Tajemnicze literki w tytule wpisu, to nazwa zespołu. PFM, czyli Premiata Forneria Marconi to włoski zespół rocka progresywnego, który działa nieprzerwanie od roku… 1970! 46 lat! Jest jednym z moich ulubionych zespołów; mam wszystkie płyty, które wydał, byłem dwukrotnie na ich koncertach, a Franza Di Cioccio (perkusistę) miałem przyjemność poznać i z nim rozmawiać. O zespole tym na pewno napiszę kiedyś dłuższy artykuł, natomiast dzisiaj ograniczę się do zaprezentowania fragmentu koncertu, który miał miejsce w Rzymie, w roku 2010. Był to koncert niezwykły, bowiem z PFM wystąpił gościnnie, Ian Anderson z Jethro Tull. Koncert był częścią wielogodzinnego muzycznego maratonu, w czasie którego przez scenę przewinęło się wiele zespołów. Większość z nich nagrywała swoje pierwsze płyty w złotym okresie włoskiego rocka, czyli w pierwszej połowie lat 70-tych ubiegłego wieku. Podczas instalowania się na scenie kolejnych zespołów – co trwało kilka, kilkanaście minut – prowadząca zabawiała publiczność i m.in. pozdrawiała fanów, którzy zjechali na koncert-festiwal z różnych zakątków świata. Były to kilkuosobowe grupki m.in. z Korei, Japonii, Argentyny, Meksyku i oczywiście krajów europejskich. Wymienienie fani wstawali i machali do publiczności a ta wiwatowała na ich cześć. Rozmawiałem wcześniej z prowadzącą, więc wiedziała ona o obecności dwuosobowej reprezentacji Polski (byłem z żoną). Gdy pozdrowiła fanów z Polski, wstaliśmy i pomachaliśmy do widowni, a 10 tysięcy ludzi wiwatowało na naszą cześć. Piękna chwila.