Dążenie do perfekcji niejedno ma imię

Dążenie do perfekcji

Dążenie do perfekcji w ubiorze, to główny temat mojego bloga; omawiam go na różne sposoby, a także prezentuję stylizacje, które mają być tego dążenia emanacją. Czy są – to oczywiście odrębna sprawa podlegająca subiektywnej ocenie. Ale dążenie do perfekcji niejedno ma imię i dzisiaj postanowiłem napisać o sprawie zupełnie nie związanej z modą, elegancją czy stylem. No chyba, że ze stylem życia 🙂 Mam na myśli dążenie do perfekcji dźwięku odtwarzanej muzyki.

Dla większości osób słuchających na co dzień (lub od czasu do czasu) muzyki, sprawa ta nie ma żadnego znaczenia. Muzyka płynie z głośników (głośniczków?) w laptopie, telefonie czy samochodzie, płynie ze słuchawek podłączonych do smartfonu i niezależnie od tego jaki to jest rodzaj muzyki (pop, disco-polo, hip-hop, rock, jazz, klasyka orkiestrowa itp.) jakość dźwięku nie jest tym, co by zaprzątało uwagę słuchających. Każdy jest przyzwyczajony do takiej jakości jaką mogą zapewnić wspomniane głośniczki/słuchawki i prawie każdy uważa, że jest ona OK. Zresztą nawet wśród osób słuchających muzyki, znaczna część (a może większość) się na niej nie skupia, traktując ją jako tło przy wykonywaniu innych czynności. Dla takich osób, jakość dźwięku ma znaczenie drugorzędne. O ile w ogóle jakieś ma.

Ale są też osoby, które słuchają muzyki w skupieni, koncentrując się na wszystkich jej aspektach: od linii melodycznej, poprzez barwę dźwięku poszczególnych instrumentów i głosu wokalistów, aż do kunsztu wykonawców. Dla nich jakość dźwięku ma bardzo duże znaczenie – oczekują, że usłyszą brzmienie takie jak na koncercie. W muzyce mechanicznej, czyli zapisanej na jakimś nośniku i następnie odtwarzanej w systemie audio, chodzi o to, żeby wierność tego odtwarzania była jak najbliższa oryginałowi. A do tego potrzebne są urządzenia toru audio o  odpowiedniej jakości. Główną rolę odgrywają głośniki, ale bardzo ważna jest także elektronika, a nawet kable! Nie bez znaczenia jest akustyka pomieszczenia, w którym muzyka jest odtwarzana. W pomieszczeniach z małą liczbą mebli i z dużymi płaskimi powierzchniami (szczególnie szklanymi), odtwarzana muzyka brzmi źle. Natomiast w pomieszczeniach z dużą liczbą mebli (szczególnie tapicerskich), dywanów, półek z książkami, obrazów na ścianach itp. – muzyka brzmi dobrze.

Rzecz jasna kluczową rolę odgrywają urządzenia, które tworzą tzw. tor audio: źródło dźwięku, wzmacniacz (czasami podzielony na przedwzmacniacz i wzmacniacz mocy) i kolumny głośnikowe, połączone ze sobą kablami. Każdy z tych komponentów może być byle jaki, stworzony z tanich podzespołów, lub może być wysokiej jakości, wykonany z dbałością o jak najlepszy efekt końcowy. Komponentami, które w każdym stereofonicznym systemie audio najbardziej rzucają się w oczy, są kolumny głośnikowe. Żeby dźwięk miał odpowiednią masę, z dobrze rozciągniętym basem, kolumny muszą być dość duże i ciężkie. Niekiedy stosuje się pewien wybieg polegający na tym, że główne kolumny są małe, ale są wspierane subwooferem, czyli głośnikiem subniskotonowym. Taki subwoofer bywa wprawdzie dość pokaźną skrzynią, ale można ją wcisnąć w kąt, ustawić pod stołem lub innym meblem, żeby zbytnio nie przeszkadzał. Bo trzeba wiedzieć, że główne kolumny w porządnym systemie stereo nie mogą stać byle gdzie, a już w żadnym przypadku nie mogą być wciśnięte w kąt, przysunięte do ściany itp.

Kolumny głośnikowe to skrzynki wykonane najczęściej z materiałów drewnopochodnych, w których zamontowane są głośniki dynamiczne. Są też kolumny elektrostatyczne lub tubowe, ale to wyższa szkoła jazdy i w moich rozważaniach je pominę. Ponieważ nie istnieją głośniki, które by potrafiły dobrze odtworzyć dźwięki o najniższych i najwyższych częstotliwościach z pasma akustycznego słyszalnego dla człowieka, dlatego kolumny składają się z kilku głośników (co najmniej dwóch) oraz zwrotnicy, która sygnał ze wzmacniacza dzieli pod względem częstotliwości i kieruje do odpowiednich głośników. W głośniku sygnał ten (czyli po prostu prąd o różnych częstotliwościach) Przepływa przez cewkę, która jest umieszczona w szczelinie magnesu i połączona z membraną. Cewka jest wprawiana w drgania, które przekazuje membranie. A ta generuje dźwięki, które właśnie słyszymy.

To co widzimy patrząc na frontową ściankę kolumny głośnikowej, to są właśnie membrany głośników dynamicznych. Najczęściej są wykonane z masy celulozowej (mówiąc w uproszczeniu – z papieru) i mają kolor czarny. Ale bywają też membrany z innych materiałów (np. z metalu) i wtedy wyglądają inaczej – przede wszystkim mają inny kolor. Bardzo specyficznym głośnikiem jest głośnik wysokotonowy, którego membrana jest zwykle kopułką o średnicy 1 cala. Najczęściej jest wykonana z jedwabiu (sic!) lub aluminium.

Garść tych informacji o charakterze technicznym była niezbędna żeby zrozumieć, że dążenie do perfekcji dźwięku ma charakter bardzo złożony i wymaga trochę wiedzy technicznej. Ale i tak najważniejsze są subiektywne wrażenia podczas odsłuchów. Bo kupowanie sprzętu polega na tym, że umawia się w sklepie na sesję odsłuchową i słucha muzyki odtwarzanej za pośrednictwem wybranego systemu, z przyniesionych przez siebie nośników. I ocenia jakość dźwięku. Na nieszczęście kupującego istnieje dość silne powiązanie jakości z ceną: im wyższa cena, tym wyższa jakość. A drugie nieszczęście jest takie, że właściwie nie ma górnej granicy cen. Kolumny głośnikowe za sto tysięcy złotych? Proszę bardzo! Za pół miliona? Nie ma przeszkód 😉 Oczywiście nie trzeba płacić aż tak dużo, żeby móc cieszyć się dobrym dźwiękiem. Ale trzeba być gotowym na pewne kompromisy.

Ja mam u siebie w domu trzy systemy audio – każdy przeznaczony do innych celów. Podstawowy system zainstalowany jest w salonie i służy do słuchania muzyki z płyt: winylowych i CD. Drugi system, to system kina domowego (w skład zestawu wchodzi dodatkowo projektor i ekran), służący do oglądania filmów i koncertów. I wreszcie trzeci – najskromniejszy – połączony jest z komputerem stacjonarnym i służy do słuchania i oglądania przy pomocy komputera. System z salonu był niekiedy tłem do różnych zdjęć, które zamieszczałem w przeszłości na blogu – głównie przy okazji wpisów o rocku progresywnym, ale czasami też wpisów modowych. Postanowiłem przypomnieć niektóre z tych zdjęć i przy okazji dokładniej pokazać składniki mojego systemu audio.

Dążenie do perfekcji
Zdjęcie z kolumną głośnikową marki Monitor Audio. Kolumna jest trójdrożna: dwa dolne głośniki są niskotonowe, wyżej jest głośnik średniotonowy, a na szczycie kopułka wysokotonowa. Czarne kółko na samym dole to wylot tunelu bass-reflex.
Dążenie do perfekcji
Zdjęcie z wpisu o zespole Blood Sweat and Tears. Membrany głośników są aluminiowe, głośnik średniotonowy ma w środku tzw. korektor fazy, a kopułka wysokotonowa (ukryta za czarną siateczką) jest pozłacana.
Dążenie do perfekcji
Widok z tyłu kolumny: kabel głośnikowy jest podłączony w systemie bi-wiring.
Dążenie do perfekcji
Zdjęcie z wpisu o włoskim zespole Premiata Forneria Marconi. Trzymam w ręku okładkę jednej z płyt winylowych zespołu. Za mną płyta na talerzu gramofonu marki Clearaudio.
Dążenie do perfekcji
Zdjęcie z 2016 r. z wpisu o innym włoskim zespole: Maxophone.
Dążenie do perfekcji
Gramofon Clearaudio ma prostą ale bardzo udaną konstrukcję, która owocuje otwartym, przestrzennym dźwiękiem.
Dążenie do perfekcji
Ramię gramofonu jest aluminiowe, z nowatorskim – magnetycznym – systemem antyskatingu. Wkładka Clearaudio ma drewniany korpus.
Dążenie do perfekcji
Jeszcze jedno zdjęcie z wpisu o zespole Blood Sweat and Tears. W tle widać elektronikę marki rotel.
Dążenie do perfekcji
U góry przedwzmacniacz i końcówka mocy marki Rotel, u dołu odtwarzacz CD marki Audiolab.
Dążenie do perfekcji
Fragmenty przedwzmacniacza i wzmacniacza mocy. Te żebra po obydwu stronach centralnej części, to radiatory. Służą do odprowadzania ciepła generowanego przez końcówkę mocy, która pracuje częściowo w klasie A – zatem dość mocno się nagrzewa.

W całym dotychczasowym wywodzie wielokrotnie użyłem pojęcia: dźwięk dobrej jakości, ale właściwie nie wyjaśniłem co się za tym pojęciem kryje. Bo też nie jest to łatwe do zwerbalizowania i opiera się w dużej mierze na odczuciach subiektywnych. Jednak pewne aspekty dźwięku można próbować opisać i poniżej staram się to zrobić.

Po pierwsze urządzenia odtwarzające nie mogą zawężać zakresu przenoszonych częstotliwości. Przyjmuje się, że człowiek słyszy dźwięki o częstotliwości od ok. 20 Hz (herców) do ok. 20 tys. Hz czyli 20 kHz (kilkoherców). W praktyce mało jest ludzi, którzy słyszą dźwięki wyższe niż 15 kHz, a dla niektórych granicą bywa już 10 kHz. Ale okazuje się, że człowiek ma zdolność nie tylko słyszenia dźwięków, ale także ich „odczuwania”. Dlatego ktoś kto nie słyszy dźwięków wyższych niż np. 12 kHz, inaczej usłyszy odtwarzane nagranie, w którym obcięto częstotliwości powyżej 12 kHz, a inaczej takie, w którym zakres częstotliwości sięga np. 30 kHz. To drugie wyda mu się bogatsze, pełniejsze, bardziej naturalne. Zatem dobry dźwięk to taki, w którym pasmo przenoszonych częstotliwości jest jak najszersze.

Skraje pasma akustycznego są bardzo ważne w odbiorze muzyki i nie chodzi tylko o to, żeby dźwięki o bardzo wysokich i bardzo niskich częstotliwościach zostały odtworzone, ale żeby zostały odtworzone poprawnie. Mówimy np. że bas ma być nie tylko dobrze rozciągnięty (choć niektórym to wystarcza), ale musi być dobrej jakości. Czyli być sprężysty, zdecydowany, krótki, punktualny, w żadnym wypadku nie powinien być rozlazły, długi czy dudniący. Wysokie tony powinny być krystalicznie czyste, skrzące i ciepłe, nie mogą być zapiaszczone, kłujące czy skrzekliwe. Średnie tony (tzw. średnica) powinny być przede wszystkim przejrzyste i czyste (naturalne), bez żadnych naleciałości i rzecz jasna nie może być mowy o zafałszowaniach barwy – co jest absolutnie nagminne w muzyce odtwarzanej na byle jakich urządzeniach.

Dobrej jakości dźwięk to taki, który jest odpowiednio zrównoważony co znaczy, że poszczególne fragmenty pasma akustycznego (czyli bas, średnica i góra) muszą być na swoim miejscu; żaden z nich nie może dominować. Popularne wzmacniacze zawsze mają pokrętła oznaczone jako: „bass” i „treble” a niedoświadczeni słuchacze przekręcają je zwykle do oporu w prawo. To bardzo poważny błąd, który powoduje zagłuszenie średnicy, a to właśnie średnie tony niosą najwięcej informacji muzycznej. Dlatego wzmacniacze z wyższej półki prawie nigdy takich regulatorów nie posiadają; właściwe zrównoważenie dźwięku jest po prostu cechą dobrego wzmacniacza.

Dobrej jakości dźwięk to także dobrze odtworzona scena muzyczna. Poszczególne instrumenty nie powinny się ze sobą zlewać lecz być wyraźnie odseparowane, a wokal powinien być namacalny i wyraźnie wysunięty do przodu. Słuchając nagrania jakiegoś zespołu lub orkiestry powinniśmy potrafić wskazać miejsca, w których znajdują się poszczególne instrumenty. I to nie tylko na osi biegnącej od lewa do prawa, ale także na osi przód-tył. To wszystko jest możliwe i może być udziałem każdego.

No i ostatnia cecha dobrego dźwięku: powinien być przyjemny i miły dla ucha, w żadnym wypadku nie może być agresywny, świdrujący, dudniący czy kłujący. Pamiętam pewne wesele, na którym byłem wiele lat temu. Grał na nim, bardzo wówczas znany didżej. Niestety dźwięki jakie wydobywały się z głośników były okropne: agresywne i irytujące. Szczególnie nieprzyjemne były wysokie tony, które po prosty kłuły w uszy; były świszczące, ziarniste i dominujące nad resztą pasma. Podszedłem do didżeja i poprosiłem go grzecznie o lekkie skręcenie potencjometru „treble”. Didżej się bardzo zdziwił, wyszedł na środek parkietu, zasłuchał się, po czym stwierdził: jest świetnie.

Tyle moich rozważań na temat dążenia do perfekcji dźwięku. Dodam, że są one bardzo powierzchowne, bo też nie jestem w tej dziedzinie żadnym specjalistą. Gdyby ktoś chciał poczytać więcej na ten temat, to takie informacje znajdzie na portalach poświęconych tematowi audio. Na koniec trzy klipy spośród kilkunastu, jakie swego czasu nagrałem dla pewnej amerykańskiej wytwórni filmowej, która tworzyła film dokumentalny o występie zespołu Blood Sweat and Tears w Polsce w roku 1970 i zaproponowała mi w nim udział. Klipy nagrałem i przekazałem, ale film w końcu chyba nie powstał. Przynajmniej nie mam na ten temat żadnych informacji. Klipy, które są surowe, bez żadnej obróbki, zamieszczam jako pewną ciekawostkę, gdyż moje urządzenia audio miały w nich swoje miejsce..

Udostępnij wpis

Podobne wpisy

17 komentarzy

  1. Czy na zdjęciu Perfekcja_15.jpg to spodnie jeansowe? Jeśli tak, to bardzo rzadki widok na Twoim blogu! A sama stylizacja rewelacyjna: rockowa z nutą elegancji, ewentualnie elegancka z nutą rocka 🙂

    1. To nie dżinsy lecz granatowe chinosy 🙂 Stare i bardzo sprane. Już ich zresztą nie mam – zostały zastąpione innymi chinosami w kolorze granatowym – bardziej stylowymi (wysoki stan, szeroki gurt, brak szlufek, boczne regulatory, guziki do szelek itp.). Miały swoją premierę we wpisie o dwurzędowych marynarkach w prążki.

  2. Temat kosmos, nie rzeka….Brzmienie – np. gitary elektrycznej to suma: materiału gitary,
    metalu strun, rodzaju przystawek, wewn. układu elektro-elektronicznego, wzmacniacza i głośników i – słuchacza, bo każdy odbiera fale akustyczna inaczej.. Każda gitara brzmi OK gdy ją próbujemy, ale już próba drugiej natychmiast powoduje porównanie, czyli reakcję typu, np.: „o, ta 1-sza ma fajny „dół” w solówkach, ale ta druga ma pełniejsze brzmienie akordów.” To samo jest z domowym sprzętem akustycznym – trzeba wysłuchać np. tej samej płyty na kilku różnych systemach; dość kłopotliwe w sklepie.
    W konstrukcji głośników nie było drastycznych postępów, jest nadal papierowa membrana, ale są też aluminiowe membrany, np. głośnik basowy Hartke.
    Piękny artykuł, Janie, tak potrzebny w dzisiejszym zgiełku, hałasie i braku dobrego ucha czy wręcz gustu.

    1. Dziękuję 🙂
      Temat jest rzeczywiście bardzo szeroki, ale zawsze tak jest, gdy do gry wkracza subiektywizm 😉

  3. Dzieki za dobra informacje!

    Jedna ze zmiennych, na ktora sluchacz ma niewiele wplywu jest jakosc plyty, albo winylowej, albo kompaktowej oraz idaca za tym jakosc nagran ktorych mozna sluchac przez radio.
    Slucham muzyki (w 99% klasycznej) uzywajac od lat tego samego sprzetu (co ulatwia wszelkie porownania jakosci nagran) i zauwazylem w ciagu lat sluchania, ze producent nagrania ma czasem trudnosci np. z (jak Pan wspomina) utrzymaniem poprawnej rownowagi dynamicznej, pomiedzy roznymi czestotliwosciami, ale rowniez z jakoscia mikrofonow, ich ustawieniem w studio, sama akustyka studia, czy sceny; czy wreszcie — co jest dosc zenujace — z faktem, ze solisci (tak wokalisci jak instrumentalisci), czasem spiewaja, czy graja — mowiac kolokwialnie — falszujac. Dla przykladu: znane sa zapewne wielu sposrod sluchaczy nagrania pewnej francuskiej piosenkarki, ktora bedac u zmierzchu kariery w latach siedemdziesiatych, nie potrafila utrzymac wysokich tonow; czy tez rodzimy piosenkarz starszego pokolenia, ktory stale spiewal moze o cwierc tonu zbyt wysoko.

    Z drugiej strony, zdarza mi sie dosc czesto sluchac nagran min. przez Polskie Radio (!), nawet na zywo (jako przyklad przychodza na mysl nagrania orkiestry symfonicznej z Kopenhagi [?]), po wysluchaniu ktorych mysle sobie: „to byla perfekcja!”

  4. Spotykałem ludzi, którzy dążyli do perfekcji w tej czy inne dziedzinie i w rezultacie tracili zdolność cieszenia się rzeczami po prostu dobrymi. Dla mnie to byłaby strasznie wysoka cena. Mam nadzieję, że Ciebie to nie dotknęło.

  5. Trochę z innej beczki – Janie, jakiś czas temu (chyba w styczniu) robiłeś na blogu „ankietę” odnośnie rodzaju kołnierza przy smokingu. Z tego, co pamiętam, „wygrała” opcja z kołnierzem w kształcie litery V. Jakież było moje zdziwienie, gdy po wejściu na stronę Bonus MG znalazłem w ofercie smoking z kołnierzem w kształcie litery U. Co spowodowało, że zdecydowaliście się na tę wersję? Z uwagi na charakter swojej pracy, ale też z troski o własną prywatność i brak czasu nie korzystam z Facebooka, ani Instagrama i nie śledzę wydarzeń tam umieszczanych, w związku z czym, nie wiem jak tam potoczyły się losy ankiety.
    O ostatecznym kształcie smokingu zadecydowała „wola ludu”, chłodna kalkulacja biznesowa, czy Twoje zdanie (pamiętam, że prywatnie jesteś zwolennikiem „wersji U”)?

    1. Wersja smokingu, która jest w sprzedaży to ta, którą nazywa Pan „V”. Poniżej jedno ze zdjęć tego smokingu.

  6. Janie, chciałbym zapytać, gdzie zaopatruje się Pan w kapelusze? Jakie poleca Pan sklepy? Albo jakie z tych łatwiej dostępnych i przystępnych cenowo 🙂

    1. Jeśli chodzi o kapelusze wełniane (filcowe i pilśniowe) to największy wybór i najbardziej przyjazne ceny ma Polkap. Kapelusze panama (oryginalne, ekwadorskie) najlepiej kupować w La Sombrereria. Duży wybór różnych kapeluszy jest też w Le Szapo.

  7. Świetny wpis, jako fan audio szczególnie doceniam 🙂 nie jestem częstym gościem Pana bloga i może już taki wpis miał miejsce, ale na wypadek gdyby nie – zaproponuję przedstawienie i choćby pobieżne omówienie Pańskiej kolekcji winyli i cd. Mimo wartego docenienia dążenia do jak najlepszej jakości dźwięku, to jednak jakość samej muzyki jest najważniejsza, a opowieści o niej najciekawsze 🙂

    1. Sporo na ten temat jest we wpisach działu „Progrock”. Od kilku lat nie publikuję nowych wpisów, ale te, które się tam znajdują są moim zdaniem godne uwagi. Rock progresywny to jedna z moich pasji.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *