Za nami kolejna edycja Pitti Uomo, zatem czas na relację z tego niezwykłego wydarzenia. Zanim jednak do niej przejdę, kilka zdań wyjaśnienia dla nowych czytelników, którym wymieniona nazwa może niewiele mówić. Otóż Pitti Uomo to największe na świecie targi mody męskiej, odbywające się dwa razy do roku we Florencji – toskańskim mieście, które okres swojej największej świetności przeżywało w XIII i XIV wieku, w drugiej połowie XIX wieku było krótko stolicą Włoch, a obecnie jest miastem zabytków, galerii i muzeów, słynnych bistecca alla fiorentina, a także – właśnie dzięki Pitti Uomo – jedną ze światowych stolic mody. Pitti Uomo jest niezwykłe i niepowtarzalne i nie ma swojego odpowiednika w żadnym innym wydarzeniu. A to dlatego, że ma trzy oblicza – trochę zazębiające się ze sobą, a trochę niezależne.
Pierwsze oblicze Pitti Uomo to oblicze targowe. Mają tu stoiska producenci męskiej odzieży i dodatków (jest ich zwykle grubo ponad tysiąc), którzy przyciągają handlowców z całego świata. Jak na każdych targach, zawierane tu są kontrakty – nierzadko wielomilionowe – na dostawę produktów w kolejnych sezonach. Oglądając towary wystawione na poszczególnych stoiskach można wyciągnąć wiele wniosków co do trendów jakie w modzie męskiej będą obowiązywały w nadchodzących sezonach. Tym niemniej same targi to impreza raczej nudna z punktu widzenia ludzi nie związanych bezpośrednio z branżą. Dlatego ważne są dwa pozostałe oblicza imprezy: snobistyczno-towarzyskie i eventowe.
Trzeba bowiem wiedzieć, że Pitti Uomo przyciąga ogromne rzesze pasjonatów męskiej elegancji, projektantów, modeli, blogerów, influencerów, dziennikarzy portali i magazynów dla mężczyzn oraz fotografów. Wszyscy (no – może poza fotografami) ubierają się w sposób wyszukany, staranny, pomysłowy i elegancki. I chętnie pozują do zdjęć, bowiem ich celem jest podzielenie się z innymi swoimi pomysłami na ubiór doskonały. A fotografowie zawzięcie to wszystko fotografują. Atmosfera Pitti Uomo naładowana jest pozytywną energią; wszyscy się do siebie uśmiechają, wykonują wobec siebie przyjazne gesty, prawią sobie komplementy. Łatwość nawiązywania kontaktów jest na Pitti Uomo fantastyczna bowiem wszyscy są ciekawi siebie nawzajem i pozytywnie do siebie nastawieni. Barierą może być tylko język, ale niemal wszyscy mówią tu po angielsku, więc jeśli ktoś zna ten język w stopniu przynajmniej podstawowym, to cały świat mody staje przed nim otworem. Można dostać zawrotu głowy.
Oblicze eventowe Pitti Uomo jest w pewnym sensie rozszerzeniem oblicza towarzyskiego – różne firmy chcące się zareklamować albo po prostu zaistnieć w świadomości pasjonatów mody męskiej z całego świata, zapraszają na wieczorne spotkania organizowane z zabytkowych pałacach lub ekskluzywnych hotelach (które nota bene też przeważnie mieszczą się w zabytkowych pałacach). To kolejna okazja do rozmów, wymiany poglądów, zawierania znajomości. Rok temu ja także – wspólnie z eGARNITUR – byłem gospodarzem takiego eventu, o czym pisałem we wpisie: Black Tie Event Florencja 2022.
Dzisiejszy wpis jest z założenia fotorelacją, więc nie chciałbym się zbytnio rozpisywać, jednak nie mogę nie napisać o wyraźnych trendach jakie w tym roku dało się zaobserwować we Florencji. Te trendy to:
a) pastelowe kolory,
b) dominacja garniturów,
c) szersze nogawki spodni,
d) wysyp dwurzędówek,
e) wykładane kołnierzyki tzw. kubańskie,
f) wszechobecne sneakersy,
g) znikające krawaty.
Pastelowe garnitury – z wyraźną dominacją koloru écru – były widoczne na każdym kroku i były bez wątpienia wyróżnikiem tegorocznej edycji Pitti Uomo. Zresztą kolory były piękne; czasami trudno było oderwać od nich wzrok. Np. mój znajomy Hugo z Francji miał na sobie w kolejnych dniach garnitury w kolorach: różowym, zielonym i błękitnym. Rzecz jasna, jak na pastele przystało, były to kolory rozwodnione. Można to obejrzeć na jego koncie instagramowym parisian_gentleman, natomiast w poniższej fotorelacji jest jedno zdjęcie, do którego Hugo pozuje razem ze mną, w garniturze różowym. Z pastelowym trendem idzie w parze trend garniturowy. Dominacja garniturów może się wydać oczywistością, ale muszę tu dodać, że na poprzednich edycjach Pitti Uomo dominowały zestawy koordynowane (marynarka plus spodnie w innym kolorze) oraz smart każualowe (marynarka plus chinosy – przeważnie białe). Tym razem też było ich sporo, ale jednak dominacja garniturów była bezdyskusyjna.
Kolejny trend – szersze nogawki spodni – wchodzi bardzo nieśmiało ale wyraźnie. Wprawdzie zdjęcie główne wpisu i pierwsze zdjęcie poniżej wydają się mu przeczyć, ale już kolejne zdjęcie (i wiele innych dalej) go potwierdzają. Nogawki moich spodni o szerokości u dołu: 20 cm, doskonale się w ten trend wpisały, ale widziało się też wyraźnie szersze. Z niecierpliwością będę wyczekiwał chwili gdy ten trend zagości w świadomości przeciętnych klientów w Polsce i będę mógł poszerzyć nogawki w garniturach z mojej kolekcji. Na razie nie mogę tego zrobić, gdyż takie garnitury byłyby niesprzedawalne.
Trend, który nazwałem „wysyp dwurzędówek” może trochę zdziwi moich stałych czytelników, bo przecież na każdym Pitti Uomo było dwurzędówek sporo. To prawda, jednak to co zobaczyliśmy na ostatniej edycji, przeszło najśmielsze oczekiwania. Po prostu dwurzędówki zaczynają dominować! Jest to zresztą trend na tyle powszechny, że nawet w Polsce coraz więcej klientów pyta o garnitury dwurzędowe. W mojej kolekcji pojawi się kilka takich garniturów ale dopiero w roku 2024, a więcej na ten temat przeczytacie za tydzień we wpisie „Moja kolekcja na Pitti Uomo”. Ale w przypadku dwurzędówek trzeba odnotować jeszcze jeden fakt, mianowicie większość uczestników Pitti Uomo mających na sobie dwurzędowe marynarki – miała je rozpięte. Jest to tak powszechne, że początkowo chciałem uznać to za odrębny trend, ale w końcu dołączyłem go do wysypu dwurzędówek. Jak by jednak na sprawę nie patrzeć, jedno jest pewne: rozpięte dwurzędówki wyglądają źle! To jest stwierdzenie obiektywne i żadna moda czy sprezzatura tego nie zmieni.
Ciekawym trendem zaobserwowanym na niedawnej edycji Pitti Uomo były koszule z kołnierzykami kubańskimi, wyłożonymi na kołnierz marynarki. Bywały takie i wcześniej, ale tym razem było ich naprawdę dużo. Mam to tego trendu stosunek ambiwalentny bo z jednej strony niezbyt mi się podoba, ale z drugiej uważam, że Gui Bo w garniturze w prążki z mojej kolekcji i koszuli z takim kołnierzykiem wyglądał zjawiskowo. Więcej o tym – we wpisie „Moja kolekcja na Pitti Uomo”, który opublikuję 28 czerwca.
Do dwóch ostatnich trendów mam stosunek zdecydowanie negatywny. Nie podobają mi się ani sneakersy (zwane u nas adidasami) zakładane do garniturów, ani fakt, że większość uczestników Pitti Uomo nie nosiła krawatów. Czy nie wydaje się Wam, że to jest obrazek z koszmarnego snu: facet w dwurzędowym garniturze z rozpiętą marynarką, na nogach białe sneakersy, bez krawata, a rozpięta aż do pasa koszula odsłania owłosioną klatkę piersiową z dyndającym złotym łańcuchem? Może z tym złotym łańcuchem przesadziłem ale reszta była na Pitti Uomo obecna, wywołując uczucie lekkiego niesmaku.
Muszę jeszcze zastrzec, że poniższa fotorelacja nie przedstawia w żadnym razie obiektywnego czy uśrednionego obrazu Pitti Uomo. Robiąc zdjęcia wybierałem te osoby, które zwracały moją uwagę, a ignorowałem całą masę przeciętniaków w sneakersach. Tym niemniej kilka takich osób uwieczniłem moim smartfonem ale tylko po to, żeby się całkiem nie oderwać od rzeczywistości. Bo ta rzeczywistość Pitti Uomo z roku na rok coraz bardziej oddala się od klasycznej elegancji i coraz bardziej zbliża się do mody streetwearowej. Co zresztą widać nie tylko w ubiorach uczestników, ale także na stoiskach wystawiających się marek odzieżowych.
Panie Janie, dziękuję za bardzo ciekawą foto-relację. Moim zdaniem ciekawe są te trendy; fajnie, że pozostaje klasyka a zmieniają się dodatki, szczegóły. Oto kilka moich luźnych spostrzeżeń na szybko.
Rozpięte dwurzędówki rzeczywiście wyglądają źle natomiast nie kłują mnie w oczy sneakersy z garniturami gdyż trochę rozumiem ubierających się w ten sposób. Latem trudno zakładać klasyczne buty skórzane na gołą stopę. Wiem, że Pan przekonuje, że jest inaczej, ale wg. mnie to niewygodne. Ciekawy trend, który zauważyłem, być może już stary tylko nie jestem na czasie, to wywijanie mankietów koszuli na rękaw marynarki. Dobrze to widać na zdjęciu 4. Jak to jest dobrze zrobione, nie przesadzone – chłopak w beżowym garniturze po lewej – to ładnie to wygląda. Druga rzecz to dwa różne buty na nogach „czarnego gentlemana” na 8 zdjęciu. Zdecydowanie źle odbieram zbyt duże moim zdaniem, źle dobrane kapelusze (znowu zdjęcie 8). Beżowe garnitury, zwłaszcza w prążki, ładnie wyglądają. Fajnie są też połączenia żółci z brązem na kilku zdjęciach. Ładnie wyszedł, tak bardzo klasycznie, ten włoski model i playboy ze zdjęcia nr b6 (zapomniałem jak się nazywa, kiedyś zrobiłem mu zdjęcie przed wejściem do Fortecy). Widać, że więcej ludzi nosi skarpetki latem do butów. Kiedyś Pan chyba pisał, że na Pitti prawie wszyscy latem mają bose stopy. Ładnie wyszedł ten model po Pana prawicy ze zdjęcia n3 w garniturze w butelkową zieleń. Franco Mazetti i Bo – jak zwykle klasa (choć jeszcze lepiej od Bo, a w podobnym garniturze wyszedł mężczyzna ze zdjęcia i7_1). Zdjęcie nr c8 – bardzo ciekawe – czy ten gentleman koło Pana, z jedną rękawiczką (po co?) nie ma czasem wypchanych ramion w tej swojej dwurzędówce? Kolejna ciekawostka – przewiązane czymś brązowe spodnie na zdjęciu f2. Jak Fred Asaire co wiązał spodnie krawatem? Dziwna niechlujność na kilku zdjęciach to postawione kołnierze w marynarkach.
Kończąc swój przydługi komentarz pragnę zauważyć, że najładniej, najbardziej gustownie wyszły na Pana zdjęciach… Panie. Może w porozumieniu z żoną zrobi Pan też wpis o kobietach na Pitti, albo o tym jak dobrać ubranie do siebie, gdy się wychodzi razem.
Pozdrawiam serdecznie.
Dziękuję za ciekawe refleksje 🙂
Facet w jednej rękawiczce (c8) ma na imię Logan i rzeczywiście jego marynarka ma potężne wkłady barkowe i ponadto jest za szeroka w ramionach. Ale to jest właśnie cały Logan; konsekwentnie ubiera się w stylu lat dwudziestych, trzydziestych ubiegłego wieku i jest w tym niezły. Przypuszczam, że swoje ubrania i buty wyszukuje gdzieś w secondhandach. W jego marynarce warto też zwrócić uwagę na nisko położoną kozerkę, co było cechą charakterystyczną marynarek z tamtych lat. Na początku obecnego wieku kozerki przesunęły się do góry niemal na barki, ale ostatnio chyba znów się obniżają. Ja w swojej kolekcji zaprojektowałem je stosunkowo nisko (szczególnie jak na standardy sprzed 4 lat) a dzisiaj coraz częściej natykam się na kozerki jeszcze niżej położone. Znamienne jest tu zdjęcie j5, na którym mój przyjaciel Laviniu z Rumunii ma na sobie piękny garnitur z bardzo niską kozerką. A jest to garnitur bespoke uszyty specjalnie na Pitti Uomo w jego firmie. Czyżby nowy trend?
Panie Janie,
Czy marynarki klubowe z nowej kolekcji, która pojawi się na stanie EGARNITUR w przyszłym roku, będą (tak jak na Pana fotografiach) w zestawach ze spodniami, odpowiednio granatowa z szarymi i zielona z beżowymi ?
Czy stanowią one części garniturów, ze spodniami w odpowiadającym im kolorze.
Z góry dziękuję za odpowiedź
Pozdrawiam serdecznie
MR
Będzie i tak, i tak 😉 Ale szczegółów na razie nie zdradzam.
Panie Janie, Mam z 30 par butów GYW topowych marek brytyjskich (niektóre mają z 15 lat) i niestety ale z biegiem lat coraz bardzie doceniam sneakersy, szczególnie wiosną/latem za nieporównywalną wygodę i komfort.. Podobnie z dwurzędówkami w lecie, nie powinno razić ich rozpianie w czasie upału, z krawatami też pewnie tak jest, po co ograniczać przepływa powietrza. Idziemy w stronę wygody i swobodnego czucia się w ubraniu a nie poceniu się, to jest wbrew pozorom ważne. Wiem, że ma Pan odmienne zdanie w tej sprawie ale ubrania od ponad 100 lat ewoluują w stronę wygody i komfortu. Sto lat temu w upał nikt nie wyszedłby bez koszuli, kamizelki, krawata i marynarki ale już 50 lat temu wyglądało to inaczej. Trzeba to zaakceptować.
Wygoda jest ważna, ale czy należy ją stawiać ponad wszystko inne? Np. w czasie ekstremalnych upałów widuję na ulicy lub w środkach komunikacji, mężczyzn w samych szortach. Jest ich jednak bardzo niewielu, a większość ma jednak na sobie jakieś koszule lub przynajmniej tiszerty. Z jakiegoś powodu nie zdecydowali się na wygodniejszy wariant i cierpliwie znoszą strużki potu spływające po plecach i wsiąkające w koszulę. Moim zdaniem tym powodem jest kultura ubioru, którą uznali za ważniejszą od wygody. Ale zgadzam się z Panem, że to się zmienia i osób uważających, że wygoda jest ważniejsza od wszelkich innych względów – ciągle przybywa.
Przyjmuję do wiadomości opinie bardzo wielu osób (głównie komentujących moje posty na Facebooku), że koszula z krótkimi rękawami, to doskonały wybór na wesele bo komfort dużo wyższy przy zachowaniu elegancji; że skarpetki do sandałów, espadryli czy butów żeglarskich to mus, bo bez nich narażamy się na bolesne otarcia; że prasowanie dżinsów to zupełna głupota; że wkładanie koszuli do spodni lub zapinanie marynarki – gdy jest ciepło – to bezsens; że noszenie krawata to przeżytek, że buty z zamkniętą przyszwą to styl dziadkowy, a dla młodych to obciach itp. Każdy ma prawo ubierać się tak, jak mu się podoba i nie musi się z tego tłumaczyć.
Będę się jednak upierał, że sneakersy mają się do garnituru jak pięść do nosa. A poza tym nie rozumiem jakim cudem buty wykonane w całości z plastiku i na gumowej podeszwie, mogą być lepsze na upały od skórzanych loafersów na skórzanej podeszwie.
„A poza tym nie rozumiem jakim cudem buty wykonane w całości z plastiku i na gumowej podeszwie, mogą być lepsze na upały od skórzanych loafersów na skórzanej podeszwie.”
Mogą być lepsze i według mnie są. Sam mam kilka par loafersów na skórzanej podeszwie (Carlos Santos, Yanko) i według mnie pod względem komfortu termicznego przegrywają ze zwykłymi zamszowymi sneakersami New Balance – w sneakersach jest więcej przestrzeni, lepszy przepływ powietrza i stopa po prostu lepiej się czuje. Loafersy są szykowne, fakt niezaprzeczalny, ale latem ja zakładam je tylko na oficjalne spotkania, a tak to boat shoes (Sebago lub Timberland) albo sneakersy właśnie. Odnośnie cudownych właściwości skórzanej podeszwy, to według mnie jest to mit. Nie ma cudów, stopa nie będzie oddychać zauważalnie lepiej przez taką grubą, zbitą warstwę. Ja w każdym razie nie czuję tej różnicy, nie widać tego po prostu.
Janie,
To chyba nie chodzi o to ani też nikt nie postuluje, żeby wygodę stawiać ponad wszystko inne. Chodzi o to, żeby ją też uwzględniać, w rozsądnych granicach i w zależności od sytuacji. Na ogół człowiek, który pozwoli sobie na zdjęcie krawata albo rozpięcie marynarki w upał, nie rozbierze się od zaraz publicznie do bielizny.
Z drugiej strony moda musi się jakoś liczyć z warunkami klimatycznymi, a te się ewidentnie zmieniają. Nie da się utrzymać tego samego stylu ubierania, gdy temperatury w lecie wzrastają systematycznie. W tym sensie klimat wypowiada się przeciwko klasycznej modzie męskiej w sensie europejskim. Zresztą najbardziej mu zaszkodzili ci, którzy jej hołdowali…
Krawaty zanikają, ale z drugiej strony poszetki zyskują. Dzisiaj noszą je nawet politycy a przez długi czas byli raczej na nie oporni. Podobnie jest z kamizelkami, ostatnio zauważyłem, że są bardzo modne zwłaszcza wśród różnej maści prezenterów telewizyjnych.
Panie Janie,
mam pytanie „techniczne” z innej beczki. Jestem wielkim fanem mankietów koktajlowych. Na zdjęciach w internecie widuję czasami mężczyzn w koszulach z takimi mankietami, a bez marynarki, ale intuicja podpowiada mi, że to jest absolutnie nietrafiony kierunek. Czy to słuszne przekonanie?
Pytam się, gdyż będę niedługo zlecał szycie kompletu koszul i muszę podjąć decyzję co do ich wyglądu i ostatecznej funkcji.
Pozdrawiam,
Leszczyna
Koszula z mankietami koktajlowymi podlega tym samym zasadom co inne koszule garniturowe. Jeśli chodzi o formalność plasuje się pomiędzy koszulami ze zwykłymi mankietami na guziki a koszulami z mankietami francuskimi. W użytkowaniu jest nieco wygodniejsza od tej ostatniej gdyż odpada ryzyko blokowania się mankietu w wąskim rękawie marynarki – co dziś jest niemal regułą.
W stylizacji z beżowym garniturem w prążki mam na sobie taką koszulę 🙂 I generalnie jestem ich fanem.
Mam pytanie odnośnie koszul od e-garnitur. W jednej ze stylizacji użyłeś koszuli właśnie od nich. Moje pytanie czy kupując od nich koszulę nie będzie problemy z przestrzenią pomiędzy kołnierzykiem koszuli a klapami marynarek z twojej kolekcji? Drugie pytanie czy rozmawiałeś by firma wprowadziła do swojej oferty koszule z mankietem koktajlowym?
Nie orientuję się szczegółowo w ofercie koszul eGARNITUR. Lniana koszula, którą mam ma kołnierzyk akceptowalnej wielkości i można ją nosić z krawatem do marynarki. Dla mnie jest to jednak przede wszystkim koszula każualowa i do marynarki zakładam ją sporadycznie.
Przygotowałem projekty koszul, które miały się znaleźć w mojej kolekcji, ale projekt rodzi się w bólach i pewnie ostatecznie zostanie zaniechany. W moich projektach nie było koszuli z mankietami koktajlowymi, gdyż przewidywane zainteresowanie takimi koszulami byłoby bliskie zera, zatem uszycie takich koszul w kilkudziesięciu rozmiarach wiązałoby się z pokaźną stratą dla firmy.
Oby projekt koszul jednak wypalił 🙂
Na zdjęciach dominują raczej loafersy, a nie sneakersy. Jeśli chodzi o te drugie to te z dużą podeszwą inspirowaną butami do biegania wydają mi się zbyt ciężkie do eleganckich spodni. Natomiast te minimalistyczne z płaską podeszwą zbliżone bardziej do trampek już wyglądają dla mnie dobrze.
Mam pytanie nie związane z artykułem. Jak należy ubrać się do opery? Czy strój należy dobrać do tego gdzie znajduje się oddział opery, np. w Łazienkach Królewskich w Warszawie czy obowiązują tu po prostu zasady stroju wieczorowego?
Ja sugeruję do opery strój elegancki, aczkolwiek nie musi koniecznie być wieczorowy. Moim zdaniem powinien to być garnitur (w niezbyt jasnym kolorze), biała koszula, krawat. Czarne buty będą najlepszym wyborem, ale brązowe też nie będą błędem. Rzeczywiście renoma sceny operowej może mieć wpływ na formalność stroju w tym sensie, że na spektakle na scenach kameralnych i o niższej randze można wybrać strój mniej formalny (jaśniejszy garnitur lub nawet zestaw koordynowany).
Dołączę do pierwszego wpisu. Panie a przynajmniej większość świetnie ubrana i bardzo ładnie wyszło to na zdjęciach.
Panie Janie, jak to się dzieje, że na kolejnej relacji z Pitti Uomo to Pan prezentuje się najlepiej? Chyba wybiera Pan zdjęcia pod siebie…, a tak na poważnie- mi najbardziej spodobały się właśnie pańskie stylizacje.
Nie zgodzę się z wieloma komentującymi, a zgodzę się z Panem, że wygoda nigdy nie powinna wygrywać z elegancją, ponieważ przeczy to samej istocie elegancji. Uważam, że choćby noszenie sneakersów było najbardziej anielskim doświadczeniem dla noszącego, a założenie klasycznego skórzanego buta kaleczyło stopę to i tak lepiej byłoby zrobić to drugie. Gdybyśmy poddali się temu trendowi wygody ponad wszystko, to skończylibyśmy chodząc latem na golasa. Z drugiej strony, paradoksalnie, w koszuli z długim rękawem i długich spodniach, jeśli są one wykonane z odpowiednich materiałów, jest w lato przyjemniej, promienie słonieczne nie smażą skóry, a nawet odbijają się od materiałów o jasnych kolorach. Zastanawiam się, czy ludzie twierdzący inaczej próbowali rzeczywiście porównać sobie odczucia. Mi nigdy nie było bardziej gorąco w koszuli z długim rękawem. Dużą różnicę za to robiły materiały i krój. Na lato polecam coś szerszego, to naprawdę pomaga. Poza tym są takie temperatury, że nawet właśnie na golasa człowiek się poci, więc dużo nie zyska rezygnując z pięknych ubrań.
Serdecznie pozdrawiam!
Bardzo dziękuję za pochlebne słowa i przychylność w podejściu do moich stylizacji 🙂 Myślę, że ubiorów na Pitti Uomo nie da się uszeregować według schematu lepszy-gorszy. Są bardzo różnorodne; w różnym stylu i różnej klasy. Moim zdaniem przegrywają ci, którzy chcą się za wszelką cenę wyróżnić i wprowadzają rozmaite udziwnienia – częstokroć przekraczając granice śmieszności lub kiczu. Z drugiej strony ci, którzy stawiają wyłącznie na klasykę – często nikną z pola widzenia. Ogromna różnorodność strojów powoduje, że każdy kto znajdzie się w środku tego rozgardiaszu, zobaczy takie Pitti Uomo jakie chce zobaczyć. Nastawieni pozytywnie – będą zachwyceni i oszołomieni, nastawieni sceptycznie – wyjadą z Florencji rozczarowani.
A jeśli chodzi o letnie ubiory zapewniające komfort w wysokich temperaturach przy jednoczesnym zachowaniu znamion elegancji, to wkrótce opublikuję wpis o innowacyjnej tkaninie idealnej na takie ubiory. Jestem nią zachwycony.
Drogi Panie Janie oraz Szanowny Czytelniku Andrzeju,
bardzo obu Panom dziękuję za Wasz „okrzyk rozpaczy” przeciwko temu, co się dokoła nas dzieje. Przerażająca jest już sama fundamentalna idea tego zjawiska, tzn. umówmy się, że każdy może zrobić absolutnie wszystko, co tylko mu się w danej chwili zachce a reszta społeczeństwa obiecuje, że w pełni to zaakceptuje, bez względu na to, do czego się owo zachowanie sprowadzi. Nie sposób wręcz uniknąć skojarzenia ze zwierzęciem, które przecież załatwia swoje potrzeby fizjologiczne kiedy tylko mu się zachce i gdzie tylko mu się zachce. Jaki efekt tej przerażającej idei obserwujemy wokół siebie? Zauważamy, mianowicie, pozbawioną jakichkolwiek hamulców rezygnację po kolei z absolutnie wszystkiego, co cywilizacja stworzyła celem wspinania się na coraz to kolejne wyżyny kultury i człowieczeństwa, odróżniające nas od pozostałych gatunków zwierząt. Zaczynamy więc od porzucenia elementów najbardziej wyrafinowanych (czyli krawatów, kapeluszy, pięknego obuwia itd.) a kończymy bezceremonialnie na ordynarnym porzuceniu wszystkich w ogóle elementów stroju wierzchniego, poza tymi osłaniającymi okolice intymne. W ten oto sposób przechodzę zatem płynnie do drugiego spośród poruszonych przez pana Andrzeja tematów.
Strój letni.
Zakładam bezdyskusyjnie, że jesteśmy ludźmi szanującymi siebie oraz innych w swoim otoczeniu, zatem ewentualność stroju obowiązującego obecnie w lecie u tzw. „konsumenta masowego” wykluczam całkowicie. Jak zatem ubierać się w lecie? Tak się, Drodzy Panowie, składa, że jestem człowiekiem, który od urodzenia nienawidzi okresu letniego. Bardzo by mi było na rękę, gdyby taka pora roku w ogóle nie istniała. Doświadczam jednak obecnie drugiego z kolei lata, podczas którego już nie cierpię oraz nie wyczekuję, kiedy się ono wreszcie skończy. Jakiż to magiczny sposób opracowałem? Otóż od pasa w górę przyodziewam strój, który spełniać musi jednocześnie dwa warunki:
• Koszula ma mieć rękaw długi.
• Koszula ma nie przylegać do ciała, aczkolwiek warunek ten musi być nota bene spełniony przecież absolutnie zawsze a nie tylko latem.
W wyniku powyższego, następuje zaistnienie dwóch, zbawiennych latem efektów:
• Miejsce bezpośredniej aplikacji energii cieplnej promieni słonecznych (czyli powierzchnia koszuli) jest od naszej skóry odizolowane warstwą bardzo dobrego izolatora cieplnego, jakim jest powietrze.
• Długie rękawy, z zapiętymi na swych końcach mankietami, tworzą efekt miechów kowalskich, generując przy każdym naszym ruchu nagłe oraz odczuwalne niezwykle przyjemnie podmuchy powietrza wędrującego między koszulą a ciałem. Ni mniej ni więcej, jak niezwykle prosty system chłodzenia strumieniem przepływającego powietrza!
Drugi rok z rzędu wracam latem do domu z całkowicie suchą koszulą. Nowocześni, który widuję na ulicach odziani są w przylegające do ciała podkoszulki na ramiączkach oraz króciuteńkie spodenki. Większość powierzchni ciała pozostaje zatem naga. Mężczyźni Ci wyglądają oczywiście jak duże chłopczyki, lecz nie na ten aspekt pragnę zwrócić w tym momencie uwagę. Nie sposób, bowiem, nie zauważyć, iż wyglądają oni również w pewnym sensie jak ryby. Po prostu zapoceni są tak intensywnie, że aż kapie z nich ciurkiem! Teraz już rozumiem doskonale, dlaczego Arabowie nie tylko zasłaniają całe ciała, co ponadto czynią to za pomocą strojów bardzo obszernych, nieprzylegających do ciała w najmniejszym nawet stopniu.
Zakończę swoją wypowiedź wracając jeszcze na moment do tematu pierwszego. Otóż wkładam największe wysiłki, na jakie mnie stać, w zabezpieczenie się przed przymusowym choćby udziałem w otaczającym nas, bezprecedensowym upadku obyczajów, tzn. kupuję jak najwięcej krawatów, noszę je przez 300 dni w roku, pastuję i poleruję starannie buty, marynarkę jednorzędową noszę zawsze zapiętą a w najbliższym czasie czas już najwyższy zaopatrzyć się w… kapelusz! Ten to mnie dopiero zabezpieczy przed tą straszną nowoczesnością, przed którą tak dzielnie się tu wszyscy bronimy, wyrażająctą obroną hołd dla tego wszystkiego, co wypracowaliśmy dotychczas przez tysiąclecia a także szacunek do siebie oraz do innych w swoim otoczeniu, co w bardzo spójny sposób zamyka niniejszym mój komentarz.
Z niezłomnie kultywowanymi wyrazami szacunku
Filip Jakub Ulatowski
Dzień dobry.
Czy naprawdę nie rażą Pana gołe stopy i kostki męskie, wystające z garniturów? Choćbym nie wiem ile się naczytał, że to trendy, wygoda i oddech dla stopy (co jest w mojej opinii bzdurą, stopa pozbawiona skarpetki, zamknięta w zwartym bucie to wyjątkowo niehigieniczne rozwiązanie), to widok eleganckiego faceta z gołymi kosteczkami wystającymi z przykrótkich spodni degraduje mi go z automatu o dwie klasy i sprawia, że odbieram go jako niezbyt poważnego narcyza. Nic nie poradzę, tak jest, dziwi mnie tylko, że Pana ten trend nie razi…?
Pozdrawiam serdecznie
Na takiej stopie w 95% przypadków jest skarpetka, tylko że stopka. Mnie to nie bulwersuje, ale śmieszy jak widzę delikwenta z kostką na wierzchu w listopadzie czy grudniu.
Mam mieszane uczucia…
Cała masa gentlemanów w tragicznie wyglądającyh i źle IMHO dobranych loafersach razi mnie przynajmniej tak samo jak Ciebie, Janie, sneakersy. Uważam, że można dobrać atrakcyjne i stylowe obuwie quasi-sportowe, a również (co baaaardzo popularne) kiepsko wyglądające loafersy. Co więcej, tych drugich było, w moim odczuciu, znacznie więcej na zdjęciach.
Dwa, o ile kostka nogi obutej w sneakersa wyglądać może jako tako, to tyle klient z szerokim podbiciem stopy, z nadwagą (gruba kostka), stopa uciekająca na zewnątrz i bez skarpet (lub z bardzo widoczną skarpetą) prezentuje się nieestetycznie, żeby nie powiedzieć niesmacznie.
Jedno ze zdjęć – osobnik w niebieskich, szerokich i workowatych spodniach – spodobało mi się bardzo. Nie wiem czy to będzie „trendy” czy nie, ale taki look mnie przekonuje.
No i chwała szerokim spodniom – może minie ten, moim zdaniem, okropny styl krótkich sporo nad kostkę i wąskich spodni, wyglądających (znów moim skromnym zdaniem…) jak ubranie po młodszym bracie. I obojętne czy to jest kolor pastelowy, czy inny.
Mam nawet wrażenie, że w niejednym przypadku sneakers uratowałby stylizację, zastępując loafersa z paskudnymi klamrami i chwostami.. 🙂
Gwoli wyjaśnienia – rzadko noszę sneakersy, nikgdy nie nosze loafersów i mokasynów. Preferuję klasykę – wiedenki, oksfordy, czasem monki.
Pozdrawiam, z przeprosinami że zabrałem tyle miejsca wypisując swoje spostrzeżenia.
W dużym stopniu się zgadzam z Maciejem: spodnie dłuższe, luźniejsze i szersze wyglądają lepiej niż dotychczasowy trend – obcisłe i zbyt krótkie. No i zdecydowanie jest to powrót do retro – klasyki. Podobają mi się stylizacje z luźnymi spodniami – tu na zdjęciach Giorgio Giangiulio, jakiś chyba Japończyk, który bardzo eklektycznie łączy sportowe buty z luźnymi ubraniami klasycznymi i mężczyzna w biało-zielonym kapeluszu. Na Instagramie ciekawy profil ma PaulStafford1. Świetne stylizacje, jeśli ktoś nie widział.
Sneakersy – jeśli są niskie, przypominają starodawne tenisówki lub espadryle – O! to dla mnie jest najlepszy pomysł na letnie stylizacje do garniturów i marynarek – to myślę, że mogą wyglądać dobrze.
Pozdrawiam.
Panie Janie,
może wreszcie czas na wyjęcie kija z d,,,,
to nie bylo ladne sformuowanie – przepraszam
Nie, no, Panie Marku!!! Toż to eufemizm!!! Toż to niedopuszczalne!!! Janie! Nie reagujesz?!
A na co tu reagować? Już dość dawno temu opublikowałem wpis: Zasady męskiej elegancji w oczach przeciętnego odbiorcy, w którym osoby nastawione sceptycznie do kwestii dbania przez mężczyzn o swój ubiór i ogólnie – wygląd, podzieliłem na trzy grupy: pobłażliwych, zdziwionych i wściekłych. Marek jest typowym przedstawicielem tej trzeciej grupy. Czy jest sens nawracanie takich ludzi na miłość do klasycznej elegancji? Przecież coś takiego jak kultura ubioru jest dla nich pojęciem całkowicie abstrakcyjnym i nie są w stanie pojąć, że jest to element ogólnej kultury stworzonej przez człowieka. Być może z innymi elementami tej kultury też są na bakier.