Słowo bespoke oraz skrótowce MTM i RTW są zapewne każdemu znane. Dla porządku przypomnę jednak ich znaczenie. Angielskie słowo bespoke powoli zadomawia się w języku polskim, choć w gruncie rzeczy można by się bez niego obejść. W oryginale oznacza ono ’na miarę’, ’na zamówienie’ w sensie dość ogólnym. Np. zdanie: ’Our towns need bespoke solutions’ przetłumaczylibyśmy jako: ’Nasze miasta potrzebują rozwiązań skrojonych na miarę’. Ale moglibyśmy też powiedzieć: ’specyficznych rozwiązań’, ’indywidualnych rozwiązań’ lub jeszcze inaczej. Podaję ten przykład tłumaczenia dlatego, żeby uświadomić, iż wchodząc do polszczyzny, słowo bespoke zawęża swój obszar znaczeniowy. Odnosi się mianowicie wyłącznie do krawiectwa miarowego, czyli szycia odzieży na miarę. Pytanie: po co nam to słowo, skoro gdy mówimy: ’szycie na miarę’, ’garnitur/marynarka na miarę’, ’krawiectwo miarowe’, czy choćby gdy używamy staroświeckiego zwrotu: ’obstalowanie garnituru u krawca’ – dość precyzyjnie określamy obszar znaczeniowy, o który nam chodzi. Rzecz w tym, że niezupełnie precyzyjnie. Bo jeśli pochwalimy się komuś, że sprawiliśmy sobie garnitur szyty na miarę, to ten ktoś – całkiem zasadnie – może nam zadać pytanie: ’MTM czy bespoke?’. No właśnie: bo MTM to też szycie na miarę, tylko trochę inne.
MTM to skrótowiec pochodzący od angielskich słów made to measure, co wprost można przetłumaczyć jako: zrobione na miarę. Różnica znaczeniowa pomiędzy słowem bespoke a związkiem frazeologicznym made to measure jest niewielka, natomiast różnica pomiędzy procesami przez nie opisywanymi jest bardzo duża. Proces MTM polega na tym, że dokonuje się pomiaru osoby zamawiającej ubranie, ale nie tworzy się dla niej indywidualnej formy, a jedynie dopasowuje już istniejącą standardową formę. Słowo ’dopasowuje’ jest tu kluczowe dla opisania metody; można się nawet spotkać z nazwą całego procesu MTM jako ’szycia pasowanego’ lub ’krawiectwa pasowanego’. Moim zdaniem określenia te nie brzmią dobrze, dlatego wolę używać skrótowca MTM lub pełnego związku frazeologicznego. Warto też zwrócić uwagę, że można czasami spotkać się z zapisem: made-to-measure, co jednak nie jest poprawne.
Różnic pomiędzy bespoke a MTM jest sporo i mają one różny charakter. Ogólnie podzieliłbym je na dwie grupy: materialne i psychologiczne. Do różnic materialnych należy np. proces zdejmowania miary: w przypadku MTM robi to doradca, który nie uczestniczy później w procesie szycia. W przypadku bespoke miarę zdejmuje krawiec, który następnie wykonuje główne czynności związane z szyciem a także przeprowadza przymiarki. No a przymiarki są kolejną materialną różnicą pomiędzy opisywanymi procesami: w bespoke mamy dwie lub trzy przymiarki (na różnym etapie), w MTM nie ma ich wcale. Różnice materialne w opisywanych procesach są ważne, ale ważniejsze wydają mi się różnice psychologiczne. O ile szycie MTM można porównać do kupowania, trochę tylko bardziej skomplikowanego, o tyle szycie bespoke to całe misterium, w którym liczy się nie tylko końcowy produkt, który powstaje w jego wyniku, ale także cały jego przebieg. Spotkania i rozmowy z krawcem, dyskusje o różnych detalach, zarówno tych ważnych, jak i tych mniej ważnych, a nawet całkiem nieważnych, tworzą specyficzny klimat mający w sobie niezaprzeczalny urok. Poza tym klient może ingerować w proces szycia na różnych jego etapach, a nawet korygować przyjętą na wstępie koncepcję. Czy zatem w efekcie tego procesu/misterium otrzymuje się produkt idealny i bez wad? Niekoniecznie. Krawiec to tylko człowiek, który może popełniać błędy, albo zwyczajnie mieć zły dzień. Zwykło się też mówić, że dopiero trzeci garnitur zamawiany u dobrego krawca – leży idealnie. Dwa pierwsze – to koszt wzajemnego poznawania się krawca i klienta. To oczywiście tylko efektowne powiedzonko, ale coś w nim jednak jest. Jeśli na sprawę szycia na miarę spojrzeć pod kątem finalnego efektu, czyli tego jak leży uszyty garnitur, to proces MTM może dać rezultat nie gorszy, a niekiedy wręcz lepszy niż bespoke. No a przy okazji będzie dużo tańszy.
Wart podkreślenia jest fakt, że MTM może wyglądać różnie w różnych firmach. Mało tego; niektóre pracownie mogą stosować metody będące hybrydą MTM i bespoke. I właśnie o jednej z takich metod, moim zdaniem ciekawej i dającej bardzo dobre efekty, chcę dziś napisać i pokazać na zdjęciach. W rolę modela wcielił się mój syn Grzegorz, bo wszystko zaczęło się od jego postanowienia sprawienia sobie zestawu klubowego składającego się granatowej dwurzędowej marynarki ze złotymi guzikami oraz szarych flanelowych spodni. Ponieważ kupienie takiego gotowego zestawu wydawało się całkowicie niemożliwe, zaś kupienie oddzielnie marynarki i spodni – dość trudne, zatem Grzegorz zdecydował o szyciu na miarę. Jako wykonawcę wybrał firmę Norman, która oferuje szycie w systemie MTM. Ale jak się okazało jej system MTM jest nietypowy i stanowi właśnie coś w rodzaju hybrydy MTM i bespoke. Pierwsza faza jest typowa dla MTM, mianowicie po zdjęciu miary, firma szyje garnitur. Ale po pierwsze – nie gotowy garnitur tylko jego powłokę, a po drugie (i to jest clou całej metody) szyje go z całkiem innego materiału, który można umownie nazwać materiałem odpadowym (jest na stanie magazynowym a nie ma żadnej koncepcji jego wykorzystania). I następnie wykonywana jest przymiarka na tej właśnie garniturowej powłoce. Krawiec (w tym przypadku była to pani krawcowa) zaznacza korekty przy pomocy szpilek oraz znaków kredą. Taki półgarnitur zostaje później w firmie jak kopyto u szewca, służąc za wzorzec przy ewentualnych kolejnych zamówieniach. Zaś krawcowa wykonuje formę i wykrój z uwzględnieniem wszystkich korekt. No a dalej następuje standardowy proces szycia.
Efekt końcowy opisywanego procesu można obejrzeć na poniższych zdjęciach, których autorką jest Małgorzata Adamska, a które zostały zrobione w Parku Czechowickim w Warszawie. Każdy chyba przyzna, że efekt jest więcej niż dobry. Trzeba jednak dodać, że swój udział w sukcesie mają także tkaniny. Bowiem Grzegorz postanowił na nich nie oszczędzać i na marynarkę wybrał wełnę 130’s pochodzącą z renomowanej tkalni Fratelli Tallia di Delfino, zaś na spodnie – flanelę Botto Giuseppe. Nie muszę dodawać, że obie tkalnie są z regionu Biella we Włoszech.
We wpisie wiele razy padało słowo bespoke oraz skrótowiec MTM. Natomiast ani razu nie został dotąd wymieniony, obecny w tytule, skrótowiec RTW. Więc wyjaśnię na koniec, że pochodzi on od angielskich słów ’ready to wear’ co znaczy: ’gotowy do noszenia’. Jednym słowem chodzi o garnitury (i ogólniej odzież) oferowaną w sklepach w różnych rozmiarach tak, żeby każdy mógł dobrać odpowiedni dla siebie. Kłopot w tym, że garnitur ’gotowy do noszenia’ prawie nigdy nie jest do tego noszenia gotowy i niemal zawsze wymaga korekt. Ale to już zupełnie inna kwestia, której poświęcę więcej uwagi w jednym z kolejnych wpisów.
Bardzo ciekawy artykuł. Pozdrawiam. Syn Grzegorz <3
Czy marynarka nie jest jednak za krótka?
W szyciu na miarę to klient o wszystkim decyduje. Grzegorz postawił na klasyczne proporcje, które dla postronnego obserwatora jawią się na ogół jako najbardziej harmonijne. Ale mogą być oczywiście inne punkty widzenia.
Jak zwykle wszystko prosto i klarownie wyłożone. Zestaw koordynowany na zdjęciach bardzo fajny – mój ulubiony styl. Pozdrawiam autora oraz pana Grzegorza.
Czy w najbardziej klasycznym zestawie klubowym buty są czarne czy brązowe? Spotkałem się z różnymi wersjami. Zasady ogólne znam; wiem, że brązowe buty są lepsze w ciągu dnia, czarne – na wieczór, brązowe są mniej formalne, czarne – bardziej itd. itd. Pytam po prostu o założenia klasycznego zestawu.
I drugie pytanie. Dlaczego w ogóle używa się słowa „formalny” w odniesieniu do stroju? Zgodnie ze słownikiem języka polskiego PWN formalny oznacza: 1) odnoszący się do formy, a nie treści czegoś, 2) zgodny z przepisami, 3) prawdziwy, rzeczywisty.
