Sentymentalna podróż w czasie

sentymentalna podróż

Kilkanaście lat temu bywałem na Festiwalach Legend Rocka odbywających się każdego lata w Dolinie Charlotty. Dolina Charlotty to spora posiadłość w okolicach Słupska, z dużym hotelem oraz pięknym naturalnym amfiteatrem położonym nieopodal. W tym właśnie amfiteatrze odbywały się koncerty bardzo znanych zespołów rockowych, które swoje największe triumfy święciły w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych ubiegłego wieku. Na przełomie wieków nastąpił wzrost zainteresowania muzyką z tamtego okresu i na tej fali wiele słynnych zespołów się reaktywowało i ruszyło w trasy koncertowe, a niektóre z nich zahaczały o Dolinę Charlotty. Była to niepowtarzalna okazja usłyszenia na żywo muzyki, która była muzyką mojej młodości. Mało tego: była to także okazja do nawiązania bezpośredniego kontaktu z muzykami – członkami zespołów. Było to możliwe dlatego, że wraz z żoną rezerwowaliśmy pobyt w hotelu, który był epicentrum wydarzenia i w którym mieszkali też muzycy i członkowie ekip technicznych zespołów.

Młodszym czytelnikom bloga muszę wyjaśnić, że w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku (to okres moich studiów a później pracy na Politechnice Warszawskiej) płyty zachodnich wykonawców były w Polsce niemal zupełnie niedostępne. Istniał wprawdzie tzw. prywatny import i płyty (winylowe – bo innych wtedy nie było) można było kupić na tzw. giełdach płyt – w Warszawie i innych dużych miastach. Ale ich ceny były astronomiczne – ze względu na bardzo wysoki, czarnorynkowy kurs walut zachodnich. Dość powiedzieć, że za jedną płytę trzeba było zapłacić mniej więcej jedną trzecią pensji. Pamiętam, że jako student dorabiałem wtedy w  spółdzielni studenckiej, a główną pracą jaką się tam wykonywało było mycie okien. Można było na tym całkiem przyzwoicie zarobić (szczególnie na myciu okien w halach fabrycznych) i jedną płytę byłem w stanie kupić za wynagrodzenie uzyskane za 4 – 5 dni mycia okien. Moi najbardziej ukochani ówcześni wykonawcy to Caravan, Colosseum, Rick Vakeman, King Crimson, Santana, Emerson, Lake & Palmer, Flock. Czy komuś coś mówią te nazwy?

sentymentalna podróż

I oto po latach dane mi było nie tylko wziąć udział w koncercie Colosseum ale także porozmawiać z jego członkami. Na zdjęciu: rozmawiam z Jonem Hisemanem – twórcą, liderem i perkusistą zespołu.

sentymentalna podróż

W rozmowie z gitarzystą Davidem Clempsonem i gitarzystą basowym Markiem Clarkiem. W tle – amfiteatr w Dolinie Charlotty a David trzyma w ręku broszurę o zespole, którą napisałem i własnym sumptem wydałem (widoczny jej mały rożek).

Dolinę Charlotty wspominam dlatego, że jadąc do niej ze Słupska, mijało się po drodze fabrykę butów Nord. Nie można było przeoczyć wielkiej tablicy z zaproszeniem do odwiedzenia sklepu przyfabrycznego. Muszę tu dodać, że buty marki Nord znałem już wcześniej i bardzo ceniłem. Nie mogłem więc nie skorzystać z takiej okazji, którą zresztą powtarzaliśmy z żoną w kolejnych latach podczas wizyt w Dolinie Charlotty. Pierwsze z butów, które wówczas kupiłem, mam i używam do dzisiaj i są to buty, które widnieją po lewej stronie zdjęcia głównego. Są to buty klasy popularnej – klejone, na gumowej podeszwie – ale po kilkunastu latach użytkowania trzymają się nieźle. Dziś używam ich rzadko, ale ponieważ są to jedyne moje buty na gumowej podeszwie (nie licząc zimowych) to sięgam po nie w czasie deszczowej pogody. Jednak w przeszłości był taki okres, gdy eksploatowałem je dość intensywnie. Kilkukrotnie zaliczyły wizytę u szewca, ale zawsze chodziło o wymianę fleków; podeszwa jest oryginalna, nieprzetarta i nigdy nie było problemów z jej odklejaniem się.

Jak widać na zdjęciu model butów to pojedyncze monki z dyskretnymi zdobieniami w postaci brogowania. Dziś to nic nadzwyczajnego ale kilkanaście lat temu monki w zasadzie nie występowały na polskim rynku, były więc niemałą sensacją. Gdy pierwszy raz pojawiłem się w nich w pracy, koledzy nie mogli się nadziwić. Polubiłem moje monki do tego stopnia, że w roku 2017 uczestniczyły wraz ze mną w zimowej edycji Pitti Uomo. Już wtedy były trochę wysłużone ale dały radę.

sentymentalna podróż

Pitti Uomo: styczeń 2017 r.

sentymentalna podróż

Moje monki już wtedy liczyły sobie około 10 lat.

sentymentalna podróż

Podczas mojej wycieczki do Pragi niecałe dwa lata temu, przeszedłem pieszo około 40 km w ciągu trzech dni. Moje monki nie sprawiły najmniejszych kłopotów.

Spośród butów kupionych przed laty w sklepie przyfabrycznym Nord, jeszcze jedna para jest ciągle przeze mnie używana: zamszowe loafersy. To już jednak buty z zupełnie innej półki jakościowej; na skórzanej podeszwie, szyte metodą Goodyear. Kupione były zresztą wiele lat po prezentowanych powyżej monkach, ale kiedy dokładnie – nie jestem w stanie sobie przypomnieć. Są warte wspomnienia bowiem wiąże się z nimi ciekawa historia.

sentymentalne podróż

Moje lofersy marki Nord kupione przed laty w sklepie przyfabrycznym. Na tego typu buty mówi się często: slippers, czyli… kapcie. Ich forma nie do końca mi odpowiadała więc postanowiłem – analogicznie do poprawek krawieckich – poddać je poprawkom szewskim.

sentymentalne podróż

Jednym z elementów, które budziły mój sprzeciw były fleki z czarnej gumy, które – owszem – chroniły obcasy przez szybkim ścieraniem się, ale jednocześnie bardzo je szpeciły.

sentymentalne podróż

W wyniku poprawek szewskich moje byty przyjęły postać klasycznych tassel loafers czyli loafersów z chwostami. Więcej na ten temat można przeczytać we wpisie: Przeróbki szewskie?.

sentymentalne podróż

Wygląd zmienił także obcas. Ma to tę wadę, że stosunkowo często muszę buty oddawać do szewca celem wymiany fleków. I za każdym razem muszę tłumaczyć zdumionemu rzemieślnikowi dlaczego nie chcę praktycznych fleków gumowych tylko upieram się przy łatwo ścieralnej skórze.

Marka Nord a właściwie MEKA (obecnie buty z luksusowej linii butów szytych metodą GYW oznaczane są wyłącznie marką MEKA) jest obecnie moją ulubioną marką obuwniczą. Muszę dodać, że u nas jest mało znana, bowiem prawie całą swoją produkcję kieruje na eksport. Mało kto też wie, że jest jedną z nielicznych marek, które nie przeszły na uproszczony (czyli tańszy) system Goodyear i nadal stosuje ten tradycyjny, z grubą podpodeszwą ze specjalnej skóry (bardzo drogiej), z wycięciem na szycie poziome, które jest istotą metody Goodyear. Większość firm – w tym bardzo prestiżowe jak np. Crockett & Jones – stosuje podpodeszwę ze zwykłej, cienkiej i taniej skóry, do której jest doklejony plastikowy lub tekstylny element umożliwiający wspomniane szycie poziome. Więcej na ten temat przeczytacie we wpisie: Czy buty Goodyear Welted są najlepsze?.

Przez lata moja kolekcja butów MEKA dość pokaźnie urosła i obecnie są w niej buty o różnym charakterze: od smokingowych lotników z czarnej, lakierowanej skóry, do butów z plecionki w kolorach granatowo-niebiesko-białym i trzykolorowych caponek. Ostatnie z wymienionych pojawiły się na blogu tydzień temu, we wpisie: Letnie marynarki – perła w koronie. Prawdę mówiąc niewiele jest wpisów, w których mam na nogach buty innej marki niż MEKA.

sentymentalne podróż

Buty z kolorowej plecionki. Czytelnicy reagują na nie różnie: od zachwytu do całkowitej negacji.

sentymentalne podróż

Jedno ze zdjęć z ubiegłotygodniowego wpisu.

sentymentalne podróż

Na nogach trzykolorowe caponki MEKA.

sentymentalna podróż

Inne moje buty marki MEKA: bardziej konwencjonalne, chociaż lotniki zdobione brogowaniem nie należą do butów, które by w dużej liczbie zalegały półki naszych sklepów.

sentymentalna podróż

Z dwurzędowym garniturem 6×1 z Poszetki, buty MEKA tworzą idealną parę.

Gdy przyszedł mi do głowy pomysł na wspominkowy wpis ze starymi butami Nord w roli głównej pomyślałem sobie, że przydałaby się jakaś klamra spinająca te wspomnienia ze współczesnością. Ale być może był to tylko pretekst do tego, żeby po prostu kupić sobie nowe buty MEKA 😉 Bo już od jakiegoś czasu bardzo podobały mi się pojedyncze monki ze sklepu internetowego tej marki. No a czy można sobie wyobrazić lepszą klamrę spinającą niż nowe buty tego samego typu, tej samej marki, które dzieli po pierwsze kilkanaście lat, a po drugie różnica w klasie jakościowej. Zatem moje opory typu: „po co mi piąta para monków?” zostały przełamane i zdecydowałem się na zakup. Poniżej prezentuję zdjęcie sklepowe butów żeby pokazać, że od razu po zakupie poddałem je drobnym zabiegom – moim zdaniem – upiększającym. To znaczy wypolerowałem ich noski. Oceńcie sami czy zabieg rzeczywiście zasługuje na miano upiększającego.

sentymentalna podróż

Tak prezentują się pojedyncze monki w sklepie online MEKA.

sentymentalna podróż

A tak po wypolerowaniu nosków „na lustro”. Więcej o sposobie polerowania nosków przeczytacie we wpisie: Lśniące noski butów.

Skoro wspomnienia zostały zamknięte klamrą, pozostaje już tylko pokazać kilka zdjęć stylizacji z udziałem moich nowych monków. Tym razem postanowiłem iść w brązy i wybrałem garnitur VITO z mojej kolekcji dla eGARNITUR. Jednak garnitur nieco się różni od tego dostępnego w sklepie, ma mianowicie inne spodnie. Spodnie z podwyższonym stanem, zakładkami i nieco poszerzone w biodrach i udach, które mam na sobie, zostały zaprojektowane do mojej kolekcji, ale obecnie nie stanowią elementu żadnego z garniturów ze względu na ich niesprzedawalność. Nie tracę nadziei, że gusta masowych klientów z czasem się zmienią i ten model spodni (moim zdaniem bardzo udany, ale zdaniem wielu osób: „zbytnio bufiasty”) będzie stałym elementem garniturów.

Kolejnym ciekawym składnikiem stylizacji jest koszula Tiestore z kołnierzykiem klubowym. Kołnierzyk klubowy to niejedyny jej niecodzienny element, ale na razie nie będę zdradzał szczegółów bowiem napiszę o tym więcej wkrótce. Mogę tylko dodać, że będzie ciekawie. Pozostałe elementy stylizacji to: krawat Fusaro, poszetka Poszetka, szelki Profuomo, zegarek Citizen, skarpetki Steven.pl.

sentymentalna podróż sentymentalna podróż sentymentalna podróż sentymentalna podróż sentymentalna podróż sentymentalna podróż sentymentalna podróż sentymentalna podróż sentymentalna podróż

7 komentarzy

  1. Michał 06/06/2024
    • Jan Adamski 06/06/2024
  2. Darek 07/06/2024
    • Jan Adamski 07/06/2024
  3. Bartosz 15/06/2024
  4. Paweł Rekin 17/06/2024
    • Jan Adamski 17/06/2024

Dodaj komentarz