Trend slim, polegający na noszeniu dopasowanych ubrań, obecny jest w modzie męskiej od lat. Wynika w mniejszym stopniu z wizji narzuconej przez projektantów odzieży, a w większym z prostej obserwacji, że mężczyzna o proporcjonalnej sylwetce wygląda zgrabniej, gdy jego ubranie nie jest zbyt obszerne. Przyzwyczailiśmy się do tego, że nogawki spodni są wąskie, koszule nie tworzą bufiastych wybrzuszeń, a marynarki mają krój wcięty w talii i niezbyt duży luz. Ale każdy rozsądnie patrzący na kwestię męskich ubiorów wie, że dopasowanie ubrań ma swoje granice, których przekroczenie może dać efekt groteskowy. I zdaje się, że właśnie jesteśmy świadkami zjawiska, że ten groteskowy efekt staje się pożądany, a przekraczanie granic rozsądku w dopasowywaniu ubrań – staje się modne. Nazywam ten trend „ekstremalnym slimem”; obserwuję go od jakiegoś czasu ale byłem dotąd przekonany, że jest on typowy dla pewnej specyficznej i niezbyt licznej subkultury funkcjonującej na obrzeżach głównego nurtu mody. Już tak nie myślę. Uważam, że ekstremalny slim wkroczył do głównego nurtu i to z dużym impetem. Konstatuję to z niepokojem i obawą gdyż uważam, że mężczyzna w zbyt ciasnych ciuchach wygląda po prostu źle. Nie bez znaczenia jest też aspekt wygody: za ciasne ubrania są najzwyczajniej w świecie – niewygodne.
Ekstremalny slim cieszy się bardzo dużym wzięciem na Instagramie. Zdjęcia do dzisiejszego wpisu zaczerpnąłem właśnie z kont instagramowych, które mają przeważnie po kilkaset tysięcy obserwatorów, a najpopularniejsze – ponad milion. Muszę jednak oddać sprawiedliwość, że prezentowane tam stylizacje mają przeważnie charakter każualowy. Tu trzeba dodać, że ekstremalny slim w wydaniu każualowym nie razi tak bardzo jak w wydaniu garniturowym. Estetyka spodni typu legginsy, nadal jest dyskusyjna niezależnie od charakteru stylizacji, ale dopiero w zestawie garniturowym lub koordynowanym objawia całą swoją brzydotę i absurdalność. Powtórzę to co napisałem we wpisie Jak nosić spodnie garniturowe: spodnie te muszą mieć „spad”, czyli nie mogą się zatrzymywać na udach i łydkach, lecz powinny swobodnie opadać pod własnym ciężarem, po zmianie pozycji z siedzącej na stojącą. O ciasnym opinaniu ud i łydek nie może być nawet mowy.
https://www.instagram.com/p/CNpo7hVL2AX/
https://www.instagram.com/p/CKtXtrFLlnk/
https://www.instagram.com/p/CNNEB96rO_f/
Ekstremalny slim w marynarkach przejawia się nie tylko w tym, że są one zwyczajnie za ciasne (od zera do minus kilku centymetrów w teście wirtualnego guzika). Inne negatywne cechy tych marynarek to: długość zaledwie do połowy pośladków, położeniu guzika na wysokości mostka i wąskie klapy. Problemem jest też często szerokość rękawów, a to dlatego, że ekstremalny slim upodobali sobie mężczyźni o ponadprzeciętnie rozwiniętej muskulaturze. Dobrym przykładem może tu być Hiszpan Alvaro Cordero, którego zdjęcie (trzeci od lewej) wykorzystałem w kolażu stanowiącym zdjęcie główne wpisu. Nie wykluczam zresztą, że w przypadku potężnie zbudowanych facetów, wcale nie chodzi o szczególne upodobanie do ultra-slimu, tylko o prozaiczną niemożność kupienia ciuchów normalnie na nich leżących.
