Pisząc 7 miesięcy temu artykuł o butonierce, niepochlebnie wyrażałem się o zwyczaju przypinania do klap marynarek, misternych małych bukiecików, które dość powszechnie nazywa się u nas butonierkami. Biorąc jednak pod uwagę, że zwyczaj ten ogranicza się wyłącznie do uroczystości ślubów i wesel, chcę zweryfikować swoją poprzednią opinię i uznaję, że ładne bukieciki mają jednak rację bytu. Oczywiście wyłącznie na uroczystościach ślubnych i weselach. Chciałbym jednak wyraźnie rozróżnić zwyczaj weselnego dekorowania klap męskich marynarek od – mocno usadowionego w klasycznej męskiej elegancji – zwyczaju wkładania kwiatka do butonierki. Aby to rozróżnienie było jednoznaczne, proponuję nadać weselnemu bukiecikowi nową nazwę: kwiatonierka.
Dziś rozumienie nazwy butonierka jest u nas różne w zależności od środowiska, w którym jest używane. Wśród mężczyzn zainteresowanych modą, w większości mediów czy salonów z męską odzieżą, słowo to nie budzi żadnych wątpliwości: oznacza obrębione rozcięcie w lewej klapie marynarki. Nazwa butonierka pochodzi od francuskiego: boutonnière (czytaj: butonier), które oznacza dziurkę od guzika lub pętelkę. Bo w istocie butonierka jest dziurką od guzika, która w przeszłości służyła do zapiania marynarki pod szyją. Odpowiedni guzik znajdował się na wewnętrznej stronie prawej klapy, co widać na poniższym zdjęciu. Obecnie butonierka ma charakter wyłącznie ozdobny.
Znaczenie słowa butonierka jest niby takie oczywiste, ale spróbujcie zapytać o butonierkę w kwiaciarni. Tam także nie wzbudzi ono żadnych wątpliwości. Tyle tylko, że oznaczać będzie coś zupełnie innego, a mianowicie weselny bukiecik, o którym pisałem powyżej. Dlatego właśnie konieczne jest nomenklaturowe rozróżnienie i przyjęcie nazwy: kwiatonierka. Proszę zwrócić uwagę, że zwyczaj przypinania kwiatonierek jest dziś powszechny. Zatem goście weselni, którzy nigdy wcześniej nie zetknęli się ze słowem butonierka (czyli przytłaczająca większość), dowiadują się, że butonierka to ten piękny bukiecik, który mają sobie przypiąć do klapy. I w ten sposób błędny stereotyp się upowszechnia.
W bardzo ciekawy sposób z rozdwojeniem, o którym piszę, poradzono sobie w języku angielskim. Od dawna funkcjonuje tam słowo buttonhole, które oznacza butonierkę. Gdy zaczął się upowszechniać zwyczaj weselnych bukiecików, zaczęto je nazywać zapożyczeniem z francuskiego: boutonniere. Nic nie szkodzi, że w języku francuskim oznacza ono dokładnie to samo co w angielskim buttonhole. Do języka angielskiego weszło jako określenie czegoś innego, a mianowicie weselnego bukiecika. Ciekawe, że weszło z niezmienioną pisownią (podwójne n) i z akcentem na ostatnią sylabę. Muszę jednak dodać, że obraz sytuacji nie jest tak zupełnie klarowny i słowa buttonhole i boutonniere są czasami ze sobą mylone. Generalnie jest jednak wyraźny podział i z czasem będzie się on ugruntowywał. Byłoby wspaniale, gdyby taki podział dokonał się też w języku polskim i nikt nie miał wątpliwości co do znaczenia słów: butonierka i kwiatonierka.
Kończę rozważania o kwiatonierkach, bowiem chcę jeszcze trochę uwagi poświęcić kwiatkom w butonierkach. Nie ukrywam, że jestem gorącym orędownikiem powrotu do zwyczaju wkładania kwiatków do butonierek, i to nie tylko przy specjalnych okazjach (jak np. bal), ale także na co dzień, do ubiorów casualowych. Sam, od czasu do czasu, wkładam kwiatki do butonierki i uważam, że wygląda to bardzo dobrze. Wiem też, że przełamanie oporów mężczyzn w tej materii, nie będzie łatwe. Ale wierzę, że to się uda. Czy uwierzylibyście np. 5 lat temu, że poszetka stanie się dodatkiem, który będzie dostępny w każdym salonie z męską odzieżą, a liczba panów używających jej na co dzień będzie przybywać w postępie geometrycznym? Więc nie ma powodu, żeby tak samo nie stało się z kwiatkami w butonierkach. W dzisiejszym wpisie zamieszczam tylko kilka zdjęć moich stylizacji z kwiatkami, ale wrócę do tematu za kilka tygodni i poświęcę cały wpis aspektom praktycznym związanym z ozdabianiem butonierek kwiatkami. Wbrew pozorom jest o czym pisać, poczynając od problemu samych butonierek, które w większości garniturów i marynarek 'z wieszaka’ – nie są nawet rozcięte, a jedynie zamarkowane szyciem.
Moje plany popularyzacji kwiatków w butonierkach są dalekosiężne i wykraczają poza granice Polski. Będę próbował spopularyzować je na Pitti Uomo. Pierwszą próbę podejmę już za kilka tygodni, a o jej efektach będę informował moich czytelników.
Muszę przyznać, że „kwiatonierka” przypadło mi do gustu i chyba zacznę tego określenia używać. Jestem miłośniczką stylizacji z pojedynczym kwiatkiem, choć w testosteronowej Polsce (a w każdym razie w kraju, w którym mężczyźni jak ognia boją się czegokolwiek, co mogłoby ich wrażenie o byciu męskim osłabić) nie jest to łatwy temat. Ale zgadzam się, że to na pewno kwestia czasu, bo na szczęście to zatwardziałe podejście ulega zmianie.
Witam pierwszego sprzymierzeńca 🙂
Janie ty to masz zdrowie, nawet dziś pracujesz ,dla Nas to miłe bo z przyjemnością czyta się nowy wpis przy porannej kawie , jeszcze raz wszystkiego dobrego w Nowym Roku.
Ha, ha! Nie pracuję, bo mam już wcześniej przygotowane wpisy. A przy porannej kawie klikam przycisk „opublikuj” 🙂
Pomyślności w nowym roku!
Wybierz sobie zawód który kochasz, a nie przepracujesz w życiu nawet jednego dnia.
Ciekawa Panie Janie jest ta inicjatywa słowotwórcza (rozpoczęta jak mniemam już we wpisie o sartoialistach), jednak obawiam się, że w tym przypadku mamy już określoną nazwę i zastosowanie wspomnianego „bukiecika”. W literaturze znalazłem dwukrotnie określenie „korsaż”, choć w różnego rodzaju poradnikach ślubnych popularniejsza jest wersja „korsarz”. Niezależnie od nazwy jest to ten sam element ze spiętej roślinności zdobiący klapę marynarki, dekolt sukni lub nadgarstek panny młodej. Jest on zawsze przypinany, w przeciwieństwie do kwiatka wkładanego do butonierki i jest to jednak element kojarzony wyłączenie z damską elegancją. Wbrew temu co proponują teraz salony „mody ślubnej”, ale one promują też fraki „z wieszaka” na ceremonię ślubną i plastikowe bukiety na całą pierś, więc chyba nie będziemy traktowali je, jako wyrocznię w naszym temacie?
Osobiście uwielbiam kwiaty w butonierce, ale korsaża przypiętego do klapy bym nie zaryzykował, tym bardziej w tak ważnym dniu jakim jest ślub, kiedy dobrze jest postawić na ponadczasowe rozwiązania, a do albumu ślubnego na pewno będziemy wracali w ciągu następnych dziesięcioleci. 😉
Przyznaję, że nie spotkałem się z określeniem korsaż. We wszystkich kwiaciarniach, w których pytałem, bukieciki nazywano butonierkami i panie kwiaciarki były bardzo zdziwione, gdy mówiłem im co to jest butonierka.
Ja też się opowiadam za tradycyjnymi kwiatkami w butonierce, ale przyjmuję do wiadomości, że zwyczaj kwiatonierek jest powszechny i nie zamierzam go zwalczać. Jednak we wpisie 'garnitur ślubny’, który opublikuję na wiosnę będę propagował biały goździk włożony do butonierki.
Z określeniem korsarz ja spotkałem się czytając książkę Adama Granville „Gentleman. Mam zasady”. Z tego co pamiętam to pisał on, że jest to damskie akcesorium i gentlemanowi nie przystoi.
Tak, to właśnie jedna z pozycji, które miałem na myśli. Drugim był jakiś pomniejszy poradnik savoir -vivre, ale niestety już nie pamiętam tytułu, bo miałem go jakieś 2 lata temu w PDF’ie (w obydwu przypadkach pisownia przez „ż”)
Po wpisaniu terminu przez „rz” w wyszukiwarkę jest już nieco więcej wyników, ale jest on często utożsamiany z różnymi elementami (elementem wspólnym jest właśnie spięta roślinność zdobiąca).
Co ciekawe nie znalazłem słownika, który definiowałby termin „korsaż”, lub „korsarz” w tym znaczeniu.
Nie pamiętam czy Granville pisał to słowo przez „ż” czy „rz” i nie mam jak teraz tego sprawdzić, bo nie mam i w najbliższym czasie nie będę miał dostępu do jego książki.
Aby wkładanie kwiatka do butonierki miało sens, firmy odzieżowe muszą przyszywać pętelkę do klapy, żeby łodyżka nie kiwała się we wszelkich możliwych kierunkach.
Przede wszystkim firmy odzieżowe powinny wykonywać rozciętą butonierkę, bo obecnie to przeważnie nie jest żadna butonierka, tylko atrapa. A zrobienie pętelki przy pomocy igły i nici to banalnie prosta operacja, którą każdy jest w stanie zrobić sam w ciągu 2 min. Opiszę to w kolejnym wpisie na ten temat na przełomie stycznia i lutego.
Dobry wieczór Janie!
Proponujesz, żeby maleńki b u k i e c i k nazwać kwiatonierką. Generalnie jestem za.
Moje pewne wątpliwości budzi jednak następująca sytuacja: mówi się, że kwiatek /pojedyńczy/ jest w butonierce /dziurce w klapie/. Przy nazwaniu bukiecika kwiatonierką oznaczałoby, że kwiatonierka jest w butonierce.Trochę dziwnie to by brzmiało, chociaż być może jest to kwestia przyzwyczajenia…
Kwiatonierka to bukiecik przypinany do klapy marynarki. Do butonierki się nie zmieści, bo ma za dużą grubość.
Dodam jeszcze, że jestem zwolennikiem, a nawet gorącym orędownikiem, wkładania pojedynczych kwiatków do butonierek. Kwiatonierki – jedynie toleruję.
W takim razie jestem bezwarunkowo za kwiatonierką.
Janie kiedy wybierasz się na Pitii Uomo ?.czekam z niecierpliwością na relacje pozdrawiam .
Już 5 stycznia będzie wpis anonsujący, a obszerne relacje zdjęciowe w każdym dniu imprezy, tzn. 12, 13 i 14 stycznia 🙂
To czekamy ,zazdroszczę wyjazdu:)
Janie zastanawiam się nad wyborem koloru spodni w zestawieniu marynarka brąz wełna Bytom ,koszula granat drobne paski Wólczanka , zielony krawat z szantungu Poszetkacom, buty brogsy brąz ,czy jedynie kolor zielony spodni ? pozdr
Zielony (ciemny) będzie OK. Ale dobrze wypadnie też beż, szary albo granatowy. Dużo zależy od rodzaju spodni: czy będą to wełniane spodnie w kant, czy chinosy. Jeśli marynarka jest gładka, to można pomyśleć o spodniach w kratę, ale to już będzie odważny wybór. Ja odradzałbym tylko granatową koszulę, bo ciemne koszule w zestawieniu z krawatem i marynarką wyglądają nieelegancko. Koszula biała, niebieska beżowa lub pistacjowa da dużo lepszy efekt.
To chyba jednak zależy od tego, który ciemnozielony kolor to będzie.