Anglicyzmy masowo wchodzą do języka polskiego i jest to proces, którego nie da się zatrzymać. O ile jednak jest to uzasadnione i zrozumiałe w przypadku nowych słów (blog, flesz, budżet, kompakt, komputer, laptop itp.), o tyle dziwna jest sytuacja, gdy anglicyzm wypiera istniejące słowo i zajmuje jego miejsce. Z taką sytuacją mamy do czynienia w przypadku pięknego słowa: golibroda oraz jego synonimów: balwierz i cyrulik, które zostały zastąpione przez słowo: barber. Moda na brody, która rozkwitła w ostatnich kilku latach, spowodowała istny wysyp męskich zakładów fryzjerskich, które oprócz strzyżenia włosów oferują także strzyżenie i stylizacje brody. Zakłady te nazywają się barber shopami. Kilka dni temu uczestniczyłem w ciekawej imprezie o nazwie Barber Days Toruń, która zgromadziła liczne grono osób zawodowo związanych z barberingiem (fryzjerstwem brodowym?). Poznałem wielu Barber Masterów (i jedną Barber Lady) oraz Barber Menedżerów. Zapoznałem się z ofertą firm dostarczających wyposażenie i sprzęt do Barber Shopów, uczestniczyłem w panelach dyskusyjnych o problemach barberingu, pokazach barberskiego rzemiosła i konkursach barberskich adeptów. Pomiędzy tym wszystkim znalazł się też czas na panel o modzie męskiej (w którym uczestniczyłem jako panelista) oraz wykłady o modzie (gdzie wystąpiłem jako jeden z wykładowców). Na marginesie: w programie imprezy napisano o jednym z współwykładowców: ’influencer w świecie mody i brandingu, personal brander, trendsetter, model oraz mówca biznesowy’. Prawda, że pięknie? O mnie napisano skromnie: ’bloger’. Nie narzekam, gdyż jest to anglicyzm już spolszczony, bowiem pisany przez jedno ’g’.
A wszystko to działo się w Toruniu – mieście, o którym wiedziałem, że jest piękne, ale nie przypuszczałem, że aż tak piękne. Zwiedzanie Torunia było więc dodatkową atrakcją; bardzo miłą i ciekawą. Najciekawsza była jednak możliwość poznania wielu ludzi, którzy podchodzą z wielką pasją do tego co robią. A oprócz tego noszą brody.
Bardzo ciekawe było też dla mnie odkrycie, że nożyczki – wyglądające zwyczajnie nożyczki do strzyżenia – mogą kosztować 3 tysiące złotych. Nie kupiłem. I na wszelki wypadek nie zapytałem o cenę suszarki do włosów i lokówki, ale też nie wyglądały na tanie.
Spacer po toruńskiej starówce był okazją do zrobienia kilku zdjęć. Ich autorem jest Albert Borowiecki.
Podczas Barber Days zdarzyła mi się jeszcze jedna, bardzo niezwykła rzecz. Otóż impreza odbywała się w luksusowym i pięknie położonym hotelu Copernicus. Z jednej strony hotelu jest mały park, który dochodzi aż do plaży nad Wisłą. I gdy wyszedłem zaczerpnąć świeżego powietrza, na jednym z drzew parku zobaczyłem dzięcioła zielonego. Pozwolił mi się zbliżyć na odległość kilku metrów, więc mogłem mu się dobrze przyjrzeć. Była to moja pierwsza obserwacja tego gatunku. Nie miałem przy sobie aparatu, więc nie zrobiłem mu zdjęcia. Poniżej załączam zdjęcie, którego autorem jest Kamil Wilkos.
Świetny temat dla profesora Miodka. Przypuszczam, że najlepszym odpowiednikiem barbera jest balwierz. W procesie kształtowania języka polskiego kilkukrotnie zachodziły zmiękczenia (np. niemiecki pfenning przekształcił się prawdopodobnie w polski pieniądz), w wyniku których twarde dźwięki „rbe” zmieniły się w miękkie „lwie” aby ułatwić nam wymowę. Zgaduję, że etymologia tych słów jest taka sama: i barber, i balwierz jak i broda i pewnie kilka innych słów, pochodzą od łacińskiego barbarus, tudzież greckiego barbaros.
PS: Za tego „influencera” gdybym nie znał angielskiego, to mógłbym się obrazić =)
PPS: Jest też wiele innych etymologii „pieniądza” i do nie wiadomo która jest prawidłowa, np. łac. pecunia (non olet)
Dlaczego używamy anglicyzmów? Bo się spieszymy. Spieszymy się także w mowie i chcemy jak najszybciej, używając jak najmniej słów, wyrazić swoją myśl. A anglicyzmy to ułatwiają, bo po polsku czasem trzeba byłoby całym zdaniem opisać to, co załatwi jedno angielskie słówko. Inna rzecz, że często używamy tych anglicyzmów w nadmiarze, nawet jeżeli są odpowiednie polskie słowa, równie krótkie i proste.
