Czy zasady męskiej elegancji są niewzruszalne?
Niedawno jeden z czytelników – podpisujący się: Grey Eagle – zadał mi pytanie co sądzę o obserwowanej ostatnio na Instagramie tendencji do stosowania krawata i poszetki uszytych z tego samego materiału. Każdy kto interesuje się modą i klasyczną elegancją wie, że stosowanie takich „kompletów” jest w złym guście. Taki pogląd ukształtował się wiele lat temu, stał się tradycją, a nawet przyjął formę zasady. Owszem, komplety: krawat (lub muszka) plus poszetka, można kupić w każdym sklepie z męską odzieżą, który jest nakierowany na masowego odbiorcę. I takie komplety znajdują nabywców, którzy nie mają wiedzy na temat zasad elegancji, a od obsługi sklepu dowiadują się, że są one „eleganckie i modne”. Na a kto by nie chciał wyglądać elegancko i modnie? Np. na własnym ślubie?


U podstaw wielu zasad klasycznej elegancji leżą racjonalne przesłanki. Np. do strojów wieczorowych i formalnych obowiązuje biała koszula nie dlatego, że jakiś dyktator mody wymyślił i nakazał taki obyczaj, tylko wynika on z obserwacji, że twarz mężczyzny wygląda najkorzystniej, gdy jest podkreślona bielą kołnierzyka. Ten efekt jest szczególnie widoczny przy sztucznym oświetleniu. I dlatego biała koszula jest obowiązkowa do garnituru wieczorowego, smokingu i fraka, ale już do żakietu (formalnego stroju dziennego) – niekoniecznie. Tymczasem w przypadku krawata i poszetki, w żadnym wypadku nie można powiedzieć, że wyglądają nieestetycznie gdy są z tego samego materiału. Zaryzykowałbym nawet twierdzenie, że wyglądają całkiem dobrze i jedyną przeszkodą, żeby takich kompletów używać jest umowne przeświadczenie, że są w złym guście.


Warto w tym miejscu przypomnieć, że są też inne zwyczaje głęboko zakorzenione w tradycji męskiej elegancji, u podłoża których nie leżą przesłanki racjonalne, lecz różne zaszłości historyczne, nierzadko o charakterze anegdotycznym. Typowym przykładem jest tu pozostawianie niezapiętym, dolnego guzika kamizelki jednorzędowej. Otóż brytyjski król Edward VII, który w swoim czasie był niekwestionowaną ikoną stylu – podziwianą i naśladowaną w całej Europie – podczas wizyty we Francji, zmuszony był pewnego razu do zmiany stroju w dużym pośpiechu; no i nie dopiął kamizelki. Wszyscy uznali, że to jest nowy trend i zaczęli go naśladować. I tak już zostało; dziś wszyscy wtajemniczeni wiedzą, że dolny guzik kamizelki jednorzędowej należy zostawić niezapięty. Co bardziej gorliwi rozciągają tę zasadę na kamizelkę dwurzędową – co jest jednak błędem. Jednak błędem wybaczalnym, bo można uznać, że niezapinanie niektórych guzików jest przejawem sprezzatury. Chyba, że chodzi o niezapinanie czterech górnych guzików koszuli 😉 Bo wówczas nie jest to przejawem sprezzatury lecz braku ogłady a może nawet kultury.
Wracając do pytania, które zadał mi Grey Eagle – nie jestem entuzjastą stosowania poszetki i krawata z tego samego materiału, ale też mnie ta maniera szczególnie nie razi. Przestrzegałbym tylko przed nią młodych adeptów elegancji, którzy mogą wpaść w pułapkę niedostatku wiedzy, ale jestem otwarty na eksperymenty doświadczonych sartorialistów, którzy mają potrzebę przeciwstawiania się utartym schematom. Granica pomiędzy świadomym łamaniem schematów a infantylizmem i pretensjonalnością, jest dość płynna, więc takie działanie jest obarczone ryzykiem: może dać ciekawy efekt i z czasem wejść do kanonu, a może się okazać porażką i zniknąć po jednym sezonie. Nawet jednak jeśli okaże się porażką, to nie należy odsądzać od czci i wiary prekursorów takich zmian, bo dzięki nim moda tętni życiem i ciągle przynosi jakieś ciekawe pomysły. Ja też zdecydowałem się na eksperyment, stosując krawat i poszetkę renomowanej marki Duchamp London, uszyte z tej samej tkaniny – jedwabiu żakardowego w kolorowe kwiaty (co widać na zdjęciu głównym wpisu). Uważam jednak, że jednorazowy eksperyment wystarczy i nie zamierzam do takiego stylu wracać.
Dwa lata temu opublikowałem wpis Dał nam przykład Donald Trump jak krawaty nosić mamy. Wpis miał charakter prześmiewczy (o czym miał świadczyć m.in. tytuł nawiązujący do Mazurka Dąbrowskiego), ale poruszany problem był całkiem poważny. Otóż od kilku lat można zaobserwować – wśród popularnych Instagramerów propagujących męską elegancję – tendencję do takiego wiązania krawatów, żeby ich szeroka końcówka sięgała kilkanaście centymetrów poniżej gurtu spodni. Wprawdzie są to zawsze spodnie z podwyższonym stanem, więc końcówka krawata rzeczywiście powinna sięgać nieco poniżej gurtu, ale czy aż tak? Mnie się ten styl nie bardzo podoba i sam nie będę mu ulegał, ale odnotowuję fakt powstania nowego trendu. To jeszcze nie jest zasada, ale za kilka lat… kto wie. W każdym razie jest to trend dość powszechny wśród najbardziej znanych Instagramerów. W przeciwieństwie do trendu, o którym pisałem na początku, czyli noszenia krawata i poszetki z tego samego materiału. On bowiem jest marginalny. Czy taki jest tylko chwilowo i w przyszłości będzie się rozszerzał, czy też pozostanie marginalny lub nawet całkiem zaniknie? Tego rzecz jasna nie wiem ale sądzę, że mało kto zechce zrezygnować z przyjemności dobierania poszetki i dopasowywania jej do reszty stylizacji według jakiejś założonej wizji, na rzecz sięgnięcia po komplet.


Wracając do długości krawatów warto odnotować pewną szokującą prawdę. Oto Donald Trump, powszechnie wyszydzany za noszenie za długich krawatów, obiekt tysięcy memów wykpiwających jego jakoby prostackie zwyczaje krawatowe (patrz: tutaj), stał się czołowym trendsetterem, wręcz ikoną stylu – niczym Edward VII.

Gdy upadają zasady arbitralnie narzucone – takie właśnie jak długość krawatów czy dobór poszetki – można to zrozumieć i – ewentualnie – zaakceptować. Natomiast zdziwienie musi budzić sytuacja, gdy upadają zasady wynikające z elementarnej estetyki. Typowym przykładem jest tu kwestia zapinania marynarki dwurzędowej. Jak wiadomo zasada mówi, że marynarki takiej się nie rozpina – zawsze powinna pozostawać zapięta. I nie wynika to z czyjejś arbitralnej decyzji lecz z prostej obserwacji, że rozpięta marynarka dwurzędowa wygląda nieestetycznie. Ma ona przecież zachodzące na siebie poły, które wyglądają ładnie i naturalnie właśnie wtedy gdy na siebie zachodzą czyli wtedy gdy marynarka jest zapięta. Gdy zostanie rozpięta, poły zwisają po bokach w sposób nienaturalny, co daje zdecydowanie nieestetyczny efekt. I cała uroda dwurzędówki pryska!
Niestety zasada zapinania dwurzędówki ma coraz mniej zwolenników. Obserwując zdjęcia z Pitti Uomo lub kont instagramowych znanych influencerów i sartorialistów zauważymy, że spora ich część zwykła paradować w rozpiętych marynarkach dwurzędowych. Właściwie stało się to już normą, a osoby w zapiętych dwurzędówkach należą do rzadkości. Nie podoba mi się to i boleję nad tym, ale myślę, że trend jest już nie do odwrócenia. Tak jak trend do rezygnacji z krawatów w ogóle, ale to już zupełnie inna kwestia.


Ładny wpis, jest bardzo pomocny i poruszający ważne zmiany modowe.
W związku ze zbliżającą się zimą, niekoniecznie mroźną, chciałbym spytać się o pańskie zdanie dot. futer męskich, pelis czy płaszczy z futrzanym kołnierzem (oczywiście pochodzenia naturalnego).
Czy współcześnie (pomimo nagonki ze strony organizacji prozwierzęczych) jest jeszcze szansa na „pozytywne” i szykowne noszenie wyżej wymienionych ubrań o zimowej porze?
Pozdrawiam serdecznie Pana,
Rafał Julian Goławski
Dziękuję za miłe słowa 🙂
Futra, pelisy, futrzane kołnierze czy czapki należą do klasyki, ale świat się zmienia i trzeba chyba przyjąć do wiadomości, że ich czas minął. Zresztą zmienia się też klimat i takie ciężkie ubiory nie są po prostu potrzebne. A poza tym mamy różne tkaniny techniczne, dobrze chroniące przed chłodem. Kilkaset lat temu, gdy po zamarzniętym Bałtyku podróżowało się do Szwecji saniami, trudno byłoby wyobrazić taką podróż bez futer i futrzanych przykryć. W ciągu najbliższych kilkudziesięciu lat zapewne Bałtyk nie zamarznie, ale kto wie co będzie za kilkaset lat? Przecież cykle klimatyczne uczą nas, że po okresie ocieplenia przychodzą okresy ochłodzenia 😉
Bardzo interesujący wpis Panie Janie! Również nie przepadam, gdy krawat i poszetka są w tym samym kolorze i wzorze. Zastanawiam się nad zakupem poszetki ze sklepu Klasyczne Buty. Chciałabym aby był to prezent świąteczny dla mojego męża. Czy miał Pan okazję testować jakąś z tej firmy? Z góry dziękuję za odpowiedź 🙂
Dziękuję 🙂
Nie miałem kontaktu z poszetką z Klasycznych Butów. Ale znam ich dbałość o jakość, dlatego przypuszczam, że i poszetki są na dobrym poziomie.
Z racji, że mieszkam w Gdyni, to z Klasycznych Butów zdarza mi się skorzystać z tego punktu. Nie wiem skąd mają poszetki, ale raczej byle czego nie sprzedają. Z resztą — jeśli kupujesz stacjonarnie, a nie przez Internet — to warto zapytać się sprzedającego co poleca do jakiej stylizacji/ubioru. Z resztą przez FB też można.
Nic nie stoi na przeszkodzie, by takie zestawy kupować… i je dekompletować. Kiedyś dostałem taki zestaw. Może nie z najwyższej półki, ale przyzwoitej jakości, ładny, jedwabny, Krawat noszę osobno i poszetkę osobno.
Przyznam szczerze ze komplety krawat+poszetka z tego samego materiału zawsze kojarzyły mi sie ze świątecznymi choinkami w bankach lub innych instytucjach. Niby wszystko jest ok ale taka choinka (jednolite kolory czesto zbieżne z identyfikacja wizualną danej firmy) ma w sobie coś sztucznego. Pozdrawiam serdecznie
Krawat i poszetka z tego samego materiału mają pewien (nie?)oczywisty minus dla lubiących zabawę kolorami i wzorami. Podobny do garnituru w zestawieniu z zestawem koordynowanym – dwa elementy z tego samego materiału to automatycznie jedna możliwość kolorystycznej lub wzorowej koordynacji mniej. Oczywiście przy wielu wzorach i kolorach może dojść do przegięcia, ale w modzie codziennej, nie ma chyba, co się hamować. Niech poszetka żyje swoim życiem 🙂
Przy okazji, mam wrażenie, że z zasadami i ich łamaniem jest jeszcze jeden kłopot, często lekceważony. U wielu adeptów klasycznej elegancji istnieje ryzyko popadnięcia w obsesyjne trzymanie się zasad. Obawiam się, że może być to wzmacniane poprzez dandysowską część Internetu, pełną komentarzy wytykających najdrobniejsze potknięcia. Wszak, gdy widzimy kogoś łamiącego zasady, nie wiemy od razu czy to tak specjalnie czy z braku wiedzy… Może to nas prowadzić do wydawania zbyt pochopnych osądów o innych lub powstrzymywać przed eksperymentowaniem.
Sam jestem winien łamania pewnych zasad i to w dodatku z premedytacją. Np. posiadam awersję do koloru czarnego w stopniu, na tyle posuniętym, że czarne wiedenki zakładam jedynie na pogrzeby. Oczywiście nie pokusiłbym się o założenie butów bordowych czy brązowych do fraka lub smokingu, ale takich okazji jakoś nie mam. Ktoś jednak widzący mnie np. na wieczorowym przyjęciu w ciemnobrązowych, granatowych lub bordowych butach, mógłby uznać to za brak wiedzy…
PS: W razie wątpliwości… oczywiście skoro nie lubię czarnych butów to garniturów sugerujących takie obuwie (np. czarnych i grafitowych), po prostu nie noszę 🙂
Poruszył Pan bardzo ciekawy temat przegięcia w drugą stronę. I to nie tyle o obsesyjne trzymanie się zasad (choć o to też) ile o bezkrytyczną wiarę w pewne dogmaty. Nawet małe odstępstwo od tych dogmatów jest złem absolutnym. Wprawdzie tę tendencję obserwuję u bardzo młodych ludzi, więc jest niemal pewne, że z wiekiem im przejdzie, ale tendencja jest bardzo silna. W dodatku połączona z pewnym poczuciem wyższości: „oto ja, znawca mody i dandys pełną gębą, patrzę z politowaniem na niedouczonych nowicjuszy, którzy może się i starają, ale daleko im do mojego poziomu”.
Zresztą od czasu do czasu piszę o tym na blogu, jednak powstrzymuję się przed zdecydowaną krytyką takich postaw (nie mówiąc już o wyśmiewaniu), gdyż jednak bardzo cenię zapał tych młodych ludzi i byłbym ostatnim, który chciałby ich dyskredytować.
Nasuwa mi się na myśl wiersz Słonimskiego, cyt. „Łotrem jest, kto w młodości znosi kompromisy” 🙂
Tak jeszcze odnośnie wpisu i paradowania w rozpiętej dwurzędówce, warto zauważyć, że modele mocno dopasowane mogą być bardzo niewygodne przy siadaniu. Co Pan sądzi o rozpinaniu takiej dwurzędówki w pozycji siedzącej?
Czasami rzeczywiście można (a nawet jest to wskazane) rozpiąć dwurzędówkę. Ja robię to np. w kinie, teatrze, filharmonii… Uważam, że należy kierować się tu rozsądkiem. Poza tym można przewidywać jakie sytuacje nas czekają i stosownie do tego zakładać marynarkę dwurzędową lub jednorzędową. Gdy np. idę do telewizji i wiem, że usadzą mnie na głębokiej kanapie, to nigdy dwurzędówki nie zakładam 😉
Dziękuję za odpowiedź. Mam podobne podejście do tematu, ale na tyle mało jest dwurzędowych garniturów (choć już się pojawiają), że człowiek nie ma okazji do przypadkowego zaobserwowania większej ilości takich sytuacji i ocenienia tego na ile pozostali trzymają się lub nie tej zasady. Oczywiście mam cały czas na myśli potencjalnych użytkowników, którzy w pozycji stojącej trwają przy zapiętej marynarce. Do tej grupy z pewnością można Pana zaliczyć.
Pozdrawiam
Szanowny Panie Janie, bardzo dziękuje za obszerny i ciekawy wpis. Pozdrawiam!
Dziękuję i wzajemnie pozdrawiam 🙂
Janie, fantastycznie czyta się twojego bloga! Każdy nowy wpis to źródło inspiracji. Mam natomiast jedno pytanie i prośbę. Ile masz wzrostu i ile ważysz? (na tobie każdy stylizacja wyglada zjawiskowo). Prośba dotyczy natomiast głównie instagrama (podawaj proszę marki i konkretne modele części składowych danego ubioru).
Dziękuję 🙂
Mam 170 cm wzrostu i ważę 71 kg 😉
Czasami podaję na Instagramie marki składników garderoby, które mam na sobie. Ale przeważnie są to rzeczy, których nie ma już w bieżącej ofercie i wtedy wydaje mi się, że podawanie marek mija się z celem. Czy uważasz, że także w tych przypadkach warto podawać marki?
Wspaniała wiadomość Janie, jesteśmy niemal identycznego wzrostu (ja 171cm)!. Garnitury masz tak dobrze dobrane, że na zdjęciach wyglądasz jakbyś miał ze 190cm :). Za to moja waga musi iść ostro w dół (obecnie 90kg) i 39 lat na karku. Między innymi dlatego nie kupuje spodni z wysokim stanem (jak są w pasie dobre to nogawki o wiele za szerokie i nie wiem czy przeróbki krawieckie pomogą).
Jak rozumiem większość spodni, które kupujesz oddajesz do krawca celem skrócenia?
Jak to nie problem to podawaj nazwy marek nawet jak już wyszły z kolekcji (przynajmniej wiadomo co i w jakich sklepach szukać:)
Czasami rzeczywiście oddaję spodnie do skrócenia, ale większym problemem są rękawy marynarek. Czasami je skracam, ale częściej po prostu rezygnuję z zakupu bo są za długie o jakieś 6 – 7 cm 🙂 Jednak ostatnio kupuję bardzo mało nowych rzeczy bo dostaję garnitury z mojej kolekcji do testowania i zrobienia sesji zdjęciowej. I tu największa ciekawostka, bo te garnitury nie są szyte dla mnie na miarę tylko są to seryjne garnitury 50/170. Jedyne co z nimi robię to skracam lewy rękaw o 1 cm. Spodni nie skracam ani nie wydłużam. I leżą jak leżą 🙂
Mam takie wrażenie, że ostatnio namnożyło się różnych dziwnych trendów modowych, przykładem tego są właśnie krawat i poszetka z jednego rodzaju tkaniny czy zbyt długie krawaty. Przed paroma laty były to zbyt kuse marynarki, obecnie kozerki położone nie na piersi, ale wręcz na górze ramion. Widzę też zadziwiające buty fusion, kiedyś były to cholewki formalne (na przykład brogowane oksfordy) i z wtapianą podeszwą sportową, a w tym sezonie widziałem kilka par butów skonstruowanych odwrotnie – cholewka sportowa (w stylu sneakersów) z podeszwą formalną z obcasem (zapewne nie goodyeary czy blaki a klejonki- sam jestem ciekaw konstrukcji). Dziwi mnie to, ale czy bulwersuje? Nie bardzo, choć ja na pewno bym takich nie założył. Innym nie zakazuję 🙂
Mam pewne pytanie – może śmieszne. Lidl niestety skończył z produkcją świetnej pasty do butów W5 (podobno dlatego, że zawierała olej norkowy, a norki w UE są passe). Przyznam, że od lat jej używałem bo miała sympatyczną cenę (4 złote za 100 ml), po prostu stosunek ceny do jakości był nie do przebicia. Jaki może być jej zastępnik w ludzkiej cenie? Myślałem o pastach Kaps lub Coccine. Wiem, że najlepszy do pielęgnacji obuwia jest Saphir, ale ma takie ceny, że w zasadzie używam ich produktów (jak Renovateur) tylko wtedy jak nie da się ich niczym zastąpić. Czy jest coś w ludzkiej cenie, a dobrego? Nie chcę niszczyć butów wyrobami Kiwi, które zaklejają skórę jakąś dziwną warstewką.
Niestety mam słabe rozeznanie w kosmetykach do butów. Od lat używam Saphir i nie interesuję się innymi produktami. Przyznam się, że nawet nie wiedziałem, że Kiwi ma takie złe notowania 😉 Czyli hasło „Pasta Kiwi but ożywi” już nieaktualne?
Pasta Kiwi but ożywi w takim samym stopniu jak cukier krzepi 😉
Niestety Kiwi zostawiają taką stearynową warstewkę którą trudno usunąć, a nieładnie pęka w zgięciach. Kiedyś zaoferowałem się znajomej z odnowieniem jej ulubionych czarnych butów Chelsea. Myślałem, że da się to załatwić tak to zazwyczaj robię od czasu do czasu ze swoimi butami, to znaczy najpierw myję je z użyciem mydła do siodeł i kuchennej gąbki, po wyschnięciu idzie na to Saphir Renovateur (który rozprowadzam gołymi palcami), a później nakładam rzeczoną pastę W5. Sęk w tym, że tej warstewki pasty Kiwi nie dawało się w ten sposób usunąć i za poradą youtubowego kanału „Elegant Oxford” w ruch musiał pójść aceton (sic!). Na szczęście wszystko skończyło się dobrze. Wyleczyło mnie to jednak skutecznie z wyrobów Kiwi, tym bardziej że jak znajoma przyniosła mi połowę pudełeczka ich pasty to stwierdziłem jeszcze jedną słabą stronę. W5 po prostu była kruczoczarna, jak czernidło ośmiornic, nakładam ją palcami w plastikowej rękawiczce (jak rękawiczki „spożywcze” w stoiskach piekarniczych czy używane na stacjach benzynowych), a i tak trzeba to robić uważnie. Ta Kiwi była, hmm, jakby to określić, po prostu miała mało „cukru w cukrze”, taka mało treściwa jeśli chodzi o kolor.
Panie Janie,
świetny wpis. Jestem młodym człowiekiem – 27 lat, i zauważam proces dojrzewania do treści prezentowanych na tym blogu. Parę lat temu były to dla mnie „ciekawostki”, teraz są to dla mnie praktyczne wskazówki, a za jakiś czas będę pewnie czytał dla lektury samej w sobie. Można powiedzieć, że wychował Pan czytelnika! Dziękuję.
Mam do Pana pytanie.. ot, banalne, ze zwykłej ciekawości. W jaki sposób ubiera się Pan w domowym zaciszu? Ciekaw jestem czy garnitury lub zestawy każualowe z marynarką to Pana codzienność od poranka do wieczora, czy może jest miejsce na ubrania każualowe, których pewnie nie widzieliśmy na tym blogu?
Pytanie trochę oderwane od tematu, choć można je powiązać w charakterze „okoliczności zmieniających zasady męskiej elegancji” 🙂
Pozdrawiam!
To dla mnie wielka radość i satysfakcja gdy stały czytelnik wyraża się pochlebnie o moich artykułach. Dziękuję 🙂
Być może Cię rozczaruję, ale w domu ubieram się maksymalnie luźno, tzn. w spodnie dresowe i tiszert. I w takimż stroju wykonuję prace sezonowe w moim przydomowym ogródku oraz przesiaduję latem na tarasie. A gdy udaję się na spacer, zakupy na bazarze, w aptece lub pobliskim sklepie, to też nie zakładam garnituru, a tylko zamieniam spodnie dresowe na chinosy a tiszert na koszulę. Gdy jest chłodniej to zakładam do tego marynarkę (czasem tylko kamizelkę), a gdy jest jeszcze chłodniej – kurtkę.
Panie Janie,
prawdę mówiąc jest zupełnie inaczej – ja również ubieram się tak w domu. W każdym razie, gdyby było inaczej to i tak nie stanowiłoby to powodu do rozczarowania 🙂 Walczę jednak z pewnym nawykiem wołającym o pomstę do Nieba. Chodzi tu o podejścje pt.
– Ubranie po domu? Łe, może to być kiepskiej jakości, byle tylko tanie:
– Ubranie po domu? Biorę to co już znoszone, powyciągane i powycierane!
Reasumując: jaką markę takiej odzieży może Pan polecić? Z dobrym stosunkiem ceny do jakości?
Nie mam rozeznania w kwestii odzieży sportowej i nie potrafię nic polecić.
Co do samego trendu szycia poszetek z tego samego materiału to widziałem, jak bodajże Eton promował poszetki z tego samego materiału, co… koszula. Być może to jest jakaś droga.
Wiele firm szyjących koszule na miarę dołącza do koszuli chusteczkę z wyhaftowanym monogramem, uszytą z tego samego materiału co koszula. To nie jest w zasadzie poszetka, ale może zostać w takim charakterze użyta. Mnie się to już kilka razy zdarzyło. A jako białej, formalnej poszetki złożonej w równy prostokąt, z reguły używam chusteczki dołączonej do koszuli marki Martin & Moore.
Widzieliście Herkulesa Poirota, żeby w mieszkaniu był ubrany w dres, lub podkoszulkę?
2 generalne zasady:
Dzentelmenowi nigdy nie jest niewygodnie, Dżentelmenowi nigdy nie jest gorąco .
Pan Jan przyznaje się do ubierania samej koszuli w miejscu publicznym, a jakis czas temu twierdził, ze koszula zalicza się do bielizny, a w samej bieliźnie dzentelmen nigdy się nie pokazuje.. Pan Jan użył nawet bardziej dosadnego sformułowania , ze również dobrze można byłoby zdjąć portki i paradować w gaciach jeśli komuś gorąco. Czy tak było Panie Janie?
Ciekawe czy pod koszule Pan Jan zakłada podkoszulkę, lub t shirt????
Pomieszanie konwencji i czasów daje czasem takie zabawne efekty 😉
To dorzucę jeszcze inne moje stylizacje wołające o pomstę do nieba: na plaży mam na sobie krótkie spodenki i klapki, a do pływania na windsurfingu zakładam jeszcze koszulkę z jakichś badziewiastych syntetycznych włókien, a na nogi buty z pianki: klejone a nie szyte i bez skórzanej podeszwy. Jakby tego było jeszcze mało, to zakładam je bez skarpet!
Dodam jeszcze, że nie napisałem, że ubieram koszulę. Z rzeczy, które ubieram wymieniłbym przede wszystkim choinkę na święta, natomiast składniki garderoby zakładam lub wkładam na siebie.
A Pan Jan dzentelmen ubrał kaszkiet, a kiedyś odpisał mi na na blogu , ze nakryciem głowy dżentelmena jest kapelusz, a kaszkiet ma pochodzenie plebejskie.
Jak powiedział klasyk „ poszłem czy poszedłem to nieistotne, ważne ze dotarłem do celu😀
ps. Ale Pan Jan z gracją uchylił się od odpowiedzi , paraduje Pan w samej koszuli , czy tez nie? Wkłada / ubiera Pan podkoszulek pod tę bieliznę? To z pewnością zainteresuje nie tylko mnie, ale i szacowne grono Czytelników .😎
Myślę, że większość czytelników zrozumiała moją aluzję o pomieszaniu konwencji, ale specjalnie dla Pana – dodatkowe wyjaśnienia. Gdy ma się na sobie strój wieczorowy lub formalny, zdejmowanie marynarki i paradowanie w samej koszuli jest bardzo nieeleganckie. Zalecam w moich artykułach, żeby tego nie robić. Zakładanie latem każualowej stylizacji składającej się z dżinsów/chinosów/szortów i koszuli, z długimi rękawami jest jak najbardziej poprawne, normalne i naturalne. A nawet ma w sobie pewną dozę elegancji w porównaniu z tiszertem lub podkoszulkiem na ramiączkach (tzw. żonobijką).
Kaszkiet ma rodowód plebejski a kapelusz dżentelmeński, ale to nie zmienia faktu, że w dobie powszechnej każualizacji kaszkiet jest nakryciem głowy bardzo stylowym. Ustępuje kapeluszowi, ale do niektórych typów wierzchnich okryć jest właściwszy od kapelusza. A przecież są też takie okrycia, do których kapelusz nie pasuje zupełnie i wtedy kaszkiet jest rozwiązaniem najbardziej eleganckim.
Trochę nie na temat, ale ciekawy mini materiał o produkcji kapeluszy w Skoczowie w wydaniu mistrza Makłowicza https://youtube.com/watch?v=m87ejh8LRwI&feature=share
Bardzo ciekawy film o firmie z tradycjami, której – rzutem na taśmę – udało się uciec przed bankructwem. Jestem od lat użytkownikiem i fanem kapeluszy Polkapu, czemu daję często wyraz w moich blogowych artykułach. Na najbliższym Pitti Uomo zaprezentuję dwa wspaniałe kapelusze z oferty tej marki.
Bardzo ciekawy post! Cóż, kiedyś naśladowaliśmy królów, dziś influencerzy wyznaczają trendy. Grunt to nie podążać za nimi ślepo, a wciąż cenić dobry smak! Dziękuję za wpis!
Dziękuję i pozdrawiam 🙂
Panie Janie, zaskoczył mnie brak komentarza na temat braku pasków. Czy to też sprezzatura?
Nie o wszystkim da się napisać na raz.
Z paskami sprawa nie jest jednoznaczna, bowiem najbardziej sartorialne spodnie (z wysokim stanem, szerokim gurtem i bocznymi ściągaczami) nosi się bez paska. Najlepiej z szelkami, ale można też bez szelek. I bynajmniej nie jest to sprezzatura 😉