Sprzężenie zwrotne, o którym chcę dziś pisać to wzajemny klincz, w którym trzymają się producenci odzieży i obuwia oraz klienci, uniemożliwiając zastąpienie wszechobecnych na półkach – modowych koszmarków, rzeczami klasycznymi i ładnymi. Producenci uważają, że klienci gardzą zwykłymi klasycznymi ubraniami i butami, domagając się kolorowych przeszyć, kontrastowych wykończeń, zwielokrotnionych kołnierzyków i generalnie licznych dodatkowych ozdobników. Zaś klienci, widząc, że takie rzeczy są oferowane przez renomowanych producentów, uważają je za modne i stylowe. I błędne koło się zamyka. Kto pierwszy odważy się je przerwać?
Argument producentów – że naród łaknie takich koszmarków, więc oni, żeby zarobić, muszą je produkować – nie trafia do mojego przekonania. Nikt mi nie wmówi, że Vistula, reklamując swoją najnowszą kolekcję odzieży, ubrała Roberta Lewandowskiego w czarny garnitur, czarną koszulę i czarny krawat dlatego, że tego oczekują klienci. Ktoś w Vistuli uznał po prostu, że tak jest ładnie i elegancko. Być może zresztą, to sam pan Robert zdecydował, iż tak będzie ciekawie (spółka, w przekazie marketingowym utrzymuje, że Robert Lewandowski miał udział w tworzeniu kolekcji), a w Vistuli nikt nie potrafił albo nie chciał mu powiedzieć, że przeciwnie: będzie nieelegancko, brzydko i w złym guście. Wyszło jak wyszło. Najgorsze jest jednak to, że cała masa ludzi będzie teraz uważać, że czarna koszula i czarny krawat do czarnego garnituru, to są wyżyny stylu i elegancji. I będzie się starało ten trend naśladować. Zespół Pectus, na festiwalu w Opolu kilka dni temu pokazał próbkę, co z tego może wyjść.
Kształtowanie się masowych gustów estetycznych i modowych to bardzo ciekawy temat sam w sobie. Bowiem kształtują się one pod wpływem bardzo wielu czynników, które oddziałują nawzajem na siebie. W pierwszym okresie największą rolę odgrywa rodzina i środowisko, w tym także szkoła, później coraz większe znaczenie ma Internet. Jednak jeśli chodzi o kształtowanie gustów modowych najważniejszą rolę przypisałbym dwóm czynnikom: osobom, które są sławne i często pokazują się w telewizji (czyli tzw. celebrytom), oraz firmom odzieżowym o największym potencjale (w tym największych środkach przeznaczanych na reklamę). Jeśli te dwa czynniki połączyć ze sobą, jak to właśnie ma miejsce w przypadku Vistuli i Roberta Lawandowskiego, powstaje przekaz o ogromnej sile oddziaływania. Korzystając z tej siły można np. przekazać, że klasyka męskiej mody podsuwa najlepsze rozwiązania: harmonijne proporcje garnituru, elegancką biel koszuli skontrastowaną z ciemnymi barwami marynarki i krawata, niełączenie ze sobą wyrazistych wzorów, umiar w dobieraniu dodatków itp. Ale można także ogłosić zerwanie z nudną klasyką: proporcje garnituru zaburzyć skracając marynarkę, zastosować ciemną koszulę (najlepiej czarną), wąziutki krawat i wąziutkie klapy w marynarce, oraz dużo wyrazistych wzorów na raz. Im więcej ludzi da się na to nabrać – tym bardziej wzrośnie sprzedaż?
Byłem ostatnio na Targach Mody w Poznaniu i miałem okazję obejrzeć ofertę, która w najbliższych sezonach znajdzie się na półkach i wieszakach sklepów odzieżowych i obuwniczych. Nie tych największych – sieciowych – bo one się na targach nie wystawiały, ale tych mniejszych ulokowanych na ogół poza centrami handlowymi dużych miast. To co zobaczyłem nie napawa optymizmem, powiem więcej: napawa lekką trwogą. Zobaczyłem bowiem rzeczy jak z koszmarnego snu: brzydkie, tandetne i w wyjątkowo złym guście. Szczególnie wyraźnie było to widać w ofertach koszulowej oraz obuwniczej. W koszulach nadal synonimem elegancji pozostają kontrastowe guziki i kontrastowe obrębienia dziurek, a także podwójne kołnierzyki z kontrastowych tkanin lub bardzo wąskie kołnierzyki button down. Na stoisku dość znanego producenta koszul dowiedziałem się, że koszule dopasowane odchodzą do lamusa; od nowego sezonu będą obowiązywać koszule obszerne, w kroju regular. Co ciekawe zobaczyłem tam bardzo wiele ładnie wyglądających koszul: z dobrych tkanin, w jasnych kolorach, z dużymi wyłogami kołnierzyków. Wszystkie były w kroju regular i mam niestety podejrzenia, że dla większości osób o normalnej sylwetce nie będą się nadawały do noszenia ze względu na obszerność. Miałem okazję obejrzeć pokaz koszul tej firmy, ale pochodzących z innych linii: slim i super slim. Pomijając fakt, że wszystkie miały małe wyłogi kołnierzyków oraz kontrastowe guziki i obrębienia dziurek, to były… zbyt obszerne jak na sylwetki prezentujących je modeli. Jeśli koszule slim i super slim wydały mi się zbyt obszerne, to jakie będą koszule typu regular.
