U podstaw socjalizmu zawsze leżą piękne idee i szczytne hasła: równość i braterstwo. Skutek socjalizmu jest zawsze taki sam: nędza i zniewolenie. Zadziwiające jest to, że tak wielu ludzi wierzy, iż ograniczanie wolności jednostek, omnipotencja państwa czy zabieranie jednym i rozdawanie drugim, wiedzie do szczęścia i dobrobytu. Niestety wiedzie na manowce. Pokazuje to historia wielu krajów: im więcej było w nich wolności – tym szybciej osiągano dobrobyt, im więcej było socjalizmu – tym szybciej popadano w nędzę. Niestety historia, jeśli czegokolwiek nas nauczyła, to chyba tylko tego, że nigdy nikogo niczego nie nauczyła. Więc zanim popadniemy w nędzę PRL-bis, które z takim zapałem wprowadza nam nasz rząd, postanowiłem przypominać największe osiągnięcia socjalizmu, w cyklu wpisów o takim właśnie tytule. Na początek postanowiłem przypomnieć, jak socjalizm zlikwidował morze.
Morze Aralskie było właściwie ogromnym bezodpływowym, słonym jeziorem leżącym na pograniczu Kazachstanu i Uzbekistanu, zasilanym przez dwie wielkie rzeki Azji środkowej: Syr-darię i Amu-darię. Jego powierzchnia odpowiadała mniej więcej powierzchni Irlandii, zaś okoliczna ludność żyła głównie z rybołówstwa. Obecnie niepodległe kraje: Kazachstan i Uzbekistan należały do carskiej Rosji od XIX wieku, a po rewolucji bolszewickiej weszły w skład Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich (ZSRR), jako Kazachska SRR (Socjalistyczna Republika Radziecka) i Uzbecka SRR. Na obszarze tych krajów rozciąga się wielka pustynia Kyzył-kum o powierzchni mniej więcej odpowiadającej powierzchni Polski. Ponieważ prawdziwy socjalizm nie zna żadnych ograniczeń, z pustyni tej postanowiono uczynić pola uprawne bawełny i ryżu. Zaś potrzebną do tego wodę postanowiono zaczerpnąć z rzek Amu-darii i Syr-darii, rozprowadzając ją przy pomocy gigantycznej sieci kanałów. Jak to w socjalizmie, budowa (prowadzona głównie siłami więźniów z Gułagu) charakteryzowała się skrajnym dyletanctwem. Nie zadbano nawet o zabezpieczenie kanałów przed wsiąkaniem wody w podłoże, wskutek czego znaczna jej część po prostu się marnowała. Marnuje się zresztą do dziś bowiem kanały cały czas funkcjonują i cały czas nie są zabezpieczone (udało się zabezpieczyć około 12% z nich). Na przełomie lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych ubiegłego wieku, rozpoczęła się wyraźna degradacja Morza Aralskiego. Poziom morza obniżał się początkowo o kilkanaście centymetrów rocznie, w latach siedemdziesiątych o kilkadziesiąt centymetrów, a w latach osiemdziesiątych już o ponad metr rocznie.
Ubytek wody w Morzu Aralskim, powodował wzrost jego zasolenia. Wskutek tego wszystkie organizmy zamieszkujące akwen – wymarły. Źródło utrzymania większości mieszkańców regionu – ryby – przestało istnieć. Zwolennicy socjalizmu, których dziś przecież nie brakuje, zwykli podkreślać, że ambitne działania ich ideologicznych braci, rzeczywiście doprowadziły do likwidacji morza, ale za to spowodowały powstanie wielkiej i malowniczej pustyni Aral-kum. Problem jednak w tym, że ta pustynia, rozciągająca się na dnie dawnego morza, jest bardzo silnie skażona. Po pierwsze środkami ochrony roślin, spłukiwanymi z pól przez kanały nawadniające, a po drugie pozostałościami wielkiego laboratorium produkcji broni biologicznej, które znajdowało się na wyspie Odrodzenia, w południowej części morza. Do dziś nie wiadomo jak wielkie zagrożenia mogą kryć się na wyspie, która oczywiście przestała być wyspą, a stała się częścią pustyni. W 2003 roku, na teren ten udała się ekspedycja zorganizowana na mocy porozumienia pomiędzy rządami Stanów Zjednoczonych i Kazachstanu. Ekspedycji udało się zneutralizować od 100 do 200 ton wąglika.
W tym samym roku 2003 ruszył wielki program wspierany przez Bank Światowy, mający uratować północny skrawek Morza Aralskiego, zwany obecnie Jeziorem Północnoaralskim. W 2005 roku ukończono budowę tamy Kökarał, która oddzieliła wody północnej części morza od jego znacznie większej, południowej części. Tama ta wybudowana jest w przewężeniu jeziora, na przedłużeniu naturalnego półwyspu Kökarał i od niego wzięła nazwę. Od tego czasu poziom zasilanego wodami Syr-darii Jeziora Północnoaralskiego podniósł się, a jego zasolenie spadło, kosztem jednak wód południowej części. Udział Banku Światowego w ratowaniu resztek Morza Aralskiego, ma wymiar symboliczny. Bowiem zawsze, ruiny i zgliszcza, które pozostawia po sobie socjalizm, są przywracane do życia przez kapitalizm. Co zresztą nie zmienia wiary wielu ludzi w to, że socjalizm jest dobry, a kapitalizm jest zły. Głupich nie sieją.
Pamiętasz te utwory?
https://www.youtube.com/watch?v=nHPCtgmtS68
🙂
Pozdrawiam
M.
Kto by nie pamiętał?! Klasyka. Piękna klasyka.
Kapuściński w swoim „imperium” wspomniał, że władza radziecka dawno dostrzegła kłopot i uradziła zasilenie m.aralskiego wodami jednej z syberyjskich rzek kanałem odpowiednio wielkiej długości. Sądzę, że warto uzupełnić o ten drobny szczegół niedorzeczność działań i zamierzeń.
Powstał projekt tzw. odwrócenia biegu syberyjskich rzek. Władze radzieckie zauważyły, że syberyjskie rzeki są bez sensu, bowiem płyną po terenach wiecznej zmarzliny, w związku z czym nie ma z nich żadnego pożytku. Projekt zakładał gigantyczne spiętrzenia tych rzek i odprowadzenie wody kanałem, o długości ponad 800 km, właśnie na teren pustyni Kyzył-kum. To miało zapewnić jeszcze lepsze jej nawodnienie i odciążenie rzek Syr-darii i Amu-darii, dzięki czemu wzrosłoby zasilanie w wodę Morza Aralskieg. Ostatecznie projekt został zarzucony, gdy radzieckie imperium zaczęło chylić się ku upadkowi. Całkiem niedawno do pomysłu wrócił prezydent Uzbekistanu Nursułtan Nazarbajew, który zaproponował prezydentowi Rosji Władimirowi Putinowi, wspólną inwestycję. Zaskoczony i skonfundowany Putin podobno odparł tylko: 'Każdy mądry projekt należy rozważyć’. I na tym się skończyło. Jednak biorąc pod uwagę silny postęp socjalizmu na świecie, a szczególnie w Europie, nie można wykluczyć, że projekt powróci, np. z udziałem Unii Europejskiej.
Właśnie trafiłeś w sedno sprawy swoim ostatnim zdaniem….. Lewactwo liberalne wykończy ten świat, a panoszy się wszędzie w tz cywilizowanym świecie, sprzedając na lewo i prawo toksyczne dyrdymały o demokracji okraszone poprawnością polityczną .
Jest jeszcze jedna sprawa, że nie należy mylić socjalu z socjalizmem….. Mój dziadek przed wojną dbał o swoich pracowników.A miał ich paru( ok 500 dusz) Fundował im przedszkole, szkołę, dla zdolnych stypendia. Wybudował osiedle dla pracowników, a nie był socjalistą. Był człowiekiem, który rozumiał potrzeby innych. Dzielenie się z innymi powinno być czymś naturalnym… No bo powiedz ile można samemu skonsumować??? Encyklika Rerum Novarum powinna być nam drogowskazem….. Tak jak nienawidzę socjalizmu tak również jestem wielkim oponentem liberalizmu. Szczególnie we współczesnym wydaniu. I chyba tutaj się nasze drogi rozchodzą.
Pozdrawiam RL
Bardzo cenię Pana blog – w szczególności część poświęconą klasycznej modzie męskiej, ale nie kupuję Pana krytyki socjalizmu. Teza o tym, że kapitalizm jest rozwiązaniem problemu eksternalizacji kosztów, jest doprawdy trudna do obronienia. Przykładów prywatnych inicjatyw, mowa o międzynarodowych koncenach wydobywczych, tekstylnych, etc., jak i mikroprzedsiębiorstwach, które czerpią zyski przerzucając koszty na środowisko, można mnożyć. Jedynym skutecznym rozwiązaniem problemu eksternalizacji kosztów są, imho, regulacje i państwo, które będzie stać na straży przestrzegania tych regualacji. Ale to już chyba socjalizm powie Pan? Pozdrawiam