Więcej władzy państwa nad gospodarką
’Uzyskaliśmy realne narzędzie obrony polskich interesów gospodarczych’ powiedział minister Skarbu Państwa Andrzej Czerwiński, komentując fakt uchwalenia przez Sejm ustawy o kontroli niektórych inwestycji. Tłumaczenie jego wypowiedzi z nowomowy na język normalny znaczy: Rząd uzyskał możliwość decydowania których inwestorów dopuści na polski rynek, a którym postawi szlaban. Oczywiście dopuści dobrych, a odrzuci złych. Jakżeby inaczej.
Minister Czerwiński powiedział też: ’Minister Skarbu Państwa będzie mógł wstrzymać transakcję zakupu akcji lub udziałów konkretnej spółki, w sytuacjach, gdy zachodzi ryzyko dla utrzymania bezpieczeństwa Polski. Rząd jest pozytywnie nastawiony do zagranicznych inwestorów, którzy chcą prowadzić u nas dobre dla wszystkich stron interesy’. Najważniejsze, że to właśnie minister będzie decydował co stanowi, a co nie stanowi ryzyka dla utrzymania bezpieczeństwa Polski. Przy okazji upieczono jeszcze drugą pieczeń na tym samym ogniu, bowiem: ’Minister będzie korzystał z opinii fachowego gremium opiniodawczego, jakim będzie Komitet Konsultacyjny, złożony z przedstawicieli organów publicznych właściwych ze względu na bezpieczeństwo i porządek publiczny’. Czyli powstanie parę fantastycznych etatów do obsadzenia w Komitecie Konsultacyjnym, oraz jeszcze więcej etatów w biurze obsługującym Komitet Konsultacyjny.
Warto jeszcze zwrócić uwagę na pompatyczny język ustawy i szermowanie hasłami, które nie mają żadnej treści, ale brzmią tak pięknie, że gawiedź łyknie je jak pelikan rybę: otóż ustawa znajdzie zastosowanie tylko w przypadku ’poważnego zagrożenia dla fundamentalnych interesów społeczeństwa, jak również braku możliwości wprowadzenia środka mniej restrykcyjnego’. No przecież każdy normalny człowiek oczekuje właśnie zdecydowanego działania władz, gdy następuje poważne zagrożenie dla fundamentalnych interesów społeczeństwa.
Takie wpisy powinny mieć z milion wyświetleń
🙂
Chwytliwy tytuł wpisu, jakże nieadekwatny do treści. Skrótowo rzecz ujmując, rozchodzi się o dwie rzeczy. Po pierwsze, ustawa nie dotyczy przeciętnego Kowalskiego prowadzącego biznes (nawet niekoniecznie small), tylko branż kluczowych dla ekonomicznej suwerenności Państwa (głównie paliwa, więc przepisy dotkną interesów przedsiębiorców w rodzaju d. J&S). Będąc zasadniczo liberałem gospodarczym akurat takie interwencje regulacyjne popieram. Po drugie, co do języka ustawy, to nie wyrażenia pompatyczne, tylk klauzule generalne. Coś, co w obrocie gospodarczym odznaczającym się dynamiką i innowacyjnością prawną po stronie biznesu (niekoniecznie tą dobrą) jest konieczne żeby organ stosujący prawo (urząd, sąd) mógł je zinterpretować stosownie do okoliczności i zgodnie z aksologią prawodawcy. A dodatko brak możliwości zastosowania środka mnie restrykcyjne to powszechnie akceptowana w demokracji zasada proporcjonalności. Nie róbmy autorze z igły widły, to nie jest ustawa, która ma dowalić Bogu ducha winnym polskim przedsiębiorcom.
O tym kogo dotyczy ustawa nie decyduje ustawodawca, tylko urzędnicy, którzy ją później realizują. Ponieważ są wrogo nastawieni do wszystkich przedsiębiorców, wykorzystają a chęcią nowe narzędzie, które daje im szerokie pole interpretacji (i nadinterpretacji). Nasz system prawny, z ustawy na ustawę, dąży do coraz większego zniewolenia. Często zapominamy niestety, że Amerykanie zbudowali swoją potęgę na wolności, zaś systemy oparte na zniewoleniu zawsze prowadziły do nędzy lub wojny, a najczęściej do jednego i drugiego.
Nie spodziewałem się tak mało rzeczowej odpowiedzi, zamiast argumentów frazesy o urzędnikach, nadinterpretacji i zniewoleniu. Proszę przeczytać ustawę jeszcze raz. Wyraźnie mowa w niej, że dotyczy tylko „podmiotów podlegających ochronie” (art. 1 pkt 1 in fine). Za „podmiot podlegający ochronie” może być uznany w myśl ustawy tylko ten przedsiębiorca, który prowadzi działalność w zakresie określonym w art. 4 ust. 1, a tamże wymieniono zasadniczo branże energetyczną oraz telekomunikacyjną. Choćby urzędnik stanął na głowie, nie będzie w stanie zastosować tej ustawy do Kowalskiego prowadzącego dajmy na to serwis komputerowy, zakład meblarski, kwiaciarnię, warzywniak etc. Darujmy sobie zatem populistyczne stwierdzenia, że ta ustawa jest jakąś wybitnie dotkliwą społecznie formą wpływu władzy na gospodarkę. A Ameryka… Ach ta wolność. Wiele czasu Pan tam spędził? Państwo policyjne (policjant zastrzelonemu przypadkowo człowiekowi potrafi podrzucić nielegalną broń, żeby mieć usprawiedliwienie dla swojego działania, albo w najlepszym razie narkotyki), a regulacji działalności gospodarczej nie mogą się wstydzić (np. bardzo obszerne akty federalne po aferze Enronu oraz po upadku Lehman Brothers, podatkowa FATCA), tak samo jak ograniczaniu wolności obywateli (kogo tam NSA nie podsłuchiwało…). Owszem, pewne praktyki administracji w stosunku do obywateli czy przedsiębiorców są tam inne, ale wynika to z mentalności. W USA jeżeli obywatel o czymś zapewnia w urzędzie (np. podatkowym), to przyjmuje się, że mówi prawdę, gdyż zwykle mówi prawdę. W Polsce jeżeli przedsiębiorca kupuje „na firmę” terenówkę, to oczywiście zapewnia, że to do użytku na potrzeby biznesu, a jeździ głównie na prywatny lans w niedzielę pod Kościół. Wielu obywateli i przedsiębiorców w Polsce nie rozumie (zaszłości po latach niewoli – zabory, komuna), że państwo jest pewnym wspólnym dobrem, którego nie opłaca się oszukiwać. Nagminne jest kombinatorstwo i cwaniactwo, więc aparat państwa rewanżuje się nieufnością (niestety właśnie często uzasadnioną). Ameryki nie da się niestety zadekretować, tam trochę inne podejście wynika nie z postawy władzy, tylko z postawy społeczeństwa. Wypadałoby wiec u nas wymienić społeczeństwo :-).
Podsumowując, bo wpadła dygresja – ustawa, o której Pan napisał, nie ma absolutnie żadnego wpływu na zapewne 99% przedsiębiorców w Polsce. Ci, na których ma wpływ, akurat pod tym wpływem powinni być ze względu na ochronę suwerenności Polski. Jestem przekonany, że rząd USA też ma niebagatelny wpływ na branże paliwową oraz telekomunikacyjną (jakby nie miał, to NSA nie mogłaby podsłuchiwać).