Marynarka na płótnie v.s. marynarka klejona,
miękkie ramiona v.s. wkłady barkowe.
Marynarki mogą mieć różne rodzaje konstrukcji wewnętrznych i w zależności od nich trochę inaczej wyglądają i trochę inaczej się noszą. Dla większości mężczyzn rodzaj zastosowanej konstrukcji nie ma żadnego znaczenia; ważne żeby marynarka spełniała ich oczekiwania co do wyglądu i funkcjonalności. Ale są też osoby wyedukowane modowo, hołdujące klasycznej męskiej elegancji, przykładające wagę do najdrobniejszych detali swojego ubioru. Dla nich konstrukcja marynarki jest ważna, żeby nie powiedzieć kluczowa. W dzisiejszym wpisie postanowiłem sprawdzić, czy rzeczywiście ma ona tak duże znaczenie i czy rzeczywiście znacząco wpływa na wygląd. Najlepszym ku temu sposobem jest bezpośrednie porównanie marynarek z różnymi usztywnieniami przodów: na płótnie i klejonej. Ta pierwsza ma miękkie ramiona i koszulowe wszycie rękawów, ta druga – wkłady barkowe i także koszulowe wszycie rękawów. Ta pierwsza wchodzi w skład garnituru marki Tagliatore, ta druga jest także elementem garnituru – marki Bonus MG pochodzącym z kolekcji JAN ADAMSKI.
Zanim jednak pokażę zdjęcia i omówię różnice, muszę trochę uwagi poświęcić ogólnym informacjom na temat konstrukcji marynarek, bowiem określenia: na płótnie, klejona, miękkie ramiona czy wkłady barkowe, nie dla wszystkich są czytelne. A nawet jeśli są, to kwestie związane z szyciem marynarek metodą tradycyjną i ich odpowiedniego usztywniania są na tyle ciekawe, że warto im się bliżej przyjrzeć. Warto też zadać sobie pytanie, czy marynarka na płótnie (zwana też half canvas lub full canvas) i pozbawiona wkładów barkowych jest ideałem, do którego należy za wszelką cenę dążyć, czy może nie od rzeczy będzie postawić czasem na marynarkę klejoną, z wkładami barkowymi. Dość często – na różnych grupach dyskusyjnych oraz w komentarzach do moich wpisów i postów – spotykam się z bardzo ortodoksyjnym podejściem do tych kwestii: marynarka klejona z wkładami barkowymi – to samo zło, marynarka half/full canvas z miękkimi ramionami – to wyższy poziom elegancji i wyższa klasa. W rzeczywistości sprawa jest jednak nieco bardziej skomplikowana a obydwa sposoby mają zarówno swoje wady jak i zalety.
Zacząć muszę od tego, że tradycyjna męska marynarka ma różne wkłady i usztywnienia, które nadają jej pożądaną formę. Są też marynarki całkowicie pozbawione jakichkolwiek usztywnień, które bardziej przypominają koszulę lub sweter niż prawdziwą marynarkę, ale nimi nie będę się dziś zajmował, chociaż w niektórych sytuacjach mają one rację bytu i od czasu do czasu prezentuję je też w moich blogowych wpisach. Tym co w największym stopniu wpływa na klasyczny wygląd marynarki są usztywnienia przodów i wyłogów (czyli klap). Te usztywnienia mogą być dwojakiego rodzaju: przy pomocy waterunku, czyli odpowiednio połączonych warstw płótna krawieckiego lub przy pomocy klejonki, czyli flizeliny (fizeliny) przyklejanej od wewnątrz do tkaniny z jakiej uszyta jest marynarka.
Usztywnienia przy pomocy waterunku niemal zawsze są stosowane w marynarkach szytych na miarę u krawca (bespoke), czasami w marynarkach szytych na miarę w systemie MTM i sporadycznie w marynarkach szytych masowo w systemie RTW. W ostatnich latach wyraźnie wzrosła liczba marynarek half canvas i full canvas oferowanych jako produkty RTW (ready-to-wear czyli mówiąc inaczej: „z wieszaka”). Stało się tak dzięki masowej produkcji takich marynarek/garniturów w Chinach, w gigantycznych i wysoko wyspecjalizowanych szwalniach, będących inwestycjami zachodnioeuropejskiego (często włoskiego) kapitału. Marynarki/garnitury half canvas „made in China” miewają nierzadko ceny niewiele wyższe od cen marynarek/garniturów klejonych szytych w Polsce. Ale jednak wyższe – co jest zresztą ich główną wadą. Garnitury half canvas (sporadycznie także full canvas) wyprodukowane w Chinach oferuje wiele marek, m.in. Suit Supply, a w Polsce Poszetka czy Zack Roman. Przy czym etykietka „made in China” w niczym nie umniejsza ich jakości; są to przeważnie garnitury bardzo wysokiej klasy, uszyte z wielką starannością. Najczęściej z wełen renomowanych tkalni włoskich lub brytyjskich.
Usztywnienia przy pomocy klejonki zdominowały rynek marynarek/garniturów RTW – nie tylko w Polsce. Metoda jest prosta i stosunkowo tania, a efekt więcej niż zadowalający. Dla przeciętnego klienta marynarka klejona jest nie do odróżnienia od marynarki half/full canvas. Trzeba też podkreślić, że obecnie flizelina stosowana przy produkcji garniturów (usztywniane są też niektóre elementy spodni), jest bardzo wysokiej jakości; bardzo ładnie trzyma formę marynarki i nie ma mowy o miejscowym odklejaniu się – co zdarzało się jeszcze kilkanaście lat temu. Marynarkę klejoną od marynarki na płótnie można odróżnić dopiero metodą organoleptyczną: chwytając tkaninę palcami. Trzeba jednak wiedzieć czego się spodziewać w przypadku jednej i drugiej metody usztywniania.
Karol Rzeszutko – znany i ceniony krawiec poznański – zwykł mówić na waterunek, że jest to mięsień marynarki. Żaden użytkownik marynarki go nie zobaczy, ale doskonale spełnia on swoją rolę, ukryty pomiędzy tkaniną wierzchnią a podszewką. Składa się z kilku warstw a ich liczba jest zależna od stopnia formalności marynarki: im mniej formalna – tym ma cieńszy waterunek. Trzywarstwowy (w przeszłości stosowano też cztero- a nawet pięciowarstwowy) można spotkać w ubiorach najbardziej formalnych – frakach, smokingach i czasami w garniturach wieczorowych. W mniej formalnych marynarkach waterunek ma dwie warstwy, a w marynarkach każualowych – jedną. Najważniejszą warstwą waterunku jest płótno krawieckie, czyli płótno lniane z wplecionym włosiem końskim, wielbłądzim lub kozim. Płótno z włosiem końskim jest najbardziej sztywne i stosuje się je rzadko – niemal wyłącznie do marynarek bardzo formalnych. Powszechne zastosowanie znajdują dziś płótna krawieckie z włosiem wielbłądzim lub kozim. Nie bez przyczyny warstwę płótna w waterunku nazywa się camelą. Jest ona pikowana z warstwą zmiękczającą zwaną feltem, a – w waterunku trzywarstwowym – z drugą camelą i feltem.


W tradycyjnym krawiectwie nie używa się nazw half canvas i full canvas; są one nierozerwalnie związane z masową produkcją garniturów. To co przedstawiłem powyżej – gdy waterunek sięga od góry do dołu marynarki – jest odpowiednikiem full canvas, natomiast half canvas jest jego wersją uproszczoną i tańszą polegającą na tym, że waterunek sięga tylko do wysokości talii. Poniżej marynarka jest usztywniana… klejonką. Zatem dumni posiadacze marynarek half canvas mają marynarki częściowo klejone, tylko o tym na ogół nie wiedzą.
