Księga zdziwień odc. 69
Moja księga zdziwień żywi się różnymi absurdami, których wokół nas nie brakuje. Bywają absurdy mniejsze i większe, bywają też absurdy piramidalne, na które jedyną sensowną reakcją jest pukanie się w głowę. Jeśli jednak te absurdy przybierają postać obowiązujących przepisów, to potrafią stać się istnym utrapieniem. Właśnie do kategorii piramidalnych zakwalifikować można przepis, który przygotowało ministerstwo infrastruktury, a który wkrótce ma się stać obowiązującym prawem. Można o tym przeczytać m.in. w artykule w Bankier.pl. Jeśli nowe przepisy wejdą w życie, to budowa domu będzie możliwa tylko na takiej działce, która sąsiaduje z działką już zabudowaną (sic!). A to oznacza, że nie powstaną żadne nowe tereny budowlane oderwane od terenów już zabudowanych. Ale to tylko jeden z negatywnych skutków nowych przepisów. Innym, chyba najbardziej dotkliwym dla ludzi planujących w przyszłości budowę własnego domu, będzie gwałtowny wzrost cen działek sąsiadujących z działkami zabudowanymi. Bo skoro drastycznie zmniejszy się podaż działek, na których będzie można wybudować dom, to jest oczywiste, że ich cena znacznie wzrośnie. Oczywiście przy jednoczesnym spadku cen działek nie sąsiadujących z działkami zabudowanymi.
A jak urzędnicy ministerstwa infrastruktury argumentują zasadność wprowadzenia nowych przepisów? Twierdzą oni, że istnieje potrzeba okiełznania budowlanego chaosu jaki obecnie podobno panuje. Chaos wynika jakoby z tego, że każdy buduje tam gdzie chce. To jest oczywistą nieprawdą, bo przecież żeby wybudować dom trzeba nie tylko mieć odpowiednią działkę, ale trzeba jeszcze uzyskać pozwolenie na budowę. Więc nie jest tak, że każdy buduje tam gdzie chce, tylko buduje tam gdzie udało mu się uzyskać pozwolenie na budowę od odpowiedniego urzędu. Każdy kto kiedykolwiek miał z tym cokolwiek do czynienia wie, że jest to droga przez mękę.
Trzeba też pamiętać, że im bardziej restrykcyjny jest przepis tym więcej pojawia się problemów interpretacyjnych. Wyobraźmy sobie np. teren przeznaczony na budownictwo jednorodzinne, ale poprzecinany drogami i gęstą siecią rowów melioracyjnych. A drogi i rowy to też działki! Oczywiście niezabudowane! Czy da się tam coś wybudować w świetle nowych przepisów? A co ze spekulacjami polegającymi na wydzielaniu działek, o szerokości np. 1 m, biegnących wzdłuż działek już zabudowanych i oferowanie ich po absurdalnie wysokich cenach? Obywatele potrafią się bronić przed przepisami w nich wymierzonymi, więc znajdzie się zapewne wiele sposobów na obejście nowych przepisów. Tylko po co je tworzyć i utrudniać ludziom życie? A może urzędnicy po prostu dbają o to, żeby moja Księga zdziwień miała dużo nowych tematów?
A nie jest to aby jakiś “powrót do Sanacji”?
A może by tak przeczytać ten kodeks? Bo tak się składa, że wreszcie będą przepisy pozwalające na łatwe rozpoczęcie inwestycji, pod warunkiem istnienia miejscowego planu zagospodarowania. A te bleblanie o sąsiedztwie dotyczy miejsc bez planu. A plan robi gmina na wniosek mieszkańców. Proste.