Równo trzy lata temu opublikowałem wpis Szpak, któremu odbiło. Opisałem w nim dziwaczne zachowanie samca szpaka, który usiłował założyć lęg. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie istniało kilka drobnych przeszkód. Po pierwsze szpak nie miał partnerki, a po drugie było już po zakończeniu sezonu lęgowego. Zaś szpaki – jak dowiedziałem się z fachowej literatury – nie zakładają drugich lęgów. W mojej budce lęgowej, para szpaków wychowała potomstwo i młode rozpoczęły już dorosłe życie. I właśnie wtedy budką zawładnął zbzikowany samiec, który najwyraźniej uznał, że jemu się jednak uda obalić twierdzenia fachowej literatury. Nie udało mu się, co dokładnie opisałem we wspomnianym wpisie.
Ale identyczna sytuacja powtórzyła się w roku następnym i jeszcze następnym. Powtórzyła się także w tym roku. W drugiej połowie maja budkę opuściło aż pięć młodych szpaków wychowanych w tegorocznym lęgu. Opisałem to we wpisie Młode szpaki opuszczają budkę lęgową. I jak co roku pojawił się samotny samiec, który objął budkę w posiadanie i zaczął budować gniazdo (uprzednio zdążyłem usunąć pozostałości poprzedniego gniazda i oczyścić budkę). Tak się przyzwyczaiłem do fanaberii zbzikowanych szpaków, że nie zwracałem na niego szczególnej uwagi. Aż któregoś dnia usłyszałem, dochodzące z budki, popiskiwanie pisklaków. Czyli mojemu samcowi się udało! Najciekawsze, że nie odnotowałem w ogóle obecności samicy. Jednak bez udziału samicy do lęgu nie mogło oczywiście dojść, więc po prostu przegapiłem ten moment, gdy samica składała jajka. Musiało to trwać kilka dni, gdyż jak się później okazało, złożone zostały trzy jajka. Ale jak wcześniej napisałem nie obserwowałem budki zbyt uważnie, więc obecność samicy – przegapiłem. Zagadką pozostaje czy samica oddaliła się zaraz po złożeniu jajek, czy może brała udział w ich wysiadywaniu. Obstawiam opcję pierwszą, gdyż gdyby uczestniczyła w wysiadywaniu – musiałbym ją jednak zauważyć, gdy opuszcza na jakiś czas budkę i czyści pióra w jej pobliżu. A ja widziałem ciągle tylko samca. Przyjmuję więc hipotezę, że samiec wysiedział jajka samodzielnie. Potwierdza to kolejna faza – karmienia pisklaków – gdy samicy nie było z całą pewnością. Pokarm donosił wyłącznie samiec, przy czym uwijał się bardzo.
W świetle tego co napisałem, moje lekceważenie corocznych zachowań samców i nazywanie ich zbzikowanymi lub tymi, którym odbiło, było nie na miejscu. Więc niniejszym przepraszam szpaka. Tego z wpisu sprzed trzech lat i te z lat późniejszych. A tegorocznemu samcowi gratuluję sukcesu 🙂
Witam…
To bardzo miło, ze odszczekałeś tę niezbyt pochlebną opinię na temat innego faceta (szpaka, ma się rozumieć). Gratuluję zdjęć.
Moje okno niedawno odwiedził dzięcioł, nieduży – przypuszczalnie białoszyi. Może kiedyś uda mi się w porę złapać za aparat, gdy ten znów się pojawi – i nie spłoszyć przy tym ptaka. Zimą wywieszam za oknem siatkę z orzechami włoskimi, którą ochoczo opróżniają „bandy” sikor i mazurków. A tu w piątek (22.12.) zobaczyłam, że wisi na niej dzięcioł; sikorki były mocno zaskoczone i nie próbowały zbytnio się do „olbrzyma” zbliżać.
Pozdrawiam, Małgosia.
Sporo dzięciołów żyje w miastach. Przeważnie są to dzięcioły duże, rzadziej dzięcioły średnie. Sporadycznie można spotkać dzięcioła zielonosiwego lub białoszyjego. Białoszyi jest bardzo podobny do dzięcioła dużego; wręcz trudny do odróżnienia.
Mam nadzieję, że lepiej mu się przyjrzę i go zidentyfikuję. Duży z nazwy, okazuje się nie aż taki duży – zaledwie ciut większy, sądząc z fachowych opisów. Ten „mój” wydawał się być rozmiarowo powiedzmy: pokaźnym szpakiem lub chudą sójką. I nie mam pewności, czy jego podogonie było bardziej czerwone czy też różowe. Chyba miał czerwoną plamkę na głowie. Nie ma to-tamto – muszę poczekać, aż znów się koleś pojawi.
Tak czy owak: ptaszydła są cool… :))