Rewia mody celebryckiej
v.s. black tie
Postanowiłem przyjrzeć się ubiorom panów na niedawnej gali wręczania Oscarów – najbardziej prestiżowych nagród filmowych. Gala słynie przecież nie tylko z rozstrzygnięć w kwestii przyznanych statuetek, nie tylko z niezwykle starannej reżyserii i całej oprawy spektaklu, ale także z pięknych strojów uczestników. No właśnie: czy zawsze pięknych?
Dla wszystkich jest oczywiste, że oscarowa gala to wydarzenie o najwyższym stopniu formalności, ale wymagania organizatorów w kwestii dreskodu są tak sformułowana, że pozostawione jest pole do różnych interpretacji. Najdziwniejsze jest to, że w zasadzie obowiązują wytyczne opublikowane w roku… 1968. Wytyczne, których autorką była Edith Head – nominowana do Oscara za kostiumy przez 19 lat z rzędu i zdobywczyni 8 statuetek – są jednak bardzo lakoniczne i ubiory panów określają jednym krótkim zdaniem, które sprowadza się do tego, że… obowiązują fraki (czyli dreskod white tie). No dobrze, 57 lat temu fraki mogły być oczywiste (choć zapewne nie dla wszystkich), ale jak to się ma do współczesnego dreskodu? I tu niespodzianka: w roku 2015 Akademia przypomniała – na swojej stronie – wytyczne Edith Head w niezmienionej formie i bez komentarza. Należy chyba wyciągnąć z tego wniosek, że oczekuje iż panowie pojawią się na uroczystości we frakach (!).

Jeśli organizator jakiejś imprezy oczekuje od gości dostosowania się do określonego dreskodu to stosowną informację zamieszcza w zaproszeniu. Zwyczaj ten – niegdyś powszechny, szczególnie w dyplomacji – dziś jest już trochę zapomniany. Organizatorzy gali oscarowej są mu jednak wierni, ale w sposób niejednoznaczny. Pani Kasia Łaska, która uczestniczyła w gali w roku 2020 powiedziała mi, że na jej zaproszeniu była adnotacja: mile będzie widziana kreacja wieczorowa już kiedyś założona. To dość zaskakująca sugestia (jak łatwo się domyślić zadecydowały o niej względy ekologiczne) tym niemniej niektóre gwiazdy podeszły do niej z całą powagą i np. Jana Fonda miała wówczas na sobie suknię, w której wystąpiła w przeszłości na innej gali. Ale dreskodem kobiecym rządzą nieco inne prawa niż męskim, zasadne jest zatem pytanie czy Akademia Filmowa oczekuje określonego dreskodu od uczestniczących w gali mężczyzn? Bo trudno jednak zakładać, że oczekuje dostosowania się do kodu white tie, czyli spodziewa się panów we frakach.
Sprawa strojów jest rozstrzygana na wejściówkach, które są niezależne od zaproszeń. Znajduje się tam adnotacja: formal attire czyli strój formalny. Problem w tym, że takie określenie można różnie interpretować. Jeśli podejść do sprawy ortodoksyjnie oznacza ono frak jako strój wieczorowy lub żakiet jako strój dzienny. W tymże ortodoksyjnym podejściu smoking byłby określany jako strój półformalny. Ale dziś – gdy frak praktycznie zanikł – smoking awansował do rangi stroju formalnego. Czyli można przyjąć, że organizatorzy gali życzą sobie aby uczestniczący w niej panowie mieli na sobie smokingi.

Jednak jeśli spojrzy się na zdjęcia uczestników gali to rzuca się wyraźnie w oczy, że coś jest nie tak. Po pierwsze klasycznych smokingów ze wszystkimi obowiązującymi dodatkami – prawie nie ma (np. powszechny brak pasów smokingowych). Są co najwyżej ubiory smokingopodobne; mniej lub bardziej zgodne z klasycznym wzorcem. Po drugie wielu panów stawia na ubiory dziwaczne, można by rzec: dizajnerskie, nawiązujące trochę do mody damskiej (w przeszłości mieliśmy nawet faceta w sukni), przy okazji ignorując prośbę organizatorów czyli wykazując się brakiem kultury. Po trzecie uleganie tzw. aktualnym trendom modowym wypacza każdy ubiór: czy to smoking, czy zwykły garnitur. I wreszcie po czwarte są i tacy, którzy wkładają na siebie jakieś łachmany – bo nie sposób nazwać inaczej ich strojów. Dlatego podzieliłem stroje panów na tegorocznej gali w słynnym Dolby Theatre na cztery grupy: (1) POPRAWNE SMOKINGI, (2) ŁAMANIE ZASAD, (3) MODA CELEBRYCKA i (4) DZIADOSTWO. Nazwa tej ostatniej grupy brzmi bardzo pejoratywnie, wręcz impertynencko, ale spójrzcie na zdjęcia i sami oceńcie – czy to nie jest dziadostwo?
Oglądając kreacje słynnych postaci świata filmu na gali w Dolby Theatre zwróciłem uwagę na kilka wyraźnych trendów powtarzanych w wielu stylizacjach. Niektóre z nich były dla mnie zaskakujące. Ale zacznę od tego, który żadną miarą zaskakujący nie jest a wręcz przeciwnie: jest bardzo popularny i z lubością – aczkolwiek całkowicie bezkrytycznie – powielany przez wielu panów (także w Polsce). Mam na myśli czarne koszule zakładane do czarnych smokingów lub czarnych garniturów i zwieńczone czarną muszką lub czarnym krawatem. A czasami bez muszki lub krawata. Czy możecie sobie wyobrazić, na formalnej imprezie, faceta w smokingu, czarnej koszuli zapiętej pod szyją – ale bez muszki – i w bejsbolówce na głowie oraz białych sneakersach na stopach? Jak każdy zapewne wie do smokingu obowiązkowa jest biała koszula, zatem założenie czarnej jest złamaniem ważnej zasady a przy okazji szkodzeniem sobie, gdyż twarz podkreślona czarnym kolorem wygląda na smutną i zszarzałą. Stylizacji z czarnymi koszulami było na gali wiele ale nie będę ich dalej pokazywał. Ograniczam się do jednej kompilacji poniżej.
Warto natomiast wspomnieć o innych zaobserwowanych przeze mnie trendach. Po pierwsze sztyblety jako buty do smokingu – niekiedy nawet ze skóry lakierowanej. To oczywiście także złamanie smokingowej zasady, poza tym pomysł wydaje mi się absurdalny; odnotowuję go z wielkim zdziwieniem. Kolejny z zaobserwowanych przeze mnie trendów jest krokiem w dobrą stronę: otóż nastąpił masowy odwrót od koszul frakowych (uprzednio nagminnie stosowanych do smokingów) na rzecz koszul smokingowych – z wykładanym kołnierzykiem. Wprawdzie stosowanie do smokingu koszuli z kołnierzykiem frakowym (wingtip collar) jest dopuszczalne ale kryje w sobie pewną pułapkę, w którą prawie wszyscy wpadają (więcej na ten temat we wpisie: Koszule: garniturowa, smokingowa i frakowa. Skąd tak nagminne mylenie konwencji?). Niestety odwrót od koszul frakowych poszedł czasami za daleko i niektórzy uczestnicy gali oscarowej założyli koszule garniturowe; ze zwykłymi, odkrytymi guzikami – co jest błędem i złamaniem zasady. A jeśli już mowa o pozytywnych zmianach to wart odnotowania jest też fakt, ze obecnie większość uczestników gali pozuje do zdjęć w zapiętych marynarkach. Jeszcze 10 lat temu rozpięte marynarki były absolutną normą.
Jeśli chodzi o trendy dotyczące kroju smokingów to odnotowania wymagają dwa (choć były to nieczęste przypadki): spodnie poszerzane ku dołowi (czyli tzw. dzwony) lub o prostych nogawkach lecz szerokich, oraz poszerzane i mocno wypełnione ramiona w marynarkach. To oczywiście nic nowatorskiego bowiem spodnie-dzwony to powrót do przełomu lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych ubiegłego wieku, zaś poszerzone ramiona i uniesione barki to cofnięcie się jeszcze dalej – do lat trzydziestych.
I ostatni ciekawy trend; wyraźny choć na oscarowej gali reprezentowany skromnie, za to bardzo popularny wśród modowych influencerów. Mam na myśli muszki typu płaczący motyl. Brzmi tajemniczo? To zapraszam do lektury wpisu: Muszki formalne. Sześć typów, które warto znać, który opublikuję 22 marca.
Po tych wstępnych uwagach czas przejść do przeglądu stylizacji. Muszę jeszcze tylko dodać, że jest on możliwy dzięki temu, że słynna agencja Getty Images stworzyła specjalny system umożliwiający bezpłatne udostępnianie przez blogi, zdjęć z ich katalogu. Chwała im za to!
Michael Shannon był bez wątpienia najlepiej ubranym mężczyzną na oscarowej gali (rzecz jasna spośród tych, których zdjęcia mogłem zobaczyć). Piękny dwurzędowy smoking ze spodniami właściwej długości, idealnie zawiązana muszka, niezwykłej urody lakierki, biała poszetka w brustaszy, no i ten kwiatek w butonierce robiący piorunujące wrażenie. Patrząc na zdjęcie wyraźnie się czuje, że Michael nie oddaje się w ręce żadnego stylisty tylko sam decyduje o najdrobniejszych szczegółach swojego ubioru. Czyli zna się na rzeczy. Chylę czoła, jednak z kronikarskiego obowiązku muszę zauważyć, że plakietka przypięta do prawej klapy trochę popsuła ogólny wygląd. Odrobinę za długie wydają mi się też rękawy (zarówno koszuli jak i marynarki), co widać na drugim zdjęciu. Żeby je zobaczyć trzeba najechać kursorem na zdjęcie i kliknąć strzałkę po prawej lub po lewej.
Ralph Fiennes słynie z zamiłowania do klasyki i wszystko byłoby super gdyby nie za długie rękawy koszuli i marynarki i ta fikuśna muszka.
Sterling K. Brown prezentował się świetnie w smokingu tropikalnym (miał nawet pas smokingowy), tylko ta gotowa muszka, brak poszetki, za długie rękawy i niepasujący zegarek na bransolecie, psuły efekt.
Adrien Brody był jednym z najlepiej ubranych uczestników gali mimo gotowej muszki i braku poszetki. Ale skąd pomysł na wyhaftowanie tych skrzydeł na marynarce?!
Edward Norton prezentował się wspaniale i można by przymknąć oko na brak poszetki. Ale już na patki na kieszeniach marynarki – nie.
Scott Shooman w pięknym, granatowym smokingu i z wiązaną muszką. Marynarka niestety za krótka (uległ modowym trendom). Ale dlaczego krawiec szyjący smoking nie zwrócił uwagi na dość znaczną różnicę w długości lewej i prawej ręki Scotta i nie dostosował do tego długości rękawów?
Ponownie granatowy smoking, który ma na sobie Karren Karagulian. Trochę za krótka marynarka z trochę za długimi rękawami. Ale duży plus za wiązaną muszkę, niestety minus za brak poszetki.
Smoking Alessandra Nivoli bliski ideału: nisko położony guzik marynarki wysmukla sylwetkę. Szkoda, że rękawy są trochę za długie i nie wystają spod nich mankiety koszuli, szkoda że nie ma poszetki. I czy te buty nie są aby sztyblety?
Jon M. Chu pokazał ubiór, który wygląda nawet całkiem nieźle (pochwała należy się za dbałość o detale). Jest stylizowany na smoking ale smokingiem nie jest. Tym niemniej takie kolorowe, błyszczące marynarki znajdują ostatnio coraz więcej zwolenników. Mnie kojarzą się z wodewilem lub z cyrkiem i są raczej kostiumem scenicznym niż normalnym ubiorem.
Marzeniem każdego stylisty i projektanta jest stworzyć ubiór jakiego nikt wcześniej nie wymyślił. Np. smoking noszony bez koszuli (lub czegokolwiek innego pod marynarką). Raúl Domingo zdecydował się na taki krok dzięki czemu jego ubiór stał się najbardziej nieestetycznym, odpychającym, wulgarnym i żenującym ubiorem wieczoru.
Obowiązkowym elementem smokingu jest muszka. Ben Stiller uznał, że krawat będzie lepszy. Niestety nie jest. Do tego buty angielki zamiast wiedenek, za długie spodnie i jakaś bransoletka na prawej ręce.
Właściwie trudno nawet powiedzieć, że Raj Kapoor złamał zasady black tie. On się po prostu przebrał w dziwaczy kostium nawiązujący trochę do żakietu (który jest przecież strojem dziennym) a trochę do smokingu. To co ma uformowane pod szyją to kolejne dziwactwo, które by może uszło w epoce Beau Brummella, ale dziś wygląda groteskowo. W tej sytuacji o butach angielkachi i za długich spodniach i rękawach, nawet nie ma co wspominać. Natomiast piękna suknia Katy Mullan dodskonale się wpisuje w konwencję black tie.
W tym przypadku pomijam krój smokingu Marka Eydelshteyna bo o tym wspomniałem we wcześniejszych akapitach. Warto jednak zauważyć, że gdyby nie nadmiernie podniesione i za szerokie ramiona, oraz za długie rękawy (w dodatku nie dostosowane do różnej długości prawej i lewej ręki), to marynarka wyglądałaby bardzo ładnie. Jeśli chodzi o złamanie zasad to rzuca się w oczy przede wszystkim biała muszka, która przecież jest przypisana do fraka a nie do smokingu, a także patki na kieszeniach oraz buty-angielki (derby) zamiast wiedenek (oksfordów). Humorystycznym akcentem są kwadratowe noski butów. Humorystycznym dlatego, że takie buty zostały już obśmiane chyba przez wszystkich a jednak wykazują zadziwiającą żywotność i można je kupić np. na Amazonie czy Aliexpresie.
Królem mody celebryckiej na oscarowej gali 2025 został bez wątpienia Timothée Chalamet w swoim dziwacznym kostiumie (wahałbym się użyć nazwy: garnitur) w kolorze żółtym, uszytym ze skóry (!), z króciutkim wdziankiem i za długimi spodniami. Okazuje się jednak, że kostium Chalameta przez wiele portali został uznany za najlepszy strój wieczoru. W jednym z naszych rodzimych portali przeczytałem entuzjastyczny komentarz pewnej stylistki, która stwierdziła, że: skórzany garnitur w kolorze masełkowym (sic!) był piękny i że bardzo ją cieszy powrót mody na zbyt długie spodnie rolujące się nad butami (tak jakby ta moda kiedykolwiek odeszła), bowiem wyglądają bardzo sexy i świadczą o wyrafinowanym guście noszącego.
Ubiór Omara Apollo bazuje na smokingu (nawet buty byłyby eskarpinami gdyby nie ta biała wstawka na przyszwie), ale dodatki są już całkowicie odjechane. Wisienką na torcie jest oczywiście woalka.
Colman Domingo jest tym, który mógłby konkurować z Chalametem o miano króla mody celebryckiej. Podobnie jak Chalamet (a także wielu innych) użył koszuli w kolorze identycznym jak marynarka. Czy muszę dodawać, że jego kostium także wywołał głosy zachwytu? Wspomniana wcześniej stylistka stwierdziła: czerwony frak wyewoluował w bonżurkę. Zachodzę w głowę co w stroju Dominga skojarzyło jej się z frakiem? Bo skojarzenie z bonżurką jest całkiem zasadne (pasek).
Andrew Garfield wpisuje się w konwencję dziwaczności nie gorzej niż panowie wymienieni powyżej. Zresztą kolor garnituru całkiem ładny tyle tylko, że nie pasujący na formalną galę. Garfield był też jednym z wielu, którzy na stopy założyli sztyblety.
Moim zdaniem Andrew Watt zaprezentował Himalaje bezguścia.
Okazuje się, że Raúl Domingo nie był jedynym, który wpadł na pomysł założenia marynarki na gołe ciało. Zrobił to także Emannuel Janvier. Przy czym kostium Janviera (gdyby dodać koszulę i skrócić spodnie) mógłby być całkiem ładnym i efektownym kostiumem scenicznym lub ubiorem na jakąś letnią imprezę na wolnym powietrzu. Jednak na galę oscarową zupełnie się nie nadaje.
Chyba zgodzicie się ze mną, że strój Edvina Rydinga jest zupełnie bez sensu. Ani to ładne, ani gustowne, ani wygodne, ani nawet szczególnie szokujące (czyli przykuwające uwagę). Ot taki głupi pomysł jakiegoś nawiedzonego projektanta. W złym guście, brzydki i bez sensu.
Sean Taylor w smokingu ale z rozchełstaną koszulą i – chciałoby się powiedzieć – z rozwiązaną muszką. Ale nie! muszka nie ma widocznych zagnieceń czyli nigdy nie była zawiązana: on tak przyszedł na imprezę! W dodatku nieostrzyżony, z fryzurą w nieładzie, w marynarce z za długimi rękawami i dziurką od guzika obrębioną białą nitką. No to jak to inaczej nazwać niż: dziadostwo?
Johan Grimonprez chyba się bardzo starał, żeby wyglądać źle: fryzura jak w chwilę po przebudzeniu się, brzydka, ceglasta koszula w totalnym nieładzie, marynarka w za dużym rozmiarze, zapięta na oba guziki, spodnie opuszczone nisko na biodra, brzydkie, codzienne buty. Dramat.
Brecht Van Elslande (L) i Nicolas Keppens (P) wyglądają jakby pomylili imprezy. Van Elsande w źle leżącym garniturze z za długimi spodniami i rękawami marynarki, z za krótką kamizelką i fryzurą wołającą o pomstę do nieba. Keppens z dziwacznym piersiakiem (bo przecież nie plecakiem), który wprawdzie nawiązuje do nominowanego filmu animowanego „Piękni mężczyźni” ale kompletnie rozwala stylizację, która i tak należy raczej do nieudanych (m.in. za długie spodnie).
Czy uwierzycie, że ci goście w za dużych garniturach (Tom Bernard i Michael Barker) to szefowie Sony Pictures Classics?
Benji Krol i Nic Kaufmann; nawet nie warto komentować. Zwracam tylko uwagę, że Krol ma nieodprutą metkę na rękawie swojej za dużej marynarki. Najwyraźniej po weekendzie musi ją oddać w sklepie.
Na sam koniec chciałbym się podzielić pewną refleksją. Otóż zawsze zastanawiałem się dlaczego styliści którzy ubierają znane osobistości filmu na galę, która przyciąga uwagę kilku miliardów ludzi, pozwalają sobie na tak znaczne wpadki. I pracując nad tym wpisem znalazłem na to odpowiedź. Wprawdzie zdarzenie, które rzuciło na tę sprawę snop światła pochodzi z naszego rodzimego podwórka ale myślę, że podobnie jest na całym świecie. Otóż natknąłem się na artykuł pewnego dziennikarza filmowego, który kilka lat temu wybierał się do Hollywood na oscarową galę i opisał swoje doświadczenia przy kompletowaniu stroju. Ponieważ – jak przyznał – sam się zupełnie na tym nie zna, zdał się na zawodowego stylistę. I to nie na byle kogo, tylko na najwybitniejszego w Polsce fachowca (tak przynajmniej twierdził autor artykułu), ubierającego największe polskie gwiazdy (podał jego nazwisko jednak ja je przemilczę). Otóż stylista powiedział mu, że ma dwie możliwości: white tie czyli smoking i black tie czyli czarny garnitur z czarnym krawatem. No i wszystko stało się dla mnie jasne: takie ubiory, jacy styliści. Pozostała tylko jedna wątpliwość: dlaczego obaj panowie nie zadali sobie pytania dlaczego na ubiór, w którym obowiązkowym elementem jest czarna muszka, mówi się white tie? Ale może po prostu nie znali angielskiego.
Czy byli ubrani nieodpowiednio? Tak. Czy wyglądali w większości karykaturalnie? Tak. Czy ten wpis coś zmieni? Nie. Jest to festiwal od ludzi bez gustu dla ludzi bez gustu. Ci drudzy będą próbowali naśladować idoli, a karuzela żenady będzie kręcić się dalej.
Myślę, że nie jest jednak źle. Nadal większość uczestników gali oscarowej stara się podporządkować wymaganiom organizatorów i stawia na klasykę. Jednym wychodzi to lepiej, innym gorzej, ale gdy porównać to z galą wręczania polskich nagród filmowych, to jednak gala oscarowa jawi się jako festiwal kultury i dobrego smaku. Obrazoburcy znajdą się zawsze i wszędzie, ale przeważnie (i na szczęście) stanowią margines.
Może globalnie niczego nie zmieni, ale sprawi, że kilka osób ubierze się lepiej na jakiś swój bal, wesele, czy galę.
Ah, jakże zabrakło mi Pańskiej opinii o wariacji nt. smokingu tropikalnego Jeffa Goldbluma!
Miał się znaleźć w części „Moda celebrycka”, ale w końcu z niego zrezygnowałem.
Oscary to już od dawna impreza nietrzymająca się zasad klasycznej elegancji, ale też nie byłbym tu nadmiernie surowy. Gdybym sam miał zrobić ranking, to podzieliłbym go na część „formalną”, czyli oceniającą jakość smokingów, oraz nieformalną czy „eksperymentalną”, gdzie panuje większa swoboda na wzór mody damskiej i ocenia się bardziej estetykę niż wierność regułom.
W tej drugiej kategorii za pozytywny przykład uznałbym „bonżurkę” Colmana Domingo – strój bardzo efekciarski, ale pomysłowy, dobrze skrojony (podoba mi się obecny trend na szersze spodnie i podkreślone ramiona), wyróżniający się raczej na plus. Jestem mniejszym fanem maślanego Chalameta. Gdy na innej gali miał skórzany garnitur w wersji czarnej, to prezentował się lepiej, mimo wszystko bardziej pasowało to do wieczorowej okazji 😉
Tylko ta bijąca po oczach czerwień… Może gdyby to było coś bardziej stonowanego – bordowy, burgundowy, to byłoby o czym dyskutować.
Rozumiem negatywną ocenę większości z tych strojów, ale po tym jakie kryteria Pan przykładał do ich oceniania, zastanawiam się, czy akceptuje Pan w ogóle jakieś innowacje w modzie? Czy istnieje Pana zdaniem tozwiązanie, które nie wpisuje się w wymieniane wielokrotnie we wpisie zasady, ale mimo to jest ciekawe i wygląda równie dobrze, a może nawet lepiej, niż klasyczne rozwiązania?
Oczywiście! Jestem otwarty na wszelkie pomysły modowe byle tylko były one wpisane w odpowiedni kontekst. Wielka gala z jasno określonym kodem ubraniowym: formal attire, nie pozostawia żadnego marginesu na eksperymenty. A jeśli ktoś wykracza poza ramy określone przez organizatorów, daje świadectwo niskiej kultury osobistej.
Ciekawe dlaczego żaden z celebrytów nie zastanawia się, jaką sensację wywołałby przychodząc na oscarową galę w obowiązującym na niej de iure ubiorze. Czyli we fraku. Najlepiej w białych rękawiczkach i z cylindrem na głowie. Przecież to byłby hit większy niż ten żółty kostium klauna!