Siedem grzechów głównych (łac. septem peccata capitalia) to – jak możemy przeczytać w Wikipedii – tradycyjna chrześcijańska klasyfikacja podstawowych grzechów i wad ludzkich, od których wywodzą się wszystkie inne grzechy/wady. (…) Klasyfikacja ta zainspirowała także światową kulturę i sztukę. Tyle Wikipedia. Wspomniana klasyfikacja zainspirowała także mnie, do sformułowania podstawowych wad i wpadek modowych. Dotychczas opisywałem już siedem grzechów marynarkowych i siedem grzechów obuwniczych, dzisiaj pora na siedem grzechów koszulowych. Niektóre grzechy są oczywiste, inne mogą być uznane za dyskusyjne. Mało tego, wydaje się, że grzech numer 6, który mnie bardzo razi, jest przez niektórych uznawany za cnotę. Czarna koszula z czarnym krawatem, najlepiej jeśli założone do czarnego garnituru, są uparcie lansowane przez niektóre firmy odzieżowe oraz podchwytywane przez wielu tzw. celebrytów. Przeważnie pod hasłem: czas zerwać z nudną klasyką. Niestety to zrywanie z klasyką przynosi żałosne rezultaty.
Kupując koszulę, bardzo wiele osób robi coś, czego nigdy by nie zrobiły kupując jakąkolwiek inną część garderoby: kupuje bez przymierzania! To oczywiście poważny błąd, którego skutkiem jest grzech najpowszechniejszy – noszenie za dużych koszul. Trzeba bowiem wiedzieć, że rozmiarówki większości producentów koszul są zupełnie oderwane od życia. Przykładem jest koszula na zdjęciu powyżej, którą producent (z litości pominę jego nazwę) określił jako koszulę typu slim dla osoby o wzroście 176 – 182 cm i rozmiarze kołnierzyka 40. Założona przez osobę o wzroście 177 cm i rozmiarze kołnierzyka 40, wygląda jak wygląda. Takiej koszuli w żadnym wypadku nie wolno nosić. Niestety wielu mężczyzn uważa, że jeśli zapną guziki mankietów, schowają koszulę do spodni, założą krawat i marynarkę, to wszelkie nadmiary się zgubią. Nie zgubią się; będą widoczne dla postronnych obserwatorów dając złe świadectwo posiadaczowi takiej koszuli. Zielonymi strzałkami oznaczyłem na zdjęciu prawidłowe długości rękawów i samej koszuli oraz prawidłowe miejsce wszycia rękawa.
Zbyt obszerna koszula nie tylko wygląda nieestetycznie, ale optycznie dodaje kilogramów jej posiadaczowi. Fałdy tworzące się nad paskiem z nadmiaru materiału, bardzo zdecydowanie pogrubiają. Jednak dobierając obszerność koszuli nie można przesadzić w drugą stronę i wybrać koszuli za ciasnej. Przymierzając ją, trzeba przeprowadzić prosty test: po zapięciu wszystkich guzików należy usiąść i rozluźnić mięśnie. Koszula powinna wtedy przylegać do torsu (dopuszczalny jest też niewielki luz), ale go nie opinać, co znaczy, że guziki nie mogą się rozłazić. Taki test jest ważny, gdyż w pozycji stojącej koszula może sprawiać wrażenie odpowiedniej, choć w rzeczywistości jest za ciasna. Poniższe zdjęcia pokazują taką za ciasną koszulę, której za mały rozmiar ujawnia się wyraźnie w pozycji siedzącej. Na kolejnych zdjęciach widzimy koszulę o prawidłowym dopasowaniu.
Ten grzech można by zakwalifikować jako szczególny przypadek grzechu nr 1, jednak występuje on także w przypadku koszul, których pozostałe wymiary są prawidłowe, dlatego wyodrębniłem go na prestiżowej drugiej pozycji. Powiem nawet więcej: ten grzech występuje zawsze, gdyż rodzimi producenci koszul szyją je zawsze ze zbyt długimi rękawami. Wychodzą zapewne z założenia, że za długie rękawy można bez problemu skrócić, natomiast za krótkich – nie da się wydłużyć. To niewątpliwie słuszna konstatacja, jednak problem polega na tym, że mało kto skraca rękawy zakupionej koszuli. Przecież gdy zapnie się guziki mankietów, to nawet za długie rękawy zatrzymają się na nadgarstku i będą wtedy właściwej długości. Otóż nie będą. Będą trochę za długie lub dużo za długie, w zależności od położenia guzika na mankiecie. Można ewentualnie zmienić jego położenie tak, żeby mankiet ciasno opinał nadgarstek i wtedy rzeczywiście rękaw będzie się kończył we właściwym miejscu. Ale po pierwsze będzie to niewygodne, a po drugie uniemożliwi noszenie zegarka.
Zestaw marynarka + koszula + krawat wygląda elegancko wtedy, gdy wyłogi kołnierzyka koszuli dochodzą do klap marynarki lub się pod nimi skrywają. Mały kołnierzyk stał się bardzo popularny kilka lat temu i jest dopuszczalny w koszulach każualowych, do których nie zakłada się krawata. Natomiast zupełnie nie sprawdza się w zestawach eleganckich; wygląda wtedy źle, wręcz groteskowo. Niestety producenci koszul do garniturów podchwycili trend małych kołnierzyków i zaczęli stosować go w przypadku eleganckich koszul. Była to istna plaga, która na szczęście, ma się ku końcowi. Ale niektórzy producenci ciągle powielają błędny schemat, a poza tym wiele osób ma koszule z małymi kołnierzykami, które nabyli w okresie ich największego triumfu, czyli 2 – 3 lata temu. Więc problem nie znikł i często można go zobaczyć nawet w przemyślanych i dopracowanych stylizacjach.
Koszula z krótkim rękawem noszona do garnituru i połączona z krawatem jest symbolem obciachu równie oczywistym jak skarpetki noszone do sandałów. A jednak ciągle pozostaje naszym narodowym strojem weselnym. Przy czym określenie „do garnituru” jest względne, bowiem wiadomo, że marynarka wędruje na oparcie krzesła zaraz po przyjściu na weselne przyjęcie, po czym pozostaje obciach w najczystszej postaci. Jedyną kwestią sporną może być pozycja w zestawieniu Siedem grzechów głównych; czy aby koszula z krótkim rękawem nie zasługuje na wyższą pozycję?
Okazuje się, że pomysłowość projektantów nie zna granic i potrafią wymyślić coś tak absurdalnego jak koszulę z krótkim rękawem… do smokingu.
Słowa „ozdobniki” użyłem z przekąsem, bowiem elementy, które mam na myśli są ozdobnikami jedynie w opinii projektantów i producentów takich koszul. W rzeczywistości szpecą one koszule i to w bardzo dużym stopniu. Takie elementy jak kontrastowe guziki i obszycia dziurek, podwójne kołnierzyki, wstawki z tkanin w kontrastowych kolorach, zwielokrotnione guziki (istnieją nawet koszule dwurzędowe), naszywki itp. są w złym guście i wyglądają pretensjonalnie. Niestety cieszą się one dużym wzięciem w pewnych środowiskach. Świadczy o tym ogromny wysyp takich koszul na Allegro. Odnoszę wrażenie (chociaż nie liczyłem), że stanowią one większość oferty męskich koszul na tym portalu.
Biała koszula nie bez powodu stała się obowiązkowa w najbardziej eleganckich męskich ubiorach. Obowiązku noszenia białej koszuli nie narzucił żaden modowy dyktator. Wynikła ona z prostej obserwacji, że twarz wygląda najkorzystniej, gdy jest podkreślona białym kołnierzykiem. Twarz okolona ciemnym kolorem, lub – nie daj Boże – czernią, wygląda na zszarzałą i zmęczoną. Nic zatem dziwnego, że biel koszuli nie może być zastąpiona żadnym innym kolorem w ubiorach formalnych (zarówno dziennych jak i wieczorowych), a sprawdza się dobrze także w innych okolicznościach – mniej formalnych. Ale fakt, że coś się dobrze sprawdzało przez lata i weszło do kanonu męskiej elegancji wcale nie znaczy, że nie znajdą się obrazoburcy chętni do obalenia przyjętych zasad. Znaleźli się. I w ten sposób zaczęła się plaga czarnych koszul.
Niestety jest to plaga, która rozszerza się bardzo szybko. Znani celebryci (nie tylko polscy) zakładają czarne koszule w ramach zrywania z nudną klasyką. Czarne koszule noszą członkowie popularnego zespołu Pectus i różni rodzimi styliści, Vistula ubiera w czarną koszulę Roberta Lewandowskiego, dorzucając mu gustowny czarny krawat. Nic dziwnego, że wiele osób (szczególnie młodych) zaczyna postrzegać ciemną/czarną koszulę jako coś eleganckiego a jednocześnie wyrafinowanego. I błędne koło się zamyka. Co nie zmienia jednak faktu, że czarna koszula jest nieelegancka i nie nadaje się do garnituru. Styl widoczny na zdjęciu poniżej proponuję nazwać stylem Alibaba na cześć chińskiego sklepu internetowego, który go intensywnie promuje. Jak widać bardzo skutecznie.
Koszula z łamanym kołnierzykiem to koszula do fraka. Występuje też jej odmiana smokingowa, która od frakowej różni się mankietami. Natomiast koszula taka zupełnie nie nadaje się do garnituru. Niestety często mówi się o niej: „koszula do muchy”, co bardzo wprowadza w błąd. Wiele osób rozumie to w ten sposób, że jeśli chce się założyć muszkę, to koniecznie należy założyć wtedy koszulę z łamanym kołnierzykiem. W takim błędnym przekonaniu utrzymują też bardzo często sprzedawcy w salonach odzieżowych oraz różne sklepy internetowe działające pod szyldem mody ślubnej. Nic zatem dziwnego, że ofiarami błędnego stereotypu padają najczęściej mężczyźni szykujący się do ślubu oraz… do studniówki. Mam nadzieję, że zestawienie: Siedem grzechów głównych (koszulowych), będzie przydatne w unikaniu podstawowych błędów.
Mistrz! Cala Prawda o koszulach!
Witam Janie, kiedy się zaczyna tegoroczne zimowe Piiti ,wybierasz się ? Jeśli tak czekam na relacje z niecierpliwością pozdr. stały czytelnik .
Upss,No tak trochę pośpieszyłem nie czytając tym razem do końca, pozdrawiam raz jeszcze i przepraszam za swoją niecierpliwość.
🙂
Szanowny Panie Janie,
Panski blog to zrodlo wskazowek o modzie meskiej gdzie mozna znalezc odpowiedz na wiele pytan.
Czy moglby Pan wyjasnic kwestie nie noszenia skarpetek ktore mozna zaobserwowac na pokazach mody meskiej a ktore stalo sie zwlaszcza ostatnio tak modne wsrod mlodzierzy. Pamietam ze kiedys pojawila sie taka tendencja w modzie „pokazowej” wloskiej.
Z zyczeniami milego dnia oraz szczesliwego Nowego Roku
Slawomir Rutkowski
Ta kwestia często przewija się w różnych moich wpisach. Są takie rodzaje obuwia, do których skarpetek nosić się nie powinno lub nawet nie wolno. Zdecydowanie nie wolno do sandałów i espadryli, nie powinno się do mokasynów i – w zależności od innych składników stylizacji – do butów żeglarskich i loafersów. Stwierdzenie: w zależności od innych składników stylizacji należy rozumieć tak, że jeśli zakładamy buty żeglarskie latem do szortów i tiszerta, to skarpetki są zdecydowanie niewskazane. Jeśli te same buty zakładamy w chłodny dzień do dżinsów i swetra, to zdecydowanie ze skarpetkami.
Problem w tym, że Włosi, którzy są często punktem odniesienia dla wielu osób, w zasadzie nie noszą skarpetek do każualowych stylizacji – nawet zimą. I znajdują wielu naśladowców u nas (z wyłączeniem zimy). Ja jestem zwolennikiem umiaru i podobają mi się buty noszone bez skarpet, ale z daleko idącymi ograniczeniami.
Na koniec muszę jeszcze dodać, że sformułowanie „bez skarpet” jest skrótem myślowym. Bo prawdę mówiąc skarpety są prawie zawsze (także u Włochów). Tyle tylko, że bardzo krótkie, nie wystające poza krawędź cholewki buta. Naprawdę bez skarpet nosi się tylko sandały i espadryle, czasami też mokasyny.
Ciekawe… u siebie wybrał bym długość rękawa z środkowego zdjęcia. Z powodu takiego, że pod marynarką ten rękaw idzie przeważnie do góry i przy „dobrej” długości wychodzi coś bardzo krótkiego na ręce.
Co prawda u mnie wtedy rękaw jest napięty ale sięga do miejsca jak na środkowym zdjęciu.
Szanowny Panie Janie, jak zawsze wspaniały wpis, atoli w mej ocenie kwestia długości rękawów koszuli wymaga pewnego addendum. Otóż z anatomii ręki ludzkiej oraz jej motoryki wynika wszak, że rękaw koszuli, będący idealnej długości (przy rozpiętym mankiecie) w pozycji z opuszczonymi rękami, będzie naturalnie podchodził do góry przy jej zginaniu i w konsekwencji wizualnie się skracał, zaś mankiet podówczas będzie się zatrzymywał na przedramieniu, krępując tym samym swobodę ruchów gentlemana. Toteż, jak się wydaje, idealna długość rękawa koszuli to taka, która jednak pozostawia ów anatomicznie zdeterminowany margines, zapewniający pozostawanie zapiętego mankietu w prawidłowej pozycji także przy manewrowaniu kończyną. Wszak nie bez przyczyny noszono drzewiej zarękawki, które miały na celu zniwelowanie owego nadmiarowego materiału przy zdjętej marynarce. A przecież były to czasy, gdy koszule szyto w zasadzie na miarę, a więc przeznaczeniem owego utensylium nie mogła być korektura usterek produkcji maszynowej. Kreślę się z wyrazami najgłębszego poważania.
Przyłączam się do komentarza Pan Eugeniusza, ponieważ ten margines (nadmiar materiału nad mankietem) zapewnia komfort w trakcie ruchów.
Po prostu nie należy zbyt dużo manewrować kończyną 🙂
I najlepiej chodzić jak Pinokio.
Super,
Pozdrawiam
Spokojny
Starając się kupić koszulę dopasowaną do wszelkich standardów, staję przed wielkim wyzwaniem. Jestem osobą szczupłą, średniego wzrostu (178), o niemalże niespotykanie wąskiej szyi (37) – przynajmniej zdaniem producentów. Poświęcam kilka godzin objeżdżając wszystkie liczące się sklepy z koszulami, jednakże większość wizyt kończy się następującą wymianą zdań:
– Dzień dobry, poszukuję błękitnej koszuli w rozmiarze 37, z kołnierzykiem włoskim, względnie półwłoskim,
– Dzień dobry, jest biała.
– Dziękuję, do widzenia.
Wszędzie jest biała, ale już od kilku lat szukam i nie mogę znaleźć innych wariantów.
Zastanawiam się więc, jak to wygląda ze strony sprzedawcy. Przychodzi szczupły mężczyzna przed studniówką, chce dobrze wyglądać, dobiera sobie granatowy garnitur. Planuje kupić dwie koszule, białą – wieczorową, oraz błękitną – na co dzień. Pracownik proponuje koszule w rozmiarze 38, mimo iż przed chwilą zmierzył obwód szyi i odczytał wartość trzydziestu siedmiu centymetrów. Upiera się, że tak właśnie powinna leżeć dobrze dobrana koszula. Rodzice maturzysty nie mają na ten temat zielonego pojęcia, więc pozostaje dać wiarę sprzedawcy, wyciągnąć portfel i zabrać wszystko do domu. SPRZEDANE.
Nikt nie trudzi się, żeby to zmienić.
To jest odwieczny problem: markom odzieżowym opłaca się szyć wyłącznie najbardziej typowe rozmiary. Potrzebami klientów nie zawracają sobie głowy. Gdy średnie marże były dość wysokie, producenci starali się oferować produkty w dość szerokiej rozmiarówce. Gdy zaczęła się między nimi wojna cenowa (trwa do dziś) marże bardzo spadły a jednym ze skutków ubocznych było zawężenie rozmiarówek. Ale to z kolei otworzyło pole dla małych firm oferujących szycie na miarę po niezbyt wygórowanych cenach. Np. w firma Henderson oferuje uszycie niezłej jakości koszuli na miarę za 259 zł. A jeśli użyje się kodu rabatowego BLOGJA – to nawet za 229 zł.
Szukaj z kołnierzykiem 38 i przeszyj do środka dwa górne guziki – najwyższy o 1 cm, kolejny o 0.5 cm.
Trzeba pamiętać, że zdecydowana większość producentów szyje koszule niejako parami: 37-38, 38-40, 41-42, 43-44. Wykroje w tych parach są identyczne, różnica jedynie w położeniu guzików lub listw guzikowych.
Zatem kupując 38, będziesz miał koszule o identycznych rozmiarach (szerokości, długości) co ewentualne 37.
Takimi parami szyją np.: Bytom, Wólczanka, Lambert, Vistula, Eton, Miler itd., itp.
Panie Janie, jak zwykle świetny artykuł.
Co do faktu, że współcześnie zwykło się zakładać do garnituru koszulę z wykładanym kołnierzykiem, nie dyskutuję – wygląda to bardzo estetycznie. Jednak studiując historię ubioru widzę, że na wielu ilustracjach z pierwszej połowy XX wieku oraz wcześniejszych do garniturów, surdutów oraz żakietów stosowany był kołnierzyk łamany. Istnieją rysunki z takimi stylizacjami jako propozycjami dla modnych i dobrze ubranych mężczyzn tamtego okresu. Czy jest jakaś konkretna zasada (źródło pisane lub inne), które tłumaczy, że łamany jest już passe’ i pozostaje mu tylko frak, a wykładany współcześnie stosujemy tylko w strojach dziennych oraz smokingu?
Ahhh, dzięki Ci za ten wpis! Będę go udostępniał dalej znajomym, którzy zawsze się ze mną spierają w kwestiach modowych!
Po co pan kupuje za duże i za małe koszule? Specjalnie do wpisów?
Kiedyś przygotowując test koszul, kupiłem kilkanaście koszul, celowo ich nie przymierzając, a jedynie bazując na danych podanych przez producenta. Chodziło m.in. o pokazanie jak wyglądają koszule różnych marek o tym samym nominalnym rozmiarze. Tamtych koszul już nie mam, ale zdjęcia pozostały.
Mam też w swojej szafie różne koszule kupione kilkanaście (niekiedy ponad dwadzieścia) lat temu. Już dawno powinienem był się ich pozbyć, ale z różnych względów, ciągle tkwią w szafie. Przy przygotowywaniu takiego wpisu jak ten, są jak znalazł. Koszula, której użyłem żeby zilustrować za ciasną, była początkowo idealna. Za ciasna zrobiła się po 5 – 6 praniach.
To marna tkanina skoro tak się skurczyła.
Bardzo marna. Od wtedy przestałem robić zakupy w Marx & Spencer.
Panie Janie,
Marks & Spencer
Koszule z łamanym kołnierzem były używane w XIX wieku również do garniturów – nawet początek XX wieku z tego co pamiętam z literatury fachowej. Faktem jest, że noszono do takich koszul w towarzystwie garnituru głównie krawaty.
Zgadza się – przykładem jest serial „Poirot”. Wg mnie nie jest błędem założenie takiej koszuli do wizytowego garnituru z krawatem – lecz jest to – raczej – anachronizm – wymagający pewnej swobody/obycia z klasycznymi ubraniami. Choć ja się chyba skuszę – np do filharmonii 🙂
Ale NIE z muchą.
Bardzo dobry artykuł. Przyłączę się tylko do uwag odnośnie „koszuli frakowej”. Łamany kołnierzyk, nie czyni z niej jeszcze koszuli do fraka. Koszule frakowe mają usztywniony przodek, guziki jubilerskie, pojedyńczy mankiet na spinki (ważne!), nie posiadają zakładek, czy kontrfałd na plecach i w najbardziej klasycznej wersji – są zakłądane przez głowę.
Ja bym połączył punkty 1 i 2 oraz dodał jeden punkt – wystający podkoszulek spod rozpiętego guzika(ów). Oczywiście, mam nadzieję że ten podkoszulek jest założony ze względu na zimno, nie po to by „przedłużyć świeżość” koszuli…
Ten problem umieściłem wśród 25 najczęstszych błędów modowych</em>.
Punkt 5 budzi lekkie wątpliwości. Sama idea „ozdobników” nie wydaje mi się godna jednoznacznego potępienia, zwłaszcza w stylu nieformalnym. Pamiętajmy że np. kontrastowe kołnierzyki i mankiety to charakterystyczne elementy koszuli winchester, która jakby nie patrzeć należy do biznesowej klasyki.
To co natomiast rzuca się w oczy na zamieszczonych zdjęciach to przesyt i to znaczny.
krótki rękaw do garnituru to już chyba weselny standard, a koszule z dużą ilością ozdobników – cóż… wieś śpiewa i tańczy. Jeśli zaś chodzi o ciemne kolory to mam parę granatowych koszul, które dobrze komponują się z szarym garniturem i które bez obaw ubieram na eleganckie okazje.
Ubierasz te granatowe koszule w myszki. żabki czy ciapki?
Zgadzam się. Ciemna (nie czarna) koszula świetnie pasuje do jaśniejszych marynarek, np. jasno-szarych. Oczywiście nie będzie to styl formalny, lecz casualowy. Dobrych inspiracji dostarczają tu seriale z lat 70-tych, np. „Columbo”. Oczywiście trzeba zachować wyczucie, bo styl lat 70-tych bywał pretensjonalny, nowobogacko-mafijny i kiczowaty, ale nieraz też gustowny, a przy tym, nazwijmy to, energetyzujący 🙂
Apropos koszul.
Jakie marki dostępne stacjonarnie lub internetowo polecasz do 150-200 pln?
Nie jest możliwe stwierdzenie, że jakaś marka produkuje dobre koszule, a inna złe. Każda marka (spośród tzw. masowych) wypuszcza na rynek zarówno niezłe, godne uwagi produkty, jak i skrajne badziewie. Na wypuszczanie byle czego nie pozwalają sobie jedynie marki prestiżowe, ale ich produkty są z kolei drogie. Koszule Miler, Emanuel Berg, Van Thorn, Zack Roman są na pewno godne polecenia ale są drogie. Wśród marek masowych na uwagę zasługuje Lantier (marka Vistuli), której koszule można kupić na wyprzedażach za nieduże pieniądze. Trzeba tylko zwracać uwagę na kołnierzyki, gdyż czasami mają za małe wyłogi (szczególnie w kołnierzykach kent).
Trzeba też zwracać uwagę na tkaniny! I w Lantierze, i w Lambercie (który ma jeszcze lepsze wyprzedaże, a jakość praktycznie taką samą). Obie te marki Vistuli szyją swoje koszule zarówno z tkanin przeciętnych, jak i bardzo dobrych – różnica czasem to 2-3 klasy przy tej samej lub zbliżonej cenie.
Bardzo interesujący wpis i niezbędne wręcz rady dla wszystkich mężczyzn. Wybranie odpowiedniej koszuli jak widać to nie lada wyczyn i niestety nie wszystkim panom idzie to dobrze.
Ja mam 43 w kołnierzyku i 171 wzrostu, zatem nie jestem w stanie kupić gotowej koszuli, która by na mnie pasowała. Nawet koszule 164-170 / 43, które zdarzają się w Vistuli (choć w bardzo ograniczonej ofercie kolorystycznej) i tak maja za długie rękawy. Genaralnie muszę zawsze zakupioną koszulę zanosić do przeróbek, czyli wychodzi mi koszt koszuli u Berga. Stosuję gumki na rękawy, ale to połowiczne rozwiązanie, ponieważ koszule 43 w kołnierzyku sa zazwyczaj za dlugie i za szerokie (jestem w miarę szczupły).
Oczywiście, jak pokazuje kwestia kołnierzyków łamanych, niektóre grzechy niegdyś takowymi nie były. Np. kiedyś nie nosiło sie w ogóle dopasowanych koszul, ponieważ koszula była bielizną i wystawały tylko mankiety i kołnierzyk (wysokie zapięcie ówczesnych kamizelek). Nawet tam, gdzie kamizelka była niżej zapinana (fraki), stosowano usztywnione przody.
Pozdrawiam
Bardzo istotne uwagi. Zresztą koszule dopasowane to w ogóle wynalazek ostatnich dekad. Wystarczy spojrzeć na filmy z lat 70 czy nawet 80-tych (mówię o filmach amerykańskich, francuskich czy angielskich), w których bohaterowie w zdecydowanej większości wypadków nosili koszule wg dzisiejszych norm za obszerne, nawet bez kamizelek.
Zresztą wg mnie moda slim wyrządziła wiele złego (nie zawsze, lecz bardzo często) w modzie męskiej – najbardziej w spodniach.
W kwestii slimu zgadzam się w całej rozciągłości – wąziutkie spodenki z niskim stanem są tragiczne, zwłaszcza w zestawieniu z marynarką (lub jako spodnie garniturowe). Ja noszę zawsze dość szerokie spodnie, jak się da to z zakładkami. W jednym z poprzednich wpisów przywołał Pan serial Poirot, którego jestem wielkim fanem. Zwłaszcza postać kapitana Hastingsa jest grana z wielkim urokiem i z klasą.
Pozdrawiam
Super baza wiedzy! Gdyby tak wszyscy otaczający nas ludzi mogli się z nią zapoznać, wszystkim byłoby lepiej 🙂 dzięki za post, na pewno będę wracać. Pozdrowienia!
W temacie koszulowym, mam pytanie, które mnie nurtuje od jakiegoś czasu… Przy mankietach kilku koszul mam guziki, ale również obok dziurkę – czy jest to dziurka do stosowania spinek ? Jeśli tak to jak ” widziane jest” stosowanie spinek gdy pod spodem są również guziki ?
Nie spotkałem się z takim rozwiązaniem, żeby równocześnie był i guzik, i dziurka na spinkę. To nie ma sensu, bowiem mankiet na spinkę (tzw. mankiet francuski) jest mankietem podwójnym. Stosowanie spinek w mankiecie pojedynczym nie wchodzi w grę. Chyba, że jest to koszula frakowa, ale to zupełnie inna bajka.
widziałem takowe – to uniwersalne (wg mojej opinii tandetne) konsumenckie zastosowanie: masz spinki to składasz mankiet i przebijasz spinkami, nie masz / nie chcesz to „na okrągło” zapinasz guziczki do mankietu jak bez spinek
ps
równie tandetne widziałem „nakładki / zaślepki” na guziki do mankietu i wygląda to tak że widać że masz na guzik zapięcie ale wykończenie spinki 🙂
Mowa tu o oficerskiej koszuli wojskowej. Są tam właśnie i dziurki i guziki, a wynika to z faktu, iż zwykłe, okrągłe zapięcie stosuje się na co dzień do munduru wyjściowego, natomiast na spinki zapina się tę koszulę do munduru galowego. Tak więc jest to rozwiązanie dwa w jednym.
Przy okazji zapytam o metki na poszetkach. Czy odpruwać je (są wielkości paznokcia), czy zostawiać?
Metki na poszetkach trzeba odpruwać jeśli chce się wystawiać z brustaszy rogi lub krawędzie. Niestety niektórzy producenci wszywają metkę w ozdobne ręczne obrębienie. Jej odprucie oznacza naruszenie ciągłości obrębienia, co albo trzeba samodzielnie naprawić, albo narazić się na dalsze prucie w trakcie używania. Ja zawsze sprawdzam przed zakupem i nie kupuję gdy mam do czynienia z opisaną sytuacją.
świetny wpis i wyznam że popełniłem dwa przewinienia:
– łamany kołnierzyk do garnituru – niewiedza i „fachowa” obsługa w salonie
– zbyt wąski krawat do rozstawu kołnierzyka – dziś jestem na to uczulony (i w ogóle krawat do koszuli z kieszonką na piersi)
a jako ciekawostkę powiem Wam że „za młodu” moi rodzice dobierali mi koszule na długość ręki, mam „złodziejskie łapy” tzn. długie wręcz za długie w proporcji do ciała ręce i koszula odpowiadająca mojemu kurzemu kołnierzykowi, wzrostowi, klatce miała po prostu za krótkie rękawy… dziś kiedy sam decyduję w to co się ubiorę nie „wierzę” w to w czymś kiedyś chodziłem – taki pozytywny i wzbudzający miłe wspomnienia wydźwięk z młodych lat jak stoję przed lustrem i jedyne co sprawdzam to długość rękawa 🙂
Janie, mam pytanie odnośnie do zasady chowania wyłogów kołnierzyka pod klapami marynarki. Czy dotyczy to również kołnierzyka typu kent? Wydaje mi się, że przy stosunkowo wąskim rozstawieniu jego rogów, może być olbrzymi problem z dobraniem odpowiedniej koszuli.
Chowanie się kołnierzyka pod klapami marynarki jest nie tyle zasadą ile zaleceniem wynikającym z obserwacji, że koszule z małymi kołnierzykami wyglądają bardzo źle w połączeniu z krawatem i marynarką. A skoro chodzi o estetykę, to należy się raczej kierować wyczuciem niż trzymać zasady. Jeśli wyłogi kołnierzyka są bardzo wąsko rozstawione, to w zasadzie nie da się ich całkiem schować pod klapami marynarki. Powinny być rzecz jasna dość długie (długie wyglądają bardziej stylowo), ale i tak mogą nie sięgnąć do klap. Taką sytuację możemy oglądać na starych zdjęciach lub w starych filmach, gdyż około połowy ubiegłego wieku noszono przeważnie kołnierzyki z wąsko rozstawionymi wyłogami.
Pisząc o skrywaniu się wyłogów pod klapami marynarki, miałem na myśli dzisiejszy stan rzeczy, gdy kołnierzyki kent z bardzo wąsko rozstawionymi wyłogami – praktycznie się nie zdarzają.
Geneza czarnych koszul i czarnych krawatów do czarnego garnituru (marynarki) jest prawdopodobnie jednak inna. To są faceci, którzy uważają że są tak „męscy”, że im nie wypada nosić innego koloru niż czarny. Do takich wniosków doszedłem rozmawiając z osobami, dla których tak właśnie wygląda najbardziej formalny strój.
Do listy błędów dodał bym jeszcze zapięty ostatni guzik przy kołnierzyku w casualowej stylizacji bez krawata. Szczególnie w czarnej koszuli, która nigdy nie powinna być zapięta przy kołnierzyku i nigdy nie powinna być noszona z krawatem.
Le Chiffre z filmu Casino Royale pasuje do podanej przez Pana charakterystyki 🙂
Janie,
czy orientujesz się gdzie, o ile w ogóle, można nabyć dobrą jakościowo koszulę spearpoint collar?
Zdaje się, że na naszym rynku, koszule z najbardziej wydłużonymi wyłogami kołnierzyków oferują Poszetka.com i Zack Roman. Czy jednak można je nazwać spearpoint? To nie jest oczywiste.
Być może jest to oparte na jakiś archaicznych zasadach, których ktoś się lubi trzymać, ale mówimy o modzie, a moda się zmienia. Monochromatyczne zestawienia są genialne. Wiele jest powyżej dobrych rad, ale zdjęcia człowieka ze spodniami podciagnietymi na wysokość pępka, opiete na brzuszku… być może wszystkie zasady zastosowane, ale wygląd… czasami lepiej złamać jakąś zasadę by wyglądać znośnie, w końcu tu właśnie o wygląd chodzi, a nie przestrzeganie zasad. Tu nie chodzi o moralność, a o ubrania.
Mam pytanie. Skąd u mnie może być problem z widocznym wyłogiem koszuli zaraz przy kołnierzyku. Koszula to bonus mg z włoskim kołnierzem. Rozmiar dobrany tak, że kołnieżyk jest dopasowany, z możliwością łatwego włożenia palca. Czyli luz jest.
Wygląda to trochę jak na zdjęciu Roberta Lewandowskiego z pamiętnej gali( zdjęcie użyte w Pańskim wpisie na blogu.
Ja staram się zniwelować to ściągnięciem krawata i „podniesieniem” węzła. Jednak jest to wtedy już za granicą wygody. Skąd taki problem. Co mogę zrobić?
Nie bardzo rozumiem w czym jest problem. Poproszę o zdjęcie, albo precyzyjniejsze opisanie problemu. Zdjęcie można przesłać mailem (kontakt@janadamski.eu), Messengerem lub za pośrednictwem Instagrama.
A co Pan myśli o granatowych lnianych koszulach typu casual?
Np. coś takiego https://bytom.com.pl/niebieska-koszula-bytom-42054-1
Wpadła mi w ręce, materiał jak na 100% len bardzo miękki, kołnierzyk jak na BUTTON DOWN kryty, może być. Na mnie dobrze leży a z koszulami mam problemy.
Niby granatowe jeansowe koszule to w sumie standard, ale len kojarzy mi się z jasnymi tkaninami. Swoja drogą na granacie zagniecenia są mniej widoczne, chociaż model dostał ewidentnie koszule nie wyprasowaną.
Nie mam nic przeciwko każualowym koszulom w ciemnych kolorach. Trzeba mieć tylko na uwadze, że twarz podkreślona jasnym kołnierzykiem prezentuje się znacznie lepiej niż wtedy gdy kołnierzyk jest ciemny. Dlatego nie polecam ciemnych (a szczególnie czarnych) koszul do eleganckich stylizacji z udziałem marynarki i krawata. Zaś granarowa lub czarna koszula założona do smokingu, to już jest błąd dużego kalibru, wręcz obciach.
No dobrze a co na temat stylizacji na wesele: granatowy gajer, granatowa koszula i granatowy krawat bez żadnych ozdób? Mam ochote na taką stylizacje i co do butow i paska, lepiej brąz czy czerń?
Granatowy garnitur i granatowy krawat są OK, ale koszula powinna być biała. Granatowa/czarna koszula do wieczorowej stylizacji to tzw. moda celebrycka: pretensjonalna, sprzeczna z kanonami elegancji i mająca negatywny wpływ na ogólny wygląd (twarz podkreślona ciemnym kolorem wygląda na zmęczoną i zszarzałą). Pierwowzorem dla tej mody była postać Le Chiffre z filmu Casino Royale z bondowskiej serii. Dla podkreślenia sadyzmu i ogólnie odrażającego charakteru postaci, kostiumografka kazała mu nosić czarne koszule (nawet do smokingu), w których wyglądał jeszcze bardziej odrażająco. Pomysł został podchwycony jako symbol maczyzmu i dziś jest dość popularny wśród celebrytów, ale tylko tych, którzy mają – delikatnie mówiąc – lekko zawężone horyzonty intelektualne.
Do granatowego garnituru pasują zarówno brązowe jak i czarne buty. Ale brązowe mają zastosowanie wyłącznie do dziennych, nieformalnych stylizacji. Do uroczystej stylizacji wieczorowej powinno się stosować buty czarne.