Buty podwyższające – nosić czy nie?
Buty podwyższające to produkt kontrowersyjny; dodają kilka centymetrów osobom, dla których niski wzrost jest problemem, ale jednocześnie kojarzą się z tzw. butami ortopedycznymi – delikatnie mówiąc – nie grzeszącymi urodą. Postanowiłem zatem sprawdzić jak to jest z tymi butami i moje wnioski obalają wszelkie negatywne stereotypy. Buty podwyższające mogą być ładne (a nawet piękne) a niezbędne w tym przypadku zachwianie proporcji cholewki, nie rzuca się przesadnie w oczy i w żadnym wypadku butów tych nie dyskwalifikuje.
Zacznę od tego, że niski wzrost nie jest przypadłością, której należałoby się wstydzić i nie powinien być powodem do kompleksów. Ale łatwo to mówić osobie, która nie ma z tym problemów. Wiem, że są mężczyźni, dla których niski wzrost jest problemem bardzo poważnym i istnym utrapieniem rzutującym na całe ich życie. Problem tkwi oczywiście nie w tym, że niski wzrost uniemożliwia wykonywanie jakichś czynności lub stoi na przeszkodzie w realizacji życiowych planów. Problem tkwi w psychice; niektórzy mężczyźni niskiego wzrostu źle się z tym czują i wydaje im się, że wszyscy wkoło odnoszą się z dezaprobatą do ich postury. Przeważnie nie mają racji, ale to ich subiektywne wrażenie potrafi wiele zepsuć. Od kompleksów wynikających z niskiego wzrostu nie byli wolni nawet wielcy tego świata: Władysław Łokietek (150 cm), David Ben Gurion i Immanuel Kant (152 cm), Henryk Sienkiewicz (154 cm), Wolter (160 cm), Adam Mickiewicz (164 cm), Napoleon Bonaparte (167 cm). Ja sam także zaliczam się do osób niskiego wzrostu (jak na dzisiejsze standardy). Co ciekawe różnica pomiędzy moim dzisiejszym wzrostem (172 cm) a wzrostem z okresu studiów (176 cm) jest bardzo znaczna.
Osoby niskiego wzrostu zapewne dużo by dały za to, żeby dodać sobie przynajmniej kilka centymetrów. Okazuje się, że jest to łatwiejsze niż mogłoby się wydawać. Z pomocą przychodzą buty podwyższające, które są oferowane przez różne firmy. W ofercie takich butów zawsze znajdziemy informację ile centymetrów dany model dodaje do wzrostu i przeważnie jest to od 6 do 10 centymetrów. Jednak jest to informacja bardzo myląca. Bo rzeczywiście buty dodają tyle ile jest podane w specyfikacji, ale licząc od poziomu zerowego, czyli wzrostu bez butów. Tymczasem nikt raczej nie chodzi bez butów; zawsze ma jakieś na nogach, zatem ważna jest informacja ile – nosząc buty podwyższające – zyskuje się „netto”. Żeby się tego dowiedzieć, trzeba odjąć 2,5 – 3 cm od wartości podanej w specyfikacji. Wychodzi jakieś 3 – 4 cm co wydaje się wartością niewielką. W rzeczywistości to całkiem sporo, o czym miałem okazję się przekonać.
Przeglądając różne oferty butów podwyższających doszedłem do wniosku, że najciekawsze modele, posiadające przy tym korzystny stosunek ceny do jakości, oferuje marka Conhpol Elite. Ciekawy wydał mi się też pomysł nazywania modeli butów imionami słynnych ludzi niskiego wzrostu. Jest więc model Dustin (zapewne chodzi o aktora Dustina Hoffmana – 167 cm), Bruce (prawdopodobnie Bruce Lee – 172 cm) i Wolter (tu nie ma wątpliwości, że chodzi o Françoisa-Marie Aroueta, pseud. Voltaire/Wolter – 160 cm). Gdyby miał się pojawić nowy model, proponuję go nazwać Danny (aktor Danny DeVito – 147 cm). Właśnie model Wolter przypadł mi na tyle do gustu, że zdecydowałem się użyć tych właśnie butów w moim teście. Buty mają bardzo ładny kolor, są z dobrej jakości skóry, mają skórzaną podeszwę i otwartą przyszwę. W górnej części cholewki mają dodatkowe przeszycie, które w normalnych butach uznałbym za zbędne a nawet szpecące. Ale tutaj pełni ono bardzo ważną rolę: zmniejsza optycznie wysokość cholewki, dzięki czemu jej nieproporcjonalność (przecież w jej wnętrzu „gubi się” ok. 4 cm) mniej rzuca się w oczy. Producent podaje, że buty podwyższają o 7 cm; w praktyce okazało się, że o 6. Ale to i tak dużo.
Do sesji fotograficznej z butami podwyższającymi, zaprosiłem Alberta – autora bloga 4gentleman. Albert, który jest ode mnie zdecydowanie wyższy, zgodził się pełnić rolę wzorca wysokości 🙂 Poniżej zestawiłem dwa zdjęcia: na lewym mam na nogach zwykłe buty marki Yanko, na prawym – buty podwyższające marki Conhpol Elite. Patrząc na zdjęcia łatwo jest dostrzec różnicę, ale to i tak nie oddaje mojego subiektywnego odczucia. Po prostu w zwykłych butach wyraźnie czułem, że jestem niższy od Alberta (178 cm), w butach podwyższających czułem się równy mu wzrostem. To poczucie, że patrzę na rozmówcę na wprost, a nie do góry, było bardzo silne i wywoływało u mnie zaskakująco silne, pozytywne emocje. Użyłem sformułowania „zaskakująco silne”, gdyż nie mam i nigdy nie miałem problemów z moim wzrostem. Tym bardziej nie miałem nigdy na tym tle żadnych kompleksów. Dlatego to emocjonalne wrażenie trochę mnie zaskoczyło. Wyobrażam sobie, że dla osób z kompleksami, to wrażenie może być jeszcze dużo silniejsze. Może nawet zasługującym na miano euforycznego?
Poniżej nieco więcej zdjęć z sesji fotograficznej. Ich autorką jest Małgorzata Adamska, zaś sesja miała miejsce w niedawno otwartym ekoparku w dzielnicy Ursus w Warszawie. Tak się składa, że zarówno ja jak i Albert, mieszkamy w Ursusie. Najpierw zdjęcia w butach Yanko.
A tak to wyglądało po zamianie Yanko na buty podwyższające Wolter, marki Conhpol Elite.
Jak zatem powinna brzmieć odpowiedź na pytanie postawione w tytule: nosić czy nie? Jeśli ktoś nie ma problemu ze swoim wzrostem – to oczywiście: nie nosić! Jeśli jednak kogoś ten problem uwiera na stałe, albo sporadycznie zdarzają się sytuacje, w których czuje się źle ze swoim niskim wzrostem – to buty podwyższające są dobrym pomysłem. Taką typową sporadyczną sytuacją bardzo stresującą dla mężczyzny niskiego wzrostu, może być jego własny ślub, na który narzeczona wkłada szpilki i staje się przez to wyraźnie wyższa od pana młodego. Buty podwyższające ratują wtedy sytuację.
Decyzja o ewentualnym użyciu butów podwyższających może być tym łatwiejsza, że potrafią one być naprawdę ładne. Nieproporcjonalność cholewki będzie oczywiście zawsze dostrzegalna, ale po pierwsze nie jest ona dyskwalifikująca, a po drugie można ją zamaskować spodniami o nieco większej długości. Trzeba jednak pamiętać, że wydłużanie spodni, które mają nogawkę o szerokości 17 – 19 cm, nie tylko nie przyniesie poprawy, ale pogorszy jeszcze sytuację. Spodnie z fałdami i załamaniami nad butami, przyciągną uwagę postronnych obserwatorów, którzy przy okazji dostrzegą nieproporcjonalność cholewki buta. Jeśli ktoś chce mieć spodnie nieco dłuższe, które zamaskują efekt, o którym piszę, to musi się zdecydować na szersze nogawki. Do zdjęcia poniżej pozowałem w spodniach o szerokości nogawek 24 cm. To zdjęcie należy traktować wyłącznie jako ilustracyjne; nie zalecam takich spodni, bo dziś wyglądałyby bardzo staroświecko (choć nie byłyby w żadnym razie faux pas). Wydaje mi się, że nogawka o szerokości 20 – 21 cm, wykończona po skosie, byłaby optymalna.
Na koniec dwa słowa o komforcie używania butów podwyższających. Przy pierwszych krokach po ich założeniu, czułem się dziwnie – coś mi wyraźnie przeszkadzało. Ale to ważenie szybko minęło, zaś po pół godzinie po prostu zapomniałem o tym, że mam na nogach jakiekolwiek buty. A mogłem o tym zapomnieć m.in. dlatego, że były one zwyczajnie bardzo wygodne. Czy będę je nosił na co dzień? Prawdopodobnie tak. Choćby dlatego, że są to jedyne buty z otwartą przyszwą w mojej kolekcji 🙂 No i nie sposób odmówić im urody. Noski już wstępnie wypolerowałem (poszło to bardzo łatwo, co m.in. świadczy o dobrej jakości skóry), ale zamierzam jeszcze trochę nad nimi popracować. Ciekawy jestem czy znajomi zauważą, że trochę urosłem?
Niech Pan jeszcze włosy zaczesze na tył (do góry) na żelu lub lakierku i będzie kolejne 4 cm.
Podobno kapelusz dodaje też wzrostu 🙂
To mity, gdyż liczy się wysokość na jakiej znajdują się oczy.
Na żywo Janie nie wyglądasz na niską osobę ( pomijając, że myślę, że Twój wzrost jest ” w normie”), natomiast mam wrażenie, że w rzeczywistości wyglądasz „smuklej” niż na zdjęciach – miałem okazję widzieć Cię parokrotnie na Torze Służewiec i takie odniosłem wrażenie.
Dziękuję. To bardzo miłe w wieku 67 lat usłyszeć, że wygląda się „smukło” 🙂
A tak na marginesie: na moich szkoleniach często powtarzam, że dobrze leżące ubranie może zatuszować różne braki i wyeksponować mocne strony sylwetki. I „dobrze leżące” wcale nie oznacza szytego na miarę. Większość moich ubrań jest RTW.
Obejrzałem ofertę Conhpol i zauważyłem, że oprócz botków wszystkie rozmiary kończą się na 43, a dla botków na 44. Czy jest jakiś powód, dla którego tych butów nie da się zrobić większych?
Hipoteza, że jak ktoś ma nogę 44, a tym bardziej 45 to na pewno jest wysoki nie wydaje się sensowna, ja mam 172 cm i noszę buty 44 albo 45, zależnie od producenta.
Nie wiem, dlaczego Conhpol przyjął taką strategię. Sprawdziłem rozmiarówkę butów podwyższających innych marek i tam sięga ona 44 (Bertulli) i 45 (Faretti).
Witam Janie świetny wpis ,mam pytanie z innej beczki ale myślę ważne ,jak przechowujesz swoje krawaty i poszetki .Ja roluje na ręce i tak zrolowane przechowuje w pudełkach kiedyś wieszałem ale knit od poszetki com się rozciągnął, poszetki zaś składam na 4 pozdr.
Dziękuję 🙂
Zwykłe krawaty przechowuję w formie wiszącej na specjalnym wieszaku do krawatów. Knity i krawaty z grenadyny przechowuję zrolowane, w szufladzie. No i mam jeszcze pudło z krawatami na emeryturze. Bo niektórych, które – z różnych powodów – przestaję nosić, szkoda mi wyrzucać, więc wędrują do pudła. I sporadycznie zdarza mi się coś z tego pudła wyciągnąć (np. po trzydziestu latach) i zacząć nosić. Jak np. krawat ze zdjęcia poniżej.
Zdjęcia na których stoicie nie oddają dobrze różnicy, może dlatego, że wyglądają trochę sztucznie dla obserwatora który wie, że to sesja zdjęciowa (ale z drugiej strony dla użytkownika butów, to właśnie sytuacja powszednia i oczekiwana: mieć twarz na poziomie twarzy rozmówcy!).
Za to dwa zdjęcia na których idziecie przez park i widać całe Wasze sylwetki – kolosalna różnica! Mi przypomina to np: zdjęcia reporterskie/gazetowe polityków czy biznesmenów.
Na zdjęciu nr 2 szef idzie z młodszym asystentem niosącym jego torbę. Na zdjęciu nr 1 usługodawca (bankier, prawnik) idzie ze swoim młodszym wiekiem klientem (czyli de facto szefem :)).
Niesamowita różnica!
I nie wiem czy właśnie różnica dla otoczenia nie jest ważniejsza niż własne odczucia użytkownika butów. Polecam świetną książkę Jacka Nashera „Idź po swoje”, gdzie prezentuje różne praktyczne metody poprawiania swojego szeroko pojętego wizerunku, do czego należy m.in. wygląd. A z wyglądu dla mężczyzny najważniejszy jest właśnie wzrost, który – w badaniach – robi ogromną różnicę w ocenie potencjalnej kompetencji.
Różnica jest nieporównywalna. Szczególnie że buty Cohnpol wyglądają naprawdę dobrze – skojarzenie z butami ortopedycznymi tutaj nie istnieje 🙂 spróbuję chyba zimowych propozycji – kilka centymetrów wzrostu więcej nie zaszkodzi 🙂
W przyszłym roku biorę ślub, a z narzeczoną jesteśmy mniej więcej tego samego wzrostu. Kupno butów podwyższających na taką okazję wydaje mi się koniecznością. Myślę, że znacznie poprawia się pewność siebie i samopoczucie, gdy to mężczyzna jest jednak przynajmniej te kilka centymetrów wyższy. Ważna kwestia to także taniec! Ja preferuję dużo obrotów podczas zabawy, a zatem wygodniej jest, jeśli partnerka ma mniej centymetrów wzrostu 🙂
Jak zwykle, solidny i merytoryczny wpis. Interesuje mnie jedna kwestia: czy recenzowane buty różnią się dłiugością od obuwia nie-podwyższającego? Pytam, ponieważ ciekawi mnie to, czy producent uwzględnia fakt, że stopa powinna wyglądać na optycznie dłuższą, żeby uwiarygodnić fakt zyskaniu kilku dodatkowych centymetrów.
Buty mają standardową długość odpowiadającą swojemu rozmiarowi.
a co sadzisz o wkładkach podwyższających? Wtedy nie trzeba wymieniać wszystkich butów na podwyższające tylko uzupełniać o wkładki (dużo łatwiejsze jesli ktoś już ma pokaźny komplet butów np. w liczbie kilkunastu par)
Korkowe podkładki pod pięty (jeśli je masz na myśli) są dość niewygodne w stosowaniu a poza tym są w stanie dodać nie więcej niż 1,5 – 2 cm. Ale oczywiście jest to jedna z opcji, którą można zastosować.
A czy buty podwyższające tez tylko tyle nie dają czasem de facto? Te reklamy, że dodają 7 cm wzrostu to one uwzględniają też wysokość samej podeszwy, a zatem same wkładki z uwzględnieniem podeszwy mogą moim zdaniem dać podobny efekt, co same buty podwyższające, co o tym sądzisz Janku ?
Przecież pisałem o tym we wpisie 😉
Jak łatwo zauważyć buty podwyższające dodają mniej więcej dwa razy tyle co podkładki pod pięty w zwykłych butach – ok. 4 cm zamiast ok. 2 cm. Czy te dodatkowe 2 cm to dużo czy mało? To już każdy musi sam rozsądzić.
Nie wiem czy słyszałeś, ale jest sklep Faretti, gdzie mają tam świetne buty, które dyskretnie dodają kilka centymetrów wzrostu, a wyglądają całkiem normalnie. Co ważne, są wygodne i solidne, więc nie ma ryzyka, że rozwalą się po kilku tygodniach. Jeśli szukasz czegoś eleganckiego, też tam znajdziesz.