HANDS: odkrycie po latach

hands

Odkryłem niedawno zupełnie nowy zespół rocka progresywnego, o którego istnieniu wcześniej nie miałem pojęcia. Stało się to, gdy mój znajomy przysłał mi link do całego materiału muzycznego z ich płyty, umieszczonego na Youtube. Zespół okazał się rewelacją, zaś jego muzyka wciągnęła mnie na dobre. We wszystkim tym nie byłoby niczego nadzwyczajnego gdyby nie fakt, że zespół HANDS, bo o nim właśnie mowa, nie istnieje od prawie 40 lat. A jeszcze dziwniejsze jest to, że w okresie gdy działał i koncertował w latach 1977 – 1980, nie wydał żadnej płyty! Pozostało jednak z tamtego okresu trochę nagrań, które okazały się bardzo dobrej jakości technicznej. W roku 1996 wytwórnia Shroom Productions wydała je na płycie kompaktowej pod numerem katalogowym SP-96001. Musiało jednak minąć kolejne ponad 20 lat, żeby płyta trafiła do mnie, a i to nie w formie materialnej, lecz w formie linku do strony. No i dzięki temu mogę się cieszyć z odkrycia 'nowego’ zespołu i napawać się jego muzyką.

Muzykę HANDS należy określić jako rock symfoniczny; jest bardzo eklektyczna, delikatna i wyrafinowana. Przeważają długie partie instrumentalne z wykorzystaniem wielu instrumentów akustycznych: skrzypiec, altówki, fortepianu, mandoliny, gitary akustycznej, wibrafonu i całej baterii instrumentów dętych: fletu, oboju, klarnetu, saksofonu, trąbki, puzonu. Piszący o zespole HANDS często porównują go do Gentle Giant, Jethro Tull lub Happy The Man. Ja nie lubię takich porównań, gdyż często wprowadzają w błąd. Muzyka HANDS jest po prostu oryginalna i trudno ją porównywać do jakiejkolwiek innej. Z drugiej strony – gatunkowo jest to rock symfoniczny, zatem każde porównanie do innego zespołu tego nurtu będzie miało trochę racjonalności. Są takie chwile na płycie, które bardzo przypominają mi brzmienie zespołu Ricka Wakemana z okresu Journey to the Center of the Earth, ale akurat z porównaniem HANDS do Wakemana nie spotkałem się nigdzie.

Zespół Hands powstał w Dallas (Teksas, USA) a jego historia była dość typowa: zanim grupa zaczęła zarabiać na życie graniem koncertów, długo była zbieraniną przyjaciół muzykujących amatorsko. Trzon stanowili: Michael Clay (gitara, klawisze) i Mike Barreyre (gitara), którzy jeszcze w szkole muzykowali razem zafascynowani muzyką Yes i Soft Machine. Później dołączyli do nich David Carlisle (gitara basowa) i Sonny Solell (saksofon), a jeszcze później ukształtował się pełen skład rockowego bandu, który przyjął nazwę: IBIS. W jego skład wchodzili: Mike Barreyre (gitara), Michael Clay (klawisze), David Carlisle (gitara basowa), Sonny Solell (saksofon) i John Rousseau (perkusja). Zespół koncertował w klubach w Dallas i okolicy grając covery z repertuaru m.in.: King Crimson, Franka Zappy i PFM, ale także Johnny’ego Wintera i Allman Brothers. Skład zespołu stopniowo ewoluował, zmieniono także nazwę (na PRISM). W repertuarze zaczęły się pojawiać własne kompozycje. Najistotniejszą zmianę przyniosło zaangażowanie do składu skrzypka (grającego także na altówce) Paula Bunkera oraz flecisty Skipa Durbina. Zaś najważniejszym momentem dla dalszej kariery zespołu było supportowanie występu Gentle Giant w Dallas, w roku 1977. Zaistniała wtedy też konieczność zmiany nazwy, gdy wyszło na jaw, że istnieje kanadyjska grupa o nazwie Prism. Na nową nazwę wybrano minimalistyczne: HANDS. W latach 1977 – 1978 zespół dokonał wielu nagrań dla miejscowych rozgłośni radiowych, jednak o wydaniu płyty nie było mowy (ten materiał znalazł się po latach na płycie Hands). Epoka masowego zainteresowania rockiem progresywnym właśnie przeminęła. W obliczu braku sukcesów komercyjnych, z zespołu zaczęli się wykruszać jego członkowie. W roku 1979 odszedł Michael Clay i choć zespół szybko znalazł następcę, to jednak nie wróciła już dawna wiara w sens tworzenia skomplikowanej muzyki, która nie miała już po prostu odbiorców. Jednak ciągle nagrywano nowe utwory, które dopiero po 20 latach zostały wydane na płycie Palm Mystery. Ostatecznie zespół zaprzestał działalności w roku 1980. Po wydaniu płyty Hands w roku 1996, na fali nagłego zainteresowania tą zapomnianą muzyką, Myers i Clay reaktywowali zespół i stworzyli zupełnie nowy materiał muzyczny, który został nagrany i wydany na płycie Twenty Five Winters w roku 2002. To jednak nie był dawny HANDS, a muzyka była dość sztampowa.

Więcej o zespole i jego płytach można przeczytać na stronie Progarchives.

hands

Nagrania umieszczone na płycie wydanej w roku 1996 pochodzą z różnych okresów, kiedy skład zespołu się zmieniał. Dlatego poniżej figuruje wiele nazwisk muzyków, co nie znaczy, że grali oni wszyscy na raz.

– Skip Durbin (flety, saksofony, obój, klarnet, wokal)
– Steve Parker (gitara basowa, klawisze, puzon, klawisze)
– Ernie Myers (gitary, mandolina, wokal)
– Paul Bunker (skrzypce, altówka)
– Michael Clay (fortepian, klawisze, wibrafon, gitara)
– John Rousseau (perkusja)
– David Carlisle (gitara basowa)
– Mike Barreyre (gitara)
– Sonny Sollel (saksofon)
– Tom Reed (wokal)
– Shannon Day (klawisze)
– Gary Stone (wokal)
– Mark Menikos (skrzypce)
– John Fiveash (perkusja)

Utwory na płycie:

1. Zombieroch (4:19)
2. Prelude #2 (1:35)
3. Triangle of New Flight (6:50)
4. Mutineer’s Panorama (3:12)
5. Worlds Apart (4:08)
6. Dreamsearch (9:49)
7. Left Behind (6:02)
8. Mindgrind (5:40)
9. Greansoap (2:27)
10. I Want One of Those (3:16)
11. Antarctica (10:32)
12. The Tiburon Treasure (2:25)

Muzyka na płycie Hands zaskakuje swoją dojrzałością, wyrafinowaniem i doskonałością aranżacyjną. Wszak trzeba pamiętać, że nagrywający materiał muzycy byli na poły amatorami. Ale mieli atut często niedostępny profesjonalistom: radość grania i tworzenia ciekawej muzyki. To zaś, w połączeniu z niewątpliwym talentem muzyków i mnóstwem pomysłów, dało efekt w postaci porywającej muzyki. Brzmienie na płycie jest bardzo orkiestrowe, w końcu etykietka rocka symfonicznego do czegoś zobowiązuje. Płyta zaczyna się bardzo dobrym utworem Zombieroch, w całości instrumentalnym, będącym swoistym magnum opus zespołu; bardzo dynamicznym, charakteryzującym się doskonałym zgraniem wszystkich instrumentów, z mocną gitarową solówką w środku. Kolejne utwory są utrzymane w dość spokojnym nastroju, chociaż nie brak też fragmentów zdecydowanie ostrych. Te najostrzejsze przypominają nieco dokonania King Crimson z okresu Red. Z kolei w utworze Dreamsearch pojawia się solówka na klawiszach kojarząca mi się z Rickiem Wakemanem. Najbardziej urzekają mnie długie wielowątkowe kompozycje z licznymi solówkami: Dreamsearch i Antarctica. Tej płyty trzeba po prostu posłuchać: wystarczy kliknąć poniżej. Oto HANDS.

Udostępnij wpis

Podobne wpisy

4 komentarze

  1. Z wielkim zainteresowaniem czytam artykuły z tej rubryki. Samo istnienie tego działu na tym blogu było dla mnie (pozytywnym) zaskoczeniem.

    Mam z tej okazji pytanie. Choć wiadomo że czasy największej popularności rock progresywny ma już za sobą, gatunek ten wciąż funkcjonuje. Czy śledzi Pan współczesną scenę progresywną?

    1. Dziękuje za zainteresowanie.
      Nie śledzę współczesnej sceny rocka progresywnego. Spontanicznie zdarza mi się przesłuchać jakąś nową płytę, ale przeważnie wrażenia są rozczarowujące. Kiedyś podejmowałem takich prób dość dużo, ale z czasem ich zaniechałem. Wynikało to zarówno z wcześniejszych rozczarowań, jak i faktu, że byłem pochłonięty innymi sprawami i na śledzenie nowości nie starczało mi czasu.

  2. Dziękuje za niebanalne rekomendacje zawarte w artykule. Panie Janku – zespół Warhorse, druga płyta Red Sea, jeśli Pan nie zna to proszę posłuchać.

    PS. Troszkę Pan zaniedbał dział progrockowy?

    1. Dziękuję za rekomendację Warhorse; na pewno posłucham.
      Tak, dział progrockowy dawno nie miał żadnych wpisów, nad czym boleję. Jednak przeceniłem moje siły; wszystkiego nie jestem w stanie robić. Zaczęty wpis o Arti e Mestieri chyba nigdy nie zostanie dokończony 🙁

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *