Krawatowy paradoks

Jako tytułowy krawatowy paradoks rozumiem sytuację jaka w ostatnich latach ukształtowała się w modzie męskiej. Mianowicie z jednej strony: w całkiem przystępnych cenach dostępnych jest coraz więcej krawatów szytych ręcznie z luksusowych i pięknych tkanin, bardzo różnorodnych, w szerokiej gamie kolorystycznej i ponadprzeciętnej jakości. A z drugiej strony: coraz mniej mężczyzn nosi krawaty. Ba! Nienoszenie krawata stało się swoistą modą, manifestem wyzwolenia ze sztywnych konwenansów, oznaką nowoczesności i prawdziwej męskości.

Dodać muszę, że nie mam nic przeciwko rezygnacji z krawatów; wszak każdy ubiera się tak jak chce i jeśli ktoś uważa, że bez krawata czuje się lepiej – to droga wolna. Ale właśnie w tej chęci lub niechęci kryje się istota sprawy. Bo, czy współcześni mężczyźni rzeczywiście czują się obiektywnie lepiej bez krawatów, czy może nieświadomie ulegają modzie na ubraniowy luz? Ja uważam, że to drugie 🙂 Nieprzywiązywanie wagi do swojego ubioru – i ogólnie wyglądu – zawsze było i będzie kuszącą perspektywą dla wielu osób. Zawsze jednak tym co powstrzymywało przed ubraniową abnegacją, była obawa przed negatywną opinią innych ludzi. Bowiem od zawsze obowiązywała zasada, że człowiek kulturalny to człowiek dobrze ubrany. A nikt nie chciał uchodzić na niekulturalnego.

Rzecz jasna od rezygnacji z krawata do ubraniowej abnegacji (szczególnie w wersji totalnej) droga jest daleka, ale mechanizm procesu jest taki sam w obydwu przypadkach. A sprawę dodatkowo komplikuje fakt istnienia wielu subkultur, które mają własne kody ubraniowe. I jakie by one nie były, to raczej żaden nie przewiduje noszenia krawatów. Chyba, że za subkulturę uznamy grupę mężczyzn, którzy swoje ubraniowe inspiracje czerpią z klasycznej męskiej elegancji. Jeśli tak, to witajcie w subkulturze krawatowców!

Krawat jest jednym z tych męskich dodatków, które nie wywodzą się z żadnych funkcji użytkowych; od samego początku był dodatkiem tylko i wyłącznie ozdobnym. Dość powszechnie przyjmuje się, ze krawat wymyślili Chorwaci, co jednak nie w pełni odpowiada prawdzie. Jednak trudno zaprzeczyć, że francuska nazwa cravate wywodzi się od słowa Croate, czyli Chorwat, zaś szeroka popularyzacja krawatów zaczęła się w roku 1660 kiedy to król Francji Ludwik XIV, zachwycony chustami wiązanymi na szyjach żołnierzy najemnego regimentu jeźdźców chorwackich, postanowił je wprowadzić na salony. Trzeba jednak pamiętać, że ozdobne chusty wiązane na szyjach żołnierzy możemy zobaczyć w słynnej terakotowej armii chińskiego cesarza Qin Shi Huanga (III w. p.n.e.) oraz u rzymskich legionistów uwiecznionych w marmurze na kolumnie Trajana (II w. n.e.). Innowacją wprowadzoną przez Chorwatów, był sposób potraktowania chusty: główną ozdobą nie była ona sama, lecz misterny węzeł jakim była zawiązana. Współczesna forma krawatów ukształtowała się dopiero na przełomie XIX i XX wieku, m.in. za sprawą słynnych dandysów takich jak: Oscar Wilde, Salvador Dali czy Fred Astaire.

Nie wszyscy zdają sobie sprawę jak duży postęp dokonał się u nas w ciągu kilku ostatnich lat, jeśli chodzi o jakość krawatów. Przede wszystkim zmieniły się tkaniny, z których krawaty są szyte. Kiedyś dominował drukowany jedwab lub – co gorsza – tzw. sztuczny jedwab czyli mieszanka poliestru z poliamidem (nylonem). Dziś krawaty ze sztucznego jedwabiu występują rzadko (choć całkiem nie zniknęły), za to pojawiło się mnóstwo tkanin krawatowych z włókien naturalnych lub ich mieszanek, tkanych w specjalny sposób, który daje przestrzenną fakturę – piękną i niebanalną. Len, wełna czy kaszmir, które jeszcze niedawno zupełnie się nie kojarzyły z krawatami – dziś robią furorę. A i sam jedwab występuje nie tylko w formie gładkiej – jednokolorowej lub z drukowanymi wzorami – ale także w formach o fakturze przestrzennej: grenadyny, szantungu lub żakardu.

krawatowy
Krawat z żakardowego jedwabiu marki Duchamp London.
krawatowy
Krawaty z jedwabnej surówki (tzw. szantungu) marek: Osovski (po lewej) i Allex Rotberg.
krawatowy
Krawaty z grenadyny marek (od lewej): Poszetka, Zack Roman, Van Thorn.
krawatowy
Wełniany krawat szkockiej marki Munrospun w parze z tweedowym garniturem Norfolk marki Zack Roman.
krawatowy
Krawat wełniany marki Miler i kaszmirowy marki Biagio Santo.

W zależności od materiału z jakiego są uszyte, koloru i wyrazistości wzorów, krawaty są mniej lub bardziej formalne. Do garniturów wieczorowych pasować będą wyłącznie krawaty uszyte z jednokolorowej tkaniny jedwabnej o gładkiej fakturze. Krawaty jedwabne wzorzyste będą idealnymi partnerami garniturów dziennych i zestawów koordynowanych. Wraz z obniżaniem formalności ubioru zastosowanie znajdą krawaty wełniane i lniane, a także krawaty jedwabne o przestrzennej fakturze. Efekt bardzo nieformalny uzyska się też sięgając po krawaty bawełniane jednak trzeba pamiętać, że bawełna nie wypada zbyt dobrze jako tkanina krawatowa. Jest za to cenionym materiałem na wkłady wewnętrzne; najlepsze efekty uzyskuje się gdy wkład wewnętrzny składa się z dwóch warstw – wełnianej i bawełnianej. Natomiast za krawaty najbardziej luksusowe uchodzą tzw. sevenfoldy lub sixfoldy, czyli krawaty powstałe z odpowiedniego złożenia dużego kawałka tkaniny jedwabnej. Nie mają one wkładów wewnętrznych, gdyż całe wnętrze jest wypełnione kolejnymi warstwami jedwabiu (ale czasami zdarza się, że sixfoldy mają dodatkowy, cienki wkład). Takie krawaty bardzo pięknie się wiążą i mają tylko jedną wadę: są dużo droższe od typowych krawatów z wkładami wewnętrznymi.

krawatowy
Krawat six fold z oferty marki Poszetka, uszyty z jedwabiu Macclesfield. Po prawej stronie widać sposób sześciokrotnego złożenia tkaniny.
krawatowy
Knity – czyli krawaty dziergane – są bardzo stylowe, ale mają niski stopień formalności. Dlatego stosowane są najczęściej w parze z blezerami, w stylizacjach smart każualowych.

Wybierając krawat trzeba pamiętać, że nie może on być zbyt wąski, gdyż wtedy wygląda nieelegancko. Najlepiej jeśli szerokość krawata (mierzona w jego najszerszym miejscu) odpowiada mniej więcej szerokości klap marynarki. Jednak w przypadku sartorialnych marynarek z bardzo szerokimi klapami, szerokość krawata powinna się zatrzymać na 9 – 10 cm. Zresztą kupienie dziś krawata szerszego niż 8 cm jest bardzo trudne, ale ta właśnie szerokość wydaje się w miarę uniwersalna. Nie razi nawet wtedy, gdy klapy marynarki mają 12 cm (lub więcej) szerokości.

Na koniec – linki do wybranych sklepów, w których można kupić dobrej jakości, stylowe i niebanalne krawaty (kolejność alfabetyczna): 4gentleman, eGARNITUR, Elegancki Pan, Emanuel Berg, Miler, Osowski, Pewien Pan, Poszetka, Republic of Ties, Zack Roman.

Udostępnij wpis

Podobne wpisy

0 0 głosów
Ocena arykułu
guest
33 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze Najczęściej oceniane
Inline Feedbacks
View all comments
jdas
jdas
4 lat temu

Dodałbym, że niezłej jakości krawaty w bardzo przystępnej cenie można dostać w sklepie: Jedwab Polski Milanówek

https://esklep.jedwab-polski.pl/pl/c/150x8cm/193

Tomek
Tomek
4 lat temu

Ciekawy wpis Panie Janie. Istnieje takze slowo ,,krawaciarz”, raczej o pejoratywnym wydzwieku. Przy okazji: czy krawat o szerokosci 10cm jest ok, czy to juz teraz raczej za duzo? Abstrahuje od doboru szerokosci krawata do szerokosci klap.
Pozdrawiam!

Maciej
Maciej
4 lat temu

W innym artykule o doborze zegarka cytował Pan logikę internetowych komentatorów, że w Afryce dzieci głodują => nie jest etyczne dbanie o wizerunek. Może z tych samych powodów miast kupować krawat niektórzy wolą cegiełkę na UNICEF przelać;)

Przemek
Przemek
4 lat temu

Myślę, że w pewnym sensie – a piszę to z perspektywy polskiego klienta – branża przespała sprawę i już jest pozamiatane. Sam jeszcze nie tak dawno miałem kilkadziesiąt krawatów, obecnie zredukowałem ich stan do kilku z grenadyny, paru wełnianych knitów, paru z wartością sentymentalną (po ś.p. ojcu, z motywem bożonarodzeniowym i z kotami, bo większość znajomych to kociary i wiem że im to sprawia przyjemność jak noszę takie krawaty). I to wszystko.
Więcej nie kupię, wolę rozpiętą koszulę OCBD, ew. w zestawie z fularem. Branża mogła uporczywie nie wpychać beznadziejnych krawatów ze śliskiego, błyszczącego jedwabiu z motywami że chciało sobie wydłubać oczy widelcem, na dodatek w ko(s)micznych cenach godnych chyba krawatów Kitona. Dla nich czarny łabędź wylądował i pięknie rozprostował skrzydła. Jak sobie pościelili tak się wyśpią.

Przemek
Przemek
4 lat temu
Odpowiedz do  Jan Adamski

Krawaty zapewne nie wymrą, ale ich popularność jeszcze bardziej się zmniejszy. Mogę to porównać do mechanicznych zegarków naręcznych: były, są i zapewne będą. I to w różnych klasach cenowych. Sam posiadam dwa takowe, które po prostu uwielbiam (aczkolwiek nie noszę na co dzień, zwłaszcza latem, gdy przemieszczam się na rowerze holenderskim i szkoda mi wytrząsać mechanizmy, jeden z 1949, a drugi 1971 roku, tym bardziej że to nie mechanizmy ETA a produkcja in house, dalece bardziej popularne niż dziś. Wolę wtedy nosić zegarek kwarcowy na pasku NATO). Świetlanej przyszłości branży zegarków mechanicznych bym jednak nie wróżył. Jednak jakby to powiedzieć, i w jednym i w drugim przypadku czuję, że „lepsze jutro było wczoraj”.

P
P
4 lat temu
Odpowiedz do  Przemek

Cóż, krawaty to jednak nie zegarki mechaniczne. One odeszły dlatego, że były kosztowne, a pojawiła się dużo tańsza alternatywa w postaci zegarków kwarcowych, które można z powodzeniem nosić do garniturów, uzyskując praktycznie identyczny efekt stylistyczno-estetyczny. Natomiast w przypadku krawata nie ma innego dodatku, który dałby podobny efekt. Muszka, czy fular to jednak zupełnie inny wygląd. Poza tym, cena krawatów nie jest tak zabójcza jak zegarków mechanicznych. Więcej analogi widzę tu z poszetkami, podobna cena, również efekt którego nic nie zastąpi. Też w pewnym momencie stały się bardzo mało popularne. A obecnie? Wracają i to w wielu wersjach.

P
P
4 lat temu

„Bo, czy współcześni mężczyźni rzeczywiście czują się obiektywnie lepiej bez krawatów, czy może nieświadomie ulegają modzie na ubraniowy luz?” W moim przypadku chyba i jedno i drugie, jakoś tak źle czuję się w krawacie przy mniej formalnych zestawach, więc ich nie noszę. I uważam, że tutaj krawat nie jest tym dopełnieniem stroju jakim powinien być, tylko takim dodanym trochę na siłę. Z drugiej strony czasem może bym i krawat założył, ale wiem, że będzie to mocno kontrastować z tym, że prawie nikt go nie założy, więc z niego rezygnuje, żeby nie wyglądać formalniej, niż jest to przyjęte w danej sytuacji. W efekcie bardzo rzadko zdarza mi się krawat założyć. P.S. Co sądzi Pan o sklepie EM Mens Accessories?

P
P
4 lat temu
Odpowiedz do  Jan Adamski

Dziękuję za odpowiedź 😉

Piotr
Piotr
4 lat temu
Odpowiedz do  P

Lepiej sobie odpuścić ten sklep, sporo artykułów można, jeśli ktoś ma ochotę, kupić bezpośrednio na aliexpresie.

Tadeusz
Tadeusz
4 lat temu
Odpowiedz do  P

Ja dołączę się do zaczętego wątku.
Mam wrażenie, że każualizacja stroju postąpiła na tyle szybko i mocno, iż w kręgach w których się poruszam samo włożenie zestawu koordynowanego (bez krawata) jest kwitowane: „Ależ żeś się wystroił”. A założenie krawata spowodowałoby dodatkowe wzmocnienie kontrastu. Więc w myśl zasady „do not overdress” krawata nie zakładam.

Dodam, iż ja również zacząłem się lepiej ubierać ledwie parę lat temu, po lekturze kilku różnych męskich blogów m.in. Pana Jana.

Lech
Lech
4 lat temu

Dostałem w prezencie drogi i porządnie wykonany krawat znanej firmy. Niestety posiada on wzór z wykorzystaniem logo producenta. Z tego powodu mam bardzo mieszane uczucia. Z jednej strony krawat jest ładny, a z drugiej wygląda snobistycznie i trochę pozbawiony jest klasycznej elegancki, no i wieje nowobogactwem. Co Pan myśli o takich krawatach i innych produktach przesadnie eksponującymi logo lub nazwę producenta.

jacek
jacek
4 lat temu

Krawaty przeżyły już kilkanaście ładnych dekad, więc przeżyją kolejne, natomiast daje się zauważyć ogólny kierunek każualizacji mody eleganckiej: spodnie na kant ze sznurkiem, klasyczne obuwie na podeszwie z pianki – często w białym kolorze, a’la dresowe blezery i tym podobne. Stąd krawat coraz częściej jawi się jako dodatek elegancki, acz mało wygodny. Zyskują też na popularności knity i tym podobne mniej formalne odsłony krawata.
Ja czasem rezygnuję z krawata w luźniejszych zestawach z dżinsami czy chinosami, natomiast nie wyobrażam sobie garnituru bez tego dodatku, nawet w jego mniej formalnych obliczach.
Pociesza mnie nieco fakt, że mniejsza popularność krawatów sprawia, że te, które daje się zobaczyć na ulicach, są w lepszym guście i lepszej jakości, gdyż noszą je ci, którzy nosić je chcą 🙂

P
P
4 lat temu
Odpowiedz do  jacek

Wydaje mi się, że każualizacja już od dawna zachodzi i coraz bardziej przenika się styl casualowy z eleganckim w modzie codziennej. Z drugiej strony przy ważniejszych okazjach wracają ubrania w najelegantszych wersjach, na ślubach u pana młodego nie widuje się już raczej tandety, tylko normalne garnitury z dobrze dobranymi dodatkami, albo smokingi (tak, wiem, że teoretycznie to nie ubiór na tę uroczystość, ale to inna kwestia), ludzie mają coraz więcej świadomości, nie popełniają już tak rażących błędów jak koszula z krótkim rękawem do marynarki, powoli wracają poszetki… Myślę, że krawaty zostaną ograniczone do najważniejszych okazji, gdzie mężczyźni naprawdę ubierają się na najwyższym poziomie, a za jakiś czas być może wrócą.

Łukasz
Łukasz
4 lat temu

Krawaty? Kto nie ma krawata od Hermesa i Shibumi ten nigdy nie miał krawata.

Marcin
Marcin
4 lat temu

Fajny wpis.
Uwielbiam krawaty i noszę je w różnych konfiguracjach nie tylko do garnituru.
Choć pracuję w banku zto prawdą jest iż jestem chyba jedyny który nosi krawat s biurze.
Zreknijcie zresztą na oststnie zdjęcia prezesów banków.
Kto z nich nosi krawat?
Chyba tylko prezes NBP.

Kle
Kle
4 lat temu

A ja tam wolę muchy, przynajmniej tej zazwyczaj nie trzeba co jakiś czas poprawiać 😉

Adam
Adam
4 lat temu

Tytułowy paradoks polegający na rozjechaniu się podaży z późniejszym wolumenem użytkowników produktu można wytłumaczyć faktem, iż krawat stał się popularnym prezentem dla mężczyzn z rozmaitych okazji. Bo ciężko kupić komuś buty, koszulę czy spodnie – wiadomo, chodzi o fason, gust i rozmiar – a krawat jako uniwersalny podarunek zawsze, przynajmniej zdaniem obdarowujących, się sprawdzi. W dodatku wszędzie można kupić krawaty znanych marek za niską cenę – więc podarunek gotowy (nawiasem mówiąc może to prowadzić do kolejnego paradoksu, w którym abnegaci mają w szufladach nie mniej krawatów niż eleganci 😉 ).
Jak zawsze świetny wpis – sam zaś przewiduję odbicie i renesans krawatów w najbliższych latach.

Pozdrawiam serdecznie!
AS

Marcus Lucullus
Marcus Lucullus
4 lat temu

Uchodzenie za niekulturalnego chyba nie byłoby w stanie przez tyle epok skłonić mężczyzn do noszenia ozdoby pod szyją, To samo zresztą dotyczy pozostałych elementów garderoby, nie wyłączając garniturów. Chodzi o coś więcej – o status majątkowy i towarzyski. Nie masz krawata i kapelusza? Należysz do klasy parobków. Dziś wygląd nie jest już wyznacznikiem pozycji majątkowej i klasy społecznej. Dziś to jeszcze drogi samochód i dom (i dres jako ubranie). Jutro dostęp do technologii.
A propos poszetek – zaczynają zastępować krawaty i noszą je już wszyscy. Dlatego czasem rezygnuję z poszetki, bo zaczyna to być oznaką taniego snobizmu a niedługo oznaczać będzie brak klasy.

P
P
4 lat temu
Odpowiedz do  Jan Adamski

Myślę, że wpis 10 lat czyli epoka byłby ciekawy jako ogólne podsumowanie co się zmieniło w ubiorach męskich, bez zawężania do butów czy poszetek 😉 W moim przypadku to te 10 lat to różnica diametralna.

P
P
4 lat temu
Odpowiedz do  Jan Adamski

Czekam więc na artykuł o butach 😉

Dariusz B
Dariusz B
4 lat temu

Dziękuję za ten wpis i cały blog, który śledzę już od trzech lat z dużą korzyścią dla mojego wyglądu. Zawsze niecierpliwie czekam by przeczytać kolejny wpis aż wreszcie zebrałem się na odwagę by coś samemu napisać.
Moim zdaniem jest jeszcze jeden bardzo częsty powód, dla którego mężczyźni nie noszą krawatów a związany z ich lenistwem.
Powodem tym jest niewłaściwy rozmiar kołnierzyka koszuli.
Znam to z własnego doświadczenia, bo choć mam wzrost raczej typowy 178 cm niestety koszula, która ładnie na mnie leży ma najczęściej zbyt ciasny kołnierzyk. Alternatywą jest uszycie koszuli na miarę lub zakup większej z komfortowym kołnierzykiem i konieczne przeróbki lecz wtedy trzeba pójść do krawca a to już dla faceta zbyt wiele.
I wtedy pojawia się „trzecia” alternatywa czyli nie zakładamy krawata, nie musimy zapinać guzika koszuli pod szyją i udajemy luzaka bo przecież gdy kołnierzyk jest rozpięty to nikt poza mną nie wie, że jest za mały i nic to, że wyzierają spod niego wszelkiej maści krzaczory, jest mi wygodnie.
Trochę ironicznie ale mam nadzieję, że nikogo nie uraziłem.
Serdecznie pozdrawiam i niecierpliwie czekam na kolejny wpis.

Marcus Lucullus
Marcus Lucullus
4 lat temu
Odpowiedz do  Dariusz B

Ciekawe spostrzeżenie, i bardzo trafne. Ja mam dość grubą szyję i noszę kołnierzyk nr 43, ale jestem niski (172) a przy tym nie gruby. Kupuję zatem koszule wg rozmiaru kołnierzyka, a reszta wymiarów musi być dostosowywana – zbyt długie rękawy i za szeroko w ramionach i przy ciele. Kiedyś dawałem zakupione koszule do skracania rękawów i zwężania talii, ale teraz mi się nie chce i używam opasek na rękawy. Choć przymierzam się do szycia koszul, bo nie ma na rynku modeli z długimi i leżącymi blisko siebie skrzydełkami kołnierzyka. Królują kołnierzyki włoskie, półwłoskie i dość szeroko rozwarte kenty. A one nie wszystkim pasują.

Piotrek
Piotrek
3 lat temu
Odpowiedz do  Marcus Lucullus

Mam podobny problem – obwód szyi 48 cm przy 180 cm wzrostu. Nie jestem szczupły, niemniej koszule pasujące na moja szyje i tak wyglądają jak worki bez żadnych przeróbek. Zwykle na wysokości pleców i klatki piersiowej jest ok, ale niżej jest efekt „klosza”. No ale taliowanie koszuli jest dość proste i tez łatwo cofnąć ten proces w razie potrzeby. Gorzej z rękawami, bo to już kosztowna przeróbka.

Tomasz
Tomasz
1 rok temu

Świetny wpis. Jakiej marki jest pierwszy, piękny krawat w kwiaty?