Jeśli chodzi o obuwie, to w Poznaniu obowiązywała zasada: im dziwniej tym lepiej. Klasycznych modeli butów w zasadzie nie było wcale, nie dostrzegłem także butów na skórzanej podeszwie. Za to triumfy święciły buty z lakierowanej skóry; wygląda na to, że będzie to hit kolejnego sezonu. Najwięcej było różnego rodzaju odmian sneakersów oraz takich, które wyglądały jakby były projektowane na ślub w Las Vegas. Ale nie zwykły ślub w Las Vegas tylko taki mocno odjechany. Na co mogą się przydać w smutnym kraju nad Wisłą – doprawdy nie wiem. Niestety gospodarze stoisk z tymi dziwnymi butami nie pozwalali ich fotografować. Najpierw myślałem, że się ich zwyczajnie wstydzą (ja bym się wstydził na ich miejscu), jednak później zorientowałem się, że się obawiają, żeby konkurencja nie skopiowała ich wzorów. Serio 🙂 Jednym z wystawców oferujących tego typu obuwie była hiszpańska firma Mister Shoes. Niestety na ich stronie nie ma tych najbardziej odjechanych wzorów. Poniższe zdjęcie to tylko namiastka. Zaś kolejne zdjęcia pokazują przykłady z oferty polskich producentów.
Jeśli abstrahować od oferty producentów wystawiających się na targach mody w Poznaniu, to sama impreza była bardzo ciekawa. Zwracała uwagę dobra organizacja (np. napoje i kanapki serwowane gratis dla uczestników i gości) oraz, odbywające się przez cały czas targów, prezentacje (np. szkolenia dla właścicieli lub menedżerów sklepów). Imponująca była też wieczorna gala po pierwszym dniu targów, na której miały miejsce pokazy oraz wręczane były różne nagrody, w tym najbardziej prestiżowa – nagroda o długiej tradycji – złoty medal targów. Niestety ubiory większości uczestników gali (czyli przedstawicieli rynku mody) pozostawiały wiele do życzenia. Na zdjęciu poniżej widzimy tego przykład: jest to chwila po wręczeniu złotego medalu targów. Pani w środku to przedstawicielka firmy, która została nagrodzona – jej wieczorowy ubiór odpowiadał mniej więcej standardowi jaki zaobserwowałem na gali. Panowie po obu jej stromach to prezes spółki Międzynarodowe Targi Poznańskie oraz przewodniczący kapituły przyznającej nagrody – byli jednymi z najlepiej ubranych. Z boku: prowadzący galę. Czy też uważacie, że nazwa produktu: skóra bydlęca naturalna tango koniak – jest piękna?
Pod koniec roku 2012 Michał Kędziora – Mr.Vintage – opublikował na swoim blogu wpis ’Dlaczego polskie buty są brzydkie?’. Minęło pięć lat a jego wnioski z tamtego wpisu zachowują swoją aktualność. Mało tego: można je rozszerzyć na inne segmenty rynku modowego. Dlaczego tak się dzieje i czy musi się tak dziać? Jest oczywiste, że firmy odzieżowe nie działają po to, żeby kształtować gusta klientów tylko po to, żeby przynosić zyski swoim właścicielom. Kluczowa jest zatem odpowiedź na pytanie czy zarabiać można tylko schlebiając najbardziej prymitywnym gustom, czy też rentowną działalność da się prowadzić oferując rzeczy ładne i klasyczne. Niebywały sukces biznesowy firmy Suit Supply dowodzi, że niekoniecznie trzeba się upierać przy czarnych koszulach do czarnej marynarki z wąskimi klapami i guzikiem w okolicach mostka. Można i klasycznie, i ładnie, i zyskownie. Sprzężenie zwrotne może zacząć działać na korzyść i firm, i klientów. Trzeba po prostu chcieć.
Janie,
producenci produkują to czego domaga się rynek. Osoby w moim otoczeniu i ja sam mamy już odsyć koszul super slim i kupujemy masowo zwykłe proste koszule. Tak, musimy w tym stroju wytrwać często i gęsto po 12 godzin a nikt nie będzie siedział tyle czasu w „dopasowanej elegenckiej koszuli” upięty przez tak długi czas. Po prostu ma być wygodnie a elegencja schodzi na drugi plan.
Co do butów, to doskonale znam tą branżę. Klienci chcą takich butów. Przeciętny kowalski chce mieć ładne buty na szerokim kopycie zeby były wygodne. Klasyczne są „zwykłe” i dlatego się nie sprzedają. Na prawdę nie wiele osób stać na to żeby kupić sobie 3-4 pary butów na sezon po 700zł+ dlatego kupują buty o połowę tańsze, które może nie są tak szpanerskie jak szyte ramowo na skórze ale są równie wygodne.
Jeśli jako producent chciałbyś robić klasyke to wyłożył byś się szybciej niźli rozwinął.
Marcinie,
moim zdaniem, zupełnie pominąłeś sedno problemu. Wydatek 700 (albo 1500, albo 200 zł) na buty nijak się ma do tego czy wyglądają jak koszmarki. Przypuszczam, że jeżeli się uprzesz, kupisz za 1500 zł buty, które wyglądają, jakby projektował je ktoś pod wpływem mocnych środków odurzających. Pewnie prawdą jest też, że w segmencie za 200-300 zł łatwiej znaleźć takie buty, ale jest na to prosta rada – można po prostu ich nie szukać? Można kupić w miarę klasyczny, formalny but za 200 (na przecenie w sieciówkach)-350 zł i to naprawdę spokojnie. Zwykły, najprostszy fason derby lub oxford. Wiadomo, że design w butach za 700 czy 1500 zł będzie ładniejszy, buty będą szyte (nie klejone), będą miały skórzaną podeszwę i ogólnie będą lepszej jakości i bardziej trwałe, ale nie mając np. środków na kupowanie butów za 700 zł (pewnie ma takie środki zdecydowana mniejszość społeczeństwa) nie trzeba „na przekór” kupować jakiegoś pstrokatego zielono-bordowo-złotego paskudztwa z przeszyciami, można kupić w miarę klasyczne derby lub oxfordy w kolorze czarnym lub granatowym. Podsumowując, to trochę tak, jakby ktoś stwierdził, że nie stać go na piękny, klasyczny, granatowy garnitur za 2000 zł stwierdził, że zamiast kupić w miarę klasyczny i w miarę zgrabny garnitur w sieciówce na przecenie za 700-800 zł kupi sobie za te same 700-800 zł poliestrowy, błyszczący, fioletowy garnitur z czerwonymi przeszyciami.
Podobnie rzecz się ma z koszulami – nie do końca rozumiem wywodu o byciu upiętym w koszuli slim fit albo super slim fit. Szczerze mówiąc – być może nie mam wiedzy – ale koszule w modelu „super slim”, w który ciężko się zmieścić naprawdę (a jestem w miarę szczupły), to z rodzimych marek ma rzeczona Vistula. Jeżeli natomiast komuś nie pasuje koszula slim fit i czuje się w niej „upięty” – niech jej nie kupuje, tyle. Po to są kroje slim fit, żeby osoby szczupłe czy wręcz chude nie musiały wyglądać w koszuli jakby ubrali spadochron, po to są kroje regular, żeby osoby o bardziej tęgiej budowie nie wyglądały, jakby miały koszule po młodszym i chudszym bracie. I wcale nie jest tak, że fasonów regular ze świecą szukać. Pierwszy lepszy sklep z koszulami – internetowy sklep Wólczanka, dostępnych koszul wyszczuplonych 453, klasycznych – 473. Dla każdego coś innego.
Myślę, że robienie „klasyki” nie jest powodem do wyłożenia się, po prostu trzeba to robić umiejętnie, przede wszystkim od strony marketingowej. Skoro Polacy zamawiają jednak produkty SuSu ze sklepu internetowego, to pewnie byliby bardzo zadowoleni i chętnie kupowaliby w sklepie stacjonarnym, gdyby powstała rodzima marka promującą właśnie taką klasyczną elegancję, bez udziwnień. Trzeba tylko – za autorem bloga – przerwać to błędne koło.
Zgadzam się, że nie ma prostych zależności: niska cena = brzydki produkt i wysoka cena = ładny produkt. Wprawdzie często tak jest, ale może też być odwrotnie. Natomiast nie istnieją oczywiście zależności, które sugeruje Marcin: elegancki produkt = niewygoda i byle jaki produkt = wygoda.
Czy firma, która produkowałaby wyłącznie klasyczne wzory ubiorów i obuwia jest skazana na porażkę na naszym rynku? (Mam na myśli duże marki sieciowe, a nie niszowych producentów kierujących swoją ofertę do świadomych klientów) Prawdopodobnie tak. Ale przecież może oferować i jedno i drugie, tzn. koszmarki których łaknie masowy klient i proste, klasyczne wzory kierowane do wyrobionych klientów. Przykładem firmy, która z powodzeniem realizuje taką strategię jest firma obuwnicza NORD ze Słupska. Ma w ofercie takie buty, że zęby bolą od samego patrzenia, a ma też piękne klasyczne buty doskonałej jakości, szyte metodą Goodyear na kopytach o idealnie wyważonych proporcjach i ze skór najbardziej renomowanych garbarni.
Nie mam nic przeciwko koszulom o prostym kroju. Chodzi mi tylko o to, żeby koszula nie miała kilkunastu centymetrów za dużo w obwodzie. Taka koszula wcale nie jest wygodna; fałdy tkaniny pod marynarką bardzo przeszkadzają, a po zdjęciu marynarki (czego się nie powinno robić) wygląda się jakby się miało o 10 kg więcej. Elegancka koszula to nie jest koszula obcisła! Koszula musi mieć pewien luz, który najlepiej jest ocenić w pozycji siedzącej z rozluźnionymi mięśniami. Wówczas koszula może przylegać do torsu, ale nie może być na nim opięta, a guziki nie mogą się rozłazić. Taka koszula w pozycji stojącej będzie właśnie dawała kilka centymetrów luzu, a jednocześnie nie będzie tworzyć bufoniastych fałd nad paskiem.
Nie sprawdzałem koszul typu regular firmy, o której piszę we wpisie. Wyciągnąłem jedynie wniosek przez analogię: skoro koszule slim fit tej firmy są nieco zbyt obszerne, to koszule regular będą obszerne w stopniu nieakceptowalnym. Nie jest ważna etykietka jaką ma koszula, lecz to jak ona wygląda na osobniku, który ją założy.
Noszę koszule slim i nie zauważyłem pod jakim względem miałyby być mniej wygodne od kozul w krolu „zwykłym”. Oczywiście nigdy ani jedne ani drugie nie będą tak wygodne jak t-shirt, ale to chyba wiadomo. Czy nie myli pan koszul slim fit z koszulami o-rozmiar-za-małe?
