Księga zdziwień odc. 95

księga zdziwień

Księga zdziwień niezmiennie znajduje pożywkę do swoich rozważań. Oto kilka dni temu zaintrygowała mnie zapowiedź artykułu w Interia Biznes: Pieniądze płyną do naszego kraju szerokim strumieniem. Po kliknięciu, otworzył się artykuł o nieco innym tytule, ale nadal bardzo optymistycznym: Kapitał płynie do Polski. Z zainteresowaniem zagłębiłem się w lekturę i zaraz na wstępie dowiedziałem się, że: 34,7 mld zł – taka była wartość bezpośrednich inwestycji zagranicznych (BIZ) w Polsce w 2017 roku, według danych Narodowego Banku Polskiego. Niestety, oznacza to spadek o 44 proc. w porównaniu z 2016 rokiem. W 2018 roku ten trend spadkowy był prawdopodobnie kontynuowany. No i jak tu się nie dziwić? Przecież spadek inwestycji – rok do roku – o 44%, należy chyba uznać za katastrofę, a tu takie optymistyczne stwierdzenie o szerokim strumieniu kapitału. Z drugiej strony autorowi artykułu nie można zarzucić mijania się z prawdą. Nikt mu nie zabroni uważać napływu inwestycji w kwocie 35 mld zł, za szeroki strumień. A że prawie o połowę węższy niż rok wcześniej, to już inna sprawa.

Moje zdziwienie budzi też fakt, że wśród przyczyn drastycznego spadku napływu zewnętrznych inwestycji do Polski, ani autor artykułu, ani cytowani przez niego eksperci, nie wymieniają tego co najważniejsze, mianowicie niestabilności przepisów prawa, wzrostu obciążeń fiskalnych oraz tworzenia przez rząd złej atmosfery wokół kapitału zagranicznego. Już sam fakt powszechnego używania związku frazeologicznego: obcy kapitał sugeruje, że mamy do czynienia z czymś godnym potępienia, a przynajmniej podejrzanym. „Obcy” jest u nas często synonimem „złego”. Obcy kapitał jest – w opinii rządu – na tyle zły, że trzeba wyrywać co się da z jego objęć. Oczywiście płacąc – za nacjonalizację – pieniędzmi podatników lub pieniędzmi państwowych spółek (co w gruncie rzeczy na jedno wychodzi).

Ja pamiętam, że uczyłem się w szkole (przedmiot nazywał się: wiedza o Polsce i świecie współczesnym) i na studiach (ekonomia polityczna socjalizmu) o wyższości własności państwowej (eufemistycznie zwanej wówczas uspołecznioną) nad własnością prywatną. Było to w czasach głębokiego PRL-u, w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych ubiegłego wieku. Wygląda na to, że tamten sposób myślenia wraca.

Inwestycje w ogóle, a w tym inwestycje zagraniczne, są niezbędne do tego, żeby kraj się rozwijał gospodarczo, a poziom życia obywateli – wzrastał. Sytuacja gdy inwestycje spadają, źle wróży na przyszłość. W Polsce, krajowe inwestycje prywatne runęły w roku 2016 i ciągle nie mogą się podnieść. W relacji do PKB ich poziom zmniejszył się z 20% w roku 2015 do 18% w roku 2018. Inwestycje zagraniczne runęły w roku 2017, a rok 2018 (jeszcze nie ma ostatecznych danych) prawdopodobnie pogłębi spadek.

Nieodmiennie dziwi mnie, że negatywne doświadczenia różnych krajów wskazują, jaką drogą nie należy iść. I nieodmiennie rządy różnych innych krajów wkraczają na ścieżki, które innych przywiodły do katastrofy. W dodatku robią to przy głośnych fanfarach obwieszczających kolejne „sukcesy” i przy aplauzie gawiedzi, która nic z tego nie rozumie, ale łatwo daje sobą manipulować. W Polsce od kilku lat wprowadzany jest model chavezowski z tą drobną różnicą w stosunku do oryginału, że zrezygnowano z hasła socialismo o muerte; reszta jest taka sama. I to wszystko dzieje się w czasie, gdy możemy na bieżąco obserwować nędzę i rozpacz Wenezuelczyków wpędzonych w sytuację bez wyjścia przez głupich, zaślepionych ideologią i pazernych polityków. Księga zdziwień ma temat do kolejnego odcinka rozważań, jednak wolałbym, żeby te rozważania nie dotyczyły mojego kraju. Niestety dotyczą.

Udostępnij wpis

Podobne wpisy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *