Sklepy z kapeluszami
Dziesięć lat z okładem minęło od dnia gdy opublikowałem wpis Kapelusznictwo – ginące rzemiosło. Ubolewając nad zanikiem rzemiosła zwanego kapelusznictwem, przewidywałem jednak powrót zainteresowania męskimi kapeluszami. Pisałem wówczas: prognozuję, że moda na kapelusze wróci, a w Europie Zachodniej już wróciła. Rzecz jasna nie w wymiarze masowym (jak to miało miejsce w XIX wieku i pierwszej połowie XX) a jedynie wśród mężczyzn zainteresowanych klasyczną elegancją. Ten kapeluszowy trend nie będzie jednak oznaczał wysypu nowych pracowni kapeluszniczych bowiem dominować będą kapelusze z produkcji masowej. Czy miałem rację? Dziś wiele osób skłonnych byłoby zapewne twierdzić, że się myliłem bo przecież zobaczenie na ulicy mężczyzny w kapeluszu jest niemal niemożliwe. To prawda, ale z drugiej strony 10 lat temu były w Warszawie dwie lub trzy pracownie podobne tej, którą przedstawiłem we wpisie i ani jednego sklepu z kapeluszami z prawdziwego zdarzenia, to znaczy oferującego kapelusze różnych marek. Dziś działa kilkanaście modystek zajmujących się wykonywaniem kapeluszy na zamówienie, ale oferujących także kapelusze i fascynatory gotowe – choć trzeba przyznać, że głównie damskie. A przede wszystkim funkcjonują duże i dobrze zlokalizowane sklepy z kapeluszami. Trzy z tych sklepów postanowiłem odwiedzić i pokazać je w blogowym wpisie.
Odwiedziłem sklepy: Le Szapo przy ulicy Nowy Świat 66, Hatfactory przy ulicy Zwycięzców 28 oraz HatStop przy ulicy Wybrzeże Kościuszkowskie 45. W każdym z nich uzyskałem potwierdzenie tezy, że w ostatnich latach bardzo wyraźnie wzrosło zainteresowanie kapeluszami męskimi, podczas gdy zainteresowanie kapeluszami damskimi utrzymuje się od dawna na mniej więcej tym samym poziomie. Obecnie sprzedaż kapeluszy damskich i męskich jest na zbliżonym poziomie chociaż występują tu wahania sezonowe: latem więcej sprzedaje się kapeluszy damskich zaś zimą – więcej męskich. Natomiast sumaryczna sprzedaż jest większa w sezonie wiosenno-letnim niż w jesienno-zimowym.
Jeśli chodzi o zachowania klientów to warte odnotowania są dwa trendy. Pierwszy jest taki, że sklepy kapeluszowe odwiedzane są często przez pary, które dokonują zakupu i dla pani, i dla pana. Drugi trend polega na tym, że sklep odwiedza jakiś pan, który wyznaje, że nigdy w życiu nie miał kapelusza, ale chciałby spróbować i kupić swój pierwszy. Jest otwarty na wszelkie informacje i propozycje, wypytuje, dyskutuje i ostatecznie kupuje – niekiedy od razu dwa kapelusze. Zresztą wraz z moją żoną (która towarzyszyła mi podczas wizyt w sklepach i jest autorką wszystkich zdjęć) doskonale wpisaliśmy się w pierwszy z wymienionych trendów: w sklepie Le Szapo kapelusz kupiła żona, w sklepie Hatfactory – kupiłem ja, zaś w sklepie HatStop oboje kupiliśmy po jednym kapeluszu.
Marka Le Szapo powstała w roku 2018 uruchamiając sklep online oraz sklep stacjonarny w Krakowie. Głównym założeniem było sprzedawanie kapeluszy pod własną marką natomiast ich wytwarzanie (według własnego projektu) było zlecane wyspecjalizowanym manufakturom w Polsce i we Włoszech. Taki model obowiązuje do dzisiaj przy czym doszła jeszcze sprzedaż kapeluszy innych marek. W Le Szapo można kupić kapelusze renomowanych amerykańskich marek: Stetson i Bailey. Rok temu otwarty został drugi sklep Le Szapo – w Warszawie, przy ulicy Mokotowskiej – a pięć miesięcy temu sklep zmienił swoją siedzibę i obecnie zaprasza na Nowy Świat 66. Jest to miejsce bardzo prestiżowe a sklep nie jest usytuowany w podwórku – jak to często bywa – ale bezpośrednio przy ulicy. Gdy przechodzi się ulicą Nowy Świat nie sposób go przeoczyć: efektowna witryna rzuca się w oczy. A po wejściu do sklepu ogromna niespodzianka: szklana podłoga ujawnia fundamenty i fragment sklepienia piwnicy starej kamienicy. Wgląda to imponująco! A na półkach duży wybór najróżniejszych kapeluszy męskich i damskich.











Marka Hatfactory wywodzi swoją historię od roku 1948 gdy w Warszawie, przy ulicy Hożej powstała pracownia kapelusznicza. Obecnie to liczący się producent czapek i kapeluszy, który swoje produkty oznacza markami: EVITA, VALDORF i STINGER, a niektóre letnie kapelusze także marką HATFACTORY. Ponadto jest polskim przedstawicielem znanej i cenionej czeskiej marki kapeluszniczej TONAK. Sklep stacjonarny Hatfactory mieści się w galerii Saska Kępa przy ulicy Zwycięzców 28 w Warszawie. Oferta jest bardzo szeroka – zarówno kapeluszy męskich jak i damskich – a jej cechą charakterystyczną jest bardzo dobry stosunek ceny do jakości.







Kolejny prezentowany sklep nazywa się HatStop ale znaleźć w nim można nie tylko kapelusze (słowo HAT ma w języku angielskim dość szerokie znaczenie) ale także kaszkiety (m.in. modele: hatteras, driver, texas), bejsbolówki, trakerki, berety a nawet kolorowe czapki Kamila Stocha. Mnie rzecz jasna interesowały głównie kapelusze, a tych jest całe mrowie, różnych marek: Stetson, Panizza, Seeberger, Brixton, Polkap. Sklep powstał w lipcu 2019 roku i dziwnym zbiegiem okoliczności trafiłem do niego (zupełnie przypadkowo) tuż po otwarciu. Później jednak o nim zapomniałem i odnowiłem znajomość dopiero przy okazji przygotowywania niniejszego wpisu.
Sklep imponuje wielkością i bogactwem oferty; slogan, że każdy znajdzie tu coś dla siebie jawi się nie tylko sloganem. Najlepszym dowodem atrakcyjności oferty jest fakt, że zarówno ja jak i Małgorzata, dokonaliśmy tu zakupów. Ja kupiłem kanotiera a Małgorzata – jaskrawoczerwony kapelusz wełniany z szerokim rondem. Przy czym nie wykluczam, ze ja też czasami założę ten kapelusz. Na razie nie mam wprawdzie pomysłu na stylizację, w której mógłbym go użyć ale nie wątpię, że coś wymyślę.









Małe sprostowanie: cylindry oferuje jeszcze Polkap. Ostatnio przymierzałem zarówno czarny, jak i szary w ich sklepie w Skoczowie. Nie mogę tylko się domyślić kto je kupuje?! Ktoś przecież musi skoro są w ofercie.
Cieszy ten mały renesans, choć z moich obserwacji wynika, że dotyczy tylko kapeluszy letnich. W moim mieście (średnie miasteczko na południu) kapelusze filcowe noszę chyba tylko ja i kilkunastu panów dwukrotnie starszych ode mnie 🙂
Pozdrawiam.
Z tego co widziałem, Witleather (zdaje się, że również ze Skoczowa) także ma w ofercie cylindry.
Drogi Janie, od kilku lat przymierzałem się do zakupu panamy. Dopiero Twój wpis zmobilizował mnie do zapoznania się z ofertą internetową odwiedzonych przez Ciebie sklepów, a następnie do udania się do jednego z nich. Ostatecznie stałem się szczęśliwym (teraz i oby również w przyszłości) właścicielem kapelusza Bogart nabytego w sklepie Hatfactory.
Myślę, że na obecne upały (wczoraj w Warszawie było 36 st.) będzie idealny. Jeszcze raz bardzo dziękuję i pozdrawiam chłodno – Maciej Stary
Szukam męskiego kapelusza pilśniowego z prawdziwego króliczego włosia…
Największy wybór takich kapeluszy (doskonałej jakości) był zawsze w Polkapie. Ostatnio jednak i tam oferta nie jest imponująca (kapelusze pilśniowe źle się sprzedają bo są wyraźnie droższe). Warto sprawdzić też w Witleather oraz w Valdorfie.
Pozwolę sobie się podzielić ciekawostką a propos cylindrów.
Cylinder współczesny, nawet dobrej firmy, jak Polkap, różni sią znacząco od cylindra historycznego. Zupełnie inny jest materiał. Polkap używa np. włosa króliczego – i nie ma w tym nic złego, to bardzo dobry materiał na kapelusze, Lock & Co. Hatters też z tego robi.
Natomiast historycznie cylindry były wykonywane ze specjalnego płótna jedwabnego, stąd też ich charakterystyczny połysk. Materiału, którego się już nie produkuje – nie ma żadnej fabryki na świecie z odpowiednimi maszynami! Ostatni producent przestał działać w latach ’60 we Francji i to z hukiem. Wytwarzało ten jedwab dwóch braci i po ostrej kłótni jeden z nich podpalił manufakturę, która spłonęła doszczętnie.
Można o tym przeczytać m.in, tutaj
https://www.huntsmansavilerow.com/blogs/journal/lock-co-top-tips-for-top-hats
Kanotier (boater) wygląda pięknie. Naprawdę.
Do tego jednoczęściowy męski kostium kąpielowy w niebieskie szerokie pasy, z rękawem do łokcia i nogawkami do kolan, buty typu trzewiki sznurowane i wiosło w ręku. Że o podkręconym wąsie nie wspomnę…
Uwaga – wbrew pozorom nie robiłem sobie wcale żartów. Marzę o takim zdjęciu z wakacji.
Pozdrawiam z nostalgią w tle… 🙂
Cześć Janie, świetny wpis.
Sam jestem posiadaczem wełnianej fedory oraz klasycznej panamy i potwierdzam regułę dotyczącą większej popularności kapeluszy letnich. Znacznie częściej sięgam po panamę, mimo że wydaje mi się, iż nasz klimat wciąż oferuje w ciągu roku więcej dni, w których lepiej sprawdziłby się kapelusz wełniany. Wynika to głównie z faktu, że uważam panamę za bardziej elastyczną w dopasowaniu do reszty zestawu, podczas gdy klasyczną fedorę widzę jedynie w formalnym zestawie z krawatem.
A korzystając z okazji, chciałbym się Ciebie poradzić. Otóż ostatnio w ofercie pewnego sklepu udało mi się znaleźć piękny garnitur o świetnym kroju, doskonałym materiale, a przede wszystkim — atrakcyjnej cenie. Jedyną rzeczą, która powstrzymała mnie przed zakupem, był kolor. A raczej: kolor i wzór, ponieważ garnitur był czarny w jasnoszary prążek. Nie była to najciemniejsza czerń, ale jednak trudno byłoby nazwać to antracytem.
I tutaj dochodzimy do mojego pytania: jak traktować taki garnitur? Bo z jednej strony nie może być typowym garniturem wieczorowym lub pogrzebowym ze względu na wzór. Ale z drugiej strony — na formalne okazje w ciągu dnia chyba też nie jest właściwym wyborem, bo w końcu to nadal czerń.
Pozdrawiam
Dziękuję 🙂
Czarny garnitur w prążki należy traktować jako dzienny. Prążki przełamują ten negatywny efekt jaki daje połączenie czerni ze światłem dnia. Natomiast rzeczywiście garnitur uznać trzeba za mało uniwersalny, ale przecież kupujemy mnóstwo różnych rzeczy dla chwilowego efektu i nie ma w tym nic złego. Ważne jest jakie ogólne wrażenie robi garnitur: bo może być tak, że wywołuje zachwyt ale także może mieć w sobie coś odpychającego. To jest czysty subiektywizm i jeśli Ci się podoba to nie ma co się zastanawiać.