Księga zdziwień odc. 72

księga zdziwień

Moja Księga zdziwień pęcznieje od coraz to nowych sytuacji, które wywołują zdziwienie, a niekiedy wręcz zdumienie. Bardzo często opisuję różne decyzje władz, których jedynym celem wydaje się utrudnianie życia obywatelom. Czasami jednak są to sytuacje zupełnie prozaiczne, z jakimi spotykamy się na co dzień i które w prosty sposób mogłyby być dobrze zorganizowane i przeprowadzone, a które przebiegają tak fatalnie, że budzą – oprócz zdziwienia, które jest oczywiste – także irytację i złość. Właśnie ostatnio miałem okazję uczestniczyć w wielkiej gali promocyjnej zorganizowanej przez prestiżowy magazyn modowy. Rozmach wydarzenia był imponujący; na oko uczestniczyło w nim grubo ponad tysiąc osób, w tym cała plejada tzw. celebrytów. Ale nie rozmach imprezy wywołał moje zdziwienie, ani nie tłumy uczestników i gwiazd. Nawet nie to, że prowadzący galę wystąpił w marynarce smokingowej, pod którą włożył czarny tiszert, ani to, że większość uczestniczących pań była ubrana wieczorowo – jak przystało na galę – zaś większość panów; już nie to, że niestosownie, co wręcz niechlujnie. Co zatem mnie zdziwiło?

Otóż zdziwiła mnie katastrofa związana z obsługą wchodzących gości, w tym tak prozaiczna sprawa jak szatnia. Szatnia urządzona została na dość małej przestrzeni i była obsługiwana przez trzy osoby. Nietrudno było zawczasu obliczyć, że jeśli sprawny szatniarz poświęca średnio 15 sekund na obsługę jednej osoby, to obsłużenie 1300 osób przez 3 szatniarzy zajmie blisko dwie godziny. Najwyraźniej nikt takich obliczeń nie wykonał, a dodatkowo działanie obsługi szatni żadną miarą nie można było nazwać sprawnym. Goście wykazywali jednak stoicki spokój i uformowali zgrabną kolejkę. W ciasnej przestrzeni kolejka zawijała się, co znaczyło, że jeśli stanęło się na jej końcu, to w pierwszej fazie przemieszczania się kolejki – oddalało się od szatni, a dopiero po pokonaniu zakrętu, zaczynało się do niej przybliżać. I początkowo ten model działał. Ale w miarę upływu czasu przybywało coraz więcej gości, którzy nie zastanawiali się nad tym gdzie jest koniec kolejki, tylko kierowali się do szatni najkrótszą drogą, tworząc zbity tłum przy ladzie. Właściwa kolejka przestała się przemieszczać w chwili, gdy pokonałem zakręt i zacząłem mieć nadzieję na powolne przybliżanie się do celu. Nic z tego. W końcu okazało się, że przemieszczanie się kolejki nie ma już znaczenia, bowiem po 40 minutach cierpliwego czekania dowiedziałem się, że właśnie zabrakło miejsc i szatnia przestaje przyjmować okrycia 🙂

Nie było innego wyjścia jak udać się na galę z płaszczem i kapeluszem w ręku. Niestety pojawiła się kolejna przeszkoda, gdyż okazało się, że ochrona ma zakaz wpuszczania gości w okryciach wierzchnich. Wśród osób, które jak ja, miały już za sobą długie czekanie przed szatnią, wywołało to niemałą konsternację. Postanowiłem włączyć się w negocjacje z ochroną używając argumentu, że wprawdzie mają zakaz wpuszczania gości w okryciach wierzchnich, ale nie mają zakazu wpuszczania gości trzymających okrycia wierzchnie w ręku. Argument okazał się skuteczny i ochrona ustąpiła. To nie rozwiązało do końca mojego problemu, ale postanowiłem trzymać się tezy, że lansuję nowy standard ubraniowy na imprezy o dużym stopniu formalności: smoking plus płaszcz i kapelusz w jednym ręku oraz kieliszek szampana – w drugim.

Moje zdziwienie opisaną sytuacja wzmaga fakt, że przeważnie tego typu imprezy są organizowane przez wyspecjalizowane firmy zwane agencjami eventowymi, które za ich przygotowanie i przeprowadzenie inkasują niemałe wynagrodzenie. Czy takie agencje nie wiedzą, że liczba miejsc w szatni powinna być co najmniej taka jak liczba spodziewanych gości, zaś w okolicach zaplanowanej godziny rozpoczęcia eventu, liczba gości pojawiających się w tym samym czasie jest znaczna? Widocznie nie wiedzą. W związku z tym spotkało mnie trochę niewygód, ale za to Księga zdziwień otrzymała świetny temat. Jednym słowem: coś za coś.

3 komentarze

  1. Hormizdas 09/02/2018

Dodaj komentarz