Fotografując ptaki wykonuję tysiące zdjęć, z których tylko niektóre można nazwać udanymi. Ruchliwość ptaków powoduje, że na niektórych ujęciach wyglądają nieciekawie, są nieostre, lub odwrócone. Później te zdjęcia zalegają na dysku zajmując sporo pamięci. Od czasu do czasu niezbędny jest zdjęciowy remanent, umożliwiający odblokowanie pamięci. Dzisiejszy wybór zdjęć jest efektem remanentu jakiego dokonałem wśród zdjęć wykonanych w marcu i kwietniu tego roku. Bo tak się zawsze składa, że wśród zdjęć, które nie przeszły pierwszej selekcji, można znaleźć sporo ciekawych i wartych dokładnego obejrzenia. Właśnie taki zdjęciowy urobek jest efektem mojego przeglądu. Są tu ptaki różnych gatunków, które wczesną wiosną odwiedzały moje karmniki. Głównie możemy zobaczyć stałych bywalców mojego ogródka: sójkę, kosa, kwiczoła, dzięcioła dużego, modraszkę, mazurka, szpaka, czyża, kapturkę, rudzika, oraz bardzo pospolite: kawkę i sierpówkę. Ale, na kilku zdjęciach, utrwaliłem też gości rzadkich, żeby nie powiedzieć niezwykłych: gila i czeczotkę. Czeczotka, która m.in. widnieje na zdjęciu poniżej, nie gniazduje w Polsce i można ją spotkać tylko w czasie przelotów. Często przyłącza się do stad czyży i wspólnie z nimi żeruje. Mój karmnik odwiedzała właśnie w towarzystwie czyży, przez kilka marcowych dni. Więcej o czeczotkach można przeczytać tutaj, zaś jej śpiewu można posłuchać tutaj.
Mój zdjęciowy remanent pozwolił też spojrzeć ponownie na ptaka, którego bardzo lubię – dzięcioła dużego. Dzięcioły odwiedzają mnie bardzo często zimą, gdyż znajdują u mnie smakowite pożywienie w karmniku, który z myślą o nich skonstruowałem. Ostatnio w okolice mojego ogródka przylatuje też młodociany dzięcioł duży, który tym się różni od dorosłych osobników, że ma czerwone pióra na wierzchu głowy. Przed zimą nastąpi pierzenie i czerwone pióra znikną z głowy, zastąpione czarnymi. Jeśli jest to samiec, to czerwone pióra pojawią się z kolei na ciemieniu, tworząc tam charakterystyczny pasek, którego nie ma u samic. Na zdjęciach poniżej widać właśnie samicę – bez czerwonego paska na ciemieniu.
Na jednym ze zdjęć poniżej widać samca kosa, który ma charakterystyczne białe pióro na prawym skrzydle. Takie niewybarwione pióro jest bardzo rzadkim przypadkiem, a mnie umożliwia identyfikację ptaka, który ma swój rewir obejmujący m.in. mój ogródek. Zimą korzysta z karmnika, wiosną zakłada lęg gdzieś w bezpośrednim sąsiedztwie. Przeważnie nie wiem gdzie jest umiejscowione gniazdo, ale mogę się domyślać po reakcji ptaka, gdy w pobliżu przechodzi np. kot. Co ciekawe mój kos karmi obecnie młode, które są jeszcze w gnieździe. Wiem o tym stąd, że codziennie widuję go (lub samicę – jego partnerkę) zbierającego owady i larwy z mojego trawnika, a następnie odlatującego z dziobem pełnym pożywienia – zawsze w tym samym kierunku. Koniec sierpnia to nie jest typowa pora na wylęg, prawdopodobnie jest to już trzeci lęg w tym roku. Być może poprzednie lęgi zostały stracone (np. jajka lub pisklaki zjadła sroka) gdyż nie zaobserwowałem młodych kosów w pobliżu. Jeśli ten lęg będzie udany to za kilka dni powinien pojawić się młody (lub kilka młodych). Będzie więc okazja, żeby powiększyć zdjęciowy urobek i może nawet opublikować we wpisie poświęconym tylko tematowi późnego lęgu mojego kosa.
Wspaniałe i inspirujące zdjęcia! ☺️
Dziękuję i pozdrawiam 🙂
Piękne zdjęcia.
Niektóre te z jabłkami wyglądają wręcz surrealistycznie.
Jakiego teleobiektywu w używasz Janie?
Co sprawia że tyle różnych gatunków ptaków odwiedza Twój dom?
Dobre jedzenie czy też położenie geograficzne, to znaczy mieszkasz w pobliżu lasów, pól czy czegoś jeszcze innego?
Wydaje mi się, że mnogość pięknych ptaków jest wszędzie wokół nas, tylko przeważnie ich nie zauważamy. Ja też przez wiele lat zupełnie nie zwracałem na nie uwagi. Gdy zacząłem instalować karmniki na zimę, zacząłem też przyglądać się ptakom, które mnie odwiedzają. I ze zdumieniem stwierdziłem, że jest ich taka różnorodność i że są tak kolorowe. Pierwsze zdjęcia robiłem przez szybę z wnętrza salonu, a i tak byłem nimi zachwycony. Teraz też fotografuję tylko te ptaki, które przylecą do mnie, ja nigdzie się nie wyprawiam w ich poszukiwaniu i nie spędzam nocy w leśnych czatowniach lub w szuwarach, stojąc po pas w wodzie. Jedynie obiektyw mam nieco lepszy niż na początku. Jest to Canon EF 400 1:5,6 L.
Nie mieszkam też na skraju żadnej puszczy. W mojej dzielnicy w Warszawie (Gołąbki) jest wprawdzie dużo skupisk drzew, ale nie tyle, żeby to jakoś drastycznie odbiegało od normy. Sporo ptaków rzeczywiście przylatuje do moich karmników, ale wizyty niektórych to całkowity przypadek. Ponieważ latem miejscem mojej pracy jest taras mojego domu, więc przy okazji obserwuję co się dzieje wokół. I mam zwykle obok siebie aparat na statywie. Tak np. sfotografowałem paszkota – ptaka bardzo skrytego, w miastach w zasadzie nie bywa. Pewnego razu przyleciał, usiadł na gałęzi w odległości 30 m ode mnie, posiedział 20 sekund i odleciał. Nie sądzę, żeby kiedykolwiek jeszcze pojawił się ponownie.