Otrzymałem niedawno propozycję wystąpienia w reklamie pewnej znanej marki o globalnym zasięgu. Przystałem na nią chętnie, ale postawiłem warunek, że to ja zdecyduję w jakiej stylizacji wystąpię i ja dokonam wyboru składników tej stylizacji spośród produktów reklamowanej marki. Nie zaryzykowałbym przecież oddania sprawy w ręce stylisty lub stylistki 🙂 Mój warunek został przyjęty, a moje wynagrodzenie zostało ustalone na poziomie bardzo satysfakcjonującym. Dodatkowym plusem projektu był fakt, że film reklamowy miał być realizowany w Pradze, gdzie miałem spędzić 3 dni, wraz z osobą towarzyszącą. Od razu pomyślałem o wpisie na blogu przedstawiającym zdjęcia z planu oraz prezentację jakichś moich stylizacji w pięknej praskiej scenerii.
Poprosiłem też o przysłanie mi scenariusza reklamy i zastrzegłem, że ostateczną decyzję podejmę po zapoznaniu się z nim. Tymczasem zaczęły się robocze ustalenia i pierwsze problemy. Bo okazało się, że nie będzie możliwe wcześniejsze otrzymanie przeze mnie wybranych składników stylizacji, żebym mógł je oddać do krawcowej celem dokonania niezbędnych poprawek. Te składniki miały bowiem zostać pobrane przez czeskiego producenta filmu z magazynu w Pradze i nie było już czasu na przesyłanie ich do mnie. Uznano zresztą (poniekąd słusznie), że nie ma sensu wysyłanie produktów z Pragi do Warszawy tylko po to, żeby tutaj wykonać poprawki po czym wysyłać je z powrotem do Pragi. Zatem ewentualne poprawki miały być wykonane na miejscu, a kierowniczka produkcji poprosiła mnie tylko o podanie mojego rozmiaru. No więc wysłałem jej precyzyjne i szczegółowe dane (długości rękawów i nogawek, szerokość ramion, długość marynarki, obwód w klatce piersiowej i pasie itp.), co wywołało jej konsternację. Bo jej chodziło o to, czy mój rozmiar to M, S, L, czy może XL. Więcej danych nie potrzebowała.
Musiałem długo wyjaśniać, że trzeba by niezwykłego zbiegu okoliczności, żeby jakaś część garderoby ze standardowej rozmiarówki, prawidłowo leżała – szczególnie przy moim wzroście, odbiegającym in minus od dzisiejszej średniej. Z całą pewnością za długie okażą się rękawy – zarówno koszuli jak i marynarki – za długie będą spodnie itd. Tymczasem czas naglił; trzeba było np. pilnie kupić bilety lotnicze, a tu ani scenariusza, ani porozumienia w sprawie ubioru. Aż wreszcie otrzymałem scenariusz i wtedy wyszło też na jaw, skąd te wszystkie nieporozumienia. Bo okazało się, że wcale nie mam być centralną postacią reklamy lecz statystą w końcowej scenie realizowanej na basenie, gdzie mam wystąpić w szlafroku i klapkach 🙂
Jak łatwo się domyślić odmówiłem udziału w projekcie 🙂 I wtedy się okazało, że to nie agencja produkująca klip wymyśliła mój w nim udział, tylko było to zalecenie marki zamawiającej produkcję. Dlatego próbowano jeszcze ze mną negocjować i szlafrok plus klapki zamieniono mi na „letnie” spodnie, koszulę z krótkimi rękawami i sandały. Jednak się nie złamałem i w ten sposób zaprzepaściłem swoją szansę na zostanie gwiazdą 😉 Trochę mi szkoda tych trzech dni w Pradze, bo uwielbiam czeską stolicę jak również czeskie niepasteryzowane piwo, serwowane nie z żadnych kegów, tylko z dużych tanków zainstalowanych w piwnicach (pivo z tanku) – czyli z naturalnym chłodzeniem – uzupełnianych ze specjalnych cystern. Smak takiego piwa jest niepowtarzalny, co wie każdy smakosz odwiedzający Czechy.
Niestety nie zilustruję tego wpisu zdjęciami z Pragi. Ale jako namiastkę postanowiliśmy z Małgorzatą zrobić zdjęcia na Starym Mieście w Warszawie. Nie ma na nich wprawdzie mostu Karola, zegara astronomicznego z ratusza, ani Wieży Prochowej, ale są za to: mury obronne, barbakan i zegar z kurantem z ulicy Piekarskiej. Moja stylizacja jest oparta na dwurzędowym garniturze w kolorze rdzawym, uszytym z mieszanki wełny owczej i moheru od Vitale Barberis Canonico. Garnitur nazywa się HERKULES i pochodzi z kolekcji zaprojektowanej przeze mnie dla eGARNITUR.pl. Pozostałe elementy stylizacji to: koszula Poszetka.com, krawat retro La Scala, poszetka eGARNITUR.pl, buty Yanko, skarpetki Wola, zegarek Orient.
Szacunek, bo niejeden by się ugiął, wszak pecunia non olet, pal licho zasady i estetykę. A Praga nie zając.
Do Pragi koniecznie muszę się wybrać. Może przy okazji sesji zdjęciowej przyszłorocznej edycji mojej kolekcji 🙂 Tylko jak zabrać ze sobą kilkanaście garniturów i jak ich później nie pomylić przy nieustającej degustacji piva z tanku 😉
Zabawna historia, można powiedzieć – czeski film.
Nie jestem wprawdzie piwoszem ale miejscowość w której mieszkam graniczy z Czeską Republiką i wiem, że tank to po czesku czołg, a skoro o czeskim filmie mowa pozwolę sobie polecić TANKOVY PRAPOR ze świetną rolą Miroslava Donutila.
Kreacje to głównie mundury ale można się nieźle ubawić zwłaszcza gdy ogląda się to w oryginalnej wersji językowej.
Sesja na Starym Mieście bardzo ładna, zdjęcie z zegarem w tle bardzo mi się podoba.
Pozdrawiam.
„Piwo z czołgu” – to brzmi nieźle 🙂
w tej reklamie miałbyś być Janie kwiatkiem do kożucha 🙂
Janku, przeprszam za komentarz nie w temacie, ale w drugim akapicie w ostatnim zdaniu jest literówka. Zamiast „konstenację” powinni być „konsternację”.
Komentarz do usunięcia oczywiście.
Pozdrawiam serdecznie
Paweł
Dziękuję 🙂 Literówkę poprawiłem a komentarza nie usuwam, bo to jest ciekawa sprawa. Dzisiaj miałem jakiś feralny dzień, bo we wpisie było kilka literówek, które zaraz rano wychwyciła moja żona i zdążyłem je poprawić zanim liczba odsłon wpisu przekroczyła 500 😉 Ale to jeszcze nie koniec, bo później się okazało, że w poście na Instagramie wstawiłem nie ten tekst co trzeba. Musiałem usunąć cały post (który już zdążył zebrać kilkadziesiąt lajków i kilka komentarzy) i opublikować go na nowo 🙂 Co zresztą nie było takie łatwe bo zamówiłem promocję posta, a jeśli jest promocja to nie można go edytować ani usuwać. Ale jakoś mi się udało 🙂
Zawsze można się wybrać na Pragę, albo nawet i do Włoch 🙂 Taki mały, okołowarszawski żarcik 🙂
Zaś decyzja p. Janie jedynie słuszna. Dżentelmena poznać nie tylko po odzieniu, ale przede wszystkim decyzjach jakie podejmuje. Trzeba mieć szacunek dla siebie samego.
I jeszcze mała uwaga w kontekście tej niedoszłej przygody, zauważyłem, że kobiety bardzo często uważają że każdy mężczyzna wpasuje się w rozmiarówkę S, M, L. Co ciekawe w przypadku biustonoszy, rzadko się zgadzają, że wszystkie powinny nosić jednolity rozmiar S, M, L zamiast obwód i miseczka co wspaniale uprości wybór, jak również produkcję 🙂
Pozdrawiam serdecznie!
Na Pradze bywam od czasu do czasu, ale niestety nie ma tam piva z tanku 🙂
jest coś podobnego np. w Katowicach i nazywa się Tyskie 14 dniowe – również super sprawa wedle mojej oceny
Dobrze wiedzieć 🙂 Sprawdzę jak będę w Katowicach.
szlafrok i kapcie po prostu mnie rozbroiły 🙂 a piwo z tanka bardzo zaciekawiło – nie kosztowałem jeszcze takiego wydania
Podziwiam za decyzję ja chyba bym się ugiął 🙂 Uwielbiam czeską Pragę. Czy stanie przy basenie w szortach kąpielowych i koszulce polo z drinkiem w ręku jest naprawdę takie straszne. Przecież nie chodzimy „na basen” w garniturach 🙂
Życie pisze takie (nomen omen) scenariusze:)
Znam to uczucie…kiedyś zaproponowano mi ( jako w miarę opiniotwórczemu pianiście) udział w reklamie „promującej klawiszowy instrument muzyczny”. Dzwoniła pani z produkcji, pytała o rozmiar, kolory cery i włosów, itp. itd., ale wciąż nie wiedziałem o jaką markę instrumentów chodzi. Poprosiłem zatem o draft umowy….to był Lidl, a propozycja opiewała na reklamę podłego keyboardu wartego 3 stówki. Zresztą honorarium było niewiele wyższe 😀
Tak więc również nie zostałem gwiazdą, ale…bawi mnie to wspomnienie do dziś i uczy pokory 🙂
Pozdrawiam Janie!
Obsmialem sie jak norka Panie Janie. 😀 Pozdrawiam
Mnie też bardzo rozbawiła cała sytuacja i dlatego zdecydowałem się ją opisać w duchu żartobliwym.
Ale i tak nie poruszyłem wszystkich wątków. Np. takiego, że trzeba było w sprawę zaangażować sąsiadów, którzy mieli opiekować się naszymi zwierzętami podczas naszej eskapady do Pragi. No i później wyjaśniać dlaczego jednak odwołujemy wyjazd 🙂
🤣😂
Jestem pod wrażeniem pomysłu, żeby jako statystę w klapkach i szlafroku ściągać znanego blogera modowego z innego kraju 🙂
Może był duży budżet i trzeba było mnożyć koszty?
Panie Janie, przedstawiona stylizacja jest wspaniała! Pozdrawiam i życzę udanych kontraktów!
Dziękuję 🙂
Nie bardzo rozumiem dlaczego akurat Pana chcieli do tej reklamy? Prawdę mówiąc ja osobiście kojarzę Pana tylko z tego portalu.
Nie wiem czemu, ale jak przeczytałem o szlafroku i klapkach w scenie na basenie, od razu pomyślałem, że z Pana Jana chcieli wcielić w Hugh Hefnera 😉
Jeśli chodzi o Hugha Hefnera to szlafrok tak (wyłącznie jedwabny – i taki też miał być w „moim” filmie reklamowym), ale klapki nie 🙂
O i właśnie dlatego tak szanuję Pana i tego bloga, bo wiem, że jest autentyczny, nie dla pieniędzy (a przynajmniej domyślam się, że nie jest to najważniejszy powód) i dlatego wiem, że tutaj nie znajdę zasadniczo tekstów „reklamowych”, które zachęcą mnie do zakupu nowej kolekcji, etc. Żadnej retoryki, żadnego upiększania towaru, tylko konkret 🙂
Już nie jest Pan na dorobku, osiągnął Pan wszystko i teraz może zająć się pasją, przez co wszystko tu jest autentyczne. Sytuacja z nieudaną reklamą tylko to potwierdza.
Dziękuję 🙂
Czasami (choć rzadko) zdarza się, ze coś reklamuję 😉 Wtedy uprzedzam o tym czytelników informacją wklejoną na zdjęciu głównym.