Jest wiele różnic pomiędzy waterunkiem z pracowni bespoke a tym z masowej produkcji. Najważniejszym z nich jest poddanie płótna do waterunku i tkaniny na garnitur wstępnej obróbce, czego nie ma w masowej produkcji. Muszę tu dodać, że wszystkie tkaniny zmieniają swoje wymiary pod wpływem temperatury. Z tym, że jedne bardziej a drugie mniej. Być może doświadczyliście tego kupując od tego samego producenta garnitur w tym samym rozmiarze i nagle się okazało, że jeden z nich leży idealnie a drugi jest odrobinę za ciasny. A przecież powstały z tego samego wykroju! Tak, tylko podczas procesu końcowego prasowania uszytego garnituru jedna tkanina skurczyła się bardziej a druga mniej. Podobnemu procesowi kurczenia podlega też płótno waterunku i jeśli skurczy się ono w innym stopniu niż tkanina garnituru, to pozytywny efekt konstrukcji na płótnie ulega zmniejszeniu. Dlatego w szyciu bespoke krawiec po pierwsze prasuje obustronnie tkaninę na garnitur, żelazkiem krawieckim, przed jej krojeniem. A po drugie – płótno na camelę zalewa wrzątkiem, suszy i prasuje. Niebezpieczeństwo niejednakowego skurczu zostaje wyeliminowane.

Czy w świetle tego co napisałem powyżej, marynarka na płótnie ma istotne przewagi nad marynarką klejoną? Tak! Zestawiłem je w infografice poniżej w postaci rankingu, przypisując każdej z nich procentowe znaczenie w ogólnym efekcie. Najważniejsza przewaga jest jednocześnie najmniej wymierna bowiem leży w sferze psychologii (Wow! Mam marynarkę wysokiej klasy!). To jest wbrew pozorom bardzo ważna przewaga i bynajmniej jej nie lekceważę, ani tym bardziej się z niej nie naśmiewam. Kolejne przewagi mają mniejsze znaczenie, ale za to są bardziej konkretne. Przede wszystkim wymienić należy lepszą oddychalność marynarki na płótnie. Waterunek jest wykonany z tkanin naturalnych, natomiast flizelina to najczęściej tkanina polipropylenowa (lub inna syntetyczna) – słabo przepuszczalna dla powietrza i pary wodnej. Ale dla oddychalności całej marynarki zasadnicze znaczenie ma oddychalność pleców (gdzie żadnej klejonki nie ma), oddychalność przodów ma znaczenie marginalne. Marynarka na płótnie teoretycznie ładniej wygląda i ładniej się układa, ale ten efekt jest dla większości niezauważalny. Poza tym nie jest bezwzględny – bo dobrze wykonana marynarka klejona może się ładniej układać od źle wykonanej marynarki na płótnie. Większa trwałość marynarki na płótnie jest bezdyskusyjna bowiem flizelina może się po jakimś czasie odklejać, co czyni marynarkę niezdatną do użytku. Tej przewadze przypisałem bardzo małą wagę z dwóch powodów: po pierwsze dzisiejsze klejonki są naprawdę dobre i mnie w ciągu 55 lat użytkowania garniturów, odklejanie flizeliny nigdy się nie przytrafiło. A po drugie trwałość garnituru miała znaczenie 100 lat temu, gdy szyło się garnitur na całe życie. Dziś czas życia garnituru jest stosunkowo krótki zatem jego trwałość nie jest cechą, która by miała istotne znaczenie.
Wkłady barkowe (zwane też poduszkami w ramionach) mają za zadanie wygładzić linię barków, która to linia ma w naturze różne „odstające” elementy (więzadło barkowo-obojczykowe, wyrostek barkowy, obojczyk). Przy czym im szczuplejszy jest mężczyzna, tym te odstające elementy są wyraźniej zarysowane. Zmniejszają się – aż do zaniknięcia – w miarę przybywania tkanki tłuszczowej lub masy mięśniowej. Co ciekawe, najbardziej zdeklarowanymi zwolennikami marynarek bez wkładów barkowych są ludzie młodzi, a to właśnie u nich linia barków wymaga najczęściej wygładzenia ze względu na szczupłą budowę.
Grubość wkładów barkowych zmieniała się wraz z modą, największą wartość osiągając w pierwszych dekadach XX wieku, kiedy to linia barków w marynarkach biegła niemal poziomo. Moda ta wróciła w drugiej połowie lat osiemdziesiątych; żeby sobie uświadomić jak to wyglądało, najlepiej sięgnąć do serialu Miami Vice i zobaczyć jakie marynarki nosił w nim Don Johnson. Dzisiaj stosuje się raczej cienkie lub bardzo cienkie wkłady barkowe, które są kompromisem – nie wypychają barków do góry a jednocześnie wygładzają ich linię i zapewniają miękkie przejście do rękawów, które notabene są też usztywnione flizeliną w górnej części – tuż przy wszyciu.

Wiele osób uważa, że brak wkładów barkowych jest charakterystycznym elementem stylu włoskiego – lekkiego i nieformalnego. To nie do końca odpowiada prawdzie bo – owszem – włoskie marynarki każualowe oraz letnie garnitury, nie mają poduszek w ramionach – ale często mają wkłady w postaci pojedynczej lub podwójnej warstwy płótna. Ale już garnitury bardziej formalne posiadają takie wkłady. I to jest właśnie istota problemu: brak wkładów barkowych dobrze się sprawdza w lekkich blezerach oraz garniturach lnianych, bawełnianych czy z wełnianego tropiku, natomiast nieszczególnie pasuje do garniturów bardziej formalnych: biznesowych lub wieczorowych. A w przypadku fraków, smokingów, żakietów czy strollerów, brak wkładów barkowych byłby poważnym faux pas.
Po tym wykładzie na temat usztywnień i wypełnień w marynarkach (dziękuję Karolowi Rzeszutce za konsultacje), czas przejść do zaprezentowania przykładów, na podstawie których każdy będzie mógł sam ocenić jak duże są różnice w wyglądzie marynarek o odmiennych konstrukcjach. Jeśli ktoś zechce twierdzić, że różnice są niemal niedostrzegalne to nie będę zbytnio oponował. Ale też nie zniechęcam tych, którzy uważają, że marynarka full canvas – choć wyraźnie droższa od marynarki klejonej – jest produktem wyższej klasy. Oczywiście marynarka bespoke – uszyta na miarę u krawca z najwyższą pieczołowitością i ogromnym nakładem pracy ręcznej – jest kolejnym etapem w dążeniu do doskonałości. Ale nie ostatnim etapem. Prawdziwym miłośnikom tradycyjnego krawiectwa i koneserom włoskiego stylu polecam marynarki i garnitury uszyte całkowicie ręcznie – bez udziału maszyny do szycia. Takie produkty oferuje m.in. marka Cesare Attolini. Uprzedzam jednak, że ceny nie są niskie.
W poniższym zestawie zdjęć, konstrukcja na płótnie i bez wkładów barkowych jest reprezentowana przez szary garnitur w prążki, włoskiej marki Tagliatore. Jak przystało na włoski garnitur, marynarka jest na dwa i pół guzika. Klapy są umiarkowanej szerokości, guziki przy rękawach są rozpinane, marynarka jest na półpodszewce. Dzięki półpodszewce można dojrzeć waterunek i stwierdzić, że składa się on z dwóch warstw: cameli z płótna i feltu z tkaniny syntetycznej. Na barkach nie ma poduszek ale jest podłożony mały kawałek płótna, co ma za zadanie odrobinę wygładzić linię barków. Pozostałe elementy stylizacji to: koszula Bonus MG, krawat Duchamp London, szelki Pewien Pan, poszetka Poszetka, buty Yanko, okulary Fielmann, zegarek Citizen, skarpetki Wola.
Konstrukcję klejoną z wkładami barkowymi reprezentuje garnitur pochodzący z kolekcji zaprojektowanej przeze mnie dla eGARNITUR, ze wszystkimi charakterystycznymi atrybutami: szerokimi klapami, rogowymi guzikami, kolorową podszewką, brustaszą w kształcie łódeczki i rozpinanymi guzikami przy rękawach. Wkłady barkowe są zupełnie symboliczne (mają ok. 1 mm grubości) i są wypełnione runem owczym. Zbiegiem okoliczności obydwa garnitury są uszyte z wełny Vitale Barberis Canonico. Pozostałe elementy stylizacji to: koszula Bonus MG, krawat Jedwabie Milanówek, pasek Vanzetti, poszetka Poszetka, buty Bexley, okulary Fielmann, zegarek Orient, skarpetki bezimienne.
Zastanawiam sięnad jednym aspektem marynarek na płótnie vs. klejonych: jak się zachowują w przypadku przemoczenia na deszczu. Wiadomo, powinno się unikać takich sytuacji, ale gdy marynarka pełni (w uproszczeniu) rolę codziennej kurtki i się zapomni parasola albo pogoda się nagle zmieni, to o pecha nietrudno. Czy raczej większe znaczenie ma materiał marynarki?
Pytam z ciekawości i z powodów praktycznych, bo dla mnie jednorzędowa marynarka, to troche jak kurtka zakładana w cieplejszych porach roku.
W takiej sytuacji garnitur klejony jest do wyrzucenia, na płótnie jest do uratowania poprzez profesjonalne prasowanie u krawca czy dobrej pralni. Na marginesie garnitur klejony po dwóch wizytach w pralni też jest do wyrzucenia, bo klejonka zaczyna się odklejać.
Nigdy nie zdarzyło mi się przemoczyć marynarki na płótnie natomiast raz doszczętnie przemoczyłem marynarkę klejoną. Było to na koncercie Carlosa Santany w amfiteatrze w Dolinie Charlotty. W trakcie koncertu zaczął padać deszcz, który po jakimś czasie przemienił się w ulewę. Stałem w tej ulewie kilkanaście minut i byłem całkowicie przemoknięty. Po powrocie do hotelu odwiesiłem marynarkę z przekonaniem, że będzie się kwalifikowała do wyrzucenia. Gdy wstałem rano, marynarka była sucha i… nieskazitelna – nie wymagała nawet prasowania. Nominalnie była bawełniana, ale mam podejrzenie, że była poliestrowa. Nigdy tego nie sprawdziłem 😉 Marynarka była w kolorze jaskrawej zieleni – takiej à la Św. Patryk.
Reasumując, nie stresować się przesadnie (ale pamiętać o parasolu 😉 ), a w przypadku przemoknięcia i jakiś problemów oddać to dobremu krawcowi.
Dziękuję wszystkim za odpowiedzi.
Nieraz marynarjka na flizeinie po kilkukrotnym czyszczeniu chemicznym źle wygląda, gdyż filizeina się odkleja (zwłaszcza, gdy była mocno przybrudzona i pralnia musiala zastosowac mocniejszy ropuszczalnik, który rozpuścil klej). Zawsze powinny być wkłady barkowe (jak jest moda na szerze ramiona, to tymi wkładami czyni się to, że sylwetka staje się barczysta). Bywa, ze marynarka na płótnie miewa pomarszczony przód, ale to wtedy, gdy ktoś na marynarkę wkłada zbyt ciasną kurtkę czy zbyt ciasny płaszcz.
Może doda Pan do swojej kolekcji garnitur half canvas w chodliwym kolorze?
Pomysł na rozszerzenie kolekcji o jeden lub kilka garniturów w wersji half canvas ciągle powraca i być może zostanie kiedyś zrealizowany. Jeśli tak to zapewne będzie to projekt deficytowy gdyż zainteresowanie – wśród klientów eGARNITUR – produktem na oko takim samym jak inne ale z ceną o 40% wyższą, będzie bliskie zera.
W sytuacji przypadkowego zmoczenia garnituru przez deszcz garnitur klejony jest do wyrzucenia, na płótnie jest do uratowania poprzez profesjonalne prasowanie u krawca czy dobrej pralni. Na marginesie garnitur klejony po dwóch wizytach w pralni też jest do wyrzucenia, bo klejonka zaczyna się odklejać.
Przez ponad 30 lat chodziłem do pracy w garniturze. Tak używane garnitury wymagały prania chemicznego mniej więcej co 2 – 3 tygodnie (niekiedy co tydzień). Z problemem odklejania się flizeliny się nigdy nie zetknąłem a niemal wszystkie moje ówczesne garnitury były klejone. Jeszcze do niedawna przechowywałem niektóre z lat 90-tych. Gdy je pakowałem żeby przekazać firmie zbierającej używaną odzież stwierdziłem, że prezentują się nienagannie. Tylko ten krój… 😉
Tak, często widać panów ubranych w marynarki które mają miejscowe odklejenia fizeliny i w tym miejscu brzydko się marszczą. To jest właśnie ta trwałość.
Jak najszycbiej rozpoznać w sklepie multibrandowym half canvas, jeśli na metce nie ma o tym informacji?
Trzeba najpierw chwycić w palce tkaninę na rękawie lub plecach uważając, żeby nie chwycić jej razem z podszewką. Poruszać palcami wyczuwając miękkość i sprężystość tkaniny. Następnie w taki sam sposób próbować chwycić tkaninę na przodzie marynarki. Jeśli jest to marynarka na płótnie to wrażenie będzie takie samo jak przy chwytaniu rękawa lub pleców (bo waterunek czyli płótno usztywniające nie jest zespolone z tkaniną i będzie się zachowywać podobnie jak podszewka w rękawach czy na plecach). Jeśli marynarka jest klejona to tkanina na przodzie będzie się opierać próbie chwytania w palce a jeśli już się to uda, to będzie sprawiała wrażenie grubej i sztywnej (bo ma podklejoną flizelinę).
Trochę z innej beczki, czy gdzieś w europie da się dostać krawat ze wzorkiem w Adama Smitha? Jeśli nie, czy są firmy które wykonają mi krawat dobrej jakość z dowolnym wzorkiem?
Czy chodzi może o podobiznę Adama Smitha na tkaninie krawatowej? Nie spotkałem się z taką tkaniną i nie przypuszczam, żeby gdziekolwiek była dostępna.
W Europie nie wiem, ale współcześnie zakupy z innego kontynentu nie powinny stanowić większego wyzwania https://shop.leadershipinstitute.org/?_ga=2.33695844.430365169.1683531328-699366699.1683531328&_gl=1*im0jv5*_ga*Njk5MzY2Njk5LjE2ODM1MzEzMjg.*_ga_52173W50DL*MTY4MzUzMTMyOC4xLjAuMTY4MzUzMTMzNS41My4wLjA.*_ga_XK9KHRGLV2*MTY4MzUzMTMyOS4xLjAuMTY4MzUzMTMzNS41NC4wLjA.
O te dokładnie mi chodzi.
Tylko komu by się chciało tyle czekać i płacić cło….
Jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma.
Pozdrawiam – Jerzy.
Regularnie kupuję odzież ze Stanów i jeszcze grosza cła nie zapłaciłem. Bielizna dla żony szła 4 dni. Z nocką w Newark i tranzytem na Schipholu.
Osobiście jestem fanem marynarek na miarę, ale na klejonce. Jeśli samemu kupuje się tkaniny w lokalnym sklepie, można połączyć wygląd z sensowną ceną i nieprzesadnie długim czasem odszycia. Co do odklejania fizeliny, to recepta jest prosta – po praniu chemicznym należy zanieść marynarkę do krawca w celu wyprasowania i wyszczotkowania.
Wspanialy artykul
Dziękuję 🙂