Jeśli będziemy się cofać w czasie to zauważymy rosnącą przewagę czarnego obuwia (’no brown after six’, ’no brown in town’), więc w pewnym sensie jest ono bardziej klasyczne. Ale moda ewoluuje tworząc nowe zwyczaje i nowe normy. Dziś założenie w ciągu dnia czarnych butów do zestawu klubowego sprawiałoby wrażenie nieco staroświeckiego, ale byłoby poprawne.
Słowo ’formalny’ ma bardzo dużo znaczeń, które w słownikowej definicji mieszczą się w punkcie 1. Łatwo to sobie uświadomić przypominając sobie takie związki frazeologiczne jak: ubiór formalny, wniosek formalny, błąd formalny, język formalny, dowód formalny i wiele innych.
A wie Pan Panie Janie,
Mnie nie był znany żaden ze skrótów.
Ot , nie wszystko jest takie pewne na tym świecie.
I znów się czegoś nauczyłem dzięki Panu.
Pozdrawia
Spokojny
Pozdrawiam 😉
Jak zawsze fajny artykuł i świetna stylizacja.
Ciekaw jestem skąd pochodzi klubowy krawat Pana Grzegorza.
Osobiście udało mi się skompletować zestaw klubowy kupując osobno szare flanelowe spodnie i jednorzędową marynarkę ze złotymi guzikami ze szwedzkiej firmy z oscarem w nazwie 🙂 ale spodni długo szukałem, wymagały też krawieckich przeróbek gdyż w sklepie internetowym była tylko jedna para, o dwa numery za duża.
Pozdrawiam,
Wygląda na ten: https://republicofties.com/pl/p/Krawat-jedwabny-klubowy/139
Tak, to krawat Republic of Ties.
Pamiętam, że kiedyś sam miałem duże problemy z kupieniem flanelowych spodni. Obecnie bardzo ładne spodnie z flaneli Vitale Barberis Canonico oferuje Benevento.
A propos flanelowych spodni. Czy one powinny być z mankietami? Pytam, bo z reguły na zdjęciach takie widzę.
Niekoniecznie.
Mankiety (dość szerokie: 5 – 6 cm) są po prostu bardzo modne w spodniach o niezbyt dużym stopniu formalności. Czyli w zestawach koordynowanych i dziennych garniturach. W garniturach wieczorowych już jednak nie powinno ich być, zaś w smokingach są całkowicie wykluczone.
Bardzo ładne spodnie. Jaki jest orientacyjny koszt uszycia takich w tej pracowni?
Taki zestaw jak na zdjęciach, z takich tkanin jak opisane w tekście kosztował 2800 zł. Gdyby zastosować tańsze tkaniny to cena mogłaby być od 2200 zł.
Spodnie przy tej szerokości i mankietach spokojnie mogły być centymetr dłuższe- lepiej by wyglądały, zwłaszcza w ruchu.
Świetny wpis. Dużo ciekawych informacji.
Boskie spinki do mankietów, gdzie można takie znaleźć? I jak to jest z dolnym guzikiem marynarki dwurzedowej, nie trzeba lecz można zapinać, czy może odpuścić i pozostawić rozpięty?
Pozdrawiam gorąco
W marynarce dwurzędowej można zapinać dolny guzik, ale można też pozostawić go odpiętym. Można też chodzić z zapiętym guzikiem, a odpinać go przy siadaniu. Ale tylko dolny; górny guzik marynarki dwurzędowej powinien być zapięty także gdy się siedzi.
Nie wiem gdzie Grzegorz kupił spinki. Jednak obecnie wybór jest tak ogromny, że bez trudu można znaleźć coś równie ekstrawaganckiego 🙂
Panie Janie, na łatwej sylwetce nawet MTM wygląda jak bespoke. Przy trudniejszych wyzwaniach, różnice na korzyść szycia bespoke są bardziej znaczące.
Osobiście uważam, że różnicę w bespoke i MTM najbardziej czuć na własnym ciele -szczególnie, po całym dniu spędzonym w garniturze. Bespoke to nie prestiż, ponieważ przeciętny Kowalski, czy nawet Smith nie zauważy różnicy. Bespoke to przede wszystkim komfort, a zdjęcia tych różnic niestety nie przekażą.
Pozdrawiam serdecznie.
P.S. Jaka jest konstrukcja tej marynarki? Czy to ręcznie pikowane płótno, czy klejone?
Marynarka jest klejona.
Co się stało z firmą norman?
Dotychczasowi właściciele zdecydowali się sprzedać ją niemieckiej firmie Digel. Marka Norman zniknęła, ale ogromna i bardzo nowoczesna szwalnia w Radzionkowie funkcjonuje, jednak wyłącznie na potrzeby nowego właściciela.