Pasożytnictwo polityczne

pasożytnictwo

Według Wikipedii, pasożytnictwo (parazytyzm) to forma antagonistycznego współżycia dwóch organizmów, z których jeden czerpie korzyści ze współżycia, a drugi ponosi szkody. Jest wiele rodzajów pasożytnictwa: wewnętrzne i zewnętrzne, monokseniczne i stenokseniczne, obligatoryjne i fakultatywne. Pasożytnictwo polityczne jest znane od dawna, ale w ostatnich latach robi oszałamiającą karierę. Polega na żerowaniu polityków na środkach publicznych lub spółkach państwowych. Pasożytnictwo polityczne może być całkiem legalne, a nawet usankcjonowane ustawą (finansowanie partii politycznych z budżetu), półlegalne (usadawianie się polityków w spółkach państwowych i ustanawianie sobie wysokich wynagrodzeń) lub  nielegalne (kupowanie ze środków publicznych fikcyjnych usług, czyli transfer środków publicznych do prywatnych kieszeni).

W państwie prawa istnieją dość mocne zabezpieczenia przeciwko pasożytnictwu politycznemu, ale i tak politycy znajdują sposoby na ich obejście. W państwie gdzie prawo jest lekceważone, żerowiska polityczne kwitną w najlepsze. Warto odnotować pojawienie się w Polsce nowego systemy pasożytowania na spółkach Skarbu Państwa, nieznanego dotychczas. Kwintesencją tego systemu są odprawy. Oczywiście pensje polityków oddelegowanych do czasowego pełnienia funkcji menedżerskich też są duże, ale odgrywają rolę marginalną. Bowiem wymyślono system częstej rotacji na najwyższych stanowiskach menedżerskich, dzięki czemu głównym pożywieniem pasożytów są odprawy. Autorzy tego systemu wyszli ze słusznego założenia, że przedmiotem zainteresowania opinii publicznej są wysokie zarobki prezesów i członków zarządów spółek Skarbu Państwa. Ale gdy jakiś polityk przestaje być prezesem lub członkiem zarządu, to zainteresowanie jego osobą gwałtownie spada i na ogół nikomu nie chce się dociekać jak dużą odprawę otrzymał on z spółce, do której był oddelegowany na kilka lub kilkanaście miesięcy. A odprawy te są na ogół na takim poziomie, że zapewniają delikwentowi dostatni byt do końca życia. W dodatku nierzadkie są przypadki, gdy polityk oddelegowany na prezesa jakiejś spółki, zostaje ze swojej funkcji odwołany po kilku miesiącach, pobiera odprawę, a następnie zostaje powołany na prezesa innej spółki. Genialne w swojej prostocie!

W Interii ukazał się ciekawy artykuł zatytułowany: Ile kosztowały nas zmiany w zarządach spółek Skarbu Państwa? Artykuł opiera się na danych z corocznych raportów firmy doradczej Sedlak & Sedlak, o wynagrodzeniach członków zarządów spółek. Z artykułu wynika, że pasożytnictwo na spółkach Skarbu Państwa ma się dobrze. W roku 2017 odprawy dla członków zarządu w jednej tylko spółce: KGHM, wyniosły ponad 2,5 mln zł. Trzeba mieć na uwadze, że to tylko wierzchołek góry lodowej, bowiem prawdziwe pasożytnicze eldorado istnieje dopiero w spółkach-córkach KGHM. Jest ich tak dużo, że nawet najdociekliwsze portale nie nadążają za kolejnymi wymianami kadr, które następują w rytmie sześciomiesięcznym. W każdym razie od czerwca 2018 roku nowym prezesem zarządu KGHM jest Marcin Chludziński, poprzednio prezes ARP. Jego wynagrodzenie wynosi około 113.000 zł miesięcznie. Ile wyniesie odprawa? Dowiemy się za kilka miesięcy, gdy zostanie odwołany.

Aż 5,5 mln zł na odprawy dla członków zarządu wydała spółka Pekao SA. Na razie nie wiadomo jak został ustalony okres rotacji bowiem to dopiero pierwsza zmiana prezesów po niedawnej nacjonalizacji spółki. Michał Krupiński został faktycznym szefem Pekao SA w czerwcu 2017 roku, ale pełnoprawnym prezesem dopiero po uzyskaniu – wymaganej prawem – zgody Komisji Nadzoru Finansowego, w listopadzie 2017 r. Przez 6 miesięcy roku 2017 zdołał zarobić na nowym stanowisku: 979 tys. złotych. Wcześniej przez 14 miesięcy był prezesem PZU; odwołany został dość niespodziewanie, po czym zainkasował odprawę i odszkodowanie z umowy o zakazie konkurencji. Jest politykiem, o którym się mówi 'złote dziecko’, gdyż wiceministrem w ministerstwie skarbu państwa w pierwszym rządzie PiS (2006) został mając 25 lat.

Według raportu Sedlak & Sedlak na odprawy dla członków zarządu spółek Skarbu Państwa wydano w roku 2017 łącznie 12 mln zł. W porównaniu z rokiem 2016 odnotowano wzrost o… 60%. Niemało, ale i tak trzeba mieć na uwadze, że to tylko niewielka część całości. Pasożytnictwo polityczne koncentruje się bowiem na niższym poziomie organizacyjnym – w spółkach należących do grup kapitałowych tych największych i najbardziej znanych spółek państwowych. Kwoty odpraw są tam wprawdzie mniejsze, ale ich liczba ogromna. Poza tym rotacja kadr jest większa, co sumarycznie daje kwoty przyprawiające o zawrót głowy.

Udostępnij wpis

Podobne wpisy

6 komentarzy

  1. Tradycja 😉
    “Jak to wygląda finansowo? Och, zupełnie dobrze, niewiele gorzej niż u Katelbacha. Oto przykład, zresztą niekompletny, bo oparty tylko na zachowanych i jawnych materiałach, na domiar bez premii SEPEWE.
    Pułkownik Otton Czuruk dostaje miesięcznie:
    pensja wg etatu generalskiego                                    1 857 zł
    pensja z SEPEWE (w 1937 r.)                                    1 100 zł
    pensja z huty „Pokój“ (1935 r.)                                    4 000 zł
    pensja ze „Wspólnoty Interesów”                                3 800 zł
    dodatek za szefostwo Biura Przemysłu Wojennego      650 zł
    razem                                                                        12 807 zł”

  2. Janek – świat spółek nie narodził się z chwilą dojścia do władzy PiS.
    Oni istnieje od chwili kiedy Polska przeszła na kapitalizm.
    I za każdym razem kiedy zmieniała się władza polityczna, zmieniały się także władzę w państwowych spółkach, tak że to nie jest nic nadzwyczajnego.

    W związku z tym te liczby nic nam nie mówią bez porównania do liczb z przeszłości.
    To raz, a dwa – ważne jest jak jest zarządzana spółka pod konkretnymi władzami.
    Jeśli przynosi dochody to zarząd także powinien to odczuwać postaci nagród takich czy innych i tak właśnie się dzieje za PiS.
    Abstrahując od tego czy państwo powinno mieć jakieś „fabryki”, te spółki w końcu stanęły na nogi, videl Lot, i zaczęły przynosić dochody.

    1. Pasożytnictwo kwitło zawsze. I będzie kwitło dopóty, dopóki będą istniały państwowe firmy. Wynalazkiem ostatnich lat jest tylko zwielokrotnienie rotacji pasożytów: już nie w rytmie zmian ekipy politycznej, lecz w rytmie rocznym, a nawet kilkumiesięcznym. Myślę, że to też stanie się trwałą zdobyczą, niezależną od tego kto będzie rządził. I póki trwa koniunktura – będzie działało. Jak przyjdzie dekoniunktura, to się dorzuci z pieniędzy publicznych i jakoś to będzie.
      Ja uważam, że socjalizm niszczy kraj i jest tylko kwestią czasu kiedy zniszczy go doszczętnie. Raczej wątpię, żebym się w tym względzie mylił, ale przyjmuję do wiadomości, że masz inne zdanie.

      1. A gdzie Gospodarz widzi tu socjalizm?
        To jest przecież najzupełniej klasyczny styropianowy kapitalizm 🙂
        .
        “dopóki będą istniały państwowe firmy”
        – a może problem nie z państwowymi firmami, tylko z tymi co rządzą?

        1. W polemice z Wojtkiem G miałem na uwadze całokształt, a nie tylko treść tego konkretnego wpisu.
          Aczkolwiek istnienie spółek, których właścicielem jest rząd to jeden z typowych aksjomatów socjalizmu.

  3. Dla jasności i ja też jestem przeciwko „państwowym zakładom użyteczności politycznej”, ale jak już istnieją to powinny jednak przynosić dochody.
    A wydaje mi się że PiS zatrudnia swoich, ale fachowców, natomiast PO zatrudniała także swoich, ale nieudaczników.
    W USA nie ma oczywiście państwowych spółek, ale politycy radzą sobie w inny sposób: mianowicie po skończeniu kariery zatrudniają się w „przemyśle” lobbystycznym, ale to już jest inna bajka.
    Zanim mi to ktoś wytknie, dodam, że w USA są dwa „kombinaty” państwowe – NASA i poczta no i jeszcze jedna firma państwowa (to jest ciekawostka)… linie kolejowe do przewozu pasażerów Amtrak.
    Do poczty i pociągów rząd dopłaca spore pieniądze.
    NASA oczywiście ma inny charakter i trudno określa tę firmę jako komercyjną.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *