Samorząd przeciw konkurencji! Dla dobra obywateli?
Ciekawa informacja obiegła kilka dni temu prasę i portale (można o tym przeczytać m.in. tutaj). Otóż Samorządowe Kolegium Odwoławcze w Warszawie, uwzględniając odwołanie złożone przez grupę przedsiębiorców zajmujących się transportem autobusowym na trasie Warszawa – Lublin, cofnęło firmie Polski Bus ’zgodę na wykonywanie kursów’. Cała ta sprawa przypomina trochę dowcipy o Radiu Erewań, bowiem liczne absurdy nawarstwiają się w niej, tworząc wielopiętrową konstrukcję. Zaczyna się od tego, że przedsiębiorca nie może ot tak sobie zacząć świadczyć usług transportu osób. Musi najpierw uzyskać zezwolenie stosownych władz. W przypadku transportu autobusowego, zezwolenie wydaje marszałek województwa. Staranie się o zezwolenie oznacza dla przedsiębiorcy duże koszty (gros kosztów to łapówki) i stratę czasu. Bywa bowiem, że na zezwolenie czeka się… półtora roku. Zaś w chwili składania wniosku trzeba udowodnić posiadanie odpowiednich środków transportu. Czyli ktoś kto chce świadczyć takie usługi musi kupić autobus, odstawić go do garażu i czekać półtora roku na zezwolenie. Absurd.
Skoro zezwolenie wydaje organ samorządowy, to musi istnieć instytucja odwoławcza. Taką instytucją jest SKO (Samorządowe Kolegium Odwoławcze). I tę instytucję wykorzystali inni przedsiębiorcy świadczący usługi transportu autobusowego na trasie Warszawa – Lublin. Argumentowali oni, że firma Polski Bus stanowi brutalną konkurencję bowiem świadczy usługi lepszej jakości za niższą cenę (sic!). Ponadto zamiast się zadowolić jednym, dwoma kursami na tej trasie w ciągu dnia, uruchomiła ich aż dziewięć! To jawne naruszenie norm współżycia społecznego spowodowało poważne kłopoty innych przewoźników. Mówiąc wprost, pasażerowie nie chcieli jeździć ich niewygodnymi mikrobusami, wybierając przestronne i klimatyzowane autobusy firmy Polski Bus. Głównym argumentem w odwołaniu złożonym do SKO był fakt, że po uruchomieniu połączeń Polskiego Busa, upadły cztery małe firmy przewozowe. Wskutek tego z rozkładu wypadło kilkanaście połączeń. I składający odwołanie skonkludowali następująco: ’W naszej ocenie sytuacja pasażerów uległa przez to pogorszeniu’. Pogląd ten podzieliło SKO, któremu jak wiadomo, dobro pasażerów leży szczególnie na sercu. I w trosce o dobro pasażerów – zakazało świadczenia usług przez Polski Bus.
Gdyby to był dowcip o Radiu Erewań, to byłby nawet całkiem zabawny. Ale to nie dowcip. To samo życie. Od 3 sierpnia 2015 roku firma Polski Bus zawiesiła połączenia. Kłopot mają pasażerowie, którzy już wykupili bilety i zaplanowali podróż. Ale przecież mogą kupić bilet na mikrobus u konkurencji, więc dadzą sobie radę. Polski Bus zapewne odwoła się do sądu administracyjnego i być może wygra sprawę. Za rok. No, chyba, że sędzią orzekającym okaże się teściowa jednego z przedsiębiorców od mikrobusów. Wtedy Polski Bus przegra i zostanie mu jeszcze apelacja do NSA. Jest duże prawdopodobieństwo, że w NSA jednak wygra. Za trzy lata.
Nie wiem czy wiesz (zapewne nie, bo zmotoryzowany jesteś), że z podkarpackiej metropolii Rz. do naszego ulubionego miasteczka S nie można już dojechać żadną sensowna komunikacja publiczną. Nie jeździ PKS, nie jeździ Veolia (chyba już nie istnieje nawet), kilka kursów ma Neobus, ale w S. trudno zgadnąć, gdzie się do niego wsiada. Monopolistą komunikacyjnym stał się na całym podkarpaciu Marcel – klaustrofobiczne busiki pomykające szosa jak kamikadze, Jedyny plus, ze nie biorą pod wierzch, a tylko na miejsca siedzące. W Rz. zamknięty do remontu tzw „dworzec podmiejski”, w S. na dworcu PKS hula wiatr roznosząc stare śmiecie. Ktoś miał gdzieś ciotkę za odpowiednim diabłem?
A ja właśnie wybierałem się do S Neobusem 🙂 Bo coraz trudniej mi przychodzi jeżdżenie samochodem. Oczywiście jeżdżę bo muszę, ale najchętniej bym nie jeździł. Na razie odłożyłem wyjazd, ale zapewne w niedalekiej przyszłości się wybiorę. Podróż Neobusem trochę wprawdzie trwa, ale jest tam ponoć Wi-Fi, więc można popracować.