Księga zdziwień odc. 106
Księga zdziwień wybrała się z wizytą do NBP, który kilka dni temu (18 grudnia 2019 r.) wyemitował złotą monetę o wadze 8 g, z okazji podwojenia polskich rezerw złota oraz powrotu ich części do Polski. Moneta ma nominał 100 zł i nietypowy kształt: nie jest okrągła lecz prostokątna, co ma nawiązywać do kształtu sztab, w których przechowuje się duże ilości złota stanowiące rezerwy banków centralnych.
Banki centralne większości krajów, emitują różne monety okolicznościowe, kolekcjonerskie, a także bulionowe (czyli inwestycyjne) bite w kruszcach: srebrze, złocie a nawet platynie. Monety te są sprzedawane chętnym, a bank liczy sobie za nie tyle ile wart jest kruszec w nich zawarty plus marżę. I właśnie marża NBP jest powodem mojego zdziwienia, gdyż w dniu emisji wyniosła ona aż 44,7%, czyli bardzo dużo. (Cenę monety ustalono sztywno na 2.100 zł, więc marża będzie się zmieniać wraz z wahaniami cen złota).
Oczywiście prawem sprzedającego jest ustalanie cen oferowanych produktów tak, żeby zarobić na nich jak najwięcej. Musi się jednak liczyć z barierą popytu gdy cena zostanie ustalona na zbyt wysokim poziomie. Ale każdy sprzedający wie też, że są różne sztuczki marketingowe, które pozwalają wcisnąć swój produkt po bardzo zawyżonej cenie. Każdy słyszał przecież opowieści o garnkach i innych sprzętach domowych, sprzedawanych emerytkom i emerytom na różnego rodzaju pokazach, po bardzo zawyżonych cenach. Są to jednak praktyki oszukańcze i trudno przypuszczać, że do takich praktyk mógłby się zniżyć Narodowy Bank Polski. Czy jednak na pewno? Czy w przypadku monety, o której piszę nie mamy do czynienia właśnie z próbą wciśnięcia jej naiwnym, po zawyżonej cenie?
Muszę tu zrobić dygresję i przypomnieć na czym polega indywidualne inwestowanie w kruszce. Sztabki i monety bulionowe (przeważnie złote) są inwestycją, która daje duże prawdopodobieństwo ochrony oszczędności inwestorów przed utratą wartości wskutek inflacji, a nawet na dodatkowy zysk. Monety bulionowe mają tę przewagę nad sztabkami, że przy bardzo zbliżonej cenie, mają pewne walory estetyczne – czy wręcz artystyczne – których sztabki są zupełnie pozbawione. Przy czym należy pamiętać, że monety bulionowe nie są numizmatami. To znaczy, że nie mają żadnej wartości kolekcjonerskiej. Ich wartość to wartość kruszcu, z którego są wykonane. Dziś chyba już wszystkie banki centralne biją monety bulionowe i sprzedają je wszystkim chętnym. Najczęściej monety takie kupują pośrednicy, którzy sprzedają je indywidualnym inwestorom, ale same banki też miewają swoje sklepy internetowe, a nawet stacjonarne salony.
Ciekawą sprawą jest cena monet bulionowych. Cena złota (i innych kruszców) zmienia się każdego dnia, choć w krótkim okresie wahania nie są duże. Nie inaczej jest z ceną sztabek i monet bulionowych. Każdego dnia jest inna, uzależniona od aktualnej ceny kruszcu na giełdzie. Oczywiście cena monety składa się z wartości zawartego w niej kruszcu powiększonej o marżę emitenta oraz marżę sprzedawcy. Obydwie te marże potrafią być zaskakująco niskie i nie przekraczać łącznie 2% procent. Każdy bank i każdy pośrednik narzuca swoje marże, ale przy silnej konkurencji nie mogą one być wysokie, gdyż nikt rozsądny nie byłby skłonny przepłacać. Jest zrozumiałe, że każdy inwestor szuka najniższej ceny, w czym pomagają mu różne internetowe porównywarki. Warto pamiętać, że cena monety bulionowej wyrażona w polskiej walucie, waha się nie tylko w rytm zmian cen kruszcu na giełdzie, ale także w rytm zmian kursu złotego wobec dolara (kruszce są notowane na giełdach w walucie amerykańskiej). W dniu pisania tego wpisu najtańszą monetę bulionową – jednouncjową, można było kupić w Polsce z marżą 1,7%. Można też było kupić monetę bulionową – jednouncjową emitowaną przez NBP z marżą 14,4% (sic!).
Monety kolekcjonerskie mają nieco inny charakter niż monety bulionowe. Są zwykle bite w małych seriach i bywają prawdziwymi dziełami sztuki, projektowanymi przez znanych artystów. Ceny takich monet (jeśli mają bardzo mały nakład i są wyjątkowo piękne) potrafią znacząco oderwać się od wartości zawartego w nich kruszcu i poszybować 🙂 Czyli kolekcjoner-inwestor kupując je nawet po cenie zdecydowanie wyższej od ceny kruszcu może mieć nadzieję, że w przyszłości cena ta będzie jeszcze wyższa. Czyli jego inwestycja przyniesie satysfakcjonującą stopę zwrotu.
Ponieważ moneta NBP będąca przedmiotem moich rozważań, jest zupełnie nieciekawa i ma spory nakład (do 2019 szt.), trudno się spodziewać jej znaczącego wzrostu wartości w czasie. Cena zawartego w niej złota (w dniu emisji) wyniosła 1.450,80 zł. Mam nieodparte wrażenie, że NBP liczy na naiwnych, którzy dadzą mu zarobić 649,20 zł, a sami stracą. Tak jak emerytki kupujące zupełnie im niepotrzebny komplet garnków. Przy czym motywem nabywców monety NBP miałaby być nostalgia, którą prezes NBP Adam Glapiński stara się wywołać pisząc w swoim liście: Ta niezwykła moneta jest także naszym hołdem złożonym pracownikom przedwojennego Banku Polskiego SA, którzy z narażeniem życia i wielkim poświęceniem uchronili ówczesne zasoby złota przed przejęciem przez okupantów.
Być może mylę się w ocenie motywów NBP (i oby tak było), ale Księga zdziwień nie mogła nie odnotować tej sprawy.