Księga zdziwień odc.28
Głównym tematem ostatnich dni jest sprawa Trybunału Konstytucyjnego. Okazało się nagle, że specjalistów od konstytucji i sądu konstytucyjnego, mamy w Polsce bardzo wielu. Wszyscy wygłaszają mądre sądy i wszyscy, jak jeden mąż, odżegnują się od polityki i twierdzą, że kieruje nimi wyłącznie troska o przestrzeganie prawa. Natomiast politykę uprawiają ci, którzy mają zdanie odmienne od ich zdania. Mówiąc kolokwialnie: tamci są źli, a oni są dobrzy. Przynajmniej w takim widzeniu problemu obie strony są zgodne. Jakby powiedział matematyk; wektory mają ten sam kierunek, tylko przeciwne zwroty. Taki schemat myślowy niezbyt mnie dziwi; mam w pamięci propagandę z lat 70-tych ubiegłego wieku, gdzie taki właśnie schemat dominował. Tyle tylko, że wówczas dostępem do środków przykazu dysponowała jedna ze stron, dzisiaj dysponują nim obydwie.
Dziwi mnie natomiast inna rzecz: jak to jest, że sędzia z wieloletnim doświadczeniem w orzekaniu, może różnie interpretować prawo, w zależności od swoich poglądów politycznych. Bo przecież od tego zaczęła się cała sprawa. Najpierw koalicja PO-PSL powołała ’swoich’ sędziów (zarówno tych, których miała prawo powołać, jak i tych których powołać nie miała prawa), a później PiS odwołał hurtem, tych powołanych prawidłowo i tych powołanych nieprawidłowo, a wszystko po to, żeby powołać na ich miejsce 'swoich’. Czyli trzy partie, które zbierają w wyborach jakieś 60% głosów, myślą dokładnie takimi samymi kategoriami: ’sędziowie to marionetki, będą interpretować prawo tak, jak im każemy’. To jest dość przerażające. Bo jeśli koalicja PiS-PO-PSL rzeczywiście ma rację w odniesieniu do sędziów o dużym dorobku i autorytecie, to co dopiero mówić o niedoświadczonych sędziach z sądów rejonowych? Czy w sprawach karnych lub rodzinnych też są skłonni orzekać pod dyktando?
Dziwi mnie też trochę (ale tylko trochę), że partia która zdobyła władzę, tak wysoko na liście swoich priorytetów ustawiła zmarginalizowanie Trybunału Konstytucyjnego. Bo to by znaczyło, że ma plany działania wbrew konstytucji (w przeciwnym przypadku sposób procedowania TK nie miałby dla niej żadnego znaczenia). A to jest już groźne. Ale to jest temat na odrębny wpis.
Cóż, w twierdzeniach o elitarności sędziów jest tyle samo prawdy, ile w bajce o Czerwonym Kapturku. Więc nie ma co się dziwić, że ulegają wpływom jak każdy inny człowiek i dbają o własny interes. Zresztą odpowiedzmy sobie na pytanie: dlaczego Trybunał w niektórych przypadkach Trybunał odraczał wejście w życie wyroku stwierdzającego niezgodność z Konstytucją. Oczywiście miał takie prawo, ale pytanie brzmi, dlaczego w takich, a nie innych sprawach odroczono wejście w życie wyroku? Czyli stwierdzano, że coś jest niegodne z Konstytucja, ale może cały czas obowiązywać.
Sprawa jest prosta: odroczenie następuje po to, żeby Rząd lub Sejm miał czas na zmianę zakwestionowanych przepisów. Jeśli to nie nastąpi to z upływem zakreślonego terminu przepisy tracą moc i to wstecz. Jeżeli w wyroku TK nie ma odroczenia – zakwestionowane przepisy tracą moc od daty wyroku. W obu przypadkach konieczna jest publikacja wyroku TK. PiS nie chce opublikować ostatniego wyroku TK, twierdząc, że nie jest to wyrok tylko prywatna opinia sędziów. To jest tłumaczenie dla gawiedzi z PiS. W rzeczywistości chodzi, żeby zakwestionowane przepisy funkcjonowały /teoretycznie/ nadal.
Sprawa jest jeszcze bardziej prosta: taka regulacja powoduje, że można manipulować wyrokami TK. Bo dlaczego akurat te, a nie inne wyroki mają mieć odroczone wejście w życie? Albo coś jest sprzeczne z Konstytucją, albo nie. Moim zdaniem wyroki TK powinny być skuteczne od chwili ogłoszenia – wszystkie. Inaczej mamy do czynienia ze stanem tolerowanego bezprawia. I stosikami wyroków TK, których nikt nie wykonuje.
Niestety ale formuła TK w obecnym kształcie odeszła do lamusa. Smuci mnie jedynie brak jakiejkolwiek pokory polityków i chęci budowania zaufania społecznego do sędziów, sądów czy TK.
Stoimy w obliczu „matrixa” prawnego i demokratycznego. Pytanie czy to jest koniec demokracji jaką znamy? A może jej już dawno nie było. Tylko obywatele żyli w mylnym przeświadczeniu, że organy konstytucyjne rzeczywiście bronią prawa, demokracji, i przestrzegania konstytucji.
A może nadzedl czas aby przyznać wszem i wobec, że tego prawo czyja władza. I wtedy będzie jasne, że suwerenności wybierając dana opcje polityczna wybiera sposób tworzenia, interpretowania prawa.
Wyprowadzanie ludzi na ulicę jest skutecznym środkiem nacisku ale kiedyś dzisiejsza opozycja może być w sytuacji obecnego rządu.
Zatem czy ulica ma sprawować rządy?
Pozdrawiam
Wybacz, ale formuła TK w obecnym kształcie sprawdziła się znakomicie. Każda władza powstała po kolejnych wyborach może robić co chce, byleby działała zgodnie z Konstytucją. To samo może robić PiS. Ale jego działacze nawet nie ukrywają, że TK może patrzeć im na ręce i hamować zapędy. Stąd wściekły atak na TK i próba jego sparaliżowania. Do niedawna nikt, nawet PiS, nie twierdził, że orzeczenia TK są wynikiem preferencji politycznych sędziów lub wynikiem politycznych nacisków. Nie jest to po prostu możliwe.