Obrona gniazda
Para sójek wybudowała gniazdo kilka metrów od wejścia do mojego domu, na tui rosnącej nieopodal. Lęg przebiegał bez zakłóceń, ale im bliżej było do terminu opuszczenia gniazda przez młode, tym bardziej nerwowe stawały się dorosłe. Zaczęły alergicznie reagować na mojego kota, który często spaceruje w pobliżu i lubi się wylegiwać na parapecie okna, skąd ma doskonały widok na ogródek przed domem, chodnik i ulicę. Ale sójki uznały, że jego wylegiwanie się na parapecie stanowi zagrożenie dla młodych przebywających w gnieździe odległym o 8 – 10 metrów. I zaczęły go atakować, wydając przy tym odstraszające odgłosy. Trzeba powiedzieć, że kot był wystraszony nie na żarty. Próbował się maksymalnie rozpłaszczyć na parapecie, co przy jego tuszy nie było łatwe. A sójka najpierw wydzierała się siedząc na krawędzi rynny, a później lotem nurkowym spadała na kota, żeby tuż nad nim zawinąć szeroki łuk i oddalić się na z góry upatrzoną pozycję. Taka sytuacja powtarzała się wielokrotnie, aż w końcu otwierałem drzwi domu, a kot czmychał do wnętrza. Sójka przylatywała wtedy, przysiadała na rynnie nad drzwiami i zaglądała do wnętrza, jakby sprawdzając, czy kot na pewno tam wszedł. Taka to była obrona gniazda.
Aż któregoś dnia nastąpiło opuszczenie gniazda prze młode. Młode sójki wyglądają dość niezgrabnie; mają krótkie ogony i jakby niekompletne upierzenie i przede wszystkim mają bardzo wystraszone miny. Potrafią latać, ale robią to niezdarnie. Gdy któreś z rodziców oddali się i zniknie z zasięgu wzroku podlota (tak nazywa się ptak, który opuścił gniazdo, ale nie jest jeszcze samodzielny), ten zastyga w bezruchu i czeka. Dzięki temu zrobiłem kilka ciekawych zdjęć, które prezentuję poniżej.
Znam trochę zachowania sójek, bo tez mam je w ogrodzie. Mam też kota i wiem, że sójki potrafią doskonale naśladować miauczenia kota, prowokując go do odejścia z miejsca, gdzie czują się zagrożone. Moja kotka wysłuchała już takiego miauczącego koncertu i była nieźle zdziwiona. Pozdrawiam serdecznie. Ewa
🙂
U mnie w ogrodzie ptaki tak koncertują, ze czasami aż dech zapiera z zachwytu. Chętnie bym nagrał i wysłał do ciebie nagrania, bo bladego pojęcia nie mam, które to tak pięknie śpiewają. Co do kotów – sam nie mam ale te z sąsiedztwa polują na moich ogrodowych śpiewaków przez co są bohaterami negatywnymi. Za to pies słucha razem ze mną wylegując się na nagrzanej trawie obok mojego leżaka. Pies to pies, przyjaciel człowieka i ptaka. Kot – niestety – ani przyjaciel człowieka ani ptaka…
M.
Moim zdaniem najładniej śpiewają kosy. Poza tym dają długie koncerty – nawet kilkanaście minut. Łatwo je wypatrzyć, gdyż siadają przeważnie na czubkach drzew.
Dobry wieczór.
U Pana sójki płoszyły kota, a u nas parka gniazdująca w sadzie, regularnie stara się przepłoszyć puszczyka. A drą się przy tym nielicho. 🙂
Pozdrawiam
Hubert