Sześć żon Henryka VIII
W 1973 roku ukazała się płyta firmowana nazwiskiem Ricka Wakemana (wówczas klawiszowca jednej z najpopularniejszych grup rocka progresywnego – YES), o intrygującym tytule „Sześć żon Henryka VIII”. Rick postanowił nie promować płyty tradycyjną trasą koncertową, ograniczając się do jednego koncertu, ale za to zorganizowanego w Hampton Court Palace, czyli w miejscu, gdzie żył, ze swoimi żonami, Henryk VIII. Menedżerowie wytwórni A&M, która wydała płytę, zwrócili się do dyrekcji muzeum Hampton Court o zgodę na zorganizowanie koncertu. Muzeum zgody udzieliło, ale… z pewnym opóźnieniem. Dokładnie po 36 latach! Cóż to jednak za przeszkoda dla prawdziwego artysty. W 2009 roku odbył się wspaniały koncert z udziałem Ricka Wakemana i jego zespołu English Rock Ensemble, orkiestry symfonicznej Orchestra Europa pod batutą Guya Protheroa, chóru English Chamber Choir oraz narratora Briana Blesseda. Koncert został zarejestrowany i wydany na płytach CD, DVD i Blu-Ray. Często wracam do tej płyty w wersji Blu-Ray, bo jest to jedna z najwspanialszych płyt koncertowych, jakie posiadam.
Wróćmy jednak do początku lat 70-tych ubiegłego wieku. W Wielkiej Brytanii triumfy święciły wówczas zespoły rocka progresywnego takie jak King Crimson, Emerson Lake & Palmer, Jethro Tull, czy Yes. Ten ostatni był u szczytu po wydaniu rewelacyjnych albumów Fragile i Close To The Edge. Wszyscy muzycy zespołu YES zasługują na uznanie, ale nie byłoby aż tak wielkiego sukcesu, gdyby nie genialna gra Ricka Wakemana, obsługującego najróżniejsze instrumenty klawiszowe. Trzeba mieć na uwadze, że w owym czasie zaczęły się pojawiać liczne instrumenty elektroniczne, tzw. syntezatory (znane dużo wcześniej organy Hammonda nie były instrumentem elektronicznym; dźwięk był wytwarzany na zasadzie mechaniczno-elektrycznej), co dawało nowe możliwości brzmieniowe. Rick Wakeman zdobył uznanie szefostwa wytwórni A&M i dostał propozycję zrealizowania płyty solowej. Przygotował na nią 6 instrumentalnych kompozycji, które miały być muzycznymi portretami sześciu żon króla Anglii Henryka VIII (informacja dla tych, którzy nie wiedzą: król Henryk miał te żony po kolei, a nie wszystkie naraz). Jako zespół towarzyszący, przy nagrywaniu płyty, służyli Rickowi koledzy z YES.
Rick wspomina, że gdy taśma matka była gotowa, odbyło się oficjalna prezentacja dla kierownictwa A&M, na którą przyleciał z amerykańskiej centrali, sam wielki Boss – wiceprezydent koncernu. Po wybrzmieniu ostatnich dźwięków płyty głos zabrał lekko skonsternowany Boss, który powiedział, że podkład instrumentalny jest niezły, ale wolałby wersję ostateczną z nagranym wokalem. Na co Rick odparł, że to jest właśnie wersja ostateczna, bowiem jest to instrumentalny album koncepcyjny. Zdenerwowany Boss wytknął znaczne wydatki na produkcję płyty i stwierdził, że musi się sprzedać co najmniej 12,5 tysiąca egzemplarzy, żeby wydatki się zwróciły. Dodał, że nie widzi możliwości sprzedaży takiej liczby kopii instrumentalnej płyty. Po czym bez pożegnania opuścił spotkanie. Jak wiemy płyta się jednak ukazała, a Rick wspomina, że swój kolejny kontakt z Bossem miał rok później na festiwalu Midem, gdzie odbierał platynową płytę za dwa miliony sprzedanych egzemplarzy. Boss wygłosił wówczas piękne przemówienie, w którym stwierdził, że od pierwszej chwili gdy usłyszał nagraną muzykę wiedział, że odniesie ona wielki sukces. Tacy są przeważnie wielcy Bossowie!
Inna anegdota związana z płytą Six Wives of Henry VIII, dotyczy okładki. Postanowiono, że okładkę będzie zdobiło zdjęcie Ricka na tle figur Henryka VIII i jego żon. Chodziło o figury woskowe z muzeum Madame Tussauds. Żeby zdjęcie mogło być wykonane figury musiały zostać przestawione. Muzeum zgodziło się na wykonanie takiej operacji w nocy, gdy jest zamknięte dla zwiedzających. Wszystko poszło gładko; zdjęcie zrobiono, okładkę wydrukowano i tylko nikt nie zwrócił uwagi, że na dalszym planie, na zdjęciu, można dostrzec figurę prezydenta USA Richarda Nixona. Oczywiście nikt z fanów nie uwierzył, że była to niezamierzona wpadka; doszukiwano się różnych aluzji i zaszyfrowanego przesłania.
Płyta Sześć żon Henryka VIII była jednym z najważniejszych wydarzeń muzycznych w rocku progresywnym lat 70-tych. Była też klasycznym przykładem tego nurtu: w całości instrumentalna, zawierająca długie, rozbudowane i wielowątkowe kompozycje, niekiedy nieco odchodzące od estetyki rocka w kierunku muzyki klasycznej (Jane Seymour) lub jazzu (Anne of Cleves), zagrane z niezwykłą wirtuozerią i z wykorzystaniem instrumentów nietypowych dla rocka (klawesyn, organy kościelne). Płyta odniosła niebywały sukces komercyjny, chociaż była przeciwieństwem tego, co zwykle uważa się za komercyjne; nie zawierała hitów, nie nadawała się do wybrania fragmentów i wydania jako singli, nie nadawała się do puszczania w radiu. To dlatego właśnie wielki Boss martwił się, że nie uda się sprzedać 12,5 tys. sztuk. Udało się. Do dziś sprzedano ponad 16 milionów egzemplarzy.
Koncerty w Hampton Court (odbyły się dwa: 1 i 2 maja 2009 roku) miały niezwykłą oprawę. Wrażenie robiły już same mury zamku, wydobyte z mroku przy pomocy efektownego oświetlenia. Do tego imponujących rozmiarów scena, na której zmieścił się zespół, 60-osobowa orkiestra, 30-osobowy chór, a także specjalny podest, na którym zainstalowano… organy. Może nie tak wielkie, jak bywają w kościołach, ale całkiem spore. Co ciekawe, organy te wyłoniły się dopiero tuż przed tym, gdy Rick miał na nich zagrać. Na zdjęciu poniżej widać podest ze świecącymi poręczami schodków, ale nie widać organów. Gdy Rick, przybrany w królewski płaszcz, zbliżał się do podestu, organy powoli wyjeżdżały spod niego. Imponujący efekt! Zestaw wykonywanych na koncercie utworów zawierał, obok klasycznych portretów żon króla Henryka, także inne kompozycje nawiązujące do historii Anglii, dynastii Tudorów i samego Henryka. Pomiędzy poszczególnymi utworami występował znany angielski aktor Brian Blessed, wygłaszający monologi na temat poszczególnych żon króla. Jak wspomniałem ten wspaniały koncert jest dostępny na płytach; można kupić i obejrzeć w domowym zaciszu. Do czego wszystkich gorąco zachęcam.