Rząd chciał dobrze, a wyszło jak zwykle
Określenie: rząd chciał dobrze, a wyszło jak zwykle, przypisywane jest Wiktorowi Czernomyrdinowi, premierowi Rosji w latach 1992 – 1998, ale pasuje ono do bardzo wielu sytuacji w naszym kraju. Ostatnio przypomniało mi się w związku z opublikowaniem raportu NIK o wynikach kontroli przygotowania administracji rządowej do wprowadzenia elektronicznego poboru opłat drogowych po 2018 roku. Raport powstał w marcu tego roku, ale został utajniony. Kilka dni temu klauzula tajności została zdjęta, dzięki czemu możemy się dowiedzieć o totalnej porażce administracji w głośnej rok temu sprawie polonizacji poboru tzw. e-myta, czyli opłat za korzystanie z dróg ekspresowych i autostrad przez autobusy, ciężarówki i samochody dostawcze.
System ten funkcjonuje w Polsce od lipca 2011 roku. Został stworzony przez austriacki koncern Kapsch, który wygrał przetarg na jego zainstalowanie i obsługę. Zawarta – zgodnie z warunkami przetargu – umowa z firmą Kapsch, miała się skończyć w listopadzie 2018 roku. Można było negocjować jej przedłużenie – na kolejny okres, na nowych warunkach – ale od dawna wiadomo było, że hasło iż to Austriacy pobierają opłaty za korzystanie z polskich dróg, działa na gawiedź jak czerwona płachta na byka, zatem rząd podjął decyzję o „polonizacji systemu”, czyli przejęciu odpowiedzialności za jego funkcjonowanie i bezpośredniej obsługi, przez odpowiedni urząd administracji państwowej. Tm urzędem miał być Główny Inspektorat Transportu Drogowego (GITD), podlegający Ministerstwu Infrastruktury.
Oczywiście stwierdzenie, że Austriacy pobierają opłaty za korzystanie z polskich dróg, nie miało nic wspólnego z prawdą. Koncern Kapsch był operatorem systemu, zaś opłaty przekazywał do Krajowego Funduszu Drogowego, czyli do Skarbu Państwa. Były to niemałe kwoty; w roku 2018 wpłynęło z tego tytułu ponad 2 mld złotych. Jednocześnie niemałe były też koszty funkcjonowania systemu, które wynosiły ponad 100 mln złotych rocznie. Rząd, rzucając hasło polonizacji, postawił dwa cele: przejęcie systemu poboru opłat przez podmiot państwowy oraz obniżkę kosztów. Nie udało się zrealizować ani jednego, ani drugiego.
To znaczy, formalnie rzecz biorąc, pierwszy cel udało się zrealizować. Bowiem na operatora systemu rząd wyznaczył Główny Inspektorat Transportu Drogowego. Jednak GITD jest typowym urzędem, a nie firmą, która byłaby w stanie realizować cele gospodarcze. A już w żadnym wypadku cel tak skomplikowany, jak zarządzanie systemem poboru opłat (a przy okazji zapewnienie bieżącego serwisu tego systemu). Ale urzędnicy GITD wpadli na pomysł genialny w swej prostocie: zadania zarządzania systemem można przecież zlecić innej państwowej firmie. Padło na Instytut Łączności – Państwowy Instytut Badawczy, z którym GITD zawarł umowę w sierpniu 2018 r., czyli na 2 miesiące przed datą przejęcia odpowiedzialności za przejęcie systemu poboru opłat. A co zrobił Instytut Łączności? Zawarł umowę na obsługę systemu z… firmą Kapsch. I okazało się, że wszystko działa jak należy.
Jedyny szkopuł jest taki, że wzrosły koszty obsługi systemu. O ile w okresie grudzień 2017 – marzec 2018 (przed zmianą operatora) wynosiły one 134,9 mln zł, to w okresie z grudzień 2018 – marzec 2019 (po zmianie) wyniosły 145 mln zł. Ale za to ile nowych etatów przybyło w Głównym Inspektoracie Transportu Drogowego i w Instytucie Łączności. To przecież też się liczy!
Reasumując: wyszło jak zwykle. Ale przecież nikt nie zaprzeczy, że rząd chciał dobrze 🙂
Panie Janie,
Gratuluję wytrwałości w wyszukiwaniu takich „rewelacji”. Ciekaw jestem, czy przeciętny Kowalski może w jakiś sposób zgłosić te „nieprawidłowości”, nie narażając się przy tym na represje ze strony „układu”. Przecież to jest działanie na szkodę obywatela i państwa, a przykład ten, jeden z wielu, pokazuje dobitnie, że bliżej nam do jakiejś republiki bananowej, niż do normalnego, cywilizowanego kraju europejskiego.
Różne błędy zdarzają się wszędzie i wszystkim; wszak to premier Rosji był autorem słów, które posłużyły mi jako tytuł. Nasze nieszczęście polega na tym, że nasi politycy nie potrafią wyciągać wniosków z błędów własnych i cudzych. Doktryna, że wszystko co państwowe jest lepsze od tego co prywatne, obowiązywała w PRL przez kilkadziesiąt lat i doprowadziła kraj do kompletnej ruiny. Teraz triumfalnie powraca.
Hugo Chavez i jego następca Nicolas Maduro doprowadzili do ruiny Wenezuelę – niegdyś najbogatszy kraj Ameryki Południowej. Dziś Wenezuela jest najbiedniejszym krajem świata, a panująca tam nędza jest niewyobrażalna. A nasz światły rząd z zapamiętaniem wciela w życie pomysły Chaveza, które zrujnowały Wenezuelę. Nie potrafię się z tym pogodzić.
Zadałem sobie trud przeczytania raportu NIK, co prawda wyrywkowo,ale to nie znaczy że pobieżnie (71 stron).
Raport obejmuje lata 2015-2018 czyli jeden rok kiedy rządziło PO.
W pewnej mierze raport odnosi się także do czasów od roku 2010 kiedy została podpisana umowa z Austriakami.
Cytat: „w okresie trwania umowy z 2010 r. kolejni Ministrowie nie podejmowali rzetelnych działań, mających na celu wypracowanie w odpowiednim czasie koncepcji Systemu Poboru Opłat Elektronicznych, która zapewniłaby realizację tego zadania po 2 listopada 2018 r.”
Jak napisałaś Janie umowa miała trwać 8 lat.
Oczywiście raport skupia się na dwóch latach rządów PiS i słusznie, bowiem a 2 lata to jest wystarczająco długi okres czasu, aby płynnie zapewnić elokwentną i efektywną transformacje i zmianę systemu pod względem oszczędności i udoskonalenia
płynności przepływu jednostek mobilnych przez punkty poboru opłat za usługi drogowo – transportowe.
Ta powyższe napisałem z premedytacją bowiem z raportu wyłania się jedno: niesamowita biurokracja.
Marnotrawienie czasu i marnotrawienie pieniędzy.
„Zgodnie z Oceną Skutków Regulacji nowelizacji ustawy o drogach publicznych (dalej: OSR) z 20 listopada 2017 r., na wynagrodzenia osobowe pracowników zaangażowanych w proces przejęcia KSPO przewidziano w roku 2018 r. kwotę 27,8 mln zł (średnio miesięcznie 2,3 mln zł). Wynikający z OSR plan zatrudnienia pracowników zaangażowanych w proces przejęcia na koniec 2018 r. zakładał stworzenie 255 etatów (w tym założono przejęcie 24 pracowników z GDDKiA).”
255 etatów!
Cholera, prywatna firma zrobiłaby to no Janie powiedz, za ile i z iloma pracownikami,założę się że co najmniej o połowę taniej i szybciej!
„W okresie od 17 października 2017 r. do 30 lipca 2018 r. do BKSPO pozyskano 81 osób, w tym 15 osób na stanowiska eksperckie, dyrektora i siedmiu zastępców dyrektora, dwóch radców prawnych.”
Siedmiu zastępców! Który kabaret napiszę scenariusz pod tytułem: Siedmiu wspaniałych?
Sprawa z jednej strony śmieszna, a z drugiej strony ociera się o kryminał.
„Kluczowy z punktu widzenia systemu informatycznego Wydział Oprogramowania i Systemu Centralnego BKSPO zatrudniał: – w styczniu 2018 r. – jednego pracownika,
– w lutym 2018 r. – czterech pracowników,
– w marcu 2018 r. – sześciu pracowników,
– w kwietniu 2018 r. – ośmiu pracowników (z projektu odszedł jeden pracownik),– w maju 2018 r. – 11 (w tym z-cę dyrektora),– w czerwcu 2018 r. – 12 (w tym z-cę dyrektora, odszedł 1 pracownik),– 16 lipca 2018 r. – 18 (w tym z-cę dyrektora).
Tym razem bez komentarza liczę na inteligencję czytelników.
Dziękuję Wojtku za wyciągnięcie ciekawych informacji z raportu, na które zabrakło miejsca w mojej, felietonowej, formule.
Ponieważ często w swoich komentarzach, wracasz do okresu rządów PO-PSL, to polecam Ci moje wpisy z tamtego okresu, w których nie zostawiałem suchej nitki na ówczesnym rządzie i wytykałem błędy w obszarze gospodarczym. Obecna ekipa jest kontynuatorką tamtych błędów (vide: górnictwo), może tylko trochę mocniej skręciła ku socjalizmowi. Nie jest to problem jednej partii (choć w wydaniu PiS jest jak nigdy dotąd przejaskrawiony i połączony z innymi grzechami jak np. łamanie konstytucji), ale całego systemu politycznego, który nie stawia sobie za cel dobra kraju i pomyślności kolejnych pokoleń jego obywateli, lecz osiąganie własnych korzyści.
Muszę dodać że ktokolwiek napisał ten raport NIK pod względem technicznym należy mu się wielka premia.
Jest świetnie sformatowany,
podzielony na jasne rozdziały i podrozdziały z kilkoma grafikami.
Czyta się się go łatwo, ale to nie znaczy że z przyjemnością.
Narodowe tradycje 😉
.
“W cytowanej już książce dr. E. Muellera podana jest tabelka kosztów z 1926 r., z której wynika, że w Polsce koszty robocizny przy wydobyciu są najniższe, w administracji najwyższe.
Najpierw udział robocizny, na każde 100 zł kosztów:
Anglia – 71,6
Belgia – 71,3
Niemcy – 59,0
Związek Radziecki – 57,2
Polska – 40,9
.
A teraz administracja ogólna:
Polska – 35,9
Niemcy – 21,0
Anglia – 18,4
Związek Radziecki – 16,0”
Pomijając to, że statystykę ze Związku Sowieckiego można owinąć w papier toaletowy, to Twój komentarz jest szowinistyczny.
Niby, że naród polski jest gorszy od innych narodów. Już od „przedwojnia” , a może nawet i dawniej.
Biurokracja nie jest przypisana do narodu.
Jak można porównywać Anglię, Belgię czy Niemcy z krajem, który odzyskał niepodległość w 1918 roku.
,……
Znalazł jakąś książkę( która ma się nijak do współczesności), czyta, a i tak jest analfabetą.