Za wszystkie fanaberie gospodarcze rządu, płaci w końcu podatnik

W ostatnich latach ciągle słyszymy o „ratowaniu” przez nasz dzielny rząd, różnych państwowych spółek lub nawet całych branż. Ratowanie polega oczywiście na dokładaniu pieniędzy, a jedyne pieniądze jakimi dysponuje rząd, to pieniądze od podatników. Tych obecnych, których podatki zasilają budżet i tych przyszłych, których podatki pójdą na spłatę zaciąganych dziś pożyczek.

Jednak dokładanie państwowym spółkom, pieniędzy pochodzących z podatków nie jest takie proste, bowiem jest sprzeczne z prawem unijnym. Dlatego rząd musi się nieźle nakombinować, żeby móc jakieś spółki „uratować”. Najprostszą metodą jest ratowanie nierentownych państwowych spółek, przez inne państwowe spółki, które na razie są jeszcze rentowne. Na razie; bowiem po uratowaniu tych pierwszych same staną się nierentowne i trzeba je będzie ratować w kolejnym etapie. Ale to jest mały problem; większym jest fakt, że uratowane spółki – po wydaniu (głównie na płace) wszystkich pieniędzy otrzymanych od ratowników – znów wymagają pomocy. W fazie „uratowanej” pozostają zwykle nie dłużej niż 2 lata, po czym przechodzą do fazy oczekiwania na ratunek. Sygnałem przejścia z jednej fazy do drugiej jest przeważnie akcja protestacyjna związków zawodowych, które oświadczają, że: rząd musi coś z tym zrobić. Ani się przy tym zająkną o potrzebie dosypania kasy, używając eufemizmu o konieczności przygotowania przez rząd „programu ratunkowego”. Właśnie „ratunkowego” a nie – broń Boże – „naprawczego” lub „restrukturyzacyjnego”, żeby czasem rządowi nie przyszedł do głowy pomysł redukcji zatrudnienia.

Jak działa taki mechanizm ratunkowy mogliśmy obserwować w kilku ostatnich latach, gdy spółki energetyczne ratowały spółki górnicze. Przetransferowano kilka miliardów złotych, które poszły głównie na płace i nagrody górników. Dziś znów trzeba ratować górnictwo, ale nie lada kłopoty mają też spółki energetyczne. Wydrenowane z pieniędzy nie tylko wskutek ratowania górnictwa, ale także wskutek zmuszenia ich przez rząd do finansowania takich przedsięwzięć jak Polska Fundacja Narodowa, program elektro mobilności itp. Ne mówiąc już o płacach i odprawach dla nieustannie rotującej „kadry zarządzającej”. Użyłem cudzysłowu gdyż nie chodzi tu oczywiście o prawdziwych menedżerów, lecz o politycznych nominatów, którzy posiedzą trochę w jednej spółce, trochę w innej, pozatrudniają innych towarzyszy partyjnych i swoją rodzinę, po czym ewakuują się na z góry upatrzone pozycje, pobierając uprzednio sute odprawy.

Warto dodać, że spółki energetyczne „poradzą sobie” w ten sposób, że podniosą ceny energii. Mogą to zrobić dlatego, że polski rynek energii jest zamknięty a państwowe spółki tworzą oligopol. W ostatecznym rachunku zapłacimy za te polityczne fanaberie my wszyscy, czyli podatnicy.

Równie łatwo jak spółki energetyczne „poradzi sobie” państwowa Polska Grupa Zbrojeniowa (PGZ), która popadła w niemałe kłopoty finansowe wskutek zarządzonego przez rząd „ratowania przemysłu stoczniowego”, w którym pełniła rolę ratownika (można o tym przeczytać tutaj). W przemysł ten wpompowano kilkaset milionów złotych, a do jego „zarządzania” oddelegowana najbardziej sprawdzonych towarzyszy partyjnych. To oczywiście nie tylko nie uchroniło go od upadku, ale wręcz go przyspieszyło. Nie pomogła nawet uroczyście położona przez Mateusza Morawieckiego, stępka pod wielki i nowoczesny prom pasażerski. Nie udało się już nie to, że zbudować promu, ale nawet stworzyć jego projektu, nie powstała pochylnia, w której mógł był zostać zbudowany, ani nawet nie została zarejestrowana spółka (Stocznia Szczecińska), która miała go budować. A cała sprawa jest drugą największą kompromitacją Mateusza Morawieckiego – po Strategii Odpowiedzialnego Rozwoju. A jak poradzi sobie PGZ? Po prostu podniesie ceny za sprzęt sprzedawany polskiej armii, czyli uzyska więcej pieniędzy z budżetu. I znów zapłacą podatnicy.

Przytoczone powyżej przykłady finansowania przez podatników rządowych błędów w polityce gospodarczej, to tylko przedsmak tego co nas czeka w przyszłości. Ogromne pieniądze pochłonie uruchomienie montażu (z zakupionych podzespołów) samochodów elektrycznych Izera, a jeszcze większe pieniądze będą potrzebne na pokrywanie strat spółki (bo, że będą straty – jest pewne) oraz dopłaty do kupowanych pojazdów – bo inaczej nikt ich nie kupi. Możemy się tylko pocieszać, że w tym przypadku zagraliśmy na nosie naszym południowym sąsiadom, nadając samochodowi nazwę czeskiej rzeki Izery, która przepływa m.in. przez Mlada Boleslav – czyli miasto Škody. Czy takie zagranie na nosie jest warte kilkunastu miliardów złotych – to już inna sprawa.

Przykład finansowania przez podatników programu elektromobilności, blednie przy innej rządowej fanaberii. Chodzi o Centralny Port Komunikacyjny, którego budowa pochłonie ogromne środki, a który przez kolejne 20 albo 30 lat po oddaniu do użytku, będzie przynosił gigantyczne straty idące w miliardy złotych rocznie. Straty są nieuniknione, gdyż żadną miarą nie da się wygenerować takiego ruchu pasażerskiego, który by umożliwił rentowność CPK. Nawet, jeśli przyjmie się założenie, że po otwarciu CPK, wszystkie inne pasażerskie porty lotnicze w Polsce zostaną zamknięte. A nie zostaną, bo samorządy będą walczyć o nie do upadłego, z dużą szansą na wygraną. No a poza tym sam rząd postanowił zainwestować wielkie pieniądze w rozbudowę… portu lotniczego Radom.

Rzecz jasna na finansowanie tych wszystkich rządowych fanaberii nie wystarczy pieniędzy z bieżących podatków. Tempo zadłużania kraju – które już w tej chwili jest największe w całej naszej historii – trzeba będzie znacząco podnieść. Warto zwrócić uwagę, że już na koniec tego roku zadłużenie Polski przekroczy barierę wyznaczoną przez Konstytucję, czyli 60% PKB. Konstytucja zostanie złamana – nie pierwszy i zapewne nie ostatni raz. Pytanie tylko co dalej? Planowana przez rządzących „reforma” Trybunału Stanu pozwoli im zapewne uniknąć w przyszłości odpowiedzialności za doprowadzenie kraju do ruiny. Ale dla nas, podatników, to żadna pociecha.

Udostępnij wpis

Podobne wpisy

9 komentarzy

  1. Szkoda się denerwować. Może byś poruszył inny temat? Np. czy nie zechciałbyś opisać sposobu ubierania się Harry’ego Callahana? Clint Eastwood we wszystkich filmach serii zawsze był pod krawatem …i miał na sobie ciężkie marynarki. Byłoby to o tyle ciekawe, że jego styl był zupełnie odmienny od Twojego.

    1. Pomysł z omówieniem ubiorów Brudnego Harry’ego jest świetny 🙂 Postaram się o tym pomyśleć jeśli przeszkodą nie okaże się kwestia licencji do zdjęć. Kiedyś planowałem wpis o ubiorach Herkulesa Poirota i poległem właśnie na zdjęciach.

  2. Przykład Centralnego Portu Komunikacyjnego jest nietrafiony. Pomysł powstał za rządów PO-PSL. CPK to tak naprawdę projekt przebudowy całego systemu transportowego Polski. Analizy wskazują, że z punktu widzenia ekonomicznego ten pomysł ma szanse powodzenia. Polska leży w takim miejscu, że coś takiego jak CPK pozwoli wykorzystać położenie naszego kraju i na tym zarabiać. Nie mówiąc już o korzyściach geopolitycznych z tej inwestycji. Tak więc warto. Ale oczywiście warto robić wszystko, żeby wybudować CPK taniej.

    1. Analizy nic nie wskazują bo żadnych analiz nie przeprowadzono.
      Pomysł centralnego portu lotniczego powstał wcześniej niż za rządów PO-PSL bo już za rządów SLD-PSL. Była nawet wybrana lokalizacja – okolice Mszczonowa. Tylko wtedy rzeczywiście przeprowadzono analizy; wyszło z nich, że port będzie generował ogromne straty przez 25 lat po oddaniu do użytku (może dłużej, ale analizy brały pod uwagę taki horyzont czasowy). I rząd Millera zrezygnował z projektu.

