Księga zdziwień odc.6
Rząd podjął ważne decyzje w sprawie zakupu uzbrojenia dla polskiej armii: rakiet średniego zasięgu oraz śmigłowców. Na sprawach uzbrojenia się nie znam i nie wiem, czy jest to dobry wybór (wybrano amerykańskie rakiety Patriot i europejskie śmigłowce firmy Airbus Helicopters). Wiem natomiast, że powinno zostać wybrane takie uzbrojenie, które jest najlepsze dla naszych potrzeb obronnych, a ponadto sprawdzone w warunkach bojowych. Tymczasem czytam dzisiaj artykuł w Interii i dowiaduję się co o sprawie myśli cytowany tam ekspert – Wojciech Łuczak. Uważa on mianowicie, że wybór był skrajnie polityczny i jego celem było zrobienie dobrze Amerykanom i Europejczykom, a powinno być zrobienie dobrze polskiemu przemysłowi obronnemu (który nota bene jest w rękach firm europejskich albo amerykańskich). Ekspert ubolewa ponadto, że ’rywalizacja trwała w zaciszu gabinetów, a decyzje podejmowała wąska grupa ludzi’. Uważa, że powinny były zostać przeprowadzone konsultacje społeczne, bowiem skutki decyzji będziemy odczuwać przez wiele lat.
Pomysł, żeby wyposażyć armię w broń gorszą, ale własnej produkcji uważam za niezbyt mądry. Chyba, że przyjmuje się założenie, że do żadnego konfliktu zbrojnego nigdy nie dojdzie. Ale jeśli tak, to po co w ogóle kupować uzbrojenie? Najbardziej zdziwiło mnie jednak stanowisko eksperta w sprawie konsultacji społecznych. Wyobraziłem sobie dyskusję z udziałem organizacji pozarządowych, związków zawodowych i partii politycznych, które w telewizjach śniadaniowych spierają się o to czy wyposażyć armię w rakiety amerykańskie czy francuskie? A może izraelskie? Lub jeszcze jakieś inne (chińskie)? A może należało przeprowadzić referendum, w którym obywatele musieliby postawić krzyżyk w kwadracikach: ♦Patriot, ♦S-300, ♦Roland, ♦Nasams, ♦Ceptor? Gdyby z takimi pomysłami wyskoczył jakiś niezbyt rozgarnięty polityk, to nie zwróciłbym na to uwagi. Gdy jednak czytam, że proponuje to ekspert od spraw uzbrojenia, to nie mogę wyjść z podziwu. I włosy jeżą mi się na głowie.