Nieopodal mojego domu znajduje się niewielki park, który upodobały sobie kwiczoły jako miejsce lęgowe. Z naszego – ludzkiego – punktu widzenia, miejsce wydaje się fatalne, gdyż w tym rejonie żyje bardzo dużo srok i wron, które potrafią zniweczyć wysiłki lęgowe wszystkich ptaków. Po prostu wyjadają jajka albo wyklute już piskleta. W uprzywilejowanej pozycji są dziuplaki, które (dopóki młode nie opuszczą dziupli lub budki lęgowej) są w miarę bezpieczne. Natomiast wszystkie ptaki budujące otwarte gniazda są narażone na destrukcyjną działalność srok i wron – choć tych drugich w mniejszym stopniu. Na domiar złego kwiczoły budują gniazda w eksponowanych miejscach, których po prostu sroki nie mogą przegapić.
Ale o ile np. kosy są całkowicie bezbronne wobec srok i ich jedyną strategią jest takie ukrycie gniazda, żeby było nie do wypatrzenia, o tyle kwiczoły potrafią się przed srokami obronić. Ale pod warunkiem, że działają w grupie i w tym celu tworzą kolonie lęgowe. Taka kolonia to kilkanaście (a niekiedy nawet kilkadziesiąt) gniazd wybudowanych na drzewach rosnących blisko siebie. Zdarza się też wiele gniazd na jednym drzewie – jeśli jest wystarczająco rozłożyste. Jeśli w pobliżu kolonii pojawi się jakaś sroka lub wrona to jest skutecznie przepędzana przez atakujące z furią, liczne kwiczoły. Można zapytać jak to się dzieje, że wielki ptak jakim jest wrona lub nieco mniejsza sroka, ulegają niedużym kwiczołom? Otóż kwiczoły mają broń skuteczną nie tylko wobec srok i wron, ale także wobec takich drapieżników jak kuny, koty, lisy itp. Tą bronią jest kał, którym kwiczoły potrafią skutecznie i celnie „strzelać”, zlepiając pióra ptaków lub sierść drapieżników. Oczywiście metoda jest tym bardziej skuteczna im więcej jest atakujących kwiczołów, czyli im liczniejsza jest kolonia.
Kolonie kwiczołów w parku obok mojego domu są różnej wielkości w różnych latach. W roku ubiegłym kolonia okazała się za mało liczna i ptaki nie były w stanie się obronić. Sroki wyjadły jajka z niektórych gniazd, a później pisklęta z tych, w których doszło jednak do wyklucia. Sukces lęgowy całej kolonii wyniósł 0%, nad czym bardzo ubolewałem. W tym roku sytuacja jest dużo lepsza; kolonia jest liczniejsza i wygląda na to, że wiele lęgów będzie udanych, a niektóre już można za udane uznać. Mianowicie niektóre młode kwiczoły już opuściły gniazda i są teraz w fazie podlotów, czyli nie potrafią jeszcze samodzielnie zdobywać pożywienia i są dokarmiane przez rodziców. Taki stan trwa około dwa tygodnie, po czym ptaki stają się całkowicie samodzielne a rodzice czasami przystępują do drugich lęgów. W niektórych lęgach kolonii młode kwiczoły ciągle jeszcze przebywają w gniazdach co można wywnioskować z tego, że wokół kręci się dużo dorosłych, gromadzących w dziobach pokaźne zapasy pokarmu (przeważnie są to dżdżownice), a następnie odlatujących z tymi zapasami w kierunku gniazd.
Zdjęcia prezentowane poniżej zostały przeze mnie zrobione w ciągu kilku ostatnich dni i dowodzą, że sukces lęgowy kwiczołów był w tym roku znaczny. Brawo kwiczoły!
Interesujacy wpis i swietne zdjecia!
Dziekuje i gratuluje!
Dziękuję 🙂
K’woli informacji:
WordPress, przez ktory otrzymuje Pana blog, wystapil z jakas nowa wersja „confirm subscription”, co nalezy potwierdzic za kazdym razem, jesli czytelnik wpisuje komentarz.
Nie bardzo wiem, co zrobic z ta nowa wersja „confirm subscrition”.
Kazdorazowe potwierdzanie to — mowiac kolokwialnie — „a major pain in the neck”.
Czy moznaby w jakis sposob zaprzestac tego kazdorazowego potwierdzania? Jesli tak, to jak?
(Nie mam takich klopotow z moimi innymi prenumeratami w WordPress).
Dziekuje,
Zleciłem zbadanie sprawy firmie, która czuwa nad sprawnym funkcjonowaniem mojego bloga. Ja sam się na tym nie znam.
A mój sukces lęgowy to dwie rodziny bogatek, pierwsza w budce lęgowej, którą zrobiłem bo znalazłem deske z dziurą po sęku o średnicy 4cm, a druga rodzina zrobiła gniazdo w jakiejś szparze w szopie. Obie rodziny wyprowadziły już lęgi i teraz rodzice dokarmiają podloty. Co ciekawe dokarmiają je nie tylko owadami ale też orzechami włoskimi z karmnika.
Mam też na podwórku rodzinę muchołówek szarych – a więc ptaszki zaczęły wić gniazdo ponad tydz temu w złym miejscu, takim że bez problemu mógł dostać się do nich kot (oparta krokiew o ścianę budynku gospsdarczego). Widząc to zrobiłem budkę półotwartą, zdjąłem to gniazdo z krokwi i włożyłem do budki. Budkę przymocowałem do ściany w miejscu gdzie stała oparta krokiew. A dziś …muchołówka wysiaduje w tej budce jajka 🙂 Tak że trochę zmodyfikowałem im miejsce na domek i się udało, są teraz bezpieczne. A kiedyś muchołówki straciły u mnie lęg – kot miał za duży apetyt, co już opisałem, chyba pod tematem o muchołówce.
Gratuluję pomysłu z przeniesieniem gniazda 🙂 Nie sądziłem, że ptaki są w stanie coś takiego zaakceptować. Choć z drugiej strony obserwuję gniazdo kwiczołów gdzie kilka dni temu wylęgły się młode. Zauważyłem, że dorosłe mają spory problem ze zdobyciem pokarmu (jest sucho i dżdżownice poznikały). Zatem wykopuję dżdżownice w ogródku i następnie wysypuję je pod drzewem, na którym jest gniazdo. Natychmiast zjawiają się dorosłe, zabierają dżdżownice i karmią nimi młode.