    1. Trudno polemizować z analizami. Każdy może przedstawić swoją i zaprezentować porządany przez siebe scenariusz. Mam kilka spostrzeżeń:
      1) Autor załączonego przez Ciebie opracowania – Patryk Wild. Należy do Bezpartyjnych Samorządowców, którzy w dolnośląskiem są w koalicji z ekipą będącą obecnie w Polsce u władzy. Nie przesądza to o braku obiektywizmu autora, ale wątpliwości co do rzetelności jego przekazu pozostają.
      2) Lotnisko Berlin Brandernburg Airport zostało otwarte 31.10.2020. W końcu – 9 lat później niż planowano. Planowany budżet – 2,8mld€. Realny koszt – za polską Wikipedią 7,3mld€, za angielską – 10,3mld€. Angielska Wikipedia pisze: „projekt miał serię opóźnień z powodu złego planowania i wykonywania prac budowlanych, złego zarządzania i korupcji”. Takie były efekty prac za państwowe pieniądze. Co ciekawe, Patryk Wild w swoim raporcie dwukrotnie wymienił Berlin Brandenburg Airport – zawsze w kontekście pozytywnym.
      3) Brandenuburg Airport w końcu powstało. Uważam, że dla niektórych naszych rodaków będzie to pierwszy port lotniczy. Bo ze Szczecina jest bliżej do Berlina niż do CPK w Baranowie. Dla mieszkańców Wrocławia i Poznania odległość do Baranowa i Berlina jest taka sama – przypuszczam, że będą patrzeć na połączenia z CPK i Berlina i wybierać to lotnisko, z którego połączenia lotnicze lepiej będą im pasować. Upraszczając: jeśli mieszkasz na zachód od linii Wrocław-Poznań – to lataj z Berlina nie z CPK. Oznacza to że ok. 20% mieszkańców Polski nie będzie w ogóle potrzebować CPK (a jeśli mieszkasz w Jeleniej Górze to może lepiej z Pragi latać?)
      4) CPK wymaga odpowiedniej infrastruktury kolejowej, której nie ma. P. Wild szczegółowo opisał jak sieci kolejowa mają powstać, ale (jak już powstaną) to czy będą chętni, żeby jeździć pociągami? Bo jeśli nie, to za co się kolej utrzyma?
      5) I na koniec nowy czynnik ryzyka – Covid-19. Nie wiemy jak będą wyglądać podróże po zakończeniu epidemii. Osobiści uważam, że zmniejszy się liczba podróży biznesowych – to co będzie można załatwić online będzie załatwiane online. Ale może częściej będziemy latać rekreacyjnie? Może, ale tego nie wiemy. Ryzyko – sytuacja nieprzewidywalna.
      Moim zdaniem: biorąc pod uwagę wszystkie wymienione czynniki CPK nie powinien powstać, bo prawdopodobieństwo niepowodzenia tego projektu jest zbyt duże.

    2. Takich materiałów publicystycznych jest nawet więcej. Ja miałem na myśli nie publicystykę, lecz analizę przygotowaną przez profesjonalną firmę, która się w takich analizach specjalizuje. Jest kilka takich firm na świecie i w jednej z nich zamówił analizę rząd Millera. Po jej otrzymaniu zrezygnował z projektu centralnego lotniska.
      Rząd PiS żadnej analizy nie zamówił. Wygląda na to, że główne podstawy podjętej decyzji to słynne stwierdzenie Mikołaja Wilda (pełnomocnika rządu ds. CPK, a obecnie prezesa spółki CPK): „przecież na portach lotniczych się zarabia” oraz materiał publicystyczny Patryka Wilda, który Pan podlinkował.

  3. Z całym szacunkiem do firm doradczych, ale bardzo często ich analizy nic nie są warte. Proszę poczytać, co piszą na ten temat ludzie dalecy od obecnej władzy tacy jak Leszek Sykulski czy Jacek Bartosiak. Polska nie wykorzystuje swojego położenia w celu zarabiania pieniędzy z powodu braku infrastruktury. CPK byłby rozwiązaniem. W celu zarabiania pieniędzy Niemcy wybudowali lotnisko pod Berlinem. Chcą być hubem transportowym dla Mitteleuropy. W tym temacie możemy z nimi skutecznie konkurować.

    1. 1. Leszek Sykulski – nie znam. Jacek Bartosiak, Witold Waszczykowski i Krzysztof Szczerski napisali wspólnie książkę.
      2. Berlin Brandernburg Airport to katastrofa finansowa. Gorący kartofel, który przechodził w ręce kolejnych decydentów. Sprawą budowy lotniska zajmuje się prokuratura. Błędna inwestycja… ale ponieważ w końcu powstała za pieniądze niemieckiego podatnika będzie konkurować z polskimi lotniskami. Tak więc budowa portu lotniczego pod Baranowem, na skraju UE jest tym bardziej bez sensu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *