Tytuł wpisu ma wydźwięk diabelski, jednak nie chodzi w nim o kopyto diabelskie, lecz o kopyto szewskie, które nadaje kształt cholewce buta. Kopyto jest niezmiernie ważnym elementem w procesie powstawania butów. Można nawet zaryzykować twierdzenie, że najważniejszym, bowiem pozostałe elementy tzn. skóra, sposób szycia i/lub klejenia, materiały wykończeniowe, nie zmienią kształtu nadanego przez kopyto. Zaś oceniając but, w pierwszym rzędzie ocenia się jego kształt. Klasyczny kształt cholewki eleganckiego męskiego obuwia nie zmienia się od lat, ale w ramach tej klasyki możliwe są różne; mniejsze lub większe modyfikacje. W Europie można zaobserwować bardzo ciekawe zjawisko polegające na tym, że mężczyźni z krajów leżących na północy i w centrum kontynentu, preferują obuwie zwarte, z mocno zaokrąglonym noskiem, natomiast mężczyźni z południa – lubią buty o kształcie bardziej wydłużonym i z ostrzejszym noskiem. Moim zdaniem w ostatnich latach można zaobserwować powolne przesuwanie się tej umownej granicy – ku północy. Pisałem o tym we wpisie Kurs na zaostrzenie. Zwróciłem w nim m.in. uwagę, że niektórzy producenci dają klientom wybór wykonując podobne modele butów na różnych kopytach.
Zgodnie z moją teorią podziału geograficznego, buty o wydłużonym kopycie i z mniejszym promieniem zaokrąglenia noska, powinny mieć w Polsce mniej zwolenników niż buty zwarte o dużym promieniu zaokrąglenia. Mimo to niniejszy wpis chcę poświęcić właśnie tym wydłużonym butom, których kształt ochrzciłem mianem ’francuskiego’. Bo we Francji cieszą się one największym wzięciem i często można je zobaczyć na nogach eleganckich mężczyzn. Mam przyjaciela, który jest Włochem, ale mieszka na stałe we Francji (w jej południowej części – to ważne), który w ’południowym’ kształcie kopyta poszedł najdalej spośród wszystkich znanych mi osób. A trzeba wiedzieć, że Luigi – bo o nim właśnie mowa – nosi wyłącznie buty wykonywane na indywidualne zamówienie. Co ciekawe zamawia je nie we Francji lecz we Włoszech, najczęściej w rzymskiej pracowni Bocache & Salvucci. Luigi powiedział mi, że we Francji, tego typu buty o bardzo wydłużonym kopycie nazywane są butami… w stylu włoskim. Warto dodać, że nie tylko buty Luigiego są wykonywane na zamówienie. Także jego garnitury i koszule są szyte na miarę. Gdyby ktoś chciał śledzić stylizacje Luigiego, to polecam jego konto na Instagramie: @thesuitedtraveller_.
Chociaż buty z wydłużonym noskiem wytwarzane są przez producentów w różnych krajach (np. przez brytyjską renomowaną markę Gaziano & Girling), to jednak najbardziej wyspecjalizowane są w nich firmy francuskie. Krótki przegląd oferowanych przez nie butów muszę zacząć od bardzo prestiżowej marki Corthay. Jej twórcą jest Pierre Corthay, który w młodości praktykował w firmach John Lobb i Berluti, zaś w roku 1990 zdecydował się na otwarcie własnej pracowni obuwniczej w Paryżu. Początkowo był podwykonawcą dla znanej marki Lanvin oraz oferował ręczne szycie butów na indywidualne zamówienia. Szczęście uśmiechnęło się do niego w roku 1995, kiedy to po artykule na jego temat opublikowanym w International Herald Tribune, otrzymał zamówienie od sułtana Brunei na 150 par butów. No i poszło! Dziś marka Corthay ma salony w Londynie, Nowym Jorku, Tokio, Hong Kongu, Dubaju, Seulu, Pekinie, Moskwie i wielu innych miastach. Uchodzi za markę luksusową i prestiżową, a jej buty są bardzo drogie. Prawdę mówiąc ceny niektórych butów Corthay przyprawiają o prawdziwy zawrót głowy. Na zdjęciu głównym wpisu znalazł się but, który wyszedł spod ręki Pierre’a Corthaya.
