Strategia rozwoju
Strategia na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju zwana także Planem Morawieckiego, na ogół nie jest traktowana poważnie. Bo po pierwsze nie jest to żaden plan tylko zestaw pobożnych życzeń, a po drugie hasła, czy raczej zaklęcia tam zawarte pozostają w jawnej sprzeczności z rzeczywistymi działaniami rządu. Np. Strategia mówi o przyciągnięciu do Polski zagranicznego kapitału a rząd robi wszystko, żeby zagraniczny kapitał zniechęcić do inwestowania w Polsce. Strategia mówi o ułatwieniach dla biznesu a rząd tworzy nowy urząd do gnębienia przedsiębiorców (Krajową Administrację Skarbową) i daje jej w ręce potężne narzędzia (np. blokadę rachunków bez wyroku sądowego). Takie przykłady można by mnożyć, ale tym razem nie o to mi chodzi. Tym razem chcę przywołać ciekawy artykuł Marka Borowskiego opublikowany w numerze 14 Polityki, datowanym na 5 – 11 kwietnia 2017 r. Autor porównuje niektóre wskaźniki zawarte w pierwszej wersji Strategii (tej bardzo nagłaśnianej, zawartej w dokumencie skierowanym do tzw. konsultacji społecznych), ze wskaźnikami zawartymi w wersji uaktualnionej. Marek Borowski zauważa, że o ile pierwotna wersja Strategii (skierowana do konsultacji) liczyła 294 strony, to wersja po konsultacjach (czyli ta, którą przyjął rząd) ma już objętość 315 stron. Ale ja zajrzałem na stronę ministerstwa energii i znalazłem tam dokument pdf: ’Strategia na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju do roku 2020 (z perspektywą do 2030 r.)’, który ma 416 stron! Wygląda więc na to, że po przyjęciu Strategii przez rząd, to i owo zostało jeszcze dodane, a może też zmienione. Na wszelki wypadek będę się trzymał tego co napisał Marek Borowski, który zadeklarował, że porównał obie wersje bardzo rzetelnie. Efekt tego porównania jest zaskakujący, żeby nie powiedzieć szokujący!
Główną myślą Strategii (jej pierwotnej wersji) było ’wyprowadzenie Polski z pułapki średniego dochodu’. Chodziło o to, że tempo doganiania krajów Europy zachodniej uznane zostało za niezadowalające, zaś dzięki Strategii miałoby zostać wydatnie zwiększone. Zapisano to nawet przy pomocy konkretnych liczb wychodząc od konstatacji, iż w roku 2015 średni dochód na głowę wynosił w Polsce ok. 70% średniej unijnej. I zapisano, że w roku 2020 ma on wynieść 80%, a w roku 2030 100% średniej. Oczywiście dzięki realizacji Strategii. Wersja pokonsultacyjna ma już jednak inne założenia: średni dochód w roku 2020 ma wynieść 76% średniej unijnej. Zmiana tempa wychodzenia z pułapki średniego dochodu związana jest ze zmianą innych parametrów Strategii. W wersji pierwotnej zapisano, że wzrost PKB w latach 2016 – 2020 ma wynieść średniorocznie 4%, zaś w wersji ostatecznej: 3,6%. Dodam od siebie, że należy raczej wątpić, czy wzrost 3,6% uda się osiągnąć, zważywszy na działania rządu utrudniające prowadzenie biznesu (np. odpowiedzialność zbiorową za uchybienia VAT-owskie), hamujące rozwój rolnictwa (zakaz obrotu ziemią) i podnoszące podatki. Większość międzynarodowych instytucji finansowych i agencji ratingowych przewiduje wzrost PKB Polski w roku 2017 na poziomie 2,9% – 3,2%.
Jednym ze sztandarowych haseł Mateusza Morawieckiego podczas prezentowania pierwszej wersji Strategii był wzrost inwestycji. To inwestycje (w tym zagraniczne) miały być głównym motorem napędzającym rozwój – założono wzrost inwestycji o 6,8% średniorocznie w latach 2016 – 2020. I oto bez rozgłosu pan wicepremier wycofał się z optymistycznych założeń. Jak twierdzi Marek Borowski, w wersji pokonsultacyjnej Strategii zapisano wzrost inwestycji o 4,1% średniorocznie w latach 2016 – 2020. To nadal byłby wzrost przyzwoity, ale nie na miarę przełomu. Dopiero dwucyfrowy wzrost inwestycji mógłby być przełomem i pociągnąć za sobą duży wzrost popytu na pracę, co przełożyłoby się na wyraźny wzrost wynagrodzeń. Poza tym słabością naszych inwestycji w kolejnych latach, będą inwestycje ze środków unijnych, które nie są inwestycjami produkcyjnymi (niosącymi wzrost zatrudnienia) lecz inwestycjami infrastrukturalnymi. Oczywiście inwestycje w aquaparki, stadiony, muzea, ścieżki rowerowe czy chodniki dla pieszych we wsiach też są potrzebne, ale powinny stanowić stosunkowo niewielką część wszystkich inwestycji. Źle, jeśli stanowią ich połowę lub więcej.
Największa zmiana pomiędzy pierwszą a drugą wersją Strategii na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju i jednocześnie największa sensacja dotycząca polityki obecnego rządu, dotyczy kwestii zadłużania Polski. Otóż w wersji pierwotnej Strategii założono, że deficyt sektora finansów publicznych w roku 2020 wyniesie 1,3% PKB (obecnie 2,4%) zaś dług publiczny zmniejszy się z obecnych 52,5% do 50,4% PKB. Trzeba powiedzieć, że wyglądało to bardzo dobrze, ale mało kto wierzył, że uda się osiągnąć. I rzeczywiście: wersja pokonsultacyjna zakłada, że deficyt sektora finansów publicznych w roku 2020 może wynieść 3% PKB zaś dług publiczny zwiększyć się do 59,9% PKB! Obliczyłem ile to będzie kwotowo (przyjmując, że wzrost PKB rzeczywiście wyniesie 3,6% rocznie jak chce rząd), wyszło mi, że w roku 2020 dług publiczny wyniesie 1.277 mld złotych, czyli zwiększy się, w porównaniu z rokiem 2016, o 298 mld złotych. Średnioroczny przyrost długu wyniesie: 74,5 mld złotych! To jest nie tylko przerażające, ale oznacza także, że cały program socjalny realizowany przez obecny rząd zostanie sfinansowany z pożyczek. Taki model realizowała przed laty Grecja i wiadomo czym to się skończyło. Dodatkowo trzeba pamiętać, że konstytucyjna granica długu publicznego wynosi 60% PKB. A jeśli wziąć pod uwagę, że wszelkie prognozy rządowe są zawsze bardziej optymistyczne niż późniejsza rzeczywistość, to zapewne nie da się zmieścić w przedziale do 59,9% PKB i albo zostanie złamana konstytucja i dług publiczny przekroczy 60%, albo zabraknie pieniędzy i trzeba będzie dokonywać gwałtownych cięć a urzędnicy, emeryci i beneficjenci programu 500+ nie dostaną pełnych wypłat. Jest oczywiście jeszcze trzecia możliwość: konstytucja zostanie zmieniona przed rokiem 2020 i bariera zadłużania – zlikwidowana. Wprawdzie z arytmetyki sejmowej wynika, że jest to niemożliwe, ale przecież wiele rzeczy które jeszcze rok, dwa temu wydawały się niemożliwe – wydarzyły się. Czy podobnie będzie z konstytucją?
Niestety chyba jedną z niewielu inicjatyw mających poparcie zarówno PO jak i PiS będzie właśnie zmiana konstytucji pod kątem 60% i obawiam się że dożyję tego dnia, kiedy to się stanie. Podejrzewam, że odbędzie się to w ten sposób że próg zostanie podwyższony np. do 70%. I wtedy kolejne kilka(naście) lat zostaje na rozdawanie pieniędzy na lewo i prawo.
Niestety ale ta część Europy coraz bardziej podąża w kierunku gospodarek południa Europy, albo wręcz południowej Ameryki.