„przeciętny Kowalski chce mieć ładne buty”, „klasyczne są zwykłe”, „nie są tak szpanerskie jak szyte ramowo na skórze, ale równie wygodne”
Dopóki taki będzie pogląd ogółu na klasyczną elegancję (klasyczne rzeczy są nieładne, a jednocześnie szpanerskie i generalnie traktowane z pogardliwym lekceważeniem) to nigdy nie będzie dobrze.
Sądzę że męska moda wygląda jak wygląda dlatego że producenci produkują odzież ktora poprostu będzie się sprzedawać .Niby wiele rodzimych marek inspiracje czerpie z mody wloskiej ale trudno znaleźć na garnitur z nogawką 18 cm i długością do kostki no i oczywiście dla wielu panów to jeszcze nie do przejścia jest .Czasami rozmawialem z sprzedawcami i niestety odważne kolory również ciężko sie sprzedają, i tak to wyglada .Jesli się nasza mentalność nie zmieni chyba jeszcze długo bedziemy skazani na takie widoki
Nazwa produktu okropna 🙂 w dodatku pleonazm. Proponuję lepszą – „Skóra bydlęca naturalna Whiskey Tango Foxtrot”
Twoja propozycja jest super. Powinieneś ją zastrzec i później udzielać licencji garbarniom 🙂
Trzeba pamiętać, że SuitSupply to nisza i to nie tylko u nas. Może na Zachodzie nie jest tak tragicznie jak u nas, jednak ludzie tam też nie ubierają się idealnie.
Na marginesie, skojarzyło mi się patrąc na kampanię Vistuli z Panem Lewandowskim. Skoro istnieją tzw. salony mody ślubnej (najczęściej ze strasznie tandetnym asortymentem w części męskiej), może powinny powstać salony mody pogrzebowej i w ten segment rynku tak kampania jest kierowana?
Firmy oferujące tzw. ubiory ślubne to kolejny ciekawy temat. Rzeczywiście to co tam można zobaczyć w zakresie ubiorów męskich, woła o pomstę do nieba.
Natomiast w ubiorze na pogrzeb bezwzględnie konieczna jest biała koszula, więc pan Robert Lewandowski się w ten nurt nie wpisuje. Może należałoby stworzyć pojęcie 'moda celebrycka’ bowiem niektórzy nasi rodzimi celebryci, a także 'kreatorzy mody’ bardzo sobie upodobali czarne koszule łączone z czarnym krawatem lub muchą do ubioru wieczorowego.
Wydawało mi się, że „czarna koszula tylko na pogrzeb”. Cieszę się że zostałem z tego błędu wyprowadzony, a jednocześnie mam nadzieję że nieprędko mi się ta wiedza przyda.
Dlaczego polskie buty są brzydkie? Bo są tanie. Dlaczego są tanie? Bo klient nie chce za nie płacić więcej niż 350/400 złotych. A na dodatek jak zapłaci za te lepiej zrobione (lepsza skóra, szycie i uformowanie na kopycie), to i tak może się przejechać i w butach za 700 złotych zacznie dziać się coś złego (to taka ściema polskich elegantów internetowych, że buty Berwick, Meermin i Yanko to na pewno wytrzymają długie lata – guzik prawda:) ).
Absolutnie się nie zgodzę. Można kupić poprawnie wyglądające buty za niewielkie pieniądze. Będą klejone na gumowej podeszwie, materiały nie będą najwyższej jakości, ale będą wyglądać przyzwoicie.
PS. I w drugą stronę – widziałem mnóstwo koszmarnie drogich koszmarnie brzydkich butów.
W drugą stronę tak, ale pierwotną nie. Nie da się kupić butów poprawnie wyglądających za niewielkie pieniądze, bo wyglądają przyzwoicie na witrynie sklepowej. Parę założeń i szybko zaczną wyglądać jak brzydko pogięta skóra.
Żadna ściema. Mam w sumie niecałe 10 par Loake 1880, Berwicków, Bow-Tie, Barkerów (nie tych z najwyższych linii), każda para chodzona 1-2 razy w tygodniu – do pracy (dość ruchliwej typu biurowego). Żadna z par po kilkudziesięciu założeniach nie wykazuje istotnych oznak zużycia – wszystko wskazuje na to, że wytrzymają dobrym stanie i wyglądzie i po 10 lat, o ile nie więcej.
Mam też Crownhille, ale te są jeszcze bardzo mało chodzone, więc nie mogę ocenić trwałości.
Średnio każda wspomniana para kosztowała 500 zł (rabaty, tzw. okazje itd.).
Kiedyś nosiłem (całkiem klasyczne stylistycznie) Ryłko, Zign. M. Dutti. Każde po jednym sezonie już wyglądały na wyraźnie zmęczone.
Mam też 4 pary Nordów Elite – linia szyta (uproszczona metoda GYW, bez pasa) – cena regularna 550, rabatowa ok. 250-300. Wszystkie maja bardzo trwałe podeszwy i dobre wykonanie, lecz w dwóch parach skóra po dwóch sezonach dosłownie zaczęła się marszczyć jak papier i pękać, pozostałe dwie pary po kilkudziesięciu założeniach są jak nowe.
Dodam, że wszystkie moje buty trzymam na prawidłach (minimum dzień po zdjęciu ze stop) i regularnie konserwuję i czyszczę środkami Saphir (krem, pasta woskowa, mleczko nawilżające i raz na rok Renomat.
Może miałem szczęście, może to zasługa dbania o buty, ale ani raz się nie przejechałem na tych tzw. markowych (ze średniej, nazwijmy to, półki). I różnica między nimi a pozostałymi jest bardzo w wygodzie, trwałości oraz wyglądzie. A jeśli się zestawi ich żywotność z cenami – to rachunek jest prosty. Ale niestety jednorazowy wydatek jest znacznie większy niż przy butach „niemarkowych” (bo promocje i okazje są w obu grupach cenowych podobne).
Zawsze mnie zastanawiało czy trwałość drogich butów wynika z samych butów czy raczej z tego że noszą je bogaci ludzie. Ludzie których stać na buty Loake częściej niż ogół ludzi wykonują pracę intelektualną w biurze, są w stanie pozwolić sobie na noszenie na zmianę większej ilości par butów, oraz na zakup odpowiednich akcesoriów do pielęgnacji tegoż obuwia. Trodno się dziwić że takie buty wytrzymują dłużej.
Trwałość butów to po prostu wypadkowa kilku czynników. Jaki but, jaki chód, jak się dba, jak często używa, etc. Mój ojciec kupił dwa lata temu buty za niecałe 300 zł, używa prawie codziennie, dba (wojskowa szkoła dbania o buty) i wszystko z nimi wporządku:)
Janku, o co Ci właściwie chodzi? Nie masz instynktu samozachowawczego i podcinasz gałąź, na której siedzisz?
Jeśli ogół nagle zacząłby ubierać się zgodnie z zasadami, którym hołdujesz, to o czym byś pisał? Z ptaków nie wyżyjesz 😉
Poza tym – po co ubieramy się starannie, z klasą, wyczuciem stylu? Po to, żeby się wyróżnić, czy po to żeby się wtopić w tłum? Ja to pierwsze 🙂
I jeszcze dłuugo tak będzie – facet ubrany ze Smakiem będzie przyciągał więcej zaskoczonych spojrzeń od tego, który ubrał się na bazarze. I dobrze, niech się gapią!
A propos – na Ciebie się gapią, prawda? Wiesz, o czym piszę – niektórzy faceci z niechęcią („pewnie pedał”) a kobiety z zainteresowaniem… Jak się z tym czujesz? Przywykłeś?
Serdeczne pozdrowienia, Tomek
A jednak marzy mi się sytuacja, gdy duża część mężczyzn będzie dobrze ubrana. Gdy dbałość o ubiór (i ogólnie o wygląd), o sylwetkę, o zdrowie, o higienę itp. będą na porządku dziennym. Z rozkoszą wtopię się w taki tłum i przestanę się wyróżniać.
Niespełna trzy lata temu napisałem emocjonalny wpis Gala w filharmonii, w którym poddałem ostrej krytyce ubiory męskiej części widowni. Marzy mi się podobny wpis, w którym opiszę podobną galę, na którą wszyscy panowie przyjdą w smokingach lub wieczorowych garniturach. I dołączę zdjęcia 🙂
Wiedziałem, że tak powiesz. Dobry z Ciebie człowiek! 🙂
Właśnie kończę swój urlop na Sycylii i tu właśnie tak jest – faceci są ubrani w marynarki o normalnych proporcjach, koszule z podwiniętymi rękawami lub koszulki polo. Trudno znaleźć kogoś w powyciąganym t-shircie. Na nogach buty mniej lub bardziej formalne, ale głównym ozdobnikiem jest dziurkowaniu brogue, a nie dodatkowe przeszycia czy zamki z boku. Dobrze się patrzy na taki tłum – nie ma w nim wyróżniających się dobrym ubiorem jednostek, ale jest spójny ogół. Zazdroszczę tego widoku 🙂
Kolekcja Vistuli z Robertem Lewandowskim to bardzo ciekawe zjawisko. Obserwuję to już po raz dugi, wszędzie gdzie pojawia się na stronie nazwisko Roberta +30 %. Cenię Roberta jako sportowca ale mam nadzieję, że nie dali mu zaprojektować własnej kolekcji a co gorsza później w niej się wystąpić w niej jako wzór dla młodzieży. Przypominam Robert Lewandowki zdobył 8 miejsce w rankingu najlepiej ubranych Polaków 2016r wg Playboya. Już chyba nieszczęsna kampania z Olbrychskimi była lepsza (kampania foto nie marketingowa).
P.S Janie, doradź proszę gdzie w Polsce można kupić płszcz wełniany do 1000 zł od 3 lat jest z tym problem w naszym kraju.
pozdrawiam
Ja bym ci polecił płaszcz Neapol z kolekcji Va Banque Próchnika. Sam mam taki; jest naprawdę świetny.
Panie Janie, a może Pan doradzić rozmiar płaszcza?.
Marynarki kupuję z rozmiarze 52, czy płaszcz też powinienem w takim samym? Zazwyczaj będę go zakładał na marynarkę, zastanawiam się w związku z tym nad rozmiarem 54…, chciałbym uniknąć odsyłania.
Ale czy nosi Pan marynarki 52 z Próchnika? Jeśli tak, to rozmiar płaszcza też powinien być 52. Jeśli pasują na Pana marynarki 52 innych marek (np. Vistuli), to z Próchnika trzeba brać 54. Oczywiście najlepiej byłoby przymierzyć w salonie, ale to pewnie jest dla Pana trudno wykonalne.
Rozmiar 54 jest ok. Płaszcz super, dziękuję za wskazanie kierunku :-).
Proszę jeszcze o radę, czy poleciłby Pana marynarkę Country1? Nie wiem czy jest to Pana projekt (brak informacji), jeśli nie to za „standard” Próchnik 600zł raczej nie warto dać moim zdaniem.
http://sklep.prochnik.pl/glowna/5406-marynarka-country-1.html
Z natury o dziwo jestem optymistką, więc zasugeruję, że być może należy mieć nadzieję, że na segment mody męskiej wpłynie też trend, który od jakiegoś czasu pojawił się w modzie damskiej: da się już kupić sukienki, spódnice i bluzki z naturalnych tkanin, w ładnych i klasycznych krojach, w których człowiek typu kobieta nie lęka się, że kiedy się pochyli świat ujrzy zarazem jej biustonosz, jak i majtki…
Nie jestem pewien, o jaki trend Ci chodzi… Bo jeśli chodzi o wykorzystanie naturalnych tkanin, to moda męska jest chyba sto lat przed damską. Ładnych i klasycznych strojów nie brakuje. A prawie na pewno żaden z nas nie lęka się, że spod koszuli będzie mu widać biustonosz 😉
Gdzie kobieta może kupić sukienki, spódnice i bluzki z naturalnych tkanin, w ładnych i klasycznych krojach? Najlepiej nie wydając na nie od razu fortuny? Wszędzie jest poliester i źle skrojone marynarki. Naprawdę chętnie się dowiem, bo już nie mam siły szukać…
Niestety nie mam rozeznania w modzie damskiej. Ale znam kilka marek, które mogę polecić: Justyna Ołtarzewska, Monika Kamińska, a jeśli chodzi o szycie na miarę to Monika Mrońska.
Witaj Janie,
Mam pytanie odnosnie Twoich skarpet marki Wola (kolekcja z obrazami ). Chciałem je kupić, ale na stronie internetowej wydają się bardzo krótkie i na dodatek podpisane jako damskie. Czy Ty kupowales właśnie te czy były inne? Pozdrawiam
Tak kupowałem właśnie te; są rzeczywiście krótkie, co trochę przeszkadza, jednak nie na tyle, żeby się nie dało ich nosić. Trzeba tylko wybierać takie spodnie, żeby się nogawki nie podciągały zbyt wysoko.
Jeśli chodzi o kolekcję z obrazami, to ostatnio pojawiło się dużo takich skarpet, m.in. tutaj lub tutaj.
Co do producentów obuwia, groteski dodaje fakt, że większość sprzedaje swoje produkty pod pretensjonalnymi, włosko brzmiącymi markami. I tak odwiedzając sklep obuwniczy widzimy dziesiątki przepotwornych sandałobutów w stylu „Janusz na grillu”, każde z metką „Emilliano Tagliatelle Finest Italian Fashion”:)
Witaj Janie, przykre ale zgadzam sie z Tobą ,zapytałem ostatnio znajomego dlaczego kupuje takie buty odpowiedział Mi że Mu się po prostu podobają, no cóż jak to mówią o gustach się nie dyskutuje …niestety pozdrawiam .
Nic dodać, nic ująć!! Ta wiwisekcja mierności polskiej (?) oferty odzieżowej powinna znaleźć się w fachowych czasopismach – ale również ekonomicznych. Polscy producenci krążą w zamkniętym kręgu niemożności przebicia się na szerszy rynek, żyjąc w przekonaniu, że tylko dziwaczne, szokujące wzory są w stanie ich wypromować. Następuje ucieczka od klasyki i elegancji (nawet z lekkim dodatkiem ekstrawagancji), bo dobry projekt w tym obszarze to NAJWYŻSZE wyzwanie. Szokować lub naśladować trendy lansowane przez drugorzędne marki zagraniczne potrafi właściwie każdy. A producentom przede wszystkim chodzi o wylansowanie się, co nad Wisłą rozumie się jako „przyciągnij uwagę za wszelką cenę”.
Pęd dużych producentów odzieży ku ciągłemu „uatrakcyjnianiu” oferty, które w rzeczywistości jest szpeceniem, ma też pewną dobrą stronę. Wytwarza się próżnia, którą wypełniają nowo powstające marki nakierowane na klasykę. Choćby takie jak Miler, Zack Roman czy Van Thorn. Na razie są niszowe, ale kto wie czy za jakiś czas nie wyprą z rynku dzisiejszych potentatów? Albo przynajmniej zmuszą ich do przewartościowania swojego podejścia.
Spróbuję postawić hipotezę, skąd się biorą te buty i stroje, które Jan oglądał ze zdumieniem i niesmakiem w Poznaniu, skąd buty a stylu „monki-mrówkojady w panterkę” z jednego z poprzednich wpisów. Z góry uprzedzam, że silnie przejaskrawiam i proszę zatem o wyrozumiałość i pewną dozę poczucia humoru.
Otóż sądzę, że nadchodzi kolejna przemiana stylu, w której rolę odzieży formalnej przejmie styl jeszcze w tej chwili uważany za nieformalny, roboczy. Tak już było, gdy elegancję pludrów, rajstop, pantofli z kokardami, koszul z żabotami, wyszywanych fraków i pudrowanych peruk zastąpił pierwowzór dzisiejszego garnituru.
Dzisiejszy elegancki strój męski też moim zdaniem odchodzi w przeszłość, a osoby mu hołdujące to, bez obrazy, epigoni. Lud odbiera osoby klasycznie eleganckie za „sympatycznych przebierańców” (cytat z jednego z komentarzy po Pitti Uomo), nie rozumiejąc już konwencji i zasad ich stylu. A skoro osoby uchodzące za eleganckie wyglądają dla nich jak udziwnieni przebierańcy, to sądzą, że udziwniając się jeszcze bardziej, czynią się tym samym bardziej eleganckimi. Stąd wysyp tych kombinacji kolorów typu „wszystko czarne”, marynarek z ozdóbkami, przeładowanych wszystkim butów, itp.
To zmierza do przesilenia i pewnie za jakiś niezbyt długi czas klasyczny garnitur będzie się oglądać wyłącznie w silnie zrytualizowanych sytuacjach, co nada mu status podobny do peruki na głowie angielskiego sędziego, togi profesora uniwersytetu czy fraka w którym występuje dyrygent.
Ciekawy punkt widzenia. Tak oczywiście może być; w końcu moda ciągle ewoluuje. Jeszcze całkiem niedawno marynarka przypominała rycerską zbroję, a kolor inny niż czarny w męskim ubiorze (poza koszulą, która musiała być biała) był dopuszczalny jedynie poza miastem. Ja jednak myślę, że kierunek ewolucji będzie nieco inny. Nie – deformalizacja dla wszystkich – lecz podział na elitę i gawiedź. W ostatnich stu latach moda męska bardzo się zdemokratyzowała, więc teraz przyjdzie czas na kierunek odwrotny. Z tą różnicą, że dawny podział wynikał z konieczności, zaś nowy podział będzie wynikał z wyboru. Już dziś można zaobserwować szerzenie się powszechnej głupoty, co najwyraźniej daje się zaobserwować w polityce (pisałem o tym we wpisie Mądrzy i głupi). To się musi przenieść na inne dziedziny życia, w tym modę.
Zgadzam się, tak naprawdę Twoja koncepcja jest bardzo podobna do mojej, tylko inaczej rzeczy nazwałeś. Pytanie, jak się ta elita zdefiniuje.
Mamy wiele przykładów różnych elit, wyróżniających się noszeniem stroju wedle zamierzchłej mody. Duchowieństwo katolickie nosi ubiory wywodzące się generalnie ze średniowiecza, na przeciwnym biegunie masoni też stosują w swoich rytuałach stroje zamierzchłego fasonu. Gwardia papieska chodzi w mundurach renesansowych. Amisze noszą się chyba wedle mody z XIX wieku. Strój ortodoksyjnych żydów też ma zamierzchłą proweniencję.
Po świeckiej stronie świata profesura uniwersytecka i zawody prawnicze w średniowiecznych togach (całkiem podobnych do katolickiego kleru) a w Wielkiej Brytanii z peruką (na moje oko XVIII wiek), górnicy (nie wiem, skąd ich mundur pochodzi, ale stary jest), nasi podhalańscy górale dumnie prezentujący swoją odrębność odświętnym strojem chłopskim z głębin czasu, itd.
Z kolei właśnie funkcjonalizację stroju (która skutkuje też deformalizacją) widać w tzw. „resortach siłowych”. Dawniej milicjant/policjant na ulicy patrolował w zestawie koordynowanym (koszula z krawatem, marynarka i spodnie innego koloru), dziś w mundurze typu polowego. W wojsku to samo: za mojej pierwszej młodości oficer wychodził w świat cywilny w mundurze wyjściowym typu garniturowego z płaszczem, dziś to jest zwykle mundur typu polowego, na górze sweter, na wierzchu kurtka.
Tutaj nie mówimy już nawet o postmoderniźmie, a post-postmoderniźmie. To pierwsze podważało poprzedni stan, czego wynikiem byli choćby hipisi, rewolucja seksualna i ubiór, a ten drugi to synteza dwóch poprzednich klasyczna triada heglowska. Dlatego ja nie wróżę, póki co wielkiej rewolucji.
A kwestia resortów siłowych to już inna bajka, inne zasady, inny swiat, inne regulaminy.
Resorty siłowe to właśnie ta bajka, bo od zawsze, we wszystkich państwach i systemach politycznych, ich przedstawiciele mieli wyglądać tak, żeby wzbudzać w cywilach podziw i szacunek. Kiedyś ten efekt dawał wyprasowany mundur wyjściowy z idealnymi kantami spodni, a dziś bojówki i goreteksowa kurtka we wzorze maskującym.
To jest właśnie ta funkcjonalizacja, o której Pan pisał. Ale ona była potrzebna, bo policjant lepiej czuje się w bluzie podczas ścigania przestępców, cywil tego problemu nie ma. Z mojej wiedzy nt wojskowości i munuduru wynika, że resorty siłowe miały i mają się WYRÓŻNIAĆ, a nie elegancko ubierać. Dlategp napisałem, ze to inna bajka, różna od mody w rozumieniu cywilnym, choć zachowała sporo z tradycji, głównie w szarżach i umundurowaniu galowym. Ale wiem co miał Pan na myśli.
Witam Janie i czytelników.
Chciałem się pochwalić, bo dziś kupiłem w Tx maxx jasnobrązowe klasyczne wiedenki firmy Barker skórzana podeszwa szyta w cenie 129 pln przecenione ponad 3-krotnie dla sklepów Tx maxx choć oficjalna cena na metce to 765 pln ,oczywiście trzeba mieć trochę szczęścia i trafić też z rozmiarem w moim przypadku to 44 ,nie mniej się tak zastanawiam jak mogły sie tak długo obronić na półce ,dopytałem personel i były wyłożone na sprzedaż ponad miesiąc temu .Może ktoś zna odpowiedź .pozdrawiam .
