania czeczotki, która nie ma zakodowanego lęku przed człowiekiem.
Moja czeczotka pożywiała się w karmniku, spacerowała po grządkach lub trawniku albo odpoczywała przysiadłszy na gałązce (na ogół nisko nad ziemią), zupełnie nie zwracając na mnie uwagi. Początkowo o tym nie wiedziałem i fotografowałem wyłącznie z ukrycia ale czasami robiłem coś w ogródku a czeczotka przylatywała i siadała w odległości kilku metrów ode mnie. Podchodziłem więc do niej coraz bliżej i nawet próbowałem wyciągać rękę z ziarnem słonecznika na dłoni, ale do tak daleko posuniętej poufałości jak jedzenie z ręki, jednak nie doszło. Najmniejsza odległość na jaką pozwoliła mi się zbliżyć, to było około 2 m. Czyli niemal na wyciągnięcie ręki.
Czeczotka jest wielkości naszego mazurka ale ma krąglejszą sylwetkę. Charakterystyczną cechą jest dziób: bardzo krótki i bardzo ostro zakończony, w kolorze żółtym. Ale najbardziej charakterystyczna jest czerwona czapeczka na głowie. Ponadto u samców występuje różowe (w okresie spoczynkowym) lub czerwone (w okresie godowym) upierzenie na piersi. W moim ogródku gościła samica. Zdjęcie samca czeczotki można obejrzeć tutaj.
Swietnie!
Z wielką przyjemnością przeczytałem post
o czeczotce. Masz imponującą wiedzę ornitologiczną. Moje gratulacje, także z powodu rozległych
i oryginalnych zainteresowań, zawsze bardzo profesjonalnie prezentowanych w dobrym polskim języku. Łączę serdeczne pozdrowienia wraz
z życzeniami Wesołego Alleluja
Dziękuję 🙂
Ja tylko wystawiam obiektyw przez okno i fotografuję te ptaki, które do mnie przylatują. To jest zresztą zadziwiające, że taka wielość gatunków może się przewijać przez niewielki ogródek w mieście Warszawa. No, wprawdzie nie w centrum, ale jednak w obszarze dość mocno zurbanizowanym.
U mnie jest odwrotnie. Mieszkam pod miastem, wokół lasy, sporo zakrzewień, łąki i pola. W rezultacie ptaki mają sporo naturalnego pokarmu i do mnie w większej ilości przylatują tylko w śnieżne i mrozne zimy. Największy ruch jest w czasie migracji i (teraz karmnik okupują czyżyki) i przy pierwszych przylotach ptaków wracających z cieplejszych stron. A kilka dni temu zawitał nawet samiec czeczotki w szacie godowej.