Ale, makaronizm był nasżą cechą językowa nie od dziś. Zawsze można udać salonowca wtrącając parę obcych słówek, poza tym nie znając biegle żadnego języka (z ojczystym włącznie)
A ja trochę odbiegnę od głównego tematu – już kolejny raz zauważyłem, ze Pana buty zawsze wygladaja jak nowe (nie chodzi mi o to, ze sa czyste bo to podstawa – one nie maja ani jednej deformacji, zagięcia, fałdy!!) – co robić zeby buty prezentowały się tak wspaniale? Ja regularnie czyszczę buty, uzywam prawidel, nie chodze dzien po dniu w tejsamej parze butow a i tak na kazdym bucie mam widoczne fałdy/zagięcia..
Sposób w jaki pan traktuje buty jest prawidłowy, a ich wygląd po dłuższym okresie czasu zależy w głównej mierze od jakości skóry z jakiej są wykonane. Ja mam rzeczywiście kilka par butów, które są prawie całkiem nowe (miałem je na nogach co najwyżej kilkanaście razy). Mam też takie, które mają po kilka lat, miały okresy dość intensywnego używania i wyglądają oczywiście mniej efektownie. Niestety nie ma cudownej recepty na kondycję butów, te starsze zawsze będą nosiły ślady użytkowania. To nie jest jednak wada, a nawet ma swój urok.
Ja do tego dodam. że na butach źle dopasowanych – za długich, za szerokich – szybciej pojawią się brzydkie ślady używania w postaci np głębokich, poprzecznych załamań.
Ja właśnie wyrzuciłam piękne włoskie lordsy, ze skóry bydlęcej a la krokodyl, które były noszone kilkanaście lat (oczywiście nie codziennie) i załamań żadnych nie miały. Wyrzuciłem je z bólem wielkim, ale niestety szewc idiota je zniszczył i do dalszej naprawy-poprawy się nie nadawały.
No, ale my tu tak o butach, a właśnie Brzeziński gada w trójce z Paryża.
Witam Janie ,nie ukrywam że też dzięki Tobie inspirując się Twoimi propozycjami zrezygnowałem w ostatnim roku z koloru czarnego w swoich ubraniach została mi tylko jedna czarna marynarka , zastępując je kolorowymi propozycjami z lepszym lub gorszym skutkiem i wcale źle się z tym nie czuję.Będąc jednak wczoraj na otwarciu centrum handlowego Alei Bielany we Wrocławiu okazuje się że kolor czarny jest mocno promowany w wielu stylizacjach również przez znane blogerki modowe jako kolor bezpieczny prowadzącym O. Janiaku nie wspomnę ,któremu jednak profesjonalizmu w prowadzeniu tego typu imprez odmówić nie sposób. pozdrawiam
Szanowny Krzysztofie, sama wymiana czarnych marynarek na kolorowe nie podnosi natychmiast atrakcyjności faceta w oczach kobiet. Żeby utwierdzić się w przekonaniu, że moje poglądy w tej materii nie są z epoki dinozaurów, przeczytałam wypowiedzi bardzo wielu młodych kobiet. Otóż okazuje się, że w wyglądzie mężczyzny w pierwszej kolejności zwracają uwagę na „poziom higieny”, czyli schludność: czyste zęby, włosy, paznokcie, buty. Zaraz potem długa lista walorów intelektu i charakteru. Jeżeli chodzi o ubiór, to żadna nie mówiła,że ma być „modny”, awangardowy” czy tp, a raczej „schludny”, bez rażących szczegółów.
O ile marynarkę stosunkowo łatwo zmienić, to nad tym co świadczy o walorach intelektu trzeba niestety trochę popracować…..
Cieszę się Krzysztofie, że czerpiesz inspirację z moich wpisów. I w pełni podzielam twoje zdanie, że bardzo wiele osób i marek promuje czernie i ewentualnie szarości, jako kolory najlepsze dla mężczyzny. Ja się z tym po prostu nie zgadzam i będę nadal usilnie namawiał do kolorystycznych eksperymentów.
Problem ma też swoją drugą stronę; mianowicie wiele marek dlatego zarzuca rynek szaroburymi ubiorami, że takie ubiory się dobrze sprzedają. W przeciwieństwie do tych o nieco odważniejszej kolorystyce. Także np. większym wzięciem cieszą się marynarki z różnymi dodatkowymi przeszyciami, lamówkami, kontrastowymi obrębieniami butonierek i dziurek itp. Dzisiaj miałem dyskusję z firmą która z uporem godnym lepszej sprawy szyje marynarki z wąskimi klapami, a za to z szerokimi rękawami. A powinno być odwrotnie. Jednak coraz liczniejsza jest grupa świadomych klientów, którzy chcą się dobrze ubierać i wiedzą co to znaczy się dobrze ubierać. Jeśli mam swój mały wkład w dzieło poszerzania tej grupy, to bardzo mnie to cieszy.
Szanowna LadyM. Ja absolutnie nie podważam że o atrakcyjności mężczyzny decydują walory o których wspominasz, wyrażając swoje zdanie chciałbym podkreślić jak blog Jana kształtuje mój gust i jak pod jego wpływem zmieniła się moja garderoba ot tyle polecam czytać ze zrozumieniem, pozdrawiam