To kolejny ciekawy temat: pewnie około 90% oferty naszych sklepów obuwniczych to buty z otwartą przyszwą. Zawsze mnie zastanawiało czy dzieje się tak dlatego, że producenci obuwia nie chcą ich z jakichś powodów produkować, czy też nie produkują ich dlatego, że klienci nie chcą ich kupować. W każdym razie zamknięta przyszwa to tak rzadki widok, że być może wielu klientów TK Maxx uznało przywołane przez Ciebie wiedenki za dziwoląg niegodny zainteresowania.
A propos przyszw. Czytał Pan?
http://blog.patine.pl/koncu-tymi-przyszwami/
Tak: bardzo ciekawy tekst. Nazwy zamknięta i otwarta przyszwa się przyjęły i nie ma sensu z tym walczyć. Natomiast rzeczywiście błędne jest nazywanie przyszwą – skrzydełek z dziurkami, w które wchodzą sznurowadła, czyli kwater. Mnie się wydaje, że takie sformułowanie („elementy przyszwy ładnie się schodzą”) przyjęło się kilka lat temu na forum But w butonierce i wiele osób zaczęło je stosować. Niedawno odpowiadałem na pytanie czytelnika, który kupił buty, w których: „przyszwa się nie zamyka lecz pozostaje otwarta” i pytał mnie, czy to jest duży błąd. I takie błędne określenia należy prostować, ale niekoniecznie trzeba wracać do nazw pierwotnych stosowanych niegdyś w branży szewskiej. Np. uważam, że nie ma sensu powrotu do nazwy „jednokrójki” dla określenia typu buta zwanego po angielsku „wholecut” bo przecież mamy nazwę „lotniki”, która się przyjęła i jest bardzo ładna.
Warto też zwrócić uwagę, że autor artykułu w blogu Patine używa nazw „derby” i „oksfordy” dla określenia butów z otwartą i z zamkniętą przyszwą. To też są nazwy, które się przyjęły wyparłszy nazwy: „angielki” i „wiedenki”. Ja uważam, że te drugie są ładniejsze i staram się je przywrócić, ale raczej nie ma na to szans – derby i oksfordy już z nami zostaną na stałe. To zresztą ani źle, ani dobrze: po prostu język się zmienia.
Miro, pogadamy jak będziesz z tymi 10 parami miał do czynienia do takiego stopnia, że będziesz wymieniał podeszwy. Przed tym okresem każda ocena jest tak naprawdę „z czapy”.
Ciekawe czy autor jest faktycznie ignorantem, czy po prostu chce „ugryźć”, swój kawałek ciasta, nakręcając pewną grupę ludzi na to, że współczesna moda jest brzydka, tym samym realizując jakąś politykę sprzedażową?
Pomijając kilka wyjątków (np. elementy ubioru które wizualnie powiększają sylwetkę, jak naramienniki, peleryna lub wysoka czapka), to kwestia ubioru jest całkowicie subiektywna. Nie ma czegoś takiego, że coś jest ładne, albo brzydkie, albo że jeden ma gust, a drugi nie ma. I o ile współczesna moda wywołuje u mnie uśmieszek politytowania, to tego typu auto erotyzm odzieżowy, również.
Równocześnie jesteś ubrany i dobrze i źle, bo ocena Twojego wyglądu zależy od obserwatora. Oczywiście jeżeli nie ubierasz się tak jak wszyscy, to częściej jesteś ubrany źle niż dobrze. I nie ma w tym nic złego, każdy nosi to co lubi.
@thjan
Jestem głęboko zniesmaczony poziomem Twojego komentarza.
Proszę Pana, ale my rozmawiamy o klasycznej modzie, a nie streetowej. Wówczas Pana teza miała by uzasadnienie.
Witam Janie gdzie można dostać taki kolor kapelusza jak u Ciebie na instagramie, chodzi mo o ten kolor ceglasty( czerwony) szukam własnie takiego kolor cegła itp z góry dziekuję
Uściślając chodzi Mi o ten kolor kapelusza w zestawieniu z marynarka dwurzędową krata -Próchnik dziekuje
Kapelusz pochodzi z Polkapu, ale aktualnie nie ma tam nic podobnego w ofercie. Ja kupiłem go w sklepie pani Aliny Cieszkowskiej w Warszawie, przy ulicy Targowej 18. Warto tam czasami zaglądać ponieważ pani Alina wyszukuje takie perełki i sprowadza je do swojego sklepu.
Powyższy artykuł przywodzi mi na myśl, że sytuacja na polskim rynku odzieżowym jest adekwatna do aktualnej sytuacji politycznej w kraju (aczkolwiek współzależności nie ma), Proponuję zatem określenie relacji pomiędzy producentami i odbiorcami koszmarków jako populizmu odzieżowego.
Doskonałe określenie. Mam nadzieję, że nie będziesz żądał tantiem, gdy go użyję w artykule 😉
Proponuję użytek bez roszczeń 😀
Współzależność chyba jest; myślę, że jest też współzależność między wzrostem liczby ludzi popierających partie populistyczne a rozlewaniem się dyskopolo na cały kraj, z duzymi miastami włącznie – inwazja plebejskich upodobań w każdym wymiarze.
Bardzo ciekawy wpis. Kilka stylizacji nawet podpatrzyłem dla siebie. Pozdrawiam serdecznie:)
Zastanawiam się gdzie kupić te świetne niebieskie buty?
i mineło 5 lat i już mozna chodzić w BIAŁEJ koszuli BEZ KRAWATA do czarnego garnituru tak jak się chodzi w USA po ulicach lub w korpo..a MONOBLACK czy wszystko czarne stało sie tez jednym z klasyków ubioru -bravo Lewandowski 🙂