Muszę się przyznać, że mam słabość do wydłużonych butów w stylu francuskim. Wprawdzie francuskie marki obuwnicze raczej nie kwapią się z kierowaniem swojej oferty na rynek polski, ale tak się składa, że mam dwie pary butów pochodzące z Francji: obie powstały w Lyonie, gdzie od roku 1985 działa marka Bexley, założona przez Erica Bottona, który kieruje nią do dzisiaj, czyli już przez 32 lata. Ale przecież francuskie kopyto niekoniecznie musi mieć swoje źródło we Francji. Poniżej kilka moich stylizacji z udziałem butów o specyficznym, wydłużonym kształcie i ostrym nosku.
Ja bym nazwał je po prostu mrówkojadami. Te buty wyglądają po prostu komicznie na stopach, gubią wszelkie proporcje, szczególnie u niższych mężczyzn wyglądałyby fatalnie.
Czy wybór noska powinien być dobierany do budowy sylwetki? Wydaje mi się, że mężczyźni niewysocy, o tęgiej, korpulentnej budowie, w butach z wydłużonymi noskami nie wyglądają dobrze – wręcz zabawnie.
Oczywiście wybór kształtu kopyta powinien być dostosowany do wzrostu i rodzaju sylwetki a także do długości stopy. Jeśli nosi się buty o rozmiarze 44 lub większym, to nie można sobie pozwolić na ich dodatkowe wydłużanie.
Pań Luigi prezentuje się znakomicie do kostek.
Też preferuje wydłużony kształt nosaka ale to już wygląda komicznie.
Wydłużone noski absolutnie mi się nie podobają. Zaburzają proporcje sylwetki. Przy coraz węższych nogawkach spodni dłuuuga stopa nie wygląda atrakcyjnie. Ciekawa jestem ponadto, jak te wydłuzone noski zachowują nienaganną formę, gdy właściciel prowadzi w nich samochód. Czy wówczas mrówkojady zamieniają się w borsuki? 😉
Ja jestem zdecydowanie na TAK. Pomimo, że niektóre z zaprezentowanych butów wydają się nieznacznie przesadzone, podejście „południowe” dużo bardziej mi się podoba.
Albo klasyka albo udziwnianie. Buty pana Luigi… no cóż, pozostawię bez komentarza. Pytanie tylko kto by coś takiego założył. Dla mnie /prywatna opinia/ to koszmarki – momentami zakrawające na kicz.
Osobiście nie lubię wydłużanych nosków, a dodatkowo fatalnie prowadzi się w takich butach samochód.
Zawsze powtarzam – Ubiór nie ma krzyczeć „IDEEEEĘ”. Ubiór ma podkreślać osobowość ubranego. Wyjątkowa osobowość wcale nie równa się pstrokate ubranie i pstrokate mrówkojady.
M.
Panie Janie, pokazany pierwszy model Corthay to Arca a nie Barca 😉
Dzięki. Poprawiłem.
1. „Pólnocnoeuropejskie” kopyto wygląda IMHO znaaaacznie lepiej, zatem ubolewam nad owym przesuwaniem się granicy. 😉 To może oznaczać, że niebawem dotrze do Kraju Prywiślańskiego…
2. Buty w kolorze „lila” pana Luigi’ego są, powiedzmy, inspirujące, a brązowe loafersy ze zdjęcia poniżej, są jakby żywcem wyjęte z comedia dell’arte, doskonałe dla Scaramucci’a czy Pantalone… Nie wiem nawet co myśleć, gdy patrze na ten kuriozalny obrazek
3. Twoje, Janie, zdjęcie nr 2 – w granatowych spodniach widać tasiemkę na podłożeniu, to spory błąd krawca (czy krawcowej). Chyba przepłaciłeś za skrócenie, albo w pośpiechu nie obejrzałeś przy odbiorze.
4. Tak „in gremium”, to uważam Twoje buty za znacznie ładniejsze niż te Twojego przyjaciela z Francji, włoskiej proweniencji. Możesz patrzeć mu w oczy z dumą i honorem, bez kompleksów z powodu jego, hmm, bycia „nato in Italia”…
Pozdrawiam, zapewniając po raz kolejny o mojej sympatii dla Twojego bloga, który czytam regularnie i z przyjemnością.
Teza o przesuwaniu się granicy jest moim autorskim odkryciem, ale nie gwarantuję, że się nie mylę.
Myślę, że buty Luigiego nawet we Francji budzą spore kontrowersje; jest raczej wykluczone, żeby mogły się spodobać w Polsce. Przywołałem mojego przyjaciela nie dlatego, żeby spowodować westchnienia zachwytu, tylko żeby wywołać refleksję nad meandrami męskiej mody.
… Co nie zmienia faktu, że bardzo przyjemnie się ów wpis czytało. Takie niebanalne buty chętnie bym pooglądał – ale nie kupił, nawet gdyby leżały w moim zasięgu finansowym, w co powątpiewam…
To jest tak samo jak z oglądaniem sztucznych ogni, wg Wojciecha Manna: „Ładne to to, ale na cholerę mi w domu?” 🙂
Z niecierpliwością czekam na kolejne wpisy…
Pozdrawiam.
Panie Janie,
Czy w kolejnym (bądź w przyszłości), mógłby Pan poruszyć temat zachowania się na przyjęciach (wesela, praca itp.) ?
Zagadka zrodziła się na mnie, kiedy na ostatnim weselu została mi zwrócona uwaga, że nie powinno się zdejmować marynarki, ani (co gorzej) zdejmować krawat.
Gdyby Pan to naprostował, byłbym bardzo wdzięczny!
Pozdrawiam.
W różnych moich wpisach przewija się kwestia zdejmowania marynarki. Opowiadam się zdecydowanie przeciwko jej zdejmowaniu na wszystkich zdarzeniach o dużym stopniu formalności (przyjęcia, bale, wesela, spotkania biznesowe) a także w pracy, gdzie obowiązuje kod garniturowy.
Ostatnio zamówiłem sobie na Zalando taki model https://www.zalando.pl/pier-one-oksfordki-cognac-pi912aa2w-o11.html . Na zdjęciach nie zauważyłem wydłużonego noska, jedna w rzeczywistości przód był dłuższy niż się spodziewałem, ale przywykłem i spodobało mi się to. Obawiałem się, że wpłynie to na komfort użytkowania, ale nic takiego nie miało miejsca.
Swoją drogą, Janie, co sądzisz o tym modelu, tzn ciemnobrązowych, zamszowych oksfordkach? Z czym najlepiej będzie się komponował w stylizacjach bardziej casualowych? Możesz podrzucić kilka inspiracji?
Interesujące buty w atrakcyjnej cenie. Intrygująca jest nazwa „oksfordki”, gdyż nie są to oksfordy (wiedenki), tylko derby (angielki). Ale w końcu nie o nazwę chodzi. Być może prezentowałyby się jeszcze lepiej, gdyby nie „ozdobne” przeszycia na obłożynie.
Buty zamszowe są mniej formalne od tych ze skóry licowej. Idealne będą do dziennych garniturów (szczególnie w jasnych kolorach) oraz wszystkich zestawów koordynowanych i casualowych z wyjątkiem takich z czarnymi spodniami. W sam raz do dżinsów i chinosów. Żeby je utrzymać w należytym stanie należy się zaopatrzyć w specjalną szczoteczkę do zamszu. Taka szczoteczka ma z jednej strony wypustki gumowe, z drugiej – druciane. częścią drucianą usuwamy mocniejsze zabrudzenia (np. zaschnięte błoto), a częścią gumową wygładzamy włoski zamszu.
Racja, dziękuję – nazwa w aukcji mnie zmyliła, a nie znam się na tyle, żeby samemu rozpoznać rodzaj. Co do ceny, to udało mi się je kupić za 119 złotych w wyprzedaży. Dziękuję również za odpowiedź na moje pytanie.
Witam Janie , z innej beczki widuje u Ciebie czasami zaprasowane kanty w codziennych chinoasach ,kupiłem ostatnio granatowe chinosy z firmy Bytom zaprasowałem w nich kanty i przyznam że wygląda to o wiele lepiej co sądzisz? pozdr
Można i tak, i tak. Jeśli chinosy są z bawełny o dość dużej gramaturze, to dobrze wyglądają z kantem. Natomiast spodnie typowo letnie, z cienkiej bawełny, lepiej wyglądają bez kantu.
Jestem pod wielkim wrażeniem bloga. Trafiłam tu przez Instagram ale będę zaglądać częściej. Pozdrawiam 🙂
Bardzo mi miło. Zapraszam 🙂
Kolor brązowy jest jak najbardziej akceptowalny w polskich warunkach 🙂 … te niebieskie, fioletowe, bordowe – już gorzej.
Kilka lat temu kupiłem sobie takie mrówkojady-lakierki firmy Wojas na swój ślub… no trudno. Walory estetyczne były dyskusyjne. Walory użytkowe – tu był kłopot bo noski zadzierały mi się o posadzkę… a przy tańcach nie tylko ja potrafiłem podeptać partnerkę. Podsumowując po tym epizodzie sprzedałem je jako buty właśnie w „włoskim stylu” i wtedy byłem już z nich zadowolony:-)
Tak się zastanawiam, jakie buty miał na nogach Pierre Corthay na prezentowanym powyżej zdjęciu, które jest ucięte dokładnie w najciekawszym miejscu.
2 lata temu kupiłem czarne oksfordy ze skóry jagnięcej na francuskim kopycie właśnie i szybko stały się moimi ulubionymi butami na formalne okazje.
Panie Janie,
Czy buty uszyte na 'francuskim kopycie można inaczej nazwać butami typu 'richelieu’ ?
Osobisście uważam, że buty uszyte na francuskim kopycie prezentują się dużo bardziej elegancko / interesująco, ze względu na bardziej zaostrzone kształty.
Być może, moja opinia to odzwierciedlenie pańskiej 'teorii geograficznej’, ale moim zdnaiem (i tak jak Pan zauważa) w Polsce nie widuje się zdyt wielu mężczyzn w butach uszytych na francuskim kopycie.
Ponadto do arykułu dodałbym buty marki J.M. Weston
http://www.jmweston.fr/richelieu-7-oeillets-black-tie-cuir-veau-box-noir
http://www.jmweston.fr/richelieu-cycliste-black-tie-cuir-veau-box-noir
Pozdrawiam,
Maciej
Richelieu to buty z zamkniętą przyszwą czyli wiedenki, czyli oksfordy. Z rozpędu także lotniki są zaliczane do grupy richelieu/wiedenek/oksfordów/oxfordów.
Większość tych butów to po prostu dzieła sztuki. Jak dla mnie – wyłącznie dłuższe noski, jeśli tylko wzrost i stopa pozwala… Zaś ów Lugi…cóż tu deliberować…. skubany ma styl, o jakim większość polskich (i innych słowiańskich) samców nie śniła… Dopracowany w każdym calu. Za to kochamy i doceniamy „włoszczyznę”. Pozdrawiam.
P. Luigi wygląda komicznie jak dla mnie. Może sobie wrzucać takie fotki na Instagrama jako wzór mody. Jak bym był z kimś tak ubranym na spotkaniu i bym go nie znał, nie potraktowałbym tak ubranej osoby poważnie. Fircyk, pajac, komediant, …. Takie skojarzenia mam na pierwszym planie.
Twoje buty są sto razy ładniejsze.
Do wszystkich zbulwersowanych ,robię to rzadko a jak czytam oceny typu pajac to od razu widzę tych samców ,którzy dopiero wyszli z trepów i mają rozklepane stopy w wyburzałych i pościąganych skarpetach .
Przepraszam za wpis .
Nie ma za co; choć pretensjonalny trochę…
Odświeżam sobie ostatnio wiele tekstów z bloga. Pragnę przy okazji wyrazić podziękowanie za ich tworzenie. To wciąż najlepszy blog w Polsce. Większość niestety poszła w zbyt nachalne reklamy i ograniczyła pisanie na rzecz Instagrama/Facebooka. U Pana jest stale nowy materiał o wysokiej wartości, a ewentualne współprace są przeprowadzone z wyczuciem i smakiem. Jak na gentlemana przystało 🙂 Chapeau bas!
Noski w Pańskich butach prezentują się dobrze, a nawet bardzo dobrze, ale u pana Luigiego to jednak jest pewne karykaturalne przerysowanie. Najważniejsze żeby się podobały użytkownikowi, więc cokolwiek dalej napiszę można by równie dobrze przemilczeć, ale… Pozwolę sobie. Internet wszystko przyjmie.
Niestety ogólna prezencja pana Luigiego wydaje mi się nieciekawa. Rozumiem, że są to nietanie buty i garnitury robione na zamówienie przez krawców i szewców, a niestety wygląda w nich, jak ja, gdy założę na siebie za mały o jeden rozmiar garnitur z Wisły o kroju „super slim”… Czyż to nie przypadkiem „ekstremalny slim” anno domini 2017 ?
PS: Z tym garniturem z Wisły to oczywiście trochę przesadzam… Spodni niestety bym nie zapiął, ale marynarka… Podobnie by wyglądała 🙂
Pozdrawiam
Dziękuję za miłe słowa pod adresem bloga 🙂
Luigi powiedział mi kiedyś, że jego buty budzą wielkie kontrowersje nawet w Cannes we Francji, gdzie mieszka. A południe Francji to przecież miejsce, gdzie akceptacja dla mocno wydłużonych nosków butów jest chyba największa w Europie 😉 No cóż: taki jest jego styl – bez wątpienia bardzo wyrazisty, ale też kontrowersyjny. Mało kogo pozostawi obojętnym, a to czy liczba zwolenników będzie większa od liczby przeciwników, czy odwrotnie, jest sprawą drugorzędną.