W dniu 1 kwietnia, czyli Prima Aprilis, publikuję rokrocznie wpisy odbiegające od tych standardowych, do jakich czytelnicy mojego bloga są przyzwyczajeni. Uważam zresztą, że podejście do kwestii mody, stylu i klasycznej elegancji nie musi być koniecznie nacechowane zadęciem i powagą. Wręcz przeciwnie – szczypta humoru nigdy nie zaszkodzi. Prezentowani dzisiaj ekscentrycy i prowokatorzy wnoszą właśnie trochę humoru, jednak muszę zastrzec, że nie zamierzam się z nich naśmiewać. W większości są to panowie bardzo sympatyczni o ujmującym sposobie bycia (piszę tak, bo niektórych z nich znam), a że mają inny pogląd na kwestię męskiego ubioru, od powszechnie przyjętego, to już inna kwestia. Zaprezentowane zdjęcia pochodzą z Pitti Uomo oraz kont instagramowych prezentowanych osób.
Na zdjęciu głównym wpisu widzimy chyba najbarwniejszą postać spośród wszystkich pojawiających się na Pitti Uomo. Gerold Brenner jest Niemcem (urodził się w Lindau nad Jeziorem Bodeńskim), choć od lat mieszka na stałe w Szwajcarii. Jest projektantem odzieży i krawcem, ale przede wszystkim jest podróżnikiem – lubi penetrować miejsca mało znane leżące z dala od uczęszczanych tras turystycznych. Sam mówi o sobie, że jest trochę hippisem, trochę dandysem, trochę hipsterem. Jego dążenie do zastąpienia spodni – męską spódnicą, nie każdemu zapewne przypadnie do gustu. Jednak nie zawadzi popatrzeć jak realizuje tę koncepcję.
Inny mój znajomy – Giorgio Corvaglia – jest Włochem i podobnie jak Gerold, jest projektantem awangardowej odzieży, którą sprzedaje nie bez sukcesów. Ma jeszcze jedną cechę wspólną z Geroldem – mianowicie nie stroni od spódnic. Jednak jego znakiem rozpoznawczym są spodnie, z krokiem nieco poniżej kolan (!). Oprócz projektowania odzieży Giorgio para się malarstwem i rzeźbą, jest więc artystą w pełnym tego słowa znaczeniu. W jego kolekcjach pojawiają się od czasu do czasu marynarki, które są przez niego malowane w różnorakie wzory. Pracuje też niekiedy jako model i trzeba przyznać, że ma w sobie jakąś siłę przyciągania. Gdziekolwiek się pojawi na Pitti Uomo (a bywa na florenckich targach regularnie) jest zawsze oblegany przez grupkę fotografów.
Ciekawą postacią przewijającą się przez Pitti Uomo jest Michael Pretolani. W rzeczywistości ma na imię Matteo, zaś imię Michael przyjął z uwielbienia dla Michaela Jordana. Mieszka w małym miasteczku Forlì niedaleko Bolonii, gdzie uchodzi za miejscowego dziwaka, którym w rzeczywistości jest. Swój styl lubi nazywać kakofonią i to słowo chyba dobrze oddaje jego odzieżowe pomysły. Jest projektantem, krawcem i twórcą marki G.A.V.E.T.T.A., która zyskała całkiem spore uznanie we Włoszech. Ja podchodzę z dużą rezerwą do propozycji Matteo-Michaela, ale do wpisu primaprilisowego pasuje on jak ulał.
Ekscentrycy i prowokatorzy na Pitti Uomo to oczywiście nie tylko ci, których znam, mogę wymienić z nazwiska i coś o nich opowiedzieć. To także liczna grupa osób, z którymi nie miałem nigdy bliższego kontaktu. Zostali rutynowo sfotografowani przez Małgorzatę, ale ich zdjęć przeważnie nie pokazywałem w moich relacjach z florenckiej imprezy. Prima Aprilis to dobra okazja, żeby ich zaprezentować. Zatem poniżej: wybrani florenccy ekscentrycy. Jeden z nich z orderem Polonia Restituta 🙂
Szkoda tych błaznów oglądać.
Ten brodacz z trzeciego zdjęcia od dołu to przecież Billy Gibbons ZZ Top.
Nie poznałeś?
😉
Stado wynalazków.
Z psychologicznego punktu widzenia mają poważne nadmiary/niedobory w swojej osobowości i muszą je eksponować na zewnątrz.
Brak równowagi…
Człowiek wchodzący po schodach z butelką piwa w ręku, w porównaniu z patologia w wypierdzaiłych wyciągniętych dresach, czapeczkach bejsbolówkach , ze wzrokiem tęskniącym za rozumem oraz z taką samą butelką w ręku wygląda normalnie
Skoro napisał Pan post o „dziwakach”, to może również spróbuje Pan napisać coś o tym , jak odbiera się tatuaże , kolczyki etc. w świecie klasycznej męskiej elegancji?
Kilka lat temu opublikowałem wpis o tatuażach. Ale prawdopodobnie go usunąłem, gdyż nie mogę go obecnie znaleźć.
Pisałem w nim, że to rzecz indywidualna i nie może podlegać prostemu wartościowaniu. Ja akurat za tatuażami nie przepadam, ale też nie przeszkadza mi jeśli ktoś je ma. Oczywiście jak we wszystkim tak i tu, przesada jest raczej niewskazana. Na Pitti Uomo spotykam osoby, które mają tatuaże w widocznych miejscach, np. na dłoniach, szyi, łydkach – co ani nie deprecjonuje, ani nie nobilituje ich stylizacji. Jedną z takich osób jest Rui – mój znajomy z Portugalii, widoczny na zdjęciu poniżej.
Zupełnie odrębną kategorię stanowią ludzie tworzący specyficzną subkulturę tatuażowo – kolczykową. Elementem tej subkultury są też stroje – dość daleko odbiegające od klasycznych wzorców. Jednak tego typu subkultury zupełnie mnie nie interesują, więc nie będę się nimi zajmował.