Moi znajomi zaprosili mnie na swoją działkę nad Bugiem gdzie pod zadaszeniem tarasu ich letniskowego domku, uwiły gniazdo kopciuszki. Lipcowa pora sugeruje, że jest to lęg powtarzany. Być może drugi – po pierwszym udanym, być może powtarzany po utracie pierwszego – np. wskutek zjedzenia jajek lub piskląt przez srokę. Tym razem lęg zakończył się sukcesem i gniazdo opuściły cztery młode kopciuszki.
Kopciuszki to bardzo ciekawe ptaki, które lubią towarzystwo ludzi. Zimują w północnej i wschodniej Afryce oraz w Indiach. Na tereny gniazdowania przylatują bardzo wcześnie (widywane są już w marcu) a odlatują bardzo późno (nierzadko dopiero w listopadzie). Lęgi zakładają w pobliżu ludzkich siedzib a najbardziej lubią… place budów. Miejsce na gniazdo wybierają zwykle pod jakimś zadaszeniem i tak właśnie było w przypadku lęgu na działce znajomych. Towarzystwo ludzi stwarza jednak dla kopciuszków duże zagrożenie, przy czym nie chodzi o ludzi a o koty. W książce Andrzeja Kruszewicza „Ptaki Polski” znalazłem informację o badaniach przeprowadzonych w pewnej szwajcarskiej wiosce. Otóż koty były przyczyną straty 1/3 jaj, 1/5 piskląt i 1/10 podlotów u kopciuszków. To szokująco dużo.
W przypadku lęgu na działce znajomych zaobserwowałem dość ciekawe zjawisko, które było dla mnie sporym zaskoczeniem. Mianowicie karmieniem piskląt w gnieździe i później podlotów – już po opuszczeniu gniazda – zajmowała się niemal wyłącznie samica. Samiec wprawdzie uczestniczył w karmieniu, ale zjawiał się sporadycznie i nieregularnie. Na zdjęciu powyżej widać właśnie samicę i wystające główki czterech piskląt. Gniazdo położone było pod samym dachem, gdzie docierało bardzo mało światła dlatego przy jego robieniu, doświetlałem gniazdo przy pomocy latarki – stąd cień ptaka na drewnianej ścianie. A i sam proces fotografowania był dość skomplikowany, co pokazuje zdjęcie poniżej. Tak było jednak tylko przy fotografowaniu gniazda bo fotografowanie innych planów było już całkiem zwyczajne, co widać na kolejnym zdjęciu.
Miejsce gdzie znajduje się działka moich znajomych jest – z punktu widzenia ptaków – bardzo bezpieczne. Zupełnie nie ma tam wałęsających się kotów, nie zauważyłem też ani jednej sroki. Wprawdzie w okolicy są widywane kuny, ale akurat w tym przypadku bliskość ludzi jest dla ptaków okolicznością sprzyjającą – kuny wolą inne miejsca dla swoich polowań, chociaż przypadki zagnieżdżenia się kun na strychach, nie należą do rzadkości.
Jeszcze jedna ciekawostka związana z opisywanym lęgiem jest taka, że jeden młody opuścił gniazdo przedwcześnie – dwunastego dnia od wylęgu, a powinien był: czternastego lub piętnastego. Miało to taki skutek, że nie bardzo radził sobie z lataniem. To znaczy: trochę latał ale tylko z góry na dół. Najpierw usiadł na balustradzie tarasu gdzie spędził trochę czasu, później na stole, ale gdy sfrunął na trawnik, to już był kres jego możliwości. Było to wieczorem więc w końcu schronił się pod tarasem gdzie jakoś przetrwał noc (szczęśliwie kuna się nie napatoczyła). Mama dbała o jego systematyczne dokarmianie i z dnia na dzień jego umiejętności fruwania rosły. Poniższe zdjęcia tego nielatającego podlota zrobił smartfonem mój znajomy rezydujący na działce. Na pierwszym zdjęciu warto zwrócić uwagę na nieproporcjonalnie krótki ogonek: pióra-sterówki nie zdążyły jeszcze odpowiednio urosnąć, co zresztą było główną przyczyną słabej lotności.
Poniżej przedstawiam wybór zdjęć, które zrobiłem podczas moich dwóch wizyt na działce. Na końcu zamieszczam też zdjęcia śpiewaka, który jest bardzo częstym gościem na działce i ma tam nawet swoją kuźnię czyli miejsce gdzie rozbija skorupki ślimaków by je następnie zjeść. W okolicy żyje też sporo bocianów, stąd – na samym końcu – dwa zdjęcia tych sympatycznych ptaków.
Bardzo ciekawy wpis i piękne zdjęcia.
PS: Widzę, że nawet na działce, gdzie myślę, że 99% osób ubrało by się bardzo casualowo, nie rezygnujesz z klasycznej elegancji 🙂
Dziękuję 🙂
Jeśli chodzi o ubiór, to ten na zdjęciach jest właśnie moim każualowym 😉 Nie mam dżinsów, nie mam trampek ani sneakersów (jeśli nie liczyć tych do biegania), a tiszerty zakładam tylko w domu. Latem noszę lniane lub bawełniane chinosy i lniane koszule oraz mokasyny, buty żeglarskie lub loafersy. Jeśli jest chłodniej to zakładam marynarkę ponieważ nie mam bluz, swetrów itp.