Zdjęcia w zimowej scenerii, na tle świeżo spadłego śniegu, prezentują się bardzo ładnie i efektownie. Niestety prawdziwej zimy – z roku na rok – coraz u nas mniej. Ale akurat tak się złożyło, że niedawno mieliśmy w Warszawie obfite opady śniegu, nadarzyła się więc doskonała okazja do śniegowej sesji fotograficznej, której dorobek prezentuję poniżej. Dołożyłem też trochę zdjęć z lat poprzednich, co razem tworzy całkiem urozmaicony zestaw. Zauważyłem, że w czterech różnych stylizacjach z różnych lat, pojawia się ten sam granatowy kapelusz. Nie było to zamierzone ale rzeczywiście muszę przyznać, że ten kapelusz jest moim ulubionym i bardzo często po niego sięgam.
Jak łatwo zauważyć, kapelusz jest ten sam, ale otoki ma inne. To taki mój znak firmowy, że zmieniam kolor otoków w kapeluszach, dostosowując je do kolorystyki innych elementów stylizacji. Przy czym staram się trzymać zasady, że albo kapelusz jest w kolorze płaszcza a otok w dominującym kolorze pozostałych elementów, albo kapelusz jest w kolorze, który dominuje w stylizacji, a otok w kolorze płaszcza. Oczywiście nie zawsze tak jest i niekiedy pojawia się inny klucz kolorystyczny, co też widać na niektórych zdjęciach poniżej.
Muszę tu jeszcze dodać, że traktowanie kapeluszowego otoku jako elementu wymiennego, nie jest powszechnie przyjęte. Wręcz przeciwnie: kapelusz plus otok są zwykle traktowane jako niezmienna całość i raczej nikomu nie przychodzi do głowy, żeby dokonywać tu jakichś manipulacji. Ja natomiast doszedłem do wniosku, że takie manipulacje przynoszą bardzo dobry efekt i nawet swego czasu opublikowałem wpis: Jak wymienić otok w kapeluszu. Moje kolorowe otoki były często przedmiotem zainteresowania podczas kolejnych edycji Pitti Uomo i zdarzało mi się odpowiadać na różne pytania z tym związane, w szczególności dotyczące technicznych aspektów wymiany i mocowania otoku. Niewątpliwą satysfakcję dla mnie stanowi fakt, że niektórzy stali bywalcy Pitti Uomo podchwycili mój pomysł i obecnie zdarza się widzieć na targach osoby w kapeluszach i z otokiem nawiązującym kolorystycznie do innych elementów stylizacji. Ale to ciągle mniejszość. Większość nosi kapelusze w nienaruszonej postaci, takiej jaka wyszła spod ręki kapelusznika.
Innym ciekawym elementem, który postanowiłem pokazać przy okazji dzisiejszego wpisu – są kalosze. Pisałem o nich wielokrotnie (m.in. we wpisie: Kalosze, kaloszki, galosze…) dlatego nie będę się nad nimi rozwodził a podkreślę jedynie, że są jedynym skutecznym sposobem ochrony skórzanych butów przed śnieżno-solną breją zalegającą czasami chodniki w miastach.
Głównym elementem pierwszej z prezentowanych stylizacji jest dwurzędowa dyplomatka marki Bonus. Jest dość nietypowa ponieważ ma układ guzików, który można by nazwać 6×2,5 – przez analogię do włoskiego stylu marynarek na dwa i pół guzika. Dość nietypowy jest też kolor. Jedna z moich znajomych na Facebooku zauważyła, że kolor płaszcza przypomina jej upierzenie ptaka o nazwie kardynał szkarłatny. Rzeczywiście coś w tym jest, aczkolwiek uwaga dotyczy wyłącznie upierzenia samca tego gatunku. Upierzenie samicy jest zdecydowanie skromniejsze i można je określić jako beżowe. Pozostałe elementy stylizacji to: kapelusz Polkap, spodnie i krawat eGARNITUR, koszula i szalik Emanuel Berg, kamizelka 4Gentleman, rękawiczki Ochnik, buty Meka, kalosze Tretorn.
Spośród płaszczy zaprezentowanych na kolejnych zdjęciach aż trzy pochodzą z Próchnika, który niegdyś był płaszczową potęgą na skalę nie tylko Polską. Mało kto dziś zapewne pamięta, że w ramach specjalizacji w RWPG (Rada Wzajemnej Pomocy Gospodarczej – z założenia zalążek wspólnego rynku w krajach bloku sowieckiego), Próchnik miał zaopatrywać w płaszcze wszystkie kraje bloku. Wprawdzie z tego pomysłu nic nie wyszło (podobnie jak z całej RWPG) tym niemniej Próchnik dzięki temu bardzo urósł, przetrwał przemiany ustrojowe i był jedną z pięciu spółek które zadebiutowały w roku 1991, na świeżo utworzonej Giełdzie Papierów Wartościowych w Warszawie. Później był przez lata w ścisłej czołówce polskich firm produkujących męską odzież. Oferował produkty dobrej jakości i o ciekawym wzornictwie, niestety błędy w jego zarządzaniu doprowadziły do upadku, który nastąpił w roku 2018.
Pozostałe płaszcze ze zdjęć poniżej to produkty znanych wszystkim sartorialnych marek: bordowa dyplomatka i kraciasta bosmanka pochodzą z Zack Roman, zaś raglan w pepitkę – z Poszetki.
Ma Pan utalentowanego fotografa i technicznie i kompozycyjnie (zapewne Zona). Gratuluje! Nie poszla za biezaca (fotograficzna) moda, ktora wymaga (!) stosowania „presets”, np. „Earth tone”, i innych; ktore mi nadzwyczajnie przeszkadzaja w odbiorze fotografii.
Rzeczywiście żona jest autorką zdjęć. Dziękuję w jej imieniu 🙂
Szanowny Panie Janie! Od wielu lat korzystam z Pańskich porad na blogu. Jestem pod wrażeniem zaangażowania oraz wytrwałości. Nie abstrahując od porad – na stronie www (zakładka „O mnie”) w podpisie pod zdjęciem Pańskiej żony należałoby skorygować, że „Małgorzata fotografuje za (nie przy) pomocy Canona”. Bez urazy jako wspomagacz mnemotechniczny przywołam rymowankę: przy pomocy Jurka za pomocą sznurka.
Szanowny Panie Dariuszu,
Nie wiem, czy dobrze Pana zrozumialem. Zastanawiam sie, czy naprawde warto.
Nawet jezykowo — mamy wiele i to wiekszych problemow niz uzycie niewlasciwego przyimka (?) zaimka (?).
Wezmy na wokande np. takie wszechobecne anglojezyczne makaronizmy — poczatkowo zapewne uzywane , jak dawniej mawialo sie „dla szpanu”.) Tu sie jest naprawde czym zajac.
No prosze, nawet ja, rdzenny Polak — nie wiem, co to jest („przy pomocy”, albo „za pomoca”). Zaznacze przy tym — w ramach dzielenia sie dodatkowymi personalnymi informacjami, ze udalo mi sie ukonczyc szkole podstawowa.
🙂
Próchnik został „wskrzeszony” przez nowego właściciela- spółkę będąca właścicielem Lancerto. W internecie można kupić już nowe produkty, niestety głównie ” drobnicę” w postaci swetrów, czapek czy bielizny. Oferta ma się poszerzać, ale nie liczyłbym, że firma powróci do roli „płaszczowego potentata”.
Obiło mi się o uszy, że produkty sygnowane marką Próchnik mają się sytuować cenowo i jakościowo „poniżej podstawowej oferty Lancerto”. Wydaje się to tak dziwne, że aż niewiarygodne; może to jakaś złośliwa plotka puszczona przez konkurencję?
Powiedzenie mówi, że w każdej plotce jest ziarnko prawdy, z drugiej strony, gorzej niż Lancerto??? Wydaje mnie się, że poza produktami powstałymi z Michałem Kędziorą Lancerto ma niewiele dobrego do zaoferowania… Miałem jedynie zestaw skarpetek od nich, ale nie wspominam ich dobrze. Teraz „rzuciłem okiem” na stronę Lancerto i jak dla mnie ceny wysokie, udział plastiku w składzie znaczny, wzornictwo nie porywa… Kaszkiet wyglądający po prostu słabo- nieciekawy fason, wzór materiału wogóle nie spasowany, materiał o składzie 30 % wełna/70 % poliester za 199 zł to słaby żart w momencie gdy konkurencja oferuje świetne, szyte w Polsce wyroby z Harris Tweedu za ~ 190 zł ( polecam sklep kaszkiet.pl).
Podobno aktualnie sprzedawane produkty Próchnika pochodzą od tych samych dostawców co Lancerto i różnica polega na przyszytych metkach. Może tak być, porównałem np. szalik, cena wyjściowa identyczna, 99 zł za wyrób 100% akryl, jedynie Próchnik aktualnie jest tańszy z uwagi na promocję na Modivo.
Mam ogromną nadzieję, że ten zalew plastiku to był jakiś nieudany eksperyment. Przez kilka lat było u nich spoko materiałowo. Ostatnia kolekcja to był 99% plastik, a teraz wchodzą jakieś nowe i ponownie sporo wełny itd. Oby ta wpadka poszła w zapomnienie bo ogólnie Lancerto było zawsze super sieciówką, a linia Mr. Vintage bezkonkurencyjna.
Podszewka mistrz 🙂 świetna stylizacja na spóźnione walentynkowe wyjście 🙂
Dziękuję 🙂