Gonienie króliczka
Tytułowe gonienie króliczka to zmniejszanie dystansu pomiędzy Polską a bogatymi krajami Unii Europejskiej, w poziomie życia obywateli. Od ponad dwudziestu pięciu lat ten dystans systematycznie maleje, co jest powodem naszej słusznej dumy. Otwarte pozostaje pytanie kiedy zmaleje do zera, czyli średni poziom życia Polaków zrówna się ze średnim poziomem życia mieszkańców bogatych krajów Europy. Co jakiś czas pojawiają się próby odpowiedzi na to pytanie, ale zwykle są one podporządkowane bieżącym potrzebom politycznym, zatem mało wiarygodne. Np. przed wyborami, pan premier Mateusz Morawiecki ogłosił, że średni poziom życia Niemców Polacy osiągną za 20 lat. To bardzo optymistyczna prognoza, ale przecież zapowiedzi premiera Morawieckiego nikt nie traktuje poważnie. Przypominam zapowiedź miliona samochodów elektrycznych w roku 2025 na polskich drogach, skorygowaną ostatnio przez sam rząd do 86 tysięcy w roku… 2030 🙂
Jest oczywiste, że nikt nie potrafi przewidzieć kiedy gonienie króliczka zakończy się jego złapaniem, gdyż wszelkie prognozy w tym zakresie zależą od przyjętych założeń, a te mogą być bardzo różne. Dziś chciałbym przedstawić prognozę opublikowaną dwa tygodnie temu przez firmę doradczą Grant Thornton. Właściwie jest to nie tyle prognoza, co zabawa intelektualna pokazująca co nas może czekać w niedalekiej przyszłości, jeśli założymy urzeczywistnienie się bardzo pomyślnego i korzystnego dla nas scenariusza. Otóż przy tym bardzo korzystnym (choć mało prawdopodobnym – o czym dalej) scenariuszu, średni poziom życia Niemców, Szwedów, Duńczyków i Luksemburczyków, Polacy osiągną za niecałe 40 lat, średni poziom życia całej Unii Europejskiej – za 50 lat, zaś średni poziom życia Czechów za… 80 lat. Długo 🙁
Ale jak zaznaczyłem jest to tylko zabawa intelektualna i wcale nie musi tak być. Ja nawet uważam, że na pewno tak nie będzie, gdyż polityka gospodarcza naszego obecnego rządu doprowadzi do załamania gospodarczego Polski w perspektywie kilku – kilkunastu lat, co zaowocuje powiększeniem się dystansu pomiędzy nami, a bogatą Europą. Poza tym używam pojęcia „poziom życia”, podczas gdy w prognozie Grant Thornton analizowano i porównywano średnie płace. Więc ja sam zrobiłem pewne uproszczenie przyjmując, że średnie płace są tożsame z poziomem życia, a przecież nie jest to taka prosta i oczywista zależność. Tym niemniej warto poznać nieco więcej szczegółów ciekawego raportu. Oto one:
Punktem wyjścia jest poniższy wykres (obydwa wykresy zaczerpnąłem z prezentacji, którą w całości można obejrzeć tutaj). Pokazuje on średnie miesięczne wynagrodzenia w krajach UE w roku 2018 oraz dynamikę ich wzrostu w latach 2016 – 2018. Prognoza Grant Thornton zakłada, że identyczna dynamika wzrostu wynagrodzeń jaką widzimy na wykresie, utrzyma się przez kolejnych kilkadziesiąt lat. Czyli, że najszybciej będziemy gonić: Włochy, Grecję, Holandię i Francję, bardzo wolno: Estonię i Czechy. Węgry nam definitywnie uciekną i nigdy ich nie dogonimy, natomiast Litwa, Łotwa, Rumunia i Bułgaria wkrótce przegonią nas i zaczną się od nas oddalać.
Na pierwszy rzut oka widać, że założenia są nieracjonalne, ale kontynuując intelektualną zabawę, można prześledzić na grafice poniżej, kiedy będziemy doganiać poszczególne kraje. Średnią europejską osiągniemy w roku 2069, czyli za 50 lat 🙂
Dynamika wzrostu wynagrodzeń w Polsce, wynosząca w latach 2016 – 2018, 4,66% była jedną z najwyższych w Unii Europejskiej. Biorąc pod uwagę, że rząd zamierza bardzo znacznie podnosić płacę minimalną w najbliższych latach, mogłoby się wydawać, że dynamika wzrostu płac w Polsce nie tylko nie spadnie, ale wręcz wzrośnie. Nic bardziej mylnego. Bo m.in. ten wzrost płacy minimalnej będzie przyczyną z jednej strony spowolnienia gospodarczego, a z drugiej strony – wysokiej inflacji. Jeśli nałożyć na to spowolnienie wynikające z katastrofalnie niskich inwestycji, wzrostu podatków, nacjonalizacji kolejnych działów gospodarki i cyklu koniunkturalnego, to przyszłość nie rysuje się pomyślnie. Zatem gonienie króliczka, które i tak nie wygląda najlepiej na wykresie powyżej, w rzeczywistości będzie jeszcze dużo mniej efektywne. O złapaniu go już nawet nie wspomnę 🙁
Dobrostan zwierzątek mierzy się wielkością populacji, a nie miesięcznym wynagrodzeniem.
Do tego typu obliczeń i prognoz bardziej przydatne będą roczniki statystyczne z ostatnich kilku dekad, niż zestawienie wynagrodzeń.
Ale cóż…, niektórzy wolą gonić króliczka zamiast go złapać
Dobrostan zwierzątek mierzy się wielkością populacji i jej stanem reprodukcji. Jeżeli populację dotknie zaraza albo kryzys np. w braku dostępu do optymalnych racji żywnościowych to należy się spodziewać że populacja zmaleje. Nie pomogą nawet roczniki statystyczne… Zgadzam się, że będą przydatne.
Pogoń za króliczkiem to jedno ale wyciąganie go z kapelusza to drugie. Trzeba wyciągać wnioski z historii. Niestety tak się nie dzieje. I nie będzie się działo. Dopóki populacja drastycznie nie zmaleje. Dopiero wtedy będą podejmowane odpowiednie decyzje.
Zależy jak kto definiuje drastyczny spadek.
Liczebność populacji można z dużym prawdopodobieństwem przewidywać na wiele lat do przodu. Czekanie z premedytacją na drastyczny spadek tylko po to by podjąć działania to barbażyństwo. To myślenie dziecka, który na złość babci odmrozi sobie uszy.