Księga zdziwień odc. 124

O „polskim” samochodzie elektrycznym pisałem już wielokrotnie, ale każda nowa informacja na temat Izery, wprawia mnie w kolejne osłupienie. Każdy zapewne wie, że Izera to nazwa polskiego samochody elektrycznego, który ma być niezawodny i tani przy zachowaniu wyśrubowanych parametrów jakościowych i który ma zdominować polskie drogi w najbliższej przyszłości (milion samochodów do roku 2025). Mniej osób wie, że Izera to nazwa czeskiej rzeki przepływającej m.in. przez Mladá Boleslav czyli miasto Škody. Nazwa samochodu, który ma być produkowany przez państwową spółkę, została wymyślona na złość Czechom, żeby sobie nie myśleli, że ich Škoda to jakiś szczególny rarytas. My, naszą Izerą otworzymy oczy niedowiarkom. Patrzcie – powiemy – to nasze, przez nas wykonane i to nie jest nasze ostatnie słowo (cyt. Stanisław Bareja „Miś”). Warto odnotować, że Czesi przyjęli polską prowokację ze stoickim spokojem. Czyżby nie wierzyli w powodzenie projektu?

Na pewno w powodzenie projektu nie uwierzył żaden poważny inwestor branżowy, bowiem jego intensywne poszukiwanie (trwające bez mała dwa lata) skończyło się spektakularną klapą. Właśnie ogłoszono (o czym donosi m.in. Puls Biznesu), że inwestorem będzie… Skarb Państwa (sic!), który przejmie spółkę ElectroMobility Poland (EMP). To znaczy Skarb Państwa i tak kontrolował EMP pośrednio – gdyż jej udziałowcami były państwowe spółki energetyczne: PGE, Enea, Tauron i Energa. Teraz ten nadzór ma być bezpośredni co znaczy, że EMP stanie się jednoosobową (lub większościową) spółką Skarbu Państwa. A to z kolei znaczy, że jej inwestycje będą finansowane bezpośrednio z budżetu, czyli z naszych podatków.

Prawdopodobnie budowa fabryki samochodów Izera (jest już wybrana lokalizacja w Jaworznie) będzie jednym ze sztandarowych projektów Nowego Polskiego Ładu, który ma być lada dzień ogłoszony przez rząd. Podobno są zakusy, żeby budowę fabryki sfinansować ze środków unijnych w ramach Krajowego Planu Odbudowy. Żeby jednak tak się mogło stać musiałby istnieć jakiś biznes plan, ukazujący ścieżkę dochodzenia do rentowności spółki EMP. Jest tajemnicą poliszynela, że takiego biznes planu nie ma i nie będzie, bowiem wszystkie przymiarki do niego pokazywały smutną prawdę: nie ma możliwości osiągnięcia rentowności EMP w perspektywie 10 – 15 lat. Sytuacja jest analogiczna do tej z Centralnym Portem Komunikacyjnym: nie ma jego biznes planu bo nie da się stworzyć takiego, który by przewidywał zwrot z inwestycji w rozsądnej perspektywie, np. 20 – 25 lat.

Jednak zarówno fabryka Izery, jak i Centralny Port Komunikacyjny mają jedną wspólną cechę, bardzo korzystną dla władzy. Mianowicie da się temat rozgrywać propagandowo prze wiele lat, zanim wyjdzie na jaw jego fiasko. Oczywiście da się rozgrywać wyłącznie wobec miejscowego ciemnego luda, bo jeśli chodzi o Komisję Europejską to sprawa jest już znacznie trudniejsza. Dlatego na środki unijne raczej nie ma co liczyć i trzeba będzie bazować na budżecie – czyli na naszych podatkach. Warto też pamiętać, że duże państwowe inwestycje kosztują zawsze trzy razy więcej i trwają trzy razy dłużej niż planowano. (Zresztą nie tylko w Polsce, czego dobrym przykładem jest port lotniczy w Berlinie.) A plany inwestycyjne Izery mówią o 5 mld złotych.

W przypadku Izery dziwi mnie wiara rządu, że państwowa spółka z zerowym doświadczeniem, da sobie radę z produkcją, sprzedażą, serwisem krajowym, eksportem (to ma być hit eksportowy) i serwisem zagranicznym, na bardzo konkurencyjnym rynku. Ale dziwi mnie jeszcze jeden pikantny szczegół: dotąd nie wybrano dostawcy platformy, czyli serca każdego samochodu elektrycznego, na którą składają się podwozie, akumulatory i silnik/silniki. Bo trzeba wiedzieć, że „polska” Izera będzie miała polską karoserię i wnętrze (stworzone przez włoskich projektantów i niemieckich inżynierów), ale jej podstawowy składnik czyli platforma, będzie kupowany jako gotowy produkt. Od kogo? Tego właśnie nie wiadomo. Kiedyś mówiło się o platformie MEB Volkswagena, ale koncepcja upadła ze względów politycznych (jak wytłumaczyć ciemnemu ludowi, dlaczego główny element „polskiego” samochodu kupujemy od znienawidzonych Niemców?). Podobno w grę wchodzi Tesla Model 2, na co miałaby wskazywać tajna, kilkugodzinna wizyta Elona Muska w Polsce w roku 2020. Specjaliści wymieniają też platformę eVMP grupy Stellantis oraz… wietnamską platformę VinFast. Jak będzie? O tym dowiemy się zapewne za rok lub dwa. No chyba, że wcześniej projekt zostanie zarzucony. Tak jak zarzucono inny propagandowy humbug, czyli Ostrołękę C.

Udostępnij wpis

Podobne wpisy

Jeden komentarz

  1. Sz.P. Janie
    Mnie już nic nie dziwi. Każdy projekt (!) propnowny i co najgorsze później realizowany przez “Ekipę” nie ma podstaw ekonomicznych i jest tyko bezmyślnym wydawaniem pieniędzy (szczególnie na rzecz zarzadów) – Patrz. CPK, czy przywołana Izera.
    Ale nie to jest najgorsze. Swoja karierę zawodowa rozpoczynałem w schyłku PRL-u, w firmie państwowej i widzę, że obecnie w dużych państwowych spółkach (moja firma realizuje prace na ich rzecz) wraca PRL w pełnej skali. Nie chodzi nawet o decyzje władz firm ale o mentalność ludzi. W firmach nie dzieje się nic, problemy techniczne nie istnieja, a próby rozwiazywania rozbijaja się o procedury, zmieniajace sie średnio co kwartał (dział od procedur też chce żyć). Wszelkie fizyczne prace staja się dodatkiem do tych procedur i stosu dokumentów, kwitnie donosicielstwo wewnatrz firmy, nepotyzm, kontrole przeprowadzane przez tzw. ludzi z centrali, budzacych przerażenie pracowników.
    Co będzie dalej? Taki sposób pracy się nie obroni przez dłuższy czas.

    Pozdr
    Krzysztofc

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *