Tweedowa marynarka
Na jesienne i zimowe chłody nie ma to jak tweedowa marynarka. Nie dość, że jest ciepła, to jeszcze bardzo stylowa i po prostu piękna. Tweed to tkanina wełniana bardzo specyficzna i rozpoznawalna na pierwszy rzut oka. W Polsce nie jest zbyt popularna, ale to się zmienia w ostatnich latach. Jeszcze kilka lat temu tweedowe marynarki były trudne do kupienia, a o tweedowych garniturach w ogóle nie było mowy. Dziś jedne i drugie można już spotkać w butikach i sklepach internetowych sartorialnych marek a czasami nawet w popularnych sieciówkach. Ciągle jednak należą do produktów bardzo rzadkich.
Żeby zrozumieć istotę tweedu trzeba sobie przypomnieć pewne ogólne informacje o wełnie. Jak wiadomo wełna powstaje z runa, czyli sierści zwierząt (najczęściej owiec, ale także kóz, wielbłądów, lam, królików i innych). Poszczególne włókna są skręcane ze sobą w procesie przędzenia, w którego wyniku powstaje przędza – półprodukt do tkania gotowej tkaniny. Zanim jednak dojdzie do przędzenia, runo przechodzi różne procesy przygotowawcze (np. usuwanie zanieczyszczeń, rozluźnianie), po czym jest poddawane czesaniu. Czesanie ma za zadanie uporządkowanie włókien oraz oddzielenie włókien długich od krótkich. Ale czesanie nie jest procesem niezbędnym do tego, żeby uzyskać przędzę. Można prząść także z runa nieuporządkowanego i składającego się z włókien zarówno krótkich, jak i długich. Przędze uzyskane w obu przypadkach różną się od siebie, co widać na poniższym rysunku. Przędza wełny zwanej czesaną lub czesankową jest bardziej gładka i jednolita. Natomiast drugi typ przędzy nosi nazwę zgrzebnej. Przędza zgrzebna nie jest tak gładka jak czesana, bowiem sterczą z niej na boki krótkie włókna, które nie zostały usunięte podczas czesania. W ślad za tym także tkanina utkana z przędzy zgrzebnej nie jest gładka, lecz szorstka i włochata. Niegdyś wełna zgrzebna uchodziła za gorszą odmianę wełny, za to jej uzyskanie było znacznie mniej pracochłonne, a zatem tańsze. Dziś pozycja wełny zgrzebnej jest znacznie wyższa i znajduje ona różne zastosowania, gdzie jej szorstkość jest zaletą a nie wadą. Typowym przykładem wełny zgrzebnej jest właśnie tweed, o którym żadną miarą nie można powiedzieć, że jest gorszy od wełny czesanej. Jest po prostu inny. Można go nie lubić ze względu na jego szorstkość i sztywność, albo można go kochać za jego naturalność oraz niepowtarzalny urok wynikający m.in. z faktu, że skutecznie opiera się nowoczesnym technologiom i powstaje tak jak powstawał setki lat temu. Ja należę do tej drugiej grupy. Po prostu kocham tweed 🙂
Tweed pochodzi ze Szkocji i jest bez wątpienia jednym z elementów dziedzictwa kulturowego tego regionu. Ponieważ głównym zadaniem tweedu była ochrona przez zimnem, przeto jego splot ma bardzo ścisłą strukturę. Wzory tkanin tweedowych mogą być różne, często wielokolorowe. Kolorystyka jest najczęściej utrzymana w jesiennych tonacjach i kolorach ziemi. Najczęściej spotykanymi wzorami są jodełka i krata. Ciekawe jest pochodzenie nazwy tweed. W Szkocji jest rzeka o takiej nazwie, ale nie od niej wywodzi się nazwa tkaniny (choć bardzo często można się spotkać z taką interpretacją). Rzeka Tweed płynie bowiem w południowej Szkocji (na krótkim odcinku stanowi nawet granicę z Anglią), natomiast tkanina wywodzi się ze szkockich wysp, głównie z Hebrydów Zewnętrznych. Nazwa powstała podobno wskutek pomyłki pewnego angielskiego kupca. Trzeba tu wyjaśnić, że w języku angielskim tkanina o skośnym splocie nazywa się twill, natomiast w języku szkockim: tweel. Otóż ów kupiec chciał się przypodobać szkockim dostawcom i postanowił użyć nazwy szkockiej. Tyle tylko, że popełnił błąd (dziś powiedzielibyśmy – literówkę) i zamiast tweel napisał: tweed. I tak już zostało. Nie daję gwarancji, że ta historia jest prawdziwa, ale brzmi wspaniale i jest jednym z elementów legendy tweedu.
Tweed wywodzi się ze Szkocji, ale dziś jest tkany w wielu krajach świata (np. wśród renomowanych producentów tweedu jest wiele marek włoskich). Dużą i zasłużoną renomę zdobyły także tweedy angielskie i irlandzkie (o Irlandii mówi się, że jest drugą ojczyzną tweedu – patrz: Donegal Tweed). Ale oczywiście największe pożądanie wzbudzają tweedy szkockie, tkane do dziś tradycyjnymi metodami na prymitywnych krosnach. Zaś wśród tweedów szkockich jest jedna marka szczególna; niekwestionowany król tweedów – Harris Tweed. Marka wywodzi się z wyspy Harris należącej do Hebrydów Zewnętrznych i jest chyba jedyną marką na świecie chronioną ustawą parlamentarną. Taki tweed musi spełniać wiele wymogów, m.in. musi być utkany ręcznie na wyspie Harris, a tkanina ufarbowana jedynie barwnikami pozyskiwanymi z lokalnych roślin (w ostatnich latach te rygorystyczne wymogi nieco zelżały). Odzież szyta z oryginalnej wełny Harris Tweed jest zwykle oznakowana specjalną metką. Nie muszę dodawać, że do tanich nie należy.
Tweedowa marynarka zestawiona z flanelowymi spodniami, sztruksami lub chinosami to świetny każualowy zestaw dla mężczyzny świadomego swojego stylu i pewnego siebie. Kolor spodni nie może być za bardzo zbliżony do koloru marynarki; powinien się wyraźnie odcinać. Jeśli w marynarce są włókna o różnych kolorach, to najlepiej, jeśli kolor spodni będzie zbliżony do jednego z nich. Jeśli marynarka ma łaty na rękawach (w marynarkach tweedowych to często spotykany, tradycyjny element), to będzie idealnie, kiedy spodnie będą w kolorze łat. Ale to nie jest nakaz, tylko jedna z możliwości. Spodnie nie mogą być z cienkiego materiału. Jeśli będą to sztruksy, to nie ma problemu, ale w przypadku chinosów, czy spodni wełnianych, trzeba na to zwrócić uwagę. Wymarzone będą chinosy z bawełny moleskin o gramaturze ponad 300 g/m². Dżinsy nie są wykluczone, ale to już dość ryzykowny wybór; nie z każdą marynarką tweedową będą się dobrze komponowały. Nie da się tu sformułować uniwersalnej recepty, trzeba się zdać na własne wyczucie.
Jeśli chodzi o dobór koszuli to najlepsze będą koszule każualowe, jednokolorowe lub we wzór, najlepiej bawełniane. Bardzo dobrze sprawdza się krata i kołnierzyki button down. Ale uwaga: zdecydowanie odradzam koszule flanelowe. Z marynarką tweedową bardzo dobrze będzie współgrał cienki sweter włożony na koszulę. Trochę to tylko komplikuje koordynację kolorystyczną, bo trzeba zgrać ze sobą więcej elementów. Jeśli chodzi o krawat, to dobrze sprawdzi się krawat wełniany, kaszmirowy lub knit. Raczej odradzam krawaty jedwabne, a krawat z połyskiem jest całkowicie wykluczony. Podobnie poszetka nie powinna być wykonana z połyskliwej tkaniny. Buty brązowe o niezbyt wysokim stopniu formalności, czyli brogsy, monki, sztyblety, trzewiki. Zamsz mile widziany.
Moje tweedowe stylizacje przewijały się wielokrotnie w różnych wpisach na blogu. Dziś postanowiłem przypomnieć cztery z nich. Ale tylko jedna z zaprezentowanych marynarek jest uszyta z Harris Tweedu. Była szyta na miarę w firmie Van Thorn, więc miałem przyjemność wyboru tkaniny spośród ogromnej palety różnorakich tweedów (był nawet kolor różowy). Najbardziej typowym wzorem kojarzonym z tweedem jest jodełka, ja jednak mam słabość do krat, dlatego mój wybór padł na tkaninę w rozmytą, wielokolorową kratę, marki Holland & Sherry.
Zdecydowałem się na marynarkę bardzo klasyczną w formie, bez żadnych ekstrawaganckich akcentów. Powściągnąłem nawet swoje zamiłowanie do szerokich klap i poprzestałem na 9 cm. To i tak zdecydowanie więcej niż można spotkać w naszych rodzimych salonach odzieżowych. Ponieważ zakładałem, że marynarki będę używał w sytuacjach niezbyt formalnych i zestawiał ją głównie z chinosami i sztruksami, zdecydowałem się na nakładane kieszenie oraz tylko trzy guziki przy rękawach. Rozważałem nawet zastosowanie jednego guzika, ale ostatecznie stanęło na trzech. Guziki są obciągnięte skórą, co bardzo dobrze współgra z tkaniną.
Druga z prezentowanych marynarek pochodzi z butiku Zack Roman i jest uszyta z tweedu powstałego w angielskiej tkalni Moon. Jej konstrukcja to half canvas z miękkimi ramionami (bez wypełnień), szerokimi klapami ostrymi (12 cm) i nakładanymi kieszeniami. Uwagę zwracają sartorialne smaczki: brak podszewki, zapięcie na dwa i pół guzika, ręcznie obrębiana butonierka i – po wewnętrznej stronie klapy – pętelka służąca do stabilizacji łodyżki kwiatka włożonego do butonierki.
Kolejna prezentowana dziś marynarka jest w mojej szafie od bardzo wielu lat. Trzy lata temu przeszła małą metamorfozę polegającą na odpruciu irchowych łat na łokciach, ale prezentowane zdjęcia pochodzą z roku 2016, gdy miała jeszcze łaty. Marynarka jest marki Carl Gross, zaś użyty do jej uszycia tweed to słynny Yorkshire Tweed z tkalni Moon. Ciekawe elementy marynarki to skórzane guziki oraz kieszeń-biletówka bez patki, ale za to zabezpieczona dodatkowym zapięciem. Bo tak naprawdę nie jest to biletówka tylko „nabojówka” czyli kieszeń na zapasowe naboje. Przez tę kieszeń marynarka nabiera trochę cech hunter jacket czyli marynarki na polowania. Ale tylko trochę, bowiem ma dwa szlice a nie jeden (gdy dosiada się konia, jeden szlic sprawdza się zdecydowanie lepiej) i nie ma skórzanej wstawki na barku, zabezpieczającej przed wycieraniem tkaniny przez kolbę strzelby.
Na koniec zostawiłem garnitur z tweedu Donegal. Garnitur uszyty w całości z tweedu to u nas wielka rzadkość. Nie znajdziemy takich garniturów u żadnego z producentów masowych, co z kolei daje pole do popisu markom nastawionym na wyrobionego klienta, poszukującego niebanalnych ubiorów wywodzących się z klasyki. Taką marką jest Zack Roman skąd właśnie pochodzi garnitur. Nie dość, że jest on uszyty z tweedu, to jeszcze jego marynarka jest niezwykle oryginalna i bardzo rzadko spotykana. Jest to mianowicie marynarka typu Norfolk, spopularyzowana w drugiej połowie XIX wieku za sprawą księcia Walii, późniejszego króla Edwarda VII, którego wiejską rezydencją był Sandringham House w Norfolk. W swojej pierwotnej wersji marynarka była kurtką myśliwską, stąd jej najbardziej charakterystyczną cechą są fałdy na plecach (box pleats), które miały zapewnić większą swobodę ruchów przy składaniu się do strzału.
Tak się składa, choć nie było to zamierzone, że zaprezentowane marynarki i garnitur zostały uszyte z tweedów pochodzących z trzech różnych regionów wysp brytyjskich: Szkocji, Anglii i Irlandii. I jakby tego było mało, to każdy region reprezentuje tweed najbardziej z nim kojarzony, najsłynniejszy. Bo jeśli ktoś pomyśli o tweedzie szkockim, to pierwszym, który przychodzi do głowy jest Harris, jeśli o tweedzie angielskim – to Yorkshire Tweed by Moon, a jeśli o Irlandzkim – to Donegal.
Czy twoim zdaniem dopuszczalne jest noszenie skórzanej garderoby? Mam na myśli kamizelkę, marynarkę i płaszcz? Nigdy nie mogłem przekonać się do tweedow. Dla mnie noszenie ubrań z tej tkaniny jest mało komfortowe. Z tego powodu nie noszę także swetrów gdyż ” drapią”.
Nie mam nic przeciwko skórzanej odzieży, chociaż głównie kojarzy się ona z pewnymi subkulturami, a mniej z klasyczną elegancją.
Czy mógłbym prosić o nazwę modelu marynarki od Zacka Romana? Wygląda obłędnie a na stonie nie mogę znaleźć. Pozdrawiam
Niestety to jest model chyba sprzed dwóch lat; obecnie już niedostępny.
Znając życie można się spodziewać restocku… Choć to nic pewnego.
Kolejny wpis, który czytam z prawdziwą przyjemnością. Pozdrawiam!
Dziękuję i pozdrawiam 🙂
Panie Janie mam marynarke tweedowa w takej samej kolorystyce jak powyższy Moon i łącze ją m.in ze sztruksami w kolorze boro i granatowym, co sądzisz o takim połączeniu. Po za tym artykuł świetny jak zawsze. Pozdrawiam
Grzegorz
Do brązowej marynarki Zack Roman zarówno bordowe jak i granatowe sztruksy bardzo pasują. Do rudej – Carl Gross – bordowe są super, a granatowe w zależności od tego jaki jest odcień granatu: im ciemniejszy, tym mniej pasują.
Tweed jest piękny i wspaniały, ale ma jedną poważną wadę z punktu widzenia praktyczności: gramatura 470-500 g to już gramatura płaszczowa. W ogrzewanych pomieszczeniach zimą jest w nim po prostu za gorąco.
Wygląda że producent Harris Tweed jest w wielkich tarapatach: https://edition.cnn.com/2020/10/09/business/edinburgh-woollen-mill-job-cuts/index.html
A kto dziś nie jest? Na razie cicho o kondycji naszych rodzimych firm odzieżowych, ale z braku nowych kolekcji oraz wyprzedaży starych za bezcen można sądzić, że szykują się spektakularne upadłości. Z punktu widzenia tych firm to dramat, ale z punktu widzenia klientów, to nie jest zła wiadomość. Bo w ich miejsce wejdą inne marki – być może z ciekawszą ofertą. Ja np. współpracuję z firmą, która prawdopodobnie wyjdzie wzmocniona z kryzysu covidowego. Piszę „prawdopodobnie”, gdyż nie wiadomo co jeszcze nas czeka. Przede wszystkim nie wiadomo czy najgorsze (myślę o handlu a nie o pandemii) już za nami czy jeszcze nie.
Harris Tweed to nie jest marka jednego producenta. Prawo do niej ma wielu producentów tkanin, którzy spełniają określone warunki. Niektórzy z nich zapewne upadną, ale inni się wzmocnią. Marka Harris Tweed na pewno przetrwa.
Że marka przetrwa to jasne – ona na pewno będzie tą częścią majątku upadłościowego, którą syndyk sprzeda bez trudu.
Panie Janie, muszę przyznać, że dopiero co odnalazłem Pański portal, ale chyba zostanę na dłużej! Rzuciły mi się w oczy szarawe spodnie i buty, które dobrał Pan do marynarki z butiku Zack Roman- gdzie je Pan kupił? Przecudne!
Cieszę się, że moje wpisy przypadły Panu do gustu 🙂
Spodnie z szarobrązowej flaneli uszyłem dość dawno temu w firmie Norman. Niestety dziś już ta firma nie istnieje, gdyż została wykupiona przez niemieckiego potentata Digel. Buty w tej stylizacji, czyli pojedyncze monki w kolorze bordowym z przyciemnianymi noskami, są marki Partenope. Także były kupione dawno temu i dziś już takich samych nie ma w ofercie. Ale marka Partenope ma się dobrze i oferuje inne ciekawe buty (szyte metodą Blake) o dobrym stosunku jakości do ceny.
Ciekawy wpis. Pozdrawiam
Marynarki piękne stroje ale tylko na fotografii i w pozycji nieruchomej w praktyce (noszeniu) to takie mała niedogodność. Proszę popatrzeć na mężczyzn pracujących ,,za biurkiem” jak taka marynarka wygląda!. W ogóle uważam, że marynarka jest kiepskim ,,wynalazkiem” jako strój dla mężczyzn.
Dobrze leżąca marynarka potrafi zatuszować niedoskonałości sylwetki mężczyzny i wyeksponować jej zalety. M. in. dlatego garnitur jest najbardziej eleganckim strojem dla mężczyzny. W ostatnich dekadach następuje odwrót od elegancji w kierunku wygody i strój nieformalny oraz swobodny wkracza w coraz nowe obszary zarezerwowane dotąd dla strojów formalnych. Mimo to każdy mężczyzna przynajmniej kilka razy w życiu sięga po garnitur – wtedy gdy chce wyglądać uroczyście, podniośle i elegancko.
Panie Janie, czy będzie pasować tweedowa marynarka w ciemną szarą kratę z tweedowym kaszkietem z jaśniejszej szarej jodły ? Czy lepiej będzie w połączeniu z piaskową jodłą?
Ocena czy kolorystycznie coś do siebie pasuje czasami bywa trudna nawet na podstawie zdjęcia. A na podstawie samych nazw kolorów jest zupełnie niemożliwa.
Absolutnie się zgadzam! Jak podczas ostatniego pobytu w Anglii miałem okazję zwiedzić Oksford, piękno tego miasta wprawiło mnie w ekstazę – ale kiedy, po bezowocnym poszukiwaniu ubrań w różnych sklepach z używaną odzieżą czy w sklepach charytatywnych (ograniczony budżet urokiem wieku nastoletniego) natrafiłem na uliczne targowisko, gdzie na wieszaku wisiało z paręnaście Harris Tweedów, ekstaza weszła w swoje apogeum. Od razu kupiłem dwie, obie, rzecz jasna, przepiękne, i to tylko 20 funtów za sztukę. Obie taliowane, jakby zrobione na mój wymiar, a przy 194cm wzrostu trudno na coś takiego trafić – bardzo często rękawy są za krótkie, a tutaj ten problem nie wystąpił. Zachwyt mój nie zna miar i natychmiastowo bo nabyciu obu marynarek uznałem je za ukochane perły mojej garderoby. Nie mogę się doczekać na moment w życiu, w którym będę mógł sobie pozwolić na trzyczęściowy garnitur z Harris Tweedu, rzeczy z tego materiału to moim zdaniem najpiękniejsze co można na siebie włożyć. Gratuluję świetnego wpisu i genialnego bloga.
Dziękuję za miłe słowa, gratuluję znakomitego zakupu 🙂
Jedną z ładniejszych filmowych marynarek tweedowych jest ta noszona przez Daniela Olbrychskiego w filmie Wajdy pt. „Panny z Wilka”. Jednym z ciekawszych szczegółów tej marynarki jest przepasanie na plecach, teraz już zupełnie niespotykane a niezwykle stylowe – co myślisz o tym dodatku?
To przykład typowego wiejskiego stroju arystokraty z przełomu XIX i XX wieku. Dziś taka marynarka wyglądałaby bardzo staroświecko ale gdyby trochę zmienić proporcje, mogłaby być całkiem OK. Dragon na plecach to jedno z typowych rozwiązań w marynarkach myśliwskich z tego okresu. Z powodzeniem może znaleźć zastosowanie we współczesnych marynarkach czego przykładem zaprezentowany tu garnitur z marynarką Norfolk.