W swojej kolekcji płyt mam zespoły z dość egzotycznych miejsc. Izrael nie jest może miejscem egzotycznym (kulturowo to właściwie Europa), ale czy komuś to państwo kojarzy się z zespołami rockowymi? A tym bardziej takimi, które tworzyły i nagrywały w latach 70-tych ubiegłego wieku? Zespół Sheshet to jeden z zadziwiających fenomenów: skupiał niezwykle utalentowanych i twórczych muzyków, miał ambicje łączenia rocka z żydowskim folklorem (a także arabskim, co zakrawa na sensację), oraz z jazzem i muzyką klasyczną, tworzył wysublimowaną i niekiedy trudną w odbiorze muzykę (ale też czasami melodyjną i łatwo wpadającą w ucho) i zrobił wielką komercyjną klapę. Wydał wprawdzie jedną płytę, ale w małym Izraelu sprzedano niewiele kopii, a w innych krajach po prostu nie była dostępna. Dopiero po latach, poszukiwacze muzycznych diamentów, odkryli ten zespół i wprowadzili go do panteonu rocka progresywnego. Zasłużenie!
Co tu dużo mówić – okładka jedynej płyty Sheshet (rok wydania: 1977) nie rzuca na kolana. Ale jeśli już ktoś ją położy na talerzu gramofonu i opuści ramię z igłą, to nie może pozostać obojętny. Jest to bowiem arcydzieło rocka progresywnego. Na początku płyty od razu mamy jeden z najlepszych kawałków: Clappers. Zaczyna się od mocnych fortepianowych akordów, do których dołącza się sekcja rytmiczna z bardzo miękkim i głębokim basem. Pojawia się główny motyw utworu grany na flecie przez lidera zespołu i kompozytora utworu – Shema-Tova Leviego. Kolejna faza to wokal, w którym pobrzmiewają nuty żydowskiego folkloru. W tle słychać przepiękne fletowe pasaże. Gdy kończy się pierwsza część piosenki, zaczyna się najlepszy fragment całej płyty: dialog fletu i fortepianu (na zmianę akustycznego i elektrycznego) – piękny, zagrany z jazzowym wyczuciem i subtelnością najdelikatniejszej ballady.
Drugi na płycie: Colours jest utworem instrumentalnym. Zaczyna go nastrojowy fortepian, do którego dołączają talerze perkusji a następnie powolny i leniwy flet i takaż wokaliza. Sekcja rytmiczna jest bardzo dyskretna. Do czasu. Bowiem utwór zaczyna być bardziej dynamiczny, a flet i fortepian stają się bardziej zadziorne.
Kolejny utwór na płycie; Left Foot Samba, jest dynamicznym tańcem nawiązującym do rytmów południowoamerykańskich. Aczkolwiek śpiew w języku hebrajskim znów przywołuje skojarzenia z żydowskim folklorem. Solówka na flecie jest tym razem przeplatana dźwiękami gitary.
Trochę typowego dla prog rocka skomplikowania mamy w kolejnym utworze zatytułowanym: 7/8. Utwór ma po prostu metrum 7/8 – zatańczyć byłoby go trudno, ale można się zasłuchać. Popis wszystkich instrumentalistów i wokaliza na głosy męskie i żeński. W dalszej części mistrzowska solówka na fortepianie w stylu boogie, na zmianę z solówką fletową. Porywające.
If Only You Had Come to smętna ballada: wokal Leviego z towarzyszeniem fortepianu. Utwór krótki i niespecjalnie udany.
W podobnym balladowym klimacie utrzymany jest też Autumn Nights, jest jednak bardziej od poprzednika zróżnicowany instrumentalnie i z żeńskim wokalem (bardzo dobrym) Yehudith Ravitz. Wreszcie mamy też porządną solówkę gitarową; w końcu to rock. Jest też flet, jak zwykle piękny.
Debka to tradycyjny taniec arabski. Bardzo ciekawie skonstruowany; poszczególne instrumenty włączają się stopniowo. Gdy włącza się sfuzzowana gitara mamy prawie heavy metal. Solówka na gitarze w stylu santanowskim, następnie fortepian w wirtuozerskiej krótkiej solówce, znów nawiąującej do boogie. Dialog gitary i fortepianu – rewelacja. Solówka na perkusji nadaje jeszcze bardzie dynamicznego charakteru. Wraca główny motyw w postaci scatu (śpiewu bez słów) wszystkich członków zespołu. Obok Clappers to najlepszy utwór na płycie.
Kolejny instrumentalny utwór; Dinosaurus Jr. zaczyna się ziewnięciem. Następnie mamy kolaż instrumentalny w stylu psychodelicznym, z którego wyłania się fortepian na tle ostrej perkusji. Pojawia się flet z głównym motywem i będzie już nadawał ton do końca utworu. Solówka na flecie grającym tylko z towarzyszeniem perkusji to fantastyczny fragment. Po chwili dołącza się gitara basowa, która w tym utworze mocno zaznacza swoją obecność. Mamy też krótkie solówki na gitarze i fortepianie elektrycznym. Utwór bardzo dynamiczny z jazzowymi inklinacjami.
Instrumentalny F Minor to nawiązanie do muzyki klasycznej. Piękny fortepian, który pełni tu główną rolę. Tym razem jednak zapomniał o boogie i gra klasycznie, spokojnie, z powagą. Włącza się flet, także spokojny i nostalgiczny. Następnie gitara basowa wprowadza niepokój, po niej fortepian też wpada w nerwowy nastrój, a perkusja domaga się głosu dla siebie. Zaczyna się lekki chaos, który próbuje opanować flet, ale sam poddaje się nerwowej atmosferze. Następuje kulminacja, a po niej uspokojenie z melodyjnym, łagodnym wejściem fortepianu. Jak to w klasyce. Jeszcze kilka taktów wokalizy i koniec utworu i koniec płyty. Genialnej płyty.
Wydanie CD, które ja posiadam zawiera jeszcze drugą płytę, która jest zapisem ścieżki dźwiękowej do filmu Journey Of The Stretchers. Zespół brzmi tu zupełnie inaczej, gdyż ważną rolę odgrywają skrzypce elektryczne, których na płycie studyjnej wcala nie było. Mamy też saksofon. Wszystko to sprawia, że płyta ma charakter typowo jazz-rockowy.
Ja odkryłem Sheshet już w XXI wieku. Kiedyś dałbym każde pieniądze, żeby mieć tę płytę. Dziś wystarczy kliknąć. Proszę spróbować: wybrałem instrumentalny jazzujący utwór Dinosaurus Jr.
Jest na Spotify
https://open.spotify.com/artist/5bjBzC54QZgL6z05XhOXyw?si=miwKnbZgQYGoBVgVQIBMzQ
W nawiązaniu do innego artykułu: jako miłośnik (niektórej) muzyki klasycznej przyznaję, że jest coś, co mnie zatrzymuje przy tych kawałkach.
Dzień dobry, jak mi miło, że odkryłeś mój wpis sprzed niemal siedmiu lat (jeden z pierwszych na blogu). Ostatnio zaprzestałem pisania o rocku, gdyż pochłonęły mnie inne sprawy. Ale stare wpisy są i czasami sam je czytam z ciekawością 😉
Swoistym fenomenem jest też liczba czytelników takich wpisów. Bo wydawałoby się, że mogą one zainteresować kilkadziesiąt, góra kilkaset osób. Tymczasem ten wpis miał blisko 5 tys. czytelników, ale są i takie, które miały ich ponad 10 tysięcy.
Pozdrawiam