Roman Kluska jest jednym z najbardziej szanowanych polskich biznesmenów. W latach 90-tych ubiegłego wieku zbudował potężną firmę Optimus, bazując wyłącznie na swojej wiedzy, przedsiębiorczości, pracowitości i zdolności przewidywania. Nie przewidział tylko jednego: że państwo polskie zastosuje przeciwko niemu szykany, których celem będzie całkowite zniszczenie jego dorobku, a także zniszczenie jego i jego rodziny. Szykany były dobrze zorganizowane i skoordynowane – prowadzone były równolegle przez kilka instytucji reprezentujących państwo: aparat skarbowy, policję, prokuraturę, sąd a nawet wojsko. Miały wprawdzie jeden słaby punkt, mianowicie żadnych podstaw, ale dobry funkcjonariusz państwowy nie takie trudności potrafi pokonać.
W lipcu 2002 roku jego dom zostaje otoczony przez policję wyposażoną w długą broń. Następuje przeszukanie, a właściwie demolowanie domu, a sam Kluska zostaje skuty kajdankami i odwieziony w konwoju do więzienia w Krakowie. Następnego dnia Wojskowa Komenda Uzupełnień w Nowym Sączu rekwiruje dwa jego samochody. Po 24 godzinach w areszcie, prokuratura zgadza się na zwolnienie za kaucją, którą ustala na… 8 mln złotych. Jednocześnie dokonuje zabezpieczeń na jego majątku, na poczet grożących kar, na kwotę 30 mln złotych. Ministerstwo sprawiedliwości odrzuca prośbę biznesmena o objęcie śledztwa specjalnym nadzorem, a skargę do premiera, jego kancelaria przekazuje do rozpatrzenia… prokuraturze prowadzącej śledztwo. Urzędnicy zamieszani w hucpę przeciwko Klusce, niezwykle sprytnie gmatwają różne wątki i tworzą skomplikowane odnogi. Na próżno. Prawnicy biznesmena obalają je jedna po drugiej. W listopadzie 2003 roku Naczelny Sąd Administracyjny uchyla wszystkie zaskarżone decyzje i zarządza od organów podatkowych zwrot kosztów.
Ostateczny finał sprawy miał miejsce w październiku 2005 roku, gdy Sąd Okręgowy III Wydział Karny w Krakowie wydał wyrok w sprawie roszczenia Romana Kluski o odszkodowanie i zadośćuczynienie. Biznesmen domagał się 1,4 mln złotych (głównie odsetek ustawowych od kwoty 8 mln zł kaucji, zablokowanej na ponad rok); sąd przyznał mu 5 tys. Nikt z urzędników zamieszanych w sprawę nie poniósł żadnej odpowiedzialności.
Sprawa Romana Kluski jest powszechnie znana. Jest wręcz symbolem wrogości państwa polskiego wobec obywateli i bezkarności urzędników, którzy mogą w dowolny sposób łamać prawo, bo wiedzą, że nie poniosą żadnej odpowiedzialności. Tak działa ten system. Jeśli intryguje cię, drogi czytelniku, dlaczego napisałem o sprawie właśnie teraz, to śpieszę wyjaśnić. Otóż przypomniała mi się ona, gdy przeczytałem informację o karze 800 tys. zł nałożonej przez KNF na firmę Norica Holding, za uchybienia w obowiązkach informacyjnych. Uzasadnienie jest wyjątkowo dęte i nawet laik zauważy, że nie trzyma się kupy. Firma Norica Holding należy pośrednio do rosyjskiego biznesmena Wiaczesława Kantora i skupowała z rynku akcje tarnowskich Azotów. Mówiło się o próbie przejęcia Azotów, na co nie było jednak żadnych szans. Przecież cały naród by się zjednoczył i stanął murem, żeby tylko nie oddać naszego narodowego skarbu we wredne łapska rosyjskiego oligarchy zaprzyjaźnionego z Putinem. Minister skarbu państwa zmienił pośpiesznie statut spółki, żeby zapobiec nawet wprowadzeniu przedstawiciela 20-procentowego akcjonariusza do rady nadzorczej Azotów, co przewiduje Kodeks spółek handlowych. No i oczywiście uruchomiona została machina nękająca. Jeśli Wiaczesław Kantor ma w Polsce jakieś samochody to, ani chybi, zostaną one zarekwirowane przez Wojskową Komendę Uzupełnień.
Urzednicy, politycy i prokuratorzy zamieszani w sprawe Pana Kluski nadal pracuja na stanowiskach. Karawana jedzie dalej…
Jest na utub piekny, madry wyklad Pana Romana, nalezy wpisac „Roman Kluska etyka czynnikiem sukcesu w biznesie”
A z drugiej strony są firmy, które łamią prawo w sposób oczywiście widoczny, a poszkodowany nie ma szans dojść swych praw przed sądem. Są pod specjalną ochrona prokuratury i sądu.
Janie, ja Cię proszę przystopuj. Ustaliliśmy wcześniej, iż masz już teczkę i to pewnie nie jedną, założoną przez te lub tamte służby ;-D
Teraz chcesz jeszcze narazić się ubecji, która ma się dobrze i nadal ciągnie za sznurki w naszym pięknym kraju ;-D
P.S.
Twoje wpisy, czytane przy porannej kawie są bezcenne.
Pozdrawiam gorąco
Ostatecznie, Janek nie zamieszcza tu informacji zdobytych w tajny sposób. Krążą one gdzieś po internecie i są do zdobycia dla chętnych i zainteresowanych.
Takie czy siakie teczki poprzednie służby miały na każdego prawie, w taki czy inny sposób prowadzone. Czy miały one kontynuację w obecnych służbach, czy tylko przejęły je szlachetne instytuty (dla których, każdy kto w tamtych czasach wyjeżdżał z paszportem za granice i składał wymagany podpis stawał się automatycznie TW. Czego mogli niektórzy doświadczyć osobiście po publikacji tzw listy pana W, na której widniały tylko nazwiska i imiona. Co prawda niejednemu psu Burek, ale dzięki publikacji pana redaktora W. każdy, którego nazwisko znalazło się na tej liście był w opinii publicznej owym Burkiem. Ponieważ moje też tam widniało – dziękuję niniejszym panu W.)? Myślę, że Jan zadał sobie wcześniej pytanie: „co mi mogą?”
Na liście, którą wspominasz było siedmiu Janów Adamskich. A Lolo żartuje :). Bardzo sympatycznie zresztą 🙂
Ja natomiast zbieram się ciągle do napisania wpisu o tym, jak zostałem przemielony przez obecną władzę: zarzuty prokuratorskie, zajęcie majątku, zagrożenie karą 10 lat więzienia, akt oskarżenia, proces. W sumie 6 lat. W mowie końcowej prokurator zażądał uniewinnienia, do czego sąd się przychylił i wydał takiż wyrok. Zgodnie z przepisami kpk powinienem był otrzymać zwrot kosztów adwokackich. A urosły przez ten czas do sporych rozmiarów – przy czym składały się z wynagrodzenia adwokata i podatku VAT. Sąd uznał, że zwrot kosztów adwokata mi się nie należy, a z zapłaconego podatku VAT zasądził zwrot 15%. Sąd apelacyjny był łaskawszy bo uznał, że uzysk państwa na tej mojej sprawie może być nieco mniejszy i zasądził zwrot aż 30% podatku VAT, który zapłaciłem przy okazji wynagrodzeń adwokata.
Pewna firma lisingowa oszukuje klientów w ten sposób, że odmładza lisingowane auta, pobierając tym samym wyższe raty. Naraża jednocześnie klienta na niespodzianki typu kary za numerek EURO zadeklarowany, a rzeczywisty, które sa niebotyczne. I inne takie. Rok produkcji jest zakodowany w numerze VIN.
Dla prokuratury nie jest przestępstwem odmłodzenie auta o 5 lat i czerpanie z tego zysków.
A co by było gdyby Kowalski miał wpisane w DRej swego auta inne dane niż faktycznie? Pewnie zostałby uznany za złodzieja samochodowego, albo conajmniej uczestniczącego w procederze paserskim. Oczywiście auto zostałoby zarekwirowane.
Prawnicze układy sa niereformowalne, bo to łańcuszek taki ojciec -syn-córka-zięć-wnuk itd. Postawy i koneksje wysysane z mlekiem..ojca. Jedynie rozesłanie tego towarzystwa po bezludnych wyspach i zastapienie takimi, którzy w najdalszej rodzinie żadnego prawnika nie mieli, mogłoby coś zmienić.
Pozostaje tylko anarchia.
Wystarczy więcej wolności i respektowanie prawa. No i oczywiście odpolitycznienie sądów i prokuratury, a jeszcze lepiej stworzenie możliwości powstania prokuratury prywatnej.
Roman Kluska, ten Roman Kluska, który zyskał w wyniku zabawnego (hmmm) zbiegu (hmmm) okoliczności (hmmm) praktyczny monopol na dostarczanie kas fiskalnych? Tych wolnych od VAT, bo japońskich, ale polskich? Ten Kluska, który zatrudniał UOP-ków?
Litości.
Niestety, polskie prawo jest tak sformułowane (podatkowe również), że to samo działanie raz przestępstwem jest, a raz przestępstwem nie jest. „Zbiegi okoliczności” na monopol na dostawę różnego rodzaju sprzętu, oprogramowania (vide PKW), wykonawstwo (vide autostrady -firmy krzako-zjawy, bez jednej koparki czy nawet taczek) ciągle funkcjonują. I jakoś odnośne persony nie są pozbawiane dorobku życia itd. Więc zależy ciągle za jakim diabłem ma się tę ciotkę…
Roman Kluska robił przekręt na podatku VAT. Ponieważ importowane komputery i kasy fiskalne były zwolnione z tego podatku, wywoził on swoje na Słowację, skąd natychmiast wracały. Oczywiście występował do US o zwrot podatku. Dla mnie to jest oczywiste wyłudzenie, a dla Pana Panie Janie to jest wzór przedsiębiorczości i uczciwości, tak?
Ja nie wiem jak dokładnie wyglądały te operacje i przypuszczam, że pan też nie wie, tylko opiera się na jakichś enuncjacjach prasowych. Na pewno bardzo dokładnie badał tę sprawę sąd. I uznał, że wszystko się odbywało zgodnie z prawem.
Wałki kręcone na Vacie to jest stały numer wszystkich większych przedsiębiorców. Większość z nich żyje i ma się dobrze, a nawet coraz lepiej. Kluska komus wadził i trzeba było go załatwić.
Wiele osób, które stały komus na drodze zostało załtwionych w ten sposób: oskarżenie do prokuratury, gość idzie siedziec na 3 miesiące (albo i dłużej), w międzyczasie traci pracę albo/i dorobek życia na kaucję. Po czym po pół roku go oczyszczają z zarzutów, ale gość już jest załatwiony na całe życie. Znam osobiście takie przypadki.
Oraz przypadek np: gość oskarżony o niewłaściwe spożytkowanie funduszy unijnych. Sprawa trwała 2 lata chyba. Po czym nie uniewinniony a skazany na grzywnę w wys. 50zł!!!