Czy jednak ekstremalny slim wkroczył rzeczywiście do głównego nurtu mody męskiej? Na czym opieram moje twierdzenie z pierwszego akapitu wpisu? Otóż projektując garnitury do mojej kolekcji dla Bonus MG założyłem, że nogawki spodni będą dość wąskie, ale gwarantujące „spad”, o którym pisałem powyżej. Przekładając to na centymetry – założyłem 18,5 cm u dołu nogawki przy rozmiarze 50. Ta szerokość oczywiście się zmienia i dla każdego rozmiaru jest nieco inna – mniejsza dla rozmiarów poniżej 50 i większa dla rozmiarów większych. Ale 18,5 cm jest punktem wyjścia. To jest naprawdę niewiele i spotkałem się już z głosami, że moje spodnie są zdecydowanie za wąskie. A piszę o tym dlatego, że przez wielu klientów sklepu Bonus MG, nogawki o takiej szerokości są postrzegane jako… zbyt szerokie. Dopytywali czy można je zamienić na węższe i być może część z nich zdecyduje się nawet na ich późniejsze zwężenie własnym sumptem. Z tego płynie wniosek, że ci klienci (w przeważającej liczbie – młodzi) napatrzyli się na zdjęcia podobne tym jakie zamieściłem w dzisiejszym wpisie i spodnie inne niż te, które na nich zobaczyli, uważają za staroświeckie, niemodne, a może nawet obciachowe. I zupełnie zdają sobie sprawy, że obciachowo wyglądają dopiero w spodniach udających legginsy.
Na szczęście takich klientów jest niewielu, jednak wystarczająco wielu, żeby skłonić do zastanowienia się nad kierunkiem w jakim podąża dzisiejsze wyobrażenie o męskiej elegancji. W przeszłości (ale tej dość odległej) rajtuzy lub pończochy bywały nieodzownym atrybutem eleganckiego mężczyzny. Czyżbyśmy dziś podążali w tym kierunku?
W mojej opinii ten trend stworzony jest tylko dla „eleganckich osiłków” z Instagrama, którzy chcą zdobyć w ten sposób więcej polubień.
Niestety, powoduje to że wiele prestiżowych marek ubraniowych zasypuje swoje półki koszulami slim fit, lub wręcz extra slim. Jednocześnie zapominają, że większość społeczeństw to nie kulturyści lub chudzielce, przez co nawet mężczyzna o normalnej budowie (bez nadmiarowego brzucha) musi się porządnie natrudzić żeby znaleźć coś w slimowej fali.
Dziękuję za uwagę.
Slim Slimowi nie równy.
Extra Slim Fit od SuSu to mniej więcej to samo co sylwetka wyszczuplona od Wólczanki.
Janie, gratuluje ciekawego wpisu.
Obserwując garnitur „James” Twojego projektu zwróciłem teraz na szerokość rękawa marynarki. Otóż na zdjęciu nr 3 wydaje się on dosyć szeroki… Ręka modela pokazana jest od najszerszej strony, a luz pomiędzy nią a krawędzią rękawa jest na oko tej samej szerokości co ręka. Nie wiem czy to złudzenie, kwestia ujęcia, może po przymiarce okaże się że jest ok. Do tej pory cierpiałem zwykle na zbyt wąskie rękawy, a jestem raczej przeciętnej budowy. Niestety takie dokładne obserwacje i rozterki pojawiają się po lekturze Twoich znakomitych wpisów 🙂
pozdrawiam
Rękawy w marynarkach mojej kolekcji (rozmiaru 50) mają szerokość 14 cm. Czyli nie są przesadnie wąskie (dla porównania: rękawy marynarek Vistuli linii Red tego rozmiaru, mają rękawy 13 cm), ale nie są też nadmiernie szerokie.
Dodam też, że „ekstremalny slim” jest oczywiście trendem komicznym
No jest tak tragiczny, że wszystkie kobiety i nie tylko są totalnie obrzydzone… Oderwany trochę od rzeczywistości artykuł. Takie rzeczy jak sylwetka na marchewkę u faceta to potwierdzone analizami i badaniami fakty, a nie jakieś widzimisie. I o tyle o ile faceci, którzy mają taką sylwetkę to będą ją mieli też w przypadku luźniejszych ubrań o tyle cała reszta musi wskoczyć w obcisłe gatki. Trochę na zasadzie gorsetu choć problem ten mają też ci, którzy dont skip leg day wzięli trochę na zbyt serio.
„Nie wykluczam zresztą, że w przypadku potężnie zbudowanych facetów, wcale nie chodzi o szczególne upodobanie do ultra-slimu, tylko o prozaiczną niemożność kupienia ciuchów normalnie na nich leżących.”
Nie trzeba być potężnie zbudowanym, wystarczy mieć wysportowaną sylwetkę, by mieć problem (kupisz koszulę slim to w talii masz worek, za to super slim jest dobra w talii, ale jej nie zapniesz jej w klatce). Przy okazji zapytam, bo temat poniekąd powiązany – czy zbyt szeroki rękaw koszuli może być przyczyną tego, że pomimo iż marynarka i koszula mają właściwe długości rękawów to mankiet koszuli w ogóle nie chce wystawać?
Szerokość rękawa nie ma wpływu na wystawanie lub niewystawanie mankietu; to wyłącznie sprawa wzajemnych relacji długości rękawów koszuli i długości rękawów marynarki.
No cóż, to jeden z trendów co do których mam ambiwalentne odczucia i który nie do końca mi odpowiada, ale cóż świat jest jaki jest. Wcale nie trzeba ślepo podążać za trendami.
Inną tendencją która pojawiła się przed pandemią, a podczas niej pogłębiła to sprzedaż przez sklepy rozkompletowanych elementów garnituru. Początkowo sądziłem, że chodzi tu o uzupełnienie zniszczonych/zużytych elementów garderoby lub ukłon w kierunku osób o nietypowej sylwetce (góra i dół różniące ssę rozmiarem) kupujące garnitury online. Innym przypuszczeniem był ukłon w kierunku klientów którzy preferują jedno lub dwurzędówki – tak mieliby wybór w ramach „ekosystemu”. Takie były moje przypuszczenia, osoby niezbyt przepadającej za kompletnymi garniturami na rzecz noszenia blezerów i strollerów (aka stresemannów) czy smart casualu. Garnitury dzienne kojarzą mi się z pracownikami banków i firm.
Jakie jednak było moje zdziwienie, jak podczas webinaru (konferencji webowej? – sam nie wiem jak to nazwać) z brytyjskim przedstawicielem firmy TM Lewin, a więc hołdującej takiej tendencji, usłyszałem że nic z tych mich przypuszczeń nie jest prawdą. Znacząca część elementów garniturów jest sprzedawanych przez te firmę oddzielnie z zamysłem nienoszenia jej z pasującą marynarką czy spodniami, ba! w większości przypadków to raczej niemożliwe, bo są to dość krótkie serie zazwyczaj z wełen z tkalni Vitale Barberis Canonico Zawsze mi się wydawało, że używanie solo rozkompletowanych garniturów jest piekielnie trudne a czasem wręcz niemożliwe zadanie (ze względu na fakturę tkaniny i charakter kroju), a tu okazuje się, że nie tylko się myliłem, a sprzedaż elementów garnituru solo bez zamiaru ich kompletowania to rosnący trend. Dla mnie to dziwne.
Rzeczywiście wełna na garnitury jest nieco inna (jest cieńsza i ma gładszą fakturę) niż wełna na marynarki. Czasami daje się użyć marynarki garniturowej w charakterze blezera, ale częściej takie zestawienia wyglądają źle.
Jest bardzo ciekawe jaki będzie postpandemiczny męski styl. Czy postępująca od lat każualizacja jeszcze się pogłębi (tak podpowiada logika), czy wręcz przeciwnie – nastąpi powrót do kultury garniturowo – krawatowej? Jak by się sprawy nie potoczyły, to i tak każdy mężczyzna przynajmniej kilka razy w życiu, odnajdzie w sobie potrzebę eleganckiego i odświętnego wyglądu. No, może nie każdy, ale na pewno zdecydowana większość.
Myślę, że możliwa jest dwutorowość, każualizacja w strojach codziennych i utrzymanie dotychczasowych form w przypadkach okazji formalnych.
Inna rzecz jak ta dalsza każualizacja ma wyglądać, z tego co widzę to niestety nie jest to poruszanie się w ramach dotychczasowego kanonu ale mniej formalnie, a jakaś dziwna moda fusion czyli „łączymy coś co jest wygodne, ale dotychczas nie łączono”.
Dla mnie pouczającym był jednak niedawny filmik z kanału Trenton & Heath (dwóch braci szewców z Memphis, który obok kanału Rose Anvil dał mi największy wgląd jak są zrobione dobre buty, na co zwracać w nich uwagę, etc. – a wszystko to z perspektywy szewców, szkoda że amerykańskich – niektóre rzeczy są mało przystające do polskich czy europejskich realiów) którzy zaprotestowali przeciw noszeniu sneakersów z garniturami, a co jest en vogue wśród ludzi młodych i celebrytów w USA (moda moim zdaniem okropna nawet w przypadku bardzo młodych ludzi). Mogłoby się wydawać, że zaraz zostaną wgnieceni w ziemię, a tu wręcz przeciwnie, co widać po komentarzach https://www.youtube.com/watch?v=ORL1FNCFwwU Czyli nie jest chyba aż tak źle. Chyba to jest tak jak ze szklanką do połowy pełną albo do połowy pustą, w zależności kto na nią patrzy.
Trend co najmniej dziwny. Z co najmniej kilku powodów.
1. Po pierwsze nikt nie wygląda korzystnie w tak obcisłych ciuchach – zwłaszcza mężczyzna. Już moda slim z przykrótkimi marynarkami i bardzo wąskimi spodniami tylko nielicznym pasuje. Osoby wyższe o i większej stopie wyglądają jak klauni z cyrku albo jakby ściągnęli garnitur z młodszego brata.
2. Po drugie noszenie obcisłych ubrań zaburza cyrkulację powietrza wokół ciała i powoduje, że nie pomiędzy skórą a warstwą materiału nie ma warstwy powietrza, która ogrzewa zimą, a chłodzi latem. Efekt jest taki, że w obcisłych ciuchach zimą jest zimno, a latem okrutnie gorąco (proszę zobaczyć jakie stroje wykształciły kultury gorących klimatów – luźne i przewiewne)
3. Po trzecie noszenie obcisłej garderoby niekorzystnie wpływa na zdrowie, gdyż pogarsza krążenie i w skrajnym przypadku może doprowadzić do słynnej już zakrzepicy. Jeszcze gorszy skutek może mieć obciskanie części intymnych, co u mężczyzn w ekstremalnym przypadku może skończyć się nawet nowotworem jąder (niektórzy lekarze wiążą częściowo dużą liczbę nowotworów jąder wśród młodych mężczyzn właśnie z modą na obcisłe spodnie, jaka panuje już od ładnych paru lat).
Na szczęście nie ma obowiązku ubierania się w taki sposób. Osobiście nie cierpię mody slim, bo przy moim wzroście w marynarkach i spodniach tego typu wyglądam wręcz komicznie i dlatego zawsze zamawiam spodnie z szeroką nogawką (23 – 25 cm na dole)
Janie, przepraszam, że poza tematem, ale dziś na vinted wyświetliła mi się bardzo ciekawa marynarka, ale…
– jest w sekcji damskiej,
– nie jestem pewien co do jej oryginalności…
https://www.vinted.pl/kobiety/zakiety/112781226-nowa-marynarka-granatowa-polo-ralph-lauren-r-3638
Mam pytanie, czy uważąsz,, że ona jest męska? Moim zdaniem tak i jest wykonana z kory (tak wygląda na zdjęciach, co sprawia, że jest jeszcze ciekawsza), choć sprzedawca upiera się, że nie.
Co do oryginalności to nie mam pojęcia. Jednak Ralph to loteria i w tej cenie jest podejrzany, choć z drugiej strony kupiłem kiedyś koszulę w tk maxx za 15 zł…
Dziękuję z góry za radę:)
Marynarka jest na pewno męska, ale nie wygląda zbyt atrakcyjnie. Nigdy bym na nią nie zwrócił uwagi, ale z drugiej strony nie mam doświadczeń z kupowaniem w takich miejscach. Wiem natomiast, że metka znanej marki uchodzącej za luksusową, nie jest gwarancją dobrej jakości.
Na pewno zdjęcia są fatalne. Co do wyglądu to prawda, ma wady (nie ma nakładanych kieszeni, mega szerokich klap itd.), ale plusem są rękawy dłuższe niż reszta marynarki.
Zastanawia mnie tkanina, bo wg mnie to kora, a od czasu wpisu pewnego blogera, którego nie będę wskazywał, poluję na taką marynarkę 🙂 (inna sprawa, że to właśnie tkanina wygląda najsłabiej).
Zgadzam się, że luksusowe rzeczy często są słabe. Prawdę mówiąc na nich najbardziej się zawiodłem.
Super slim jest najzwyczajniej niewygodny, zarówno latem jak i zimą bo brak warstwy powietrza która izoluje, do tego te ubranie krępuje ruchy.
Kurczę a ja dałem do zwężenia spodnie na 20 cm…
Fagasi w rajtuzkach.
mam mocno rozbudowane nogi i kilka lat temu spodnie kupowałem w skateshopach (zaskakujące, że można tam znaleźć proste bliższe klasycznym jeansy, niż w sieciówkach, gdzie króluje slim) zauważyłem, że tak jak lata temu miałem problem, żeby spodnie zapiąc w pasie, jeśli były za małe, dziś, mam problem, żeby przecisnąć je przez uda, a jeśli to mi się uda, to w pasie mam ze trzydzieści cm zapasu. O ile poradzę sobie z koszulkami, polówkami, czy koszulami, to znalezienie spodni, to jest dla mnie naprawdę wielkie wyzwanie
Dzisiaj problem mają wszyscy, których sylwetka – nawet w niewielkim stopniu – odbiega od standardowej. Marki odzieżowe maksymalnie zawężają rozmiarówkę, co pozwala im optymalizować koszty, ale skazuje bardzo wiele osób na niemożność dobrania